poniedziałek, 31 grudnia 2012

Hey, hey hey baby! I want to know if you'll be my girl

Rozdział 10


Już wielkimi krokami zbliżał się adwent. Świąteczny nastrój jest już wszechobecny wszędzie gdzie nie spojrzę. Wystawy sklepowe roją się od przecen- najlepszy czas aby wszystko wyprzedać co zalega to właśnie okres świąteczny. Pewnie jesteście ciekawi co u Bartka..... Powiem wam nie będę taka, wrócił już do treningów i jest z nim bardzo dobrze. Teraz siedzę z Poliną w mojej kuchni. Tak przeprowadziłam się już do siebie jakiś czas temu. Siedzimy sobie w kuchni i debatujemy na różne tematy.
-Asia i co zrobisz dalej?- no tak, ja dalej jestem na bezrobociu i jest mi  z tym źle.
-Wysłałam swoje CV do kilku klubów. Może któryś mnie zechce.- poszłam do sypialni po laptopa i przyszłam s powrotem do kuchni. Załączyła go i weszła na pocztę. Pełno reklam i jeden e-mail. Od Bełchatowskiego klubu.- No pięknie.
-Co się stało?- Polina nie czekała na odpowiedz tylko podeszła do laptopa zaczęła się śmiać.
-Z czego rżysz. Co ?- popatrzyłam na nią i sama zaczęłam się śmiać, tylko nie wiem z czego. Hallo- Może się w końcu dowiem z czego się kiełczysz.
-No bo to jest dla mnie śmieszne- przerwała sobie na chwilkę, aby napić się wody- chłopak stara się abyście się częściej widzieli. Robi wszystko co w jego mocy a ty jesteś zła. Toż to takie zabawne.- bla bla bla bardzo śmieszne nie ma co. Za ten suchar dostanie puchar.
-Tak nie może być. A jak ktoś stracił teraz pracę, albo ją straci 27 jak się zgodzę no to co. Wolę być  bez pracy niż z pracą i sumieniem do dupy.
-Najpierw się dowiedz a potem no, wymyślaj teorie spiskowe świata.- pocałowała mnie w policzek.- muszę lecieć Pa Kochana.
-Jak się dowiem że ten idiota maczał w tym palce. A zresztą napiszę. Pa Kochana.- Polina poszła a ja postanowiłam najpierw się zadzwonić do Gwiazdora a potem zastanowię się do dalej. Usiadłam wygodnie na łóżku- wdech, wydech i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał nic, drugi tak samo trzeci, czwarty, piąty- Kurwa!- i nic zakończyłam tą rozmowę i został mi mętlik w głowie. Za ścianą ryczało dziecko jak zawsze zresztą. Pod wpływem chwili spakowałam walizkę i postanowiłam pojechać do Bełchatowa. Szybko się w coś ubrałam i postanowiłam wyruszyć ale najpierw poszłam do Oli na wyczerpującą rozmowę.


W Bełchatowie byłam o 20:00. Robiło się już troszkę zimno. Stałam przed halą i czekałam na Bartka. Byłam strasznie zmęczona a jednocześnie spragniona jego. Tęsknota teraz mną kierowała już. Spojrzałam na wyjście, już pierwsi siatkarze opuszczali halę. Pomachali mi i każdy poszedł w swoim kierunku tylko Winiar szedł w moim bo miał koło mnie samochód.
-Cześć pięknooki chłopaku.- przytuliłam go.
-Cześć cześć. Do Bartka?
-No tak. Mamy do pogadania. A ty Częstochowa?
-Noo Lece. Czekają na mnie. Pa- dał mi buziaka w polik i poszedł do samochodu.- wpadnij jutro do mnie.
-Okej. Cześć.- Michał pojechał a ja czekałam na księcia. Wyszedł jako ostatni i Bąkiewiczem. Humory im dopisywały to dobrze.

-Cześć Michał.
-Cześć Asia.- Michał poszedł do samochodu a Bartek przyszedł po chwili do mnie kiedy rozdał ostatnie autografy
-Cześć kochanie.- pocałował mnie bardzo namiętnie aż żal mi było tego nie odwzajemnić.
-Cześć Bartek. Mamy do pogadania.
-Wiem o co chodzi. Polina mnie uprzedziła.- popatrzyłam na niego a on zebrał się i zaczął mówić.- No bo to nie jest tak że ty kogoś wykurzyłaś z stanowiska, po postu Adam odszedł właśnie do was do Resovi bo rzekomo dostał większe pieniążki a mnie prezes powiedział że mam Ciebie tutaj sprowadzić, bo jesteś dobra w tym co robisz.- przytuliłam go. Już myślałam, że kogoś będę miała na sumieniu a tu proszę. Jaki miły prezes.- Jedziemy do mnie?
-Yhym. Jesteś swoim.
-Nie byłem z Bąkiem. I znów muszę się cisnąć.- wsiadł do mojego autka i odjechaliśmy na jedną z dzielnic Bełchatowa. Kamień spadł mi z serca, że wszystko jest w porządku i nie mam innego wyjścia po prostu muszę przyjąć tą ofertę.

Wczorajszy wieczór spędziliśmy bardzo miło a mianowicie oglądaliśmy komedie a potem grzecznie poszliśmy spać. W tym słowie nie było ani grama ironii. Dziś wstaliśmy o 8:15 tzn. chłopaki, bo ja wstałam o 11 kiedy wparowali do domu po siłowni. Tak i pożałowałam tego że nie wstałam wcześniej bo chłopaki wpadli i zajęli łazienkę. Ćwiczenia na sali mają o 14:00 więc postanowiłam się z nimi dziś wybrać i wpaść do prezesa. Jeżeli łazienka jest zajęta to pójdę napić się czegoś, bo nawet nie jestem głodna. Weszłam do kuchni, Michał wżerał jakiegoś kabanosa. Nalałam sobie soku i usiadłam na blacie.
-Nic nie jesz. Kruszyna.
-Nie jestem głodna. Potem coś jest, a poza tym trzeba by było się wybrać na zakupy- otworzyłam lodówkę i się uśmiechnęłam, Michał zresztą też. Zeskoczyłam z blatu i poszłam po ubrania. Akurat Bartek wyszedł z łazienki więc wparowałam do niej szybko, wyprzedzając Bąkiewicza. Wzięłam prysznic, umyłam moje czekoladowe włosy a potem wysuszyłam je, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam się w coś stosownego do tej okazji i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni gdzie Bartek czytał gazetę i Bąku poszedł do łazienki.
Kiedy byliśmy gotowi a akurat była 13:00 postanowiliśmy spacerkiem iść na trening. Oczywiście kto to wymyślił Bartek. Tak mu się chce chodzić.


Weszliśmy na halę i akurat szedł prezes.
-Dzień dobry prezesie.- wypowiedzieliśmy wszyscy razem chórkiem. Prezes podał nam rękę a mnie zaprosił do siebie na podpisanie umowy. Bo skoro już jestem to nie ma na co czekać. Jednak ja musiałam wprowadzić kilka swoich aneksów no bo jak by mogło być inaczej. Wyszłam uradowana i już w poniedziałek muszę się stawić o 9:00 w pracy. Poszłam na halę i chyba kipiałam z radości. Chłopaki ciężko trenowali a ja wykonałam kilka telefonów przede wszystkim do rodziców aby ich o tym poinformować, że znalazłam pracę i jest suuper.



No dobrze koniec na dziś :)     Jakiś taki szczęśliwszy ten rozdział. Mam nadzieje.

       Jest projekt nowej opowieści ale muszę się jeszcze nad tym poważnie zastanowić.


 Sylwester to już dziś, ale ten czas SZYBKO zleciał. Jestem z szokowana.
Dziś bardzo chciałam coś dodać i mi się udało. No to czas na życzenia.

Siatkarskich jak i prywatnych sukcesów, zdrowia, miłości- bardzo duuużo miłości, mało kontucji tym co grają. Żebyście w końcu się zebrali na odwagę i komentowali te moje wypociny. Czego wam jeszcze życzyć-spełnienia marzeń i żeby ten 2013 rok był jeszcze lepszy niż ten 2012.

   Buziaki pierniczki i nie pić za dużo bo za 2 dni szkoła. : *   Pozdrawiam Ogonodraszki





 foto. s-w-o.pl   /  Głosujcie na najlepsze zdjęcie 2012 roku :)

środa, 26 grudnia 2012

Cycki do przodu, uśmiech na twarzy i pocałunek ukochanego są potrzebne do tego, aby pokazać światu swoją moc...

Rozdział 9

Obudziłam się przykryta Bąka bluzą. Spojrzałam a on spał po drugiej stronie, wyczuwam że Bartek jest chyba jego przyjacielem, bo pewnie nie każdy by chciał tu siedzieć całą noc. Rozciągnęłam się i wstałam, ubrałam bluzę i poszłam zajrzeć do Bartka. Podeszłam do szyby i zobaczyłam go. Miał rozwaloną głowę i to chyba na tyle z poważniejszych obrażeń, nie wspomnę o tym że było wokół niego pełno rurek i pełno maszyn kontrolujących jego funkcje życiowe. Rozpłakałam się z bezsilności tak bym chciała mu pomóc, aby było wszystko dobrze. Kiedy wycierałam łzy poczułam, że ktoś mnie przytula. Obróciłam się i wtuliłam w Michała, głaskał mnie po włosach a ja jeszcze bardziej płakałam.
-Kruszyna nie płacz... Bartek wyjdzie z tego.- uśmiechnęłam się do niego i wytarłam nos.- Chcesz kawy?
-Tak poproszę... Rozpuszczalną z mlekiem i cukrem.
-Okej.- poszedł a ja usiadłam i zadzwoniłam do mamy się zameldować. Bardzo się martwi o Bartka zresztą tata też, nie mogłam rozmawiać długo, bo zobaczyłam lekarza. Szybko się rozłączyłam i podeszłam do niego.
-Panie doktorze co z nim.
-Pani jest żoną?
-Nie narzeczoną- wolałam skłamać, bo mógłby nic mi nie powiedzieć.
-Pan Kurek ma wstrząs mózgu spowodowany upadkiem klapy od bagażnika. Zrobiliśmy już podstawowe badania i jak na razie nie ma nic niepokojącego.- na samą myśl kto mu to zrobił przeszły mi ciarki. Popłynęły mi łzy.
-Czy mogę do niego wejść.
-Tak oczywiście.- weszliśmy do niego. Usiadłam koło niego, złapałam go za rękę i mocno ją ścisnęłam. - powinien się wybudzić niebawem.
-Dziękuje.- lekarz poszedł, a przyszedł Michał. Podał mi kawę i usiadł koło mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale mnie ta cisza w tym momencie odpowiadała,  była swego rodzaju ukojeniem. O 9:00 Bąku musiał jechać na trening. Podziękowałam mu za to, że ze mną tu był.
           Około 12:00 przyszła pielęgniarka zmienić kroplówkę a ja dostałam telefon z pracy. Wyszłam i odebrałam.
-Tak słucham.
-Dzień dobry pani Joanno.- o nie prezes.
-Dzień dobry.
-Dlaczego nie stawiła się dziś pani w pracy?- co za bezczelność.....
-Jestem w Bełchatowie w szpitalu, Bartosz miał wypadek.
-No dobrze, porozmawiamy po pani powrocie. Do widzenie.
-Do widzenia- rozłączyłam się i wyciszyłam telefon. Kiedy ponownie weszłam do sali Bartek miał otwarte oczy. Podeszłam szybciej do jego łóżka i pocałowałam go w kącik ust. Uśmiechnął się, ale nic nie mówił. Usiadłam i złapałam go za rękę. Popłynęło mi kilka łez. Wyciągnął rękę z mojego uścisku i mi je otarł.
-Nie płacz, nic mi nie jest.
-Kocham Cię Bartek
-Kocham Cię Asia.- resztę dnia spędziliśmy razem, co prawda był zabierany na badania, ale tak to po prostu się cieszyliśmy sobą. Po 22:00 lekarz Bartka pan Kozłowski kazał mi iść do domu. Wzięłam Bartka klucze i pojechałam do niego. I to niby jest takie sztuczne jesteśmy razem dwa miesiące a ja wiem, że teraz było by mi już bez niego ciężko żyć. Pojechałam do Bartkowego mieszkania, a od rana byłam w szpitalu, naładowana pozytywną energią aby przy nim trwać bez względu na wszystko.



Minął tydzień mojego pobytu w Bełchatowie, dziś Bartka wypisują do domu. W sumie Bartek już wraca do normalności, tylko szkoda mu troszkę tego, że nie grał w sobotnim hicie. Rzeszów i tak przegrał. Jestem zła, ale z drugiej strony widać jaką chłopaki mieli moc zresztą byli u Bartka dzień wcześniej i mu obiecywali że wygrają i tak też się stało.
-Asia nie odpływaj mi.- Bartek przytulił mnie i poszliśmy do domu.
-Oj Bartek....- weszliśmy na 3 piętro, otworzyliśmy drzwi. Bartek rzucił torbę a ja poszłam do kuchni. Bąku wylegiwał się na kanapie po siłowni. Bartek poszedł do niego, a ja zadzwoniłam do mamy. Oprócz tego, że mam się stawić jutro u prezesa nic ciekawego się nie wydarzyło. Poszłam do nich. Bartkowi wrócił humor a Bąku był tak styrany, że oczy mu się same zamykały.
-Bartek a ty położyć się musisz.-popatrzył na mnie z pod byka, uśmiechnął się  i mnie pocałował.- Michał nie śpij aż tak bardzo ciebie teraz męczą.
-Nie no wiesz trening jak trening nic nowego, ale dziś takie ciśnienie chyba jest.- ulotniliśmy się do Bartka. Ja popakowałam swoje rzeczy, bo niestety muszę go dzisiaj opuścić. Był głęboko niezadowolony, że będzie się nudził, ale ja stwierdziłam że pozałatwiam wszystkie ważne sprawy i przyjadę do niego. Leżeliśmy wtuleni w siebie i śmialiśmy się oczywiście bo Bartka nie opuszczał dziś żart. Kiedy mieliśmy przechodzić do sedna naszego leżenia do pokoju wpadł Bąku.
-Macie gościa.- och kogo niesie w środku tygodnia. Poprawiliśmy ubrania i poszliśmy do przedpokoju. Czyżby to Klaudia? Popatrzyłam pytającym wzrokiem na Bartka, który zabrał głos w tej sprawie.
-Cześć Klaudia, co cię do nas sprowadza.
-Przyszłam pogadać.- popatrzyłam znów na Bartka i poszłam do Bąka aby ich zostawić samych. Michał był średnio zainteresowany rozmową, ale przynajmniej pomogłam mu wybrać koszulę na dzisiejsze spotkanie. Gadali i gadali aż byłam przerażona, Bąku się śmiał.. No bardzo śmieszne nie ma co.

------------------------------------------------******-----------------------------------------

-Klaudia po co przyszłaś znowu. Po ostatniej rozmowie wylądowałem w szpitalu.
-Wiem przepraszam. Kocham Cię i nie chcę cię tracić.
-Ale ja Ciebie nie Kocham. Znalazłem kobietę, która jest ze mną za darmo. Kochamy się i nie zamierzał z nią zrywać. Jest ciepła, czuła i kochana, pomaga mi teraz.
-Oj Bartek dziewczyna Tobą wyobracała a ty teraz jesteś ślepo w nią wpatrzony.
-Mówimy jak ty to robisz z facetami. Wyjdź już do mnie aż głowa zaczęła boleć.
-Jeszcze do tego wrócimy.
-Na pewno. Cześć.- poszła nareszcie. Co ona w ogóle sobie myśli przychodzi tu i myśli, że będę na nią czekał cały czas. Poszedłem do Asi i Michała. Siedzieli na łóżku i oglądali jakieś zdjęcia w aparacie. Prywatną sesję sobie zrobili no proszę. Usiadłem koło Asi i przytuliłem ją. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i musnęła mój policzek. Posiedzieliśmy chwilkę u Bąka i poszliśmy po jej walizkę niestety ale musiała jechać do Rzeszowa.

-Kiedy się zobaczymy?
-Nie wiem, mam nadzieje że niedługo.- pocałowałem ją bardzo namiętnie.- Cześć Michał
-Cześć Asia. Wstawię na facebooka.
-Okej. Pa Kocham Cię.
-Kocham Cię.- ostatni raz musnąłem jej wargi wyszła a ja poszedłem do siebie się położyć.

---------------------------------------------******-------------------------------------------------


Dojechałam do domu w nocy. Wszyscy słodko chrapali a ja nawet nie miałam ochoty spać, więc poszłam sporządzić sobię ucztę do kuchni. Zjadłam płatki z mlekiem i po facebookowałam. Napisała sms-a do Bartka że dojechałam. Dziś muszę się stawić na podpromiu w ostatecznej batalii. Aż się boję.

  Po 8:00 stawiłam się na podpromiu. Chłopaki mnie ciepło przywitali i pytali o Bartka, opowiedziałam im pokrótce  i poszłam do gabinetu prezesa. Zapukałam a po usłyszeniu "proszę" weszłam. Prezes siedział nawet się nie przywitał.
-Zawiodłem się, przejdę do sedna sprawy. Nie zostawia się drużyny tak nagle Pani Joanno.
-Ale musiałam, Bartek miał wypadek.
-Ah Bartek, Bartek..... To i tak nic nie zmienia. Co ja mam z tobą teraz zrobić.- zdziwiło mnie to szczerze mówiąc i w głębi duszy stwierdziłam, że niech mnie zwolni a nie robi z igły widły, nie obrażając Krzyśka Ignaczaka.- Stwierdzam że zakończę z tobą współpracę.
-Okej, proszę wpłacić mi na konto należną sumę, wypisaną w umowie.
-Jaką sumę?- jego zdziwienie mnie rozbawiło
-Sumę, którą musi mi pan wypłacić w wypadku zbyt wczesnego zwolnienia. Dziękuje Bardzo za współpracę i czekam na pieniążki.
-Dziękuje. Do widzenia.- wyszłam i poszłam do siebie po swoje rzeczy. Kiedy wszystko spakowałam, stwierdziłam że Bartek jest o wiele więcej warty niż ta posada i że w prawdziwym związku trzeba się poświęcać. Wyszłam z gabinetu i poszłam oddać klucz pani Wiesławowi, ale nim wyszłam poszłam do chłopaków oddać im ostatni raz rozpiskę na siłownię. Weszłam postawiłam karton otworzyłam teczkę i podałam każdemu jak codziennie rano zadania na dziś. Kiedy wychodziłam i ubrałam kurtkę Igła się dziwnie popatrzył.
-Po co Ci ten karton?- podszedł bliżej a za nim trener i reszta.
-Po prostu prezes zakończył ze mną współpracę ale pewnie wiecie dlaczego.- poleciało mi kilka łez i przytuliłam każdego. Na samym końcu został trener.
-Bardzo dobrze mi się współpracowało z tobą.- przytulił mnie a ja się całkiem rozkleiłam.
-Dziękuje panie trenerze. Życzę owocnej współpracy z inną osobą i mam nadzieje do zobaczenia. Cześć panowie!- wszyscy odpowiedzieli chórem a ja wyszłam. Chciałam zapamiętać mentalność tego miejsca, bo było wspaniałe, miło się tu pracowało. Zajrzałam jeszcze do mamy i pani Ani. Życzyłam im powodzenia w dalszej pracy i pojechałam do domu......

niedziela, 23 grudnia 2012

Obiecaj mi że przeżyjesz. Że nie poddasz się, bez względu na to, co się zdarzy, nie ważne jak beznadziejna sytuacja. Obiecaj mi, Rose. -Obiecuje Jack......


Rozdział 8


Kolejne kilka dni minęło jako tako. W weekend miałam natłok gości, z którymi nawet nie spędzam czasu…. Ale co mi tam przynajmniej troszkę kasy dostałam, jakąś fajną biżuterię. Oprócz tego nad uchem zrzędziły mi Ciotki, które stwierdziły że w ich czasach dawno bym rodziła dzieci i że to tak nie wypada byś panną w wieku 26 lat. Ze śmiechem to przyjęłam…Akurat te słowa wypowiadała Ciocia, której córka jest w moim wieku i jest jeszcze na studiach, oczywiście jest stanu wolnego. Jedynym pozytywem tych kilku dni jest to, że w końcu zobaczyłam się z Poliną. Nie widziałam się z nią od września, bo miała praktykę i musiała już wyjechać do Krakowa, a że tam mieszka, pracuje, studiuje i gra oczywiście w siatkę jakoś się jej nie śpieszy do przyjaciółki do Rzeszowa. Polin jest strasznie wysoka i szczerze zazdroszczę jej tego, ale z drugiej strony też nie ma aż takie problemu ze szpilkami także jeszcze bardziej jej zazdroszczę. Oczywiście dobrze poinformowana Kwiatkowska wiedziała że kręcę z niejakim  Bartkiem K. zwanym Siurakiem i zadawała mi falę pytań na które po części odpowiadałam. Wracając do teraźniejszości, siedzę w pracy i próbuje dodzwonić się do drukarni w sprawie biletów na sobotni hit - czyli Resovia kontra Skra… Dziś o 17 ma być dostępna rezerwacja ale jak biletów nie widać tak nie widać… Kiedy poraz 100 słyszę automatyczną sekretarkę, rzucam telefon na biurko przychodzi pan Władek z ochrony.
-Pan kurier czeka na panią przy wejściu.
-Okej.- poszłam na Władkiem, odebrałam od kuriera paczuszki dwie z biletami i poszłam do siebie…. Jaka ulga. Zadzwoniłam do Daniela- klubowego informatyka i poprosiłam aby o 17 otworzył rezerwację. Wzięłam 30 biletów tak jak było wcześniej ustalone i poszłam do chłopaków na siłownię. Idąc na siłownie minęłam się mamą, która z dnia na dzień przeraża mnie coraz bardziej z panią Anią. Weszłam na siłownię zapach niesamowity aż myślałam że śniadanie zwrócę, cieszcie się że tego nie czujecie.
-Dzień dobry trenerze. Cześć chłopaki !- trener podał mi rękę.
-Przyszłaś z biletami?- uśmiechnął się do mnie a ja wręczyłam mu jego 3 bilety, potem pierwszy nawinął mi się Olieg. Przytulił mnie i podałam mu jego działkę, a następnie przybyła cała  reszta. Rozdając bilety nie obeszło się bez żartów, wiecie takie chwilowe oderwanie od ciężkich ćwiczeń ale niestety bilety zniknęły z moich rąk a ja przywołałam ich do porządku i powrócili do ćwiczeń.
-Joanno!- odwróciłam się i zobaczyłam trenera, podeszłam do niego. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Tak słucham. Coś się stało ?- wszyscy na nas spoglądali, kurcze coś przeskrobałam….
-Przyjdź do mnie, musimy poważnie porozmawiać- mówił to z taką powagą, że zaczęłam się bać o swoją posadę. Szybko poszedł a ja spojrzałam w stronę chłopaków, którzy byli równie zdziwieni co ja, poruszyłam ramionami w znaku niewiedzy. Postanowiłam, że nie będę stała jak słup tylko pójdę do prezesa. Podążyłam wolnym krokiem, zapukałam i weszłam.
-O czym chciał prezes pomówić?- gestem ręki wskazał abym usiadła, zrobiłam tak jak kazał. Mocno się skupiłam, aby wszystko zrozumieć.
-Jak wiesz były już wiceprezes Karbarz zrezygnował ze swojej posady a wraz z nim Górski tak samo i zostałem bez wiceprezesa.
-Ale z tego co wiem to nie wyszło to tylko z ich inicjatywy.- prezes spojrzał na mnie z pod byka- nie pan kontynuuje.
-Chciał bym abyś ty zajeła ich miejsca.- zamurowało mnie. Ja czemu akurat Ja.
-Nie wiem. Bardzo dobrze współpracuje mi się z chłopakami, i chyba wolę jednak zostań na swoim stanowisku.- prezes na mnie dziwnie spojrzał. Fajne być wiceprezesem, ale to chyba nie dla mnie. Z drugiej strony to trochę dziwne, że obydwoje zrezygnowali. Nie chcę ryzykować.
-No cóż, zastanów się.
-Ale tu nie ma nad czym się zastawiać. Chcę zostać na swoim stanowisku, dziękuje za zaufanie ale nie myślę że to nie będzie dobra decyzja.- wstałam i wyszłam. Za sobą usłyszałam jeszcze „zastanów się jeszcze”, ale ja chyba nie mam się nad czym zastanawiać. Nie chcę tej posady, wystarczy mi moja. Poszłam do siebie dokończyć papierkową robotę
a o 15 opuściłam budynek klubu i pojechałam do domu tzn. miałam takie coś w planach, bo nie trafiłam do domu mojego tylko Ignaczaków dostałam zaproszenie na kawę od Iwony.
Dojechałam na dzielnie Igły, kiedy wypakowałam się z samochodu, zadzwonił do mnie Bartek. Szybko odebrałam.
-Cześć Bartuś.
-Cześć Skarbie.
-Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Tak po prostu chciałem zapytać jak tam u Ciebie.
-U mnie wszystko dobrze, w sumie teraz nie mogę rozmawiać bo idę na kawę do Igły .
-Aha okej. Kocham Cię. Zadzwonię później
-Kocham Cię. Pa.- rozłączyłam się i podążyłam do rezydencji Ignaczaków. Zapukałam a za chwilę drzwi otworzyła mi rozpromieniona Iwona. Przywitałam ją całusem w policzek i poszłyśmy do kuchni. Dzieci akurat jadły obiad a ja czekałam na kawę. Kiedy ją otrzymałam przeszłyśmy do sedna naszego spotkania i gadałyśmy. Opowiedziałam o dzisiejszej akcji w klubie i stwierdziła że dobrze postąpiłam, potem jak zawsze o facetach o rozterkach i tak do 19. Igła przyszedł a ja poszłam do siebie. Nawet nie byłam zmęczona ale miałam mętlik
 w głowie. Po pierwsze w sprawie Bartka a po drugie w sprawie tego wieceprezesowania. Weszłam do domu, widziałam tylko światło w salonie więc tam poszłam. Maks coś rysował, tata rozpalał kominek a mama przytuliła mnie.
-Wiem wiem.
-Okej.- usiadłam na krześle i opadłam momentalnie z sił. Mama usiadła naprzeciwko mnie a tata poszedł po jakąś teczkę i przyszedł usiadł koło mamy.- o nie ! Jeszcze jakaś niespodzianka ja na dziś podziękuje.- tata się uśmiechnął i podał mi teczkę. Otworzyłam ją i pierwsze co się tam znajdowało to klucze, potem wyciągnęłam zdjęcia.
-Mamy nadzieje że Ci się spodoba.
-Mamy ciebie już dosyć więc kupiliśmy Ci mieszkanie.- mama wypowiadała to z takim stoickim z pokojem a ja po prostu rzuciłam się na nich. Takie niespodzianki mi się podobają nie ma co. Usiadłam ponownie i przeglądałam każde zdjęcie dokładnie. Mieszkanie było na bardzo nowoczesne, ładnie urządzone a przedewszystkim w centrum Rzeszowa z widokiem na rynek.
-Możesz już się wyprowadzać.
-Tak szybko chcecie się mnie pozbyć?
-Tak.- siedzieliśmy jeszcze chwilkę aż nie dostałam telefonu ze szpitala.

-Tak słucham.
-Dzień dobry. Szpital powiatowy w Bełchatowie. Pan Kurek miało poważny wypadek.
-Co?
-Dziś około 12:30. Kiedy był świadomy pod nam pani numer.
-Już jadę.- rozłączyłam się i poszłam do siebie zabrać kilka rzeczy. Powiedziałam rodzicom i pojechałam do Bełchatowa, do Bartka. Byłam o 1:00 w Bełchatowie. Bąkiewicz siedział na korytarzu. Kiedy go zobaczyłam rozpłakałam się, przytulił mnie i powiedział że Bartek jest w bardzo ciężkim.






Przepraszam, że tak żadko dodaje ale nie mam zawsze weny i nie mam także dostępu do komputera żeby coś napisać.

                                        Z tego miejsca chciała bym wam  życzyć:
Przedewszystkim szczęśliwych świat pełnych radości, emaptii. Aby wasze marzenie się spełniły i żeby te były najcudowniejsze spędzone przedewszystkim w gronie rodzinnym.  


      Pozdrawiam was cieplusioo  xoxoxo

czwartek, 13 grudnia 2012

Słuchaj jak dwa serca biją, co ludzie myślą - to nieistotne


Rozdział 7


    Siedzieliśmy na dole i czekaliśmy na tatę. Przy okazji oglądnęliśmy telewizję. Bartek przyglądał się w jedno miejsce w salonie. Pogadam z nim o tym potem teraz nie chcę. Tata był dosłownie po 10 minutach.
-Wróciłem. Cześć rodzinko.- wszedł do salonu i się uśmiechnął. Wstaliśmy z Bartkiem, ja przytuliłam się do taty.
-Tato jest mój chłopak Bartek.
-My się znamy. Witam- popatrzyłam na nich jak na idiotów. Znają się że co?
-A przepraszam skąd jeśli można wiedzieć ?- Bartek się uśmiechnął, tata też. Co dziś dzień śmiania się do siebie.
-Praca kochanie.- tata poszedł do łazienki a ja z Bartek do jadalni do mamy i Maksa. Usiedliśmy a Bartek pocałował mnie z skroń i objął ramieniem. Cały czas się uśmiechał i
w sumie mnie tez się wkradł uśmiech na usta. Tata przyszedł i zaczęliśmy jeść. Maks nie był coś głodny a mama wcinała patrząc się na mnie z niedowierzaniem tata uśmiechał się jak głupi a ja czułam się jak bym zadawała się z idiotami.
-Przepraszam ale muszę. Z czego wy się cieszycie ?- popatrzyli się wszyscy na mnie jak na głupka….
-Po prostu ostatnio widziałem się z Bartkiem i gadaliśmy o tobie troszkę.- uśmiechnęłam się i napiłam się soku.
   Kiedy Bartek skończył jeść poszliśmy na górę, rzuciłam się na łóżko i zerknęłam na ekran telefonu. Jedno nieodebrane połączenie…. Marcel. Zdziwiłam się ostatni raz odezwał się 2 lata temu. Zadzwoniłam ale nikt nie odebrał może i nawet lepiej. Bartek położył swoją głowę na moim brzuchu a ja pocałowałam go we włosy i zamknęłam oczy. Zapadłam w sen.
Obudziłam się i przetarłam oczy, Bartek klikał z kimś. Spojrzałam na zegar 19:00. Pięknie. Od 15 lat jeszcze tak nie spędzałam urodzin. Przysunęłam się do Kurka. Pocałował mnie i kontynuował konwersacje z Nowakowskim. Przeciągnęłam się i podeszłam do okna. Robiło się już ciemniej ale było cieplusio. Był w sumie czwartek a ja miałam ochotę na dyskotekę, nie wiem co mi się zebrało ale miałam taki nagar że masakra.
-Poszła bym na disco.- uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy zobaczyć co by tu ubrać.
-Okej.- Bartek dalej pisał a ja wyciągnęłam kilka ubrań i zaczęłam je kompletować. Wyszło całkiem nieźle. Poszłam się przebrać. Przyszłam a Bartek przebierał koszulkę.
-Chłopaki też idą.- odwrócił się.- Ulalalala- zagwizdał i pocałował mnie.
 Wyszliśmy po 20:30 i poszliśmy do kręgalni w której po 22 jest dyskoteka. Chłopaki z Resovi przechodzili dziś samych siebie ale fajnie że miałam się z kim bawić. Nawet Igła z Iwoną przyszli i chyba z nimi bawiłam się najlepiej, było dużo ludzi których nawet nie znałam i bawili się z nami ale myślę że to dzięki chłopakom bo nie jest problem zobaczyć gościa który ma 205 cm wzrostu i jest ze swoimi kumplami którzy są mniej więcej takiego samego wzrostu a że Rzeszów to takie siatkarskie miasto to też dlatego tłum ludzi i duuużo zabawy.
 Do domu dotarliśmy o 4.
Kiedy weszliśmy nie mogliśmy za wiele hałasować ale i tak jak rzuciliśmy się na łóżko by po chwili zasnęliśmy od razu.
Obudziłam się o 12 z tego co zobaczyłam na zegarku, czułam na swoim brzuchu czyjeś ręce odwróciłam się a Bartek tak słodko śnił, musnęłam go w usta a on się uśmiechnął i przewrócił na drugi bok. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do okna aby je otworzyć, ładnie świeciło słonko, mile zapowiadający się dzień. Poszłam do łazienki wsiąść kąpiel a następnie na dół. Mama siedziała w kuchni rozwiązując krzyżówkę. Pocałowałam ją w policzek i zaparzyła kawkę w ekspresie.
-Cześć Mamuś.
-Cześć kochanie. O której jedziemy na cmentarz ?
-Myślę że po 14 będzie dobrze. Ostatnio Marcel dzwonił ale jak oddzwoniłam to nie odebrał… Może to i nawet lepiej.- usiadłam naprzeciwko a mama złapała mnie za rękę. Przypominając sobie sytuację z przed dwóch lat aż mi łzy poleciały. Mama otarła mi je.
-Córeczko, nie martw się tam z góry Kacperek na ciebie patrzy i się cieszy że układasz sobie życie……..

     ----------------**--------------------------


Zszedłem na dół i przez przypadek posłyszałem kawałek rozmowy Asi z jej mamą. Jaki Marcel, jaki Kacperek, o co w tym wszystkich chodzi? Poszedłem do kuchni i oparłem się o framugę.
-Dzień dobry Bartek.
-Dzień dobry.- wszedłem głębiej do pomieszczenia i zobaczyłem odruch Asi, od razu otarła łzy tak jak by się czegoś bała, nie chciała mi zaufać. Przecież ją kocham do jasnej cholery.- Co się dzieje.-  Kryśka wyszła a ja zasiadłem naprzeciwko Asi. Milczała, przypatrywała mi się i miała coraz więcej łez w oczach. Wyglądały jak szklane kuli które po chwili miały pęknąć pod wpływem czegoś ciężkiego, bardzo ciężkiego.- Asia możesz mi powiedzieć.- Wstała i usiadła mi na kolanach, mocno się wtulając. Objąłem ją jak najmocniej, całując we włosy.
-Dwa lata temu straciłam syna w wypadku samochodowym.- zamurowało mnie kompletnie. Asia miała syna i teraz on nie żyje. Przytuliłem ją jeszcze mocniej a ona coraz mocniej szlochała. Było mi jej szkoda.
-Ej słonko…. Nie płacz.- popatrzyła na mnie uśmiechając się. Otarłem jej łzy- jak płaczesz
łamiesz mi serce.- pocałowała mnie i wytarła nos.


---------------------**---------------------


-Ej słonko…. Nie płacz- popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam powiedział do mnie słonko. Otarł mi łzy- jak płaczesz łamiesz mi serce- wariat, pocałowałam go i wytarłam nos.
-Obiecuje już nie będę.
-Kacper nie był by zadowolony że jego mama płacze. Mówię Ci.- przytuliłam go i siedzieliśmy wtuleni. Tego właśnie potrzebowałam przez te dwa lata- wsparcia a zarazem ciepłego uścisku i miłych słów które sprawiały że przestawałam płakać dla tej osoby i mojego synka, którego tak mocno kocham i który zawsze będzie w moim sercu bez względu na wszystko. Ogarnęliśmy się, Maks przyszedł z dworu i zjedliśmy obiad, bo nastała już pora obiadowa. Od razu po ruszyliśmy na cmentarz. Odzież czarna dominowała w naszych strojach. Kiedy nadchodzi ten dzień, albo jaki kolwiek związany z Kacprem przychodzę do niego i po prostu siedzę przy nim na cmentarzu, rozmawiając o różnych sprawach.
       Odpaliłam znicz, położyłam wiązankę i się rozpłakałam kolejny raz. Bartek pomógł mi wstać i po prostu mnie przytulił. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w grób, rozmawialiśmy o Kacprze, wspominaliśmy go. Jego grobu dzisiejszego dnia nie odwiedził jego ojciec. Nigdy mu tego nie wybaczę, że to przez niego go teraz nie mam…………





Dodałam kolejny rozdział... Troszkę smutnawo ale cóż ja także mam teraz takie dni......
 

   http://www.youtube.com/watch?v=Dd5sX9Q5iw0&feature=youtu.be
                                                                    Kliknij i pomóż :)  

  A tu proszę Piękni z Ogromnymi serduchami panowie Dla was.. Kochani :)        



   

czwartek, 6 grudnia 2012

Tak byś chciała dotykać mego ciała, w moim łóżku podrapać mnie po brzuszku


Rozdział 6 

Obudziłam się po 7. Przeciągnęłam się i wstałam, odsłoniłam roletę aby ujrzeć jesienne promienie słoneczne. Podeszłam do kalendarza i przełożyłam kwadracik na 20 październik, oczywiście zaznaczyłam markerem x. No cóż nie codziennie obchodzi się 26 urodziny, ale w tym roku postanowiłam je obchodzić kameralnie tylko z rodziną. Poszłam pod prysznic, szybki bo za 30 minut muszę wyjść do pracy. Zeszłam na dół gdzie urzędowała już moja rodzinka.
-Sto lat sto lat niech żyje żyję nam……- poleciało mi kilka łez a potem ich wyściskałam.
-Dziękuje że pamiętaliście.- usiadłam i napiłam się kawy a na moje kolana wbił się niejaki Maksymilian.
-Mam coś dla Ciebie- uśmiechnął się do mnie i dał mi laurkę- w przedszkolu robiłem- obejrzałam ją dokładnie i cmoknęłam go w policzek.
-Dziękuje bardzo. Piękna, będzie stała w honorowym miejscu.- wypiłam kawkę do końca i zjadłam naleśnika a następnie poczłapałam na górę. Przeprałam się w strój do pracy, pomalowałam się i rozpuściłam włosy. Następnie spakowałam swój ekwipunek do pracy i wyszłam z domu żegnając się z domownikami. Na Podpromiu byłam po 30 minutach, czyli kilka minut po 8 kroczyłam już korytarzem w stronę mojego gabinetu. Idąc minęłam się z kilkoma osobami które obdarowały mnie słodkościami. Zastanawiam się kto ich poinformował o tym że mam urodziny---àmoże mamaß-----. Weszłam do gabinetu, ściągnęłam bezrękawnik i rzuciłam się na krzesło za moim biurkiem. Wyciągnęłam laptopa, 5 teczek, telefon. Odpisałam na kilka sms-ów od ludzi którzy odzywają się do mnie jak chcą pożyczyć kasę, albo kiedy mam urodziny. Weszłam na facebooka, na którym była taka sama sytuacja, odpisałam, polubiłam, podziękowałam i zajęłam się drukowaniem tabelek chłopaków na siłownię i zestawieniem z zeszłego roku.
 Po 11 odwiedziłam siłownię w celu rozdania kartek. Idąc na nią minęłam się z Krzyśkiem
-O nasza ukochana pani menadżer.
-Ach dziękuje bardzo.- poszukałam jego kartki i mu już ją dałam.- Trzymaj i do zobaczenia.- poszedł do szatni a ja poszłam na siłownię. Nim weszłam zadzwonił mój telefon. Spojrzałam w wyświetlacz „ Bartuś”.
      -Cześć Bartuś.
      -Cześć Kochanie. Wszystkiego Najlepszego. Spełnienia marzeń, dużo miłości i fajnej rodzinki.
      -Dziękuje bardzo. Co tam słychać w Bełchatowie?
      -No wiesz treningi, mecze, treningi. Tęsknię bardzo mocno.
      -Ja też. Zadzwonię później, buziaczki.
      -Kocham Cię. Pa.- rozłączył się a ja tak stanęłam i zastanawiałam się czy kiedykolwiek mu powiedziałam że go kocham, ale z drugiej strony nie jestem tego pewna na pewno jestem zauroczona. Ocknęłam się i poszłam na siłownię. Kiedy weszłam, rozbrzmiało się głośne sto lat w kilku językach. Aż rumieńca strzeliłam tak coś czuję. Przytuliłam każdego po kolei.
- Nie wiem jak wam mam podziękować…. Dziękuuuje wam bardzo- przytuliłam się do Cichego.
- Ach to nie koniec atrakcji….- spojrzałam na Igłę i ten jego diabelski uśmiech.
- Okej.-  chłopaki podstawili mi krzesełko a ja miałam usiąść. Igła z Cichym poszli a ja się niecierpliwiłam.  Po jakiś 10 minutach na siłownię wjechał wielki tort….. Ocho czy oni chcą abym przytyła nie………ładnie.
- Czy wy chcecie abym nie mieściła się w rozmiarze 38.- chłopaki się zaśmiali a za chwilkę z torta wyskoczył …. Bartek !  Nagi tors, szorty i ten uśmiech. O Boże myślałam że zejdę na zawał.
-Myślałaś że na życzeniach się zakończy kochanie- wyszedł z tego torta i się do mnie przytulił. Na policzku miał troszkę kremu, przejechałam palcem i brzydko mówiąc zlizałam ten krem który swoją drogą był pyszny.
- A ty nie masz treningu przypadkiem?- popatrzyłam na niego a chłopaki nie mogli powstrzymać się ze śmiechu.
- Czego się nie robi dla swojej drugiej połówki.- pocałował mnie i pociągnął- No to ja wam porywam menadżera i życzę miłego treningu. Cichy daj klucze do domu- Cichy poszedł do szatni po klucze a my z Bartkiem do mnie do gabinetu.
-Trzymaj Bartek. Cześć. – przytulił mnie i poszedł.
- No to co przebierz się a ja tu dokończę i możemy jechać do mnie do domu.
-No dobra- przyciągnął mnie do siebie i zaczął tak namiętnie. Nosz bo zaraz nie ogarnę.
-Opanuj się.- wyrwałam mu się i zasiadłam na moim miejscu, aby dokończyć to co miałam i zakończyć pracę na dziś, ale nawet nie mogłam tego zrobić, stał i się kiełczył do mnie. Rozprasza mnie ten delikwent. Ubrałam bezrękawnik, Bartek spakował mi laptopa, wzięłam torebkę i poszliśmy. Minęłam się z prezesem, który nie miał nic przeciwko i nawet dał mi prezent.
         Dojechaliśmy do mojego domku, było po 12 także raczej nikogo się nie spodziewam i tak też było. Bartek stwierdził że mam za małe auto, ach co on chce od mojego maleństwa.
Kiedy weszliśmy do mnie do domu, rozebraliśmy się i poszliśmy do kuchni. Tradycyjnie musiałam wypić kawkę a Bartek sporządzał jakieś swoje roztwory. Nie wnikam ale ładnie pachniało tak bananowo.
-Na ile przyjechałeś?- usiadłam naprzeciwko niego i zatopiłam usta w kawce.
-Jutro muszę jechać. Nawrot dał mi wolne do 17.
-Trening sala musisz być……
-O tak.- uśmiechną się do mnie i wypił resztę roztworu. Od razu umył ten swój kubek czy coś i wytarł. Ja jednak tak szybko nie uporałam się z moją kawą więc zabrałam ją na górę, bo tam podążyliśmy. Kiedy weszliśmy Bartek rzucił torbę i rzucił się na łóżko, uśmiechnął się i podparł na łokciu, ja niestety odstawiłam kawę i rozpakowałam pracę. Mam troszkę papierków do podpisania i jeszcze muszę dać do podpisu prezesowi. Oprócz tego nie skończyłam wydatków a sezon ligowy tuż tuż….. Bartek mi się uważnie przyglądał co nie powiem troszkę mnie irytowało.
-Kurcze jutro to zrobisz. Kochanie- Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie.
-To jest na jutro. Prezes mnie zabije. Swoja drogę możesz pomóc.- i ta przy współpracy Bartkowej skończyliśmy o 14 i potem przyszła moja mama z Maksem. Zeszliśmy na dół a ona nie wiedziała jak ma się zachować.
-Dzień dobry.- podała mu rękę.- Bartek o ile się nie mylę?
-Tak Bartek. Miło mi panią poznać- uśmiechnął się do niej przyjaźnie a mój brat przypatrywał się z boku całej sytuacji. Bartek do niego podszedł- A ty smyku jak się nazywasz ?
- Maks.- podał mu rączkę.- A ty jak się nazywasz ?
-Bartek. Miło mi Cię poznać. Powiem Ci że mam brata w twoim wieku.- mój brat dwie iskry w oczach.
-A będę mógł go poznać.
-Pewnie że tak.- Maks poszedł z Bartkiem na górę a ja do kuchni do mamy. Dobrze że Maks się nie przestraszył wtedy  by było kiepsko, ale swoją drogą Bartek wie jak postępować z takim młodzieńcem.  
   Weszłam do kuchni a mama akurat wstawiała wodę na makaron i piła kawę.
-Miło że w końcu mogłam poznać tego Bartka.
-Zrobił mi nie małą niespodziankę.
-Dziś na obiad spaghetti, a potem jak tato wróci mamy do Ciebie małą sprawę.- popatrzyłam na nią. Pocałowałam ją w policzek i pobiegłam do chłopaków zobaczyć jak sobie radzą......



-----------------------------------------------------------*.*-----------------------------------------------------------

Drodzy parafianie. Mam kilka ogłoszeń. 
Po 1: Przepraszam że mnie tak dłuuugo nie było ale niestety biol-chem zobowiązuje także no rozdziały będą dodawane w miarę moich możliwości. 

Po 2: Kocham was moje pierniczki, ale chciała bym abyście zostawiali po sobie jakąś wiadomość... Nawet anonimową jest to dla mnie baaardzo ważne. 

Po 3: Zapraszam na mojego i moich koleżanek fanpaga: 
                              http://www.facebook.com/CoJakCoAleOniSaNajlepsi?ref=hl   
             


 Pozdrawiam was :)   Miłych Mikołajek, do miłego zobaczenia 

środa, 28 listopada 2012

Miłość nigdy nie wybiera i jest zupełnie darmowa


Rozdział 5


Ostatni dzień pobytu w Bełchatowie minął mi strasznie szybko. Wstałam o 7:15 z myślą że ostatni raz przybędę punktualnie na śniadanie. Tradycyjnie podreptałam pod prysznic, kiedy wyszłam opatulona w ręcznik, włączyłam laptopa i muzykę, na cały regulator, a niech mają.Wykonałam taniec dzikiego kojota na środku pokoju kiedy poleciała moja piosenka na open.fm i wtedy wpadł do mnie do pokoju Cichy.- Co jest Cichy ? A tak na marginesie, puka się- uśmiechnęłam się a on dalej stał jak zamurowany.
-Idziemy razem na śniadanie? Poczekam.- usiadł na łóżku i wziął mojego laptopa na swoje kolanka i coś zaczął przeglądać.
- Ok.- wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Chciałam się jak najszybciej ogarnąć. Kiedy weszłam Piotr oderwał wzrok od laptopa i popatrzył na mnie. Ubrałam zegarek i poszliśmy.Zjechaliśmy na dół, na stołówkę. Kiedy weszliśmy, Piotrek poszedł zamówić a ja poszłam do stolika. Tradycyjny skład wciągający kaszankę…. KASZANKĘ !  Usiadłam koło Wojtka, a ten uśmiechnął się do mnie i wiem że zaraz coś powie dziwnego.
- Co tam słychać u Ciebie…..- chwila zastanowienia…- i u Romea ?- No myślałam że mu zdzielę przez łeb.
- Wszystko bardzo dobrze. A swoją drogą zachowujecie się gorzej niż baby i czasem powątpiewam czy wy oby na pewno jesteście facetami- popatrzyli na mnie i zastanawiałam się który mnie pierwszy zaatakuje. W między czasie dosiadł się do mnie Piotr przynosząc mi na śniadanie sałatkę i kawkę z mleczkiem. Ale wracając do rozmowy z męskimi plotkarami żeby ich nie obrażać tak ich nazwę. Bartman odchrząknął.-A chcesz się przekonać że jesteśmy facetami- popatrzyłam na niego z politowanie. Spojrzałam na zegarek i wzięłam ser feta do buzi.
-Myślę że to mogło by się dla Ciebie źle skończyć. – uśmiechnęłam się i dokończyłam jeść, wypiłam kawę rozmawiając z Piotrkiem i poszłam do siebie. Dopakowałam resztę rzeczy i posiedziałam na facebooku do 11. Pewnie leniuchowała bym dłużej ale miałam gościa i to nie byle jakiego. Patrzcie kto przyszedł, Bartek. Oczywiście wszedł bez pukania. Co to jest A2 ja się pytam?
-Cześć Bartek.- musnęłam go w usta a on się rozebrał i rzucił się na moje łóżko. Przytulił mnie.-Dziś dzień leniuchowania widzę?- uśmiechnął się i musnął moje czoło. Co za człowiek.
-Narzekam na nadmierną ilość wolnego czasu, ale poszła bym na czekoladę.- Nie musiałam długo czekać, zebraliśmy się i poszliśmy do NAJLEPSZEJ KAWIARNII W BEŁCHATOWIE. Idą przez holl(hall) minęliśmy się z Igłą, który ostrzegał Kurka że Bartman mnie podrywa, ale z drugiej strony jak by nie patrzeć on nie jest moim chłopakiem więc, trzeba coś zmienić. Przeszliśmy się a kiedy doszliśmy do kawiarni, ja poszłam zająć miejsce a Bartosz złożyć zamówienia.-Zamówiłem po dwa kawałki.
-Ehhh….. nie wiem czy wciągnę, bo wcześniej bez śniadania jadłam dwa- Bartek popatrzył na mnie jak na kosmitkę i zaczął się śmiać. No co….. moje śniadanie od dwóch dnia to karpatka i gorąca czekolada.
  Wciągając karpatkę Bartek się pobrudził, dokładnie bluzę. To się nazywa umiejętne trzymanie łyżki, oczywiście przeprowadziłam szybko akcję ratunkową chusteczkami nawilżonymi i w nagrodę dostałam gorącego buziaka.-Asia co z nami będzie?- nie wiedziałam co mam mu nawet odpowiedzieć. Zapytał mnie tak znienacka.
-A co ma być? Ja wracam do Rzeszowa ty będziesz w Bełchatowie.
-Nie o to mi chodzi- nie poddaje się skubany.- Asia-złapał mnie za rękę i wlepił swoje ślepia w moje.- Nie jesteś dla mnie obojętna i chciałbym abyśmy spróbowali, może związki na odległość to……- przerwałam mu przykładając palca wskazującego do jego ust. Zbliżyłam się do niego i go musnęłam jego usta a potem przerodził się to w bardziej romantyczny pocałunek. Kiedy skończyliśmy i przytuliłam się do jego torsu Bartek musiał się upewnić czy jesteśmy razem.- No czyli chcesz być moją dziewczyną. - Pewnie.- pocałowałam go i zawołałam kelnerkę, żeby uregulować rachunek. Oczywiście nie mogłam tego zrobić, bo Kurek stwierdził że to nie wypada. Wyszliśmy z kawiarni i Bartek odprowadził mnie pod hotel. Pożegnaliśmy się wywołując lekkie zdziwienie wokół Bełchatowskich obywateli, więc ogarnęliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
         Przed 17 byliśmy już zwarci i gotowi aby stawić czoła pszczółką. Kiedy wychodziłam z pokoju koledzy z Jastrzębia się wręcz na mnie rzucili. Myślałam że Bartman się obraził a tu proszę jednak, odporny chłopak. Droga na halę została umilona przez boomboxa, a potem mój aparat w ruch, tak postanowiłam pyknąć kilka fotek żeby nie było. Mecz był wyrównany ale niestety musieliśmy uznać wyższość Skry Bełchatów. Od razu po meczu była dekoracja sratatatata…. Najpierw rozdano nagrody indywidualne, otrzymali je Igła, Winiar, Guma, Plina, Szampon, najlepiej punktujący Zibi i MVP Kurek potem medale dla zwycięskiej drużyny. Zdjęcie, autografy, wywiady i wyjazd z grodu Bełchatowa. Bartek nie chciał mnie wypuścić ale niestety jak mus to mus.
- Będę tęsknić- musnął moje usta a potem zatonełam w namiętynym pocałunku
- Ja też będę bardzo tęsknić.- przytuliłam się do niego, aby jeszcze przez chwilkę poczuć woń prefum które przyprawiamy mnie o zawrót głowy oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pocałował mnie ostatni raz i wsiadłam do autokaru, usiadłam na swoim miejscu, pomachałam mu przez szybę i pojechaliśmy do Rzeszowa.




No to mamy kolejny rozdział :) Zaczyna się robić sielanka ;p      Jak wam dziś minął dzień ?


                                 Do Boju Skro <3                            Pozdrawiam was :)                    

niedziela, 25 listopada 2012

Bo lubię kiedy wokół muzyka gra, kiedy wszyscy śpiewają nananana......



Rozdział 4


   Stałam zamurowana, przedemną stał Bartek nikogo nie było. Trzymał w ręku różę i tak przepięknie się uśmiechał. Nie wiedziałam co mam powiedzieć znam go może 3 dni a czuje że jest dla mnie kimś ważnym i może się to wyda śmieszne, ale tak naprawdę jest. 
- Czy pójdziesz ze mną tak „oficjalnie” na randkę ?
- Z miłą chęcią, tylko kiedy i gdzie- Bartek poruszył brwiami co mnie bardzo rozbawiło.
- O 18 mam mecz to może 21 podjadę do Ciebie pod hotel i zjemy u mnie- uśmiechnęłam się i przytuliłam go. No pięknie ma mnie w garści. Przytuliłam go ubrałam kurtkę i wyszliśmy z hali. Miałam taką ogromną chęć na tą karpatkę, ale Bartek ma za 40 min mecz także pożegnał się ze mną a ja podążyłam do najfajniejszej kawiarni w Bełchatowie. Znów była ta sama kelnerka i znów przyjmowała moje zamówienie chociaż znała je na pamięć.
- Dziś bez p. Kurka.
- Zaraz gra mecz, także dziś postanowiłam sama delektować się tą pyszną karpatką- uśmiechnęła się do mnie i poszła zrealizować moje zamówienia. W mgnieniu oka mi je przyniosła a ja szybko wciągnęłam ciasto, napiłam się czekolady i poszłam do hotelu. Dziś chłopaków zapewne będzie rozpierać energia. Mają całe popołudnie i wieczór wolne, szczerze aż się boje co się stanie. Z ich pomysłami i gotowością do wykonania ich naprawdę może być duży problem i zarazem świetna zabawa, bo nie było dnia bez zadymy w tym hotelu.
   Wchodząc na nasze piętro, nawet nie słyszałam szmeru. Coś się stało czy co. Podeszłam do swoich drzwi wyciągnęłam moją magiczną kluczo-kartę i weszłam do mojego królestwa. Rozebrałam się i od razu pozbierałam ubrania. Poskładałam się wszystko w kosteczki
i włożyłam do walizki. Pozbierałam papierki i wyrzuciłam do kosza. Nie miałam co robić, więc załączyła sobie TV, trafiło na TVN. Powtórka  Brzyduli. Oglądałam to milion pięćset sto dziewięćset razy, ale w sumie lepsze to niż nic. Z tego fantastyczniej fabuły zasnęłam….
   Obudziłam się po 20. Pięknie nie ma to jak spać tyle czasu. Kiedy wstałam słyszałam ciszę. Co się stało? Zawsze jest szmer, krzyk, śmiech, głośna muzyka a teraz….. Poprawiłam włosy i poszłam na zwiady. Kiedy weszłam na korytarz zobaczyłam Cichego, czytającego książke, był tak skupiony że nie chciałam mu przeszkadzać, więc weszłam do pokoju i przygotowałam się do randki. Nie wiedziałam co mam ubrać, nie byłam zbytnio przygotowana na randkę, więc ubrałam białe rurki, niebieską bluzkę koszulową zwiewną, baleriny, kurtkę. We wrześniu nie jest jeszcze tak zimno więc taki strój będzie całkiem spoko wyczarowany z mojej niewielkiej szafy którą nazywam od pewnego czasu walizką.
  20:40. Kończę makijaż, zawijam kręcę i lecę, do pana Kurka zwanego Siurakiem. Zabrałam torebkę i wyszłam a przed moimi drzwiami spotkałam Cichego. Uśmiechnął się do mnie, oparł się o ścianę i spoglądał jak zamykam drzwi
- Cichy coś się stało?
- Nie nic. Ładnie wyglądasz, pozdrów Bartka- pokazałam mu mój piękny język i wsiadłam do windy, w której spotkałam Bartmana. Jechał z 3 pietra. Ciekawe co on tam robił
- Zbyszek zmieniłeś piętro?
- Jak bym mógł ciebie zostawić. Byłem u trenera.
- Miłego wieczoru.- szybko popędziłam przed hotel. Oczywiście mi się nigdy nie uda wyjść tak bez słowa, no bo jak by mogło być inaczej. Zamieniłam kilka słów z trenerem, o jutrzejszym wyjeździe. Patrzyłam nerwowo w telefon było za 3, trener nie przestawał nawijać
- Andrzej, bo ja muszę wyjść.
- Aha okej. Miłego wieczoru.
- Dzięki.- wyszłam przed hotel i zobaczyłam Bartka opierającego się o swoje auto. Podeszłam pocałowałam go w policzek. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do niego.



    Kiedy weszłam na 3 piętro, co było katorgą w moim wykonaniu. Jak można mieszkać na 3 piętrze bez windy…..BEZSENSU. Weszliśmy do mieszkania. Było małe ale przytulne. 2 pokoje, salon, kuchnia- jadalnia i łazienka. Ściągnęłam kurtę i Bartek łapiąc mnie wcześniej za rękę zaprowadził mnie do kuchnio- jadalni. Odsunął mi krzesło i usiadłam.
- Bartek no no….. Nie powiem zdziwiłam się .
- Dziękuje bardzo.- postawił przede mną talerz z spaghetti… Moje ulubione „wielki plus” dla Gwiazdora. Zasiadł naprzeciwko mnie i mówiąc krótkie „smacznego” zajęliśmy się kosztowanie tego dania. Było naprawdę pyszne. Kto by pomyślał że Bartosz ma taki talent kulinarny. Kiedy zjedliśmy, zajęliśmy się opróżnianiem butelki wina. Kiedy udało nam się postanowiłam się zbierać, bo wolałam raczej wrócić na noc do hotelu. Bartkowi się to nie spodobało, ale mnie odprowadził. Szliśmy wolnym spacerkiem, nie odzywaliśmy się do siebie. Kiedy byliśmy pod hotelem, nie kleiła się zbytnio rozmowa co było dziwne, bo nam nie kończyły się tematy do rozmów.
- Dziękuje Bartek za miły wieczór- szybko mi urwał
- To ja dziękuje że się zgodziłaś ze mną go spędzić- kiedy to wypowiadał jakoś dziwnie czubki moich butów były bardzo interesujące. Zobaczył to i podniósł mój podbródek i subtelnie musną mnie w usta. Bał się że go odepchnę, ale ja nie chciałam. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, ale nie mogła tyle trwać, bo w holu pojawiła się wścibska banda pasiaków.
- Ach przed nimi nic się nie ukryję.
- Nie przejmuj się. Lecę do jutra.- pocałował mnie i poszedł, a ja weszłam do hotelu i spotkałam się z falą wygwizdu. Popatrzyłam na nich z kpiną i poszłam wsiąść do windy która zawiozła mnie na moje piętro. Kiedy wysiadłam spotkałam Nowakowskiego czytającego książkę. Rzuciłam „miłej nocy” i weszłam do pokoju. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Wzięłam dłuższy prysznic, przebrałam się w pidżamkę i poszłam szybko spać.
Kiedy próbowałam zasnąć, Bartek przysłał mi sms-ka z życzeniami miłej nocy odpisałam mu to samo i zasnęłam.  




  No to co mamy czwarty rozdział. Troszkę z poślizgiem, ale jest i mam nadzieje że się poprawię.

Dejan opuszcza naszą Skrę :( Szkoda :( 

czwartek, 22 listopada 2012

Łatwo jest wszystko zniszczyć ale trudno jest wszystko odbudować

Rozdział 3




       -Chłopaki ja idę spać miłego grania.
- No cześć.- wyszłam z pokoju Cichego, w którym było ewidentne przeludnienie. Byłam tak strasznie zmęczona, że wzięłam naprawdę krótki prysznic i położyłam się spać. Przed zaśnięciem napisałam jeszcze do Bartka z podziękowaniem za mile spędzony czas. Naprawdę miło. Bartek to naprawdę miły chłopak. Bardzo sympatyczny, przystojny, ale ja nie wiem czy on jest dla mnie.
      Obudziłam się o 11. Sama się zdziwiłam że nikt  nie przyszedł mnie obudzić. Szybko wstałam poszłam się ochlapać letnią wodą, załatwić pile potrzeby. Ubrałam się w rurki, bluzę i airmaxy. Zabierając telefon i kluczo-kartę do drzwi wyszłam. Chłopaki grają mecz o 15 z tego co wyczytałam na rozpisce z Zaksą. Myślałam że drzemają albo coś ale ja niestety usłyszałam czyjeś wrzaski w pokoju 75. Z tego co wiem ten pokój zamieszkuje Lotman więc poszłam w tamtym kierunku. Kiedy weszłam wszyscy na mnie spojrzeli a ja parsknęłam śmiechem. Przypomniało mi się że Paul musiał mieć wydepilowane udo. 
-No no chłopaki majstersztyk.- podeszłam i obejrzałam udo owego przegrywacza w pokera.- Nie ma to tamto. Sama bym tego lepiej nie zrobiła. Kogo to robota?- Spojrzałam na nich, nie mogli powstrzymać się ze śmiechu.
- Oczywiście że moja. – wiedziałam ze Igła się tym zajął. To było pewne.
- Tylko popatrz.- przyłożyłam palec a Igła uważnie się przyjrzał- tutaj zaciąłeś go ale trochę praktyki i będzie dobrze- nie czekałam nawet na to co powiedzą poszłam po torebkę i na jakąś kawę. Postanowiłam się przejść do tej samej kawiarni w której byłam z Bartkiem. Kiedy weszłam owa ekspedientka mnie poznała i zapytała czy to samo. Stwierdziłam że tak i nici z kawy. Czekolada jest lepsiejsza.  Kiedy tak siedziałam i kończyła drugi kawałek karpatki do kawiarni wszedł Bartek z Michałem Winiarski. Poznałam ich od razu. Kiedy złożyli zamówienie Bartek się rozejrzał i zobaczył mnie.
- Cześć Bartek.
- Cześć- pocałował mnie w policzek- Michał poznają moją koleżankę Asię.
- Cześć Asia
- Michał.- zajęliśmy się miłą pogawędka. Pogadaliśmy o siatkówce. Przez cały czas czułam jak Bartek wlepia we mnie swoje ślepia. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale nie mogłam się nawet wysłowić porządnie. Szybko mi czas zleciał z chłopakami nawet nie chciało mi się od nich iść ale  niestety obowiązki wzywają.
- Cześć. Do zobaczenia.
- Hey.
- Zadzwonię.
- Yhym.- wyszłam z kawiarni i pokierowałam się w stronę hotelu. Było 12:00 za 1h obiad i potem meczyk. Kiedy szłam minęłam się z Kubiakiem i Bartmanem. Banany po pachy mieli na tych buśkach. Chociaż wczoraj przegrali to widzę humorek ich nie opuszcza dzisiaj. Prawdziwi sportowcy nie ma co. Kiedy weszłam do hotelu akurat w holu stał Kowal.
- O Asia jesteś. Nie zgadza się coś z pokojami.
- Kto ma problem ?
- Tutaj pani- podeszłam do recepcji. Wcześniej przewinął się Cichy któremu kazałam iść po czerwoną teczkę. Szybko mu poszło.
- Słucham panią co się nie zgadza.
- Rezerwacja jest do jutra do 8:00.
- Nie nie rezerwacja jest do jutra do 18:00- pani ewidentnie chciała mi narzucić swoje zdanie, ale ja się nie dałam. Zrobiłam zadymę. Oczywiście przybył kierownik który opierniczył młodą i wyszło na moje. Dziewczyna kategorycznie chciała mi narzucić swoje zdanie ale ja jestem przygotowana na takie sytuacje. Cichy stał z boku i się przyglądał. Zerkałam w tamtą stronę kiedy rozmawiałam z ową hotelarką a on się uśmiechał.
- No to po kłopocie. Jutro posprzątajcie w tych pokojach.
- Oczywiście pani menadżer. A swoją drogą co tam słychać u Kurka ?- skąd on wie że dziś się z nim widziałam. Co śledzi mnie. No nie jeszcze tego by brakowało.
- Nie wiem co u niego słychać. Cichy- chciałam jakąś z tego wybrnąć ale nie udało mi się niestety
- Kurek ma krótki język- i on także mi pokazał język a ja się do niego uśmiechnęłam i poszłam do siebie, i wcale nie przebywałam w moim pokoju długo, bo tylko przegrałam bluzę, zabrałam teczkę dla statystyków, tableta i poszłam na stołówkę. Gdyby nie ta pani z recepcji to może bym nawet zmieniła odzienie a tak dupa. Poszłam na stołówkę, o dziwo byłam pierwsza. Zamówiłam kotleta schabowego, surówkę i frytki a co mi tam. Dawno nic porządnego nie jadłam, nic mi się nie stanie.
- O a p. Asia nie przyszła na śniadanie.
- Ach bo dziś tak później wstałam- pani kelnerka poszła a ja zabrałam się za jedzenie. Na tym całym „wyjeździe służbowym” nie czuje takie spiętej atmosfery. Jest na luzie i o to właśnie chodzi. Chłopaki przyszli po 20 minutach i się zdziwili.  Dziś dosiadł do mnie się Lotman, Ignaczak, Cichy, Dżordza, Grzyb.
- Więcej was matka w domu nie miała.
- Oni chcą zrobić wywiad środowiskowy- Nowakowski poruszył brwiami i z ruchu jego warg wyczytałam Kurek. Pięknie jak te ploty szybko się rozchodzą nie ma co. A podobno kobiety to większe plotkary. Już to widzę………….  Zjedliśmy w ciszy, bo tak ową zarządziłam a potem chłopaki poszli po torby i wyruszyliśmy na halę i to na piechotę. Ci chłopcy mnie coraz bardziej zadziwiają. Że im się chce po pierwsze, po drugie że nie wstydzą się pajacować w taki mieście jak Bełchatów, który żyje siatkówką. Ja szłam za nimi nie przyznając się do nich, potem dołączył do mnie Nowakowski. Luźna gadka, wejście na halę i pójście do szatni oni a ja na miejsce dla menadżera i statystyków.
     Mecz był wyrównany ale niestety Zaksa musi uznać wyższość Sovi, nie ma innego wyjścia…………….  Po meczu spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, nawet nie wiecie jak bardzo.



Mamy Trzeci Rozdział :)          Wszystkich czytelników pozdrawiam :)

środa, 21 listopada 2012

I myślisz że co twoje piękne oczy i zgrabna pupa zdziałają cuda.... Nie działa to na mnie postaraj się bardziej

Rozdział 2



Obudziłam się po 8:00. Kiedy przewróciłam się na drugi bok zauważyłam dwie szklanki a na nich oparta kartka.” Dziękuję za miły wieczór  Piotr”. Proszę bardzo cała przyjemność po mojej stronie. Wywlekałam się z łóżka i poszłam do łazienki na małe ogarnięcie się. Wychodząc z łazienki zajrzałam przed moje drzwi na których był wywieszony na dziś grafik.  8:15- trening hala Energia, 7:30- śniadanie.  Pięknie to troszkę zaspałam, ale mam nadzieje że to nie problem. Weszłam do pokoju, wyjęłam bluzkę, bluzę, rurki i różowe air maxy. Zeszłam na dół i poszłam na stołówkę. Swoje śniadanie kończył Sebastian statystyk i Daria pomocnica statystyka je zaczynała. Dobrze że nie jestem sama. Zamówiłam szybko sałatkę grecką i bułki czosnkowe i przysiadłam się do nich.
- Siemanko. Widzę że nie tylko ja poruszam się według grafiku.
- Hey. To normalne, po co mamy wcześnie wstawać jak nie jesteśmy im potrzebni- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a Sebastian się nie odzywał, dopił kawę i poszedł. Rzucił szybko hey i to wszystko. Miła pogawędka nie ma co.  Kiedy konsumowałyśmy śniadanie opowiadałyśmy sobie dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o Darii. Jest naprawdę bardzo sympatyczna i myślę że będzie się nam dobrze współpracowało. 
    Kiedy podeszłam do drzwi mojego pokoju, zobaczyłam że chłopaki mają trening do 10:15 postanowiłam się do nich przejść. Zarzuciłam szybko kurtkę, zabrałam torebkę i podążyłam na tutejszą halę gdzie jest podobno najlepsza publiczność w Polsce. Kiedy weszłam na halę poczułam taką przyjemną energię. Wyciągając akredytację, trzepnęłam wchodzącego wysokiego chłopaka ręką prosto w buzię. Na początku nie wiedziałam kto to jest ale potem kiedy już ogarnęłam sytuacje zorientowałam się że mogłam wybić jedynki samemu Kurkowi. Brawo Asia na pewno zostawiła bym mu pamiątkę na całe życie i by o mnie nie zapomniał.
- Przepraszam, nie chciałam. Nic ci nie jest?- spojrzałam na niego a on się uśmiechnął, wziął swoja torbę i usiadł na pobliskiej kanapie. Stanęłam i popatrzyłam na niego. Przywołał mnie gestem ręki.
- Bartek- podał mi dłoń.
- Asia. Miło mi Cię poznać, chociaż w takich okolicznościach, ale miło.- poczułam że mam rumieńca na policzkach i z chwili na chwilę się powiększa.
- Jesteś z Rzeszowa ?
- Tak jestem menadżerem drużyny. A ty kim jesteś?- przybrałam minę myśliciela a po chwili roześmialiśmy się z Bartoszem.- Przecież wiem. Słynny siatkarz, bożyszcz Polskiego Volleya…….
- Och dzięki. A tak naprawdę jestę Bartosz Kurek i proszę nie traktuj mnie z taryfą. Nie lubię tego.- uśmiechnął się do mnie – idziesz na salę ?
- Tak tak. – poszliśmy razem, z tym że Bartek poszedł do szatni a ja od razu podreptałam zobaczyć jak moje pasiaki wylewają pot.  Weszłam akurat kiedy ćwiczyli zagrywkę. Igła usiadł na chwilkę na krzesełku, uzupełniając płyny. Dosiadłam się do niego a on mnie przytulił i pobiegł na boisko przyjmować zagrywkę. Nigdy tak nie interesowałam się siatkówką, szczerze mówiąc mam dwie lewe ręce, jak do każde sportu. Ale do każdego sportowca, który walczy z biało-czerwoną flagą na piersi mam respekt. Po niecałej godzinie, chłopaki się zbierali, a na halę weszli chłopaki ze Skry. Siedziałam na ziemi i czytałam książkę, kiedy zaczęłam się zbierać, ktoś mi zagrodził drogę. Bartek.
- No to co może dziś spotkamy się przed meczem i pójdziemy razem?
- A ty nie grasz ?
- Ja? Ja gram za 4h, a wy z tego co mi wiadomo o 20?
- Okej bądź tu pod halą o 18:30.
- Do zobaczenia- odprowadził mnie wzrokiem a ja poszłam do wyjścia i dogoniłam Nowakowskiego. Pogadaliśmy sobie na jakieś luźne tematy. Kiedy weszliśmy na nasze piętro, rozeszliśmy się po pokojach i bynajmniej ja urządziłam sobie mała drzemkę.
       Moja drzemka zakończyła się pukaniem do drzwi. Była 14. Kto mógł pukać Cichy. Chciał zapytać czy idę z nim na obiad, szybko się ogarnęłam i poszliśmy. Byłam tak zaspana jeszcze że nawet gadać mi się nie chciało. Usiadłam z chłopakami, którzy jak zawsze sypali żartami. Czy oni nie mogą być spokojni choć chwilkę ? Nie chciałam ich o to pytać żeby ich  nie obrazić.
- No to co dziś partyjka pokera na wyzwania ? Asia grasz z nami ?
- Jak będę miała czas to owszem z miłą chęcią.- i tak zaczął się nowy temat poker.  Wymyślali już zasady i każdy szykował sobie prawdy i wyzwania na dzisiejszą noc, bo w sumie czas w którym będziemy grali to noc. Miałam jeszcze dużo czasu do 18 więc postanowiłam zajrzeć do pokoju Igły i Dżordza. Chłopaki sami chętnie mnie zapraszali także przyjęłam ich zaproszenie i wpadłam. Oglądnęliśmy sobie film. W trakcie niego przybyła cała reszta drużyny i tak nasze grono się powiększyło a przez głowę Cichego nic nie widziałam. W sumie nawet nic nie słyszałam, bo było tylko słychać szmer i szept + żarty. Żadna nowość z drugiej strony. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał i było 17. Pożegnałam się z chłopakami i poszłam do siebie. Idąc przez cała długość korytarza minęłam się z Kubiakiem i Bartmanem. Zamieniliśmy kilka słów i poszłam do siebie przygotować się do „randki”. Nie wiedziałam co ubrać, ale postanowiłam ubrać marynarkę, biały t-shirt, czarne spodnie i oficerki. Zrobiłam sobie dobierańca, lekki makijaż i byłam gotowa. Wybiła 18. Ubrałam kurtkę, zabrałam torebkę, wrzucając do niej wszystko co mi będzie potrzebne na mecz, wrzuciłam też bluzę Sovi, zamienię ją z marynarką przed meczem.  Wychodząc, wpadłam jeszcze do chłopaków życząc im miłego dnia przed meczowego, i podążyłam przed halę Energię. Kiedy doszłam i było za minuta 18:30, zobaczyła smukłego mężczyznę z telefonem.
- Cześć Bartek.
- O hej. Lecimy na kawkę czy coś ?
- Yhym, i jak tam meczyk ?
- 3:0 J - doszliśmy do bardzo miłej kawiarenki. Zasiedliśmy w narożniku i zamówiliśmy duużą gorącą czekoladę. Zadawaliśmy dobie różne pytania a kiedy doszło do tego ile mam lat, troszkę się zestresowałam ale Bartek stwierdził że nie wyglądam i nie mam się przejmować.   Uffffffffffffffff………… myślałam że będzie gorzej o WIELE gorzej. 
      Wpychając siebie po dwa kawałki karpatki i wypijając dwie gorące czekolady podążyliśmy na halę, na której było baaardzo dużo publiczności. Usiedliśmy kolo statystyków i podziwialiśmy to widowisko………………….


Mamy drugi rozdział..... Dziś tak zmieszanie ale podoba mi się efekt końcowy :)  Pozdrawiam

PS. Jeżeli czytacie zostawcie po sobie ślad, jeżeli ktoś ma możliwość, może polecić mój blog na swoim facebooku albo może ma swój blog, było by mi baaardzo miło :)

wtorek, 20 listopada 2012

"Marzenia się spełniają tylko trzeba być MARZYCIELEM z prawdziwego zdarzenia i lubić na coś długo czekać."


Rozdział 1.



Dziś obudziłam się bardzo wcześnie, nawet nie wiem dlaczego. Korzystając z tego że jest wolna łazienka postanowiłam wsiąść szybki prysznic. Mama wariowała na dole w kuchni trzaskając garnkami a tata się z niej śmiał. Stare dobre małżeństwo. Kiedy zaczerpnęłam miłej kąpieli z rana zeszłam na dół sporządzić sobie napój bogów. Kiedy weszłam do kuchni mama się na mnie dziwnie spojrzała a tata przywitał mnie ciepłym uśmiechem.
 - Cześć mamo.
 - Cześć zadziwiasz mnie coraz bardziej. Wstawanie o 6 w twoim wykonaniu nie wyglądało nigdy najlepiej.
 - Och mamo, tak jakoś dziś mój organizm szybciej się zregenerował.
- Agnieszka powinnaś się cieszyć nasze dziecko w końcu dorosło- i oczywiście moi rodzice kleili ze mnie pompę  mówiąc po normalnemu a ja na nich nie zwróciłam uwagi i zabierając moją ambrozje poszłam na górę do swojej jaskini. Upijając łyk kawy podeszłam do komody i wyciągnęłam jasne rurki, beżowy sweterek a pod spodem białą bokserkę, czarne oficerki i szybko się ubrałam. Nawet nie wiedziałam kiedy była już 7. Mama pojechała do pracy z tata a ja poszłam tradycyjnie obudzić Maksa. Potem mój dzień zleciał tak samo jak dotychczas aż do momentu kiedy weszłam na Podpromie. Nawet nie postawiłam dwóch kroków a już mnie ktoś zaatakował falą pytań. Ignaczak.
- Igła, daj mi wejść do gabinetu, a swoją drogą możesz wsiąść ten karton- wcisnęłam mu karton a on popatrzył na mnie ze zdziwieniem i podążył za mną. Postawił go na moim biurku- No to co chciałeś?
- Asia bo jest taka sprawa. Bo za 3 dni mamy wyjazd no i chciał bym prosić Ciebie, abyś popatrzyła na mnie łaskawie przy rozdzielaniu pokoi i pozwoliła mi zamieszkać z Dżordzem.- popatrzył na mnie ze słodką minką a ja wybuchał śmiechem. No popatrz jednak faceci potrafią przekonywać.
- Słuchaj Igła, oświadczam wszem i wobec możesz to przekazać reszcie ze sami się rozdzielacie w pokojach, bo to wasza osobista sprawa.
- Dziękujemy.- poszedł na sale a ja postanowiłam się rozpakować. Powoli gospodarowałam każdy centymetr mojego biurka. Kiedy wszystko poukładałam zabrałam się za pracę. Musiałam ustalić harmonogram wyjazdu do grodu Bełchatowa. Po 12 wpadła do mnie Magda ze sklepu kibica przyniosła jakieś foldery abym zatwierdziła gadżety bo prezes ją tutaj przysłał a potem mama z karnetami i biletami. W gruncie rzeczy do 15 przez mój gabinet który nie był po drodze przeleciało z 20 osób. Co to A2 ? Stos papierów, niekończące się telefony coś czuje że dziś nie wyjdę przed 19. I tak też się stało. Oprócz mnie była  tylko pani Jadzia która sprząta i nikt więcej nie licząc portiera oczywiście. Kiedy wychodziłam chłopaki kończyli trening co mnie baaardzo dziwiło. Weszłam na sale i popatrzyłam na ich wycięczone minki. Kowal się do mnie uśmiechnął i przywołał mnie ręka.
- Wszystko załatwione z wyjazdem ?
- Tak udało mi się to ogarnąć.- uśmiechnęłam się i założyłam kurtkę. Kowal krzyknął magiczny koniec a chłopaki przybijając sobie piątki pobiegli do szatni.
- Kocham ich jak swoje dzieci.
- Dobry trener tak właśnie traktuje swoich podopiecznych.. Do zobaczenia jutro- pomachałam mu i poszłam. Wsiadłam do auta i pojechałam do domu aby choć na chwilkę zapomnieć o pracy.


                                       3 dni później



Dopakowywałam ostatnie rzeczy aby podążyć do Bełchatowa na 3 dni i dwie noce. Wyjazd był o 7:10 a była już 6:40. Mama miała mnie odwieść na Podpromie.
- Aśka czekam na Ciebie na dole już 5 minut. – mama jak zawsze na czas uszykowana i powiem wam zazdroszczę jej bo umie sobie kobieta zaplanować czas.
- Idę już.- zeszłam na dół i ubrałam kurtkę. Wyszłyśmy przed dom, wsiadłam do jej lexusa
i pojechałyśmy na Podpromie. Chłopaki już stali przed autokarem, pożegnałam się z mamą
i poszłam do nich.
- Cześć chłopaki.
- Cześć. Piękną mamy dzisiaj noc. – Nowakowski rozbraja mnie na łopatki.
- Naprawdę piękna tylko szkoda że bez gwiazd i księżyca.- poszłam podać moją walizkę kierowcy i wsiadłam do autokaru. Przez całą drogę pisałam z Poliną. Pytała mnie o różne rzeczy związane z Siatkarzami, bo ona po prostu ich wielbi; Droga do Bełchatowa w gruncie rzeczy minęła nam bardzo szybko. W hotelu było nie małe zamieszanie, które szybko ogarnęłam. Zajęłam pokój 71. Moim sąsiadem był Igła i niejaki Zibi Bartman z tego co się dowiedziałam. Od razu humor mi się poprawił……..
    Dziś chłopaki nie mieli treningu ale koniecznie chcieli iść na miasto aby zrobić małe zapasy, nie myśląc długo zabrałam się z nimi. Chwilami było mi za nich wstyd a w końcu szłam tylko z Cichym, Igłą i Dżordzem. Chłopaki dużo mi opowiadali o tym co się dzieje
w klubie. Kiedy weszliśmy do Biedronki. Rozdzieliliśmy się na dwie grupy i zarządziłam że za 1h spotykamy się przy wyjściu. Ze mną poszedł Nowakowski:
- Ile ty masz lat ?- ocho wiedziałam że ktoś mi zada to pytanie prędzej czy później.
- 26.- a on momentalnie szukał szczęki na podłodze. Tego nie trzeba komentować. Kiedy się uspokoił poszliśmy na słodycze. W mojej części koszyka znała się mleczna milka, 5 batonów i gumi-żelki. Piotr wziął to samo co ja tylko x2. Ile Ci faceci jedzą. Jak bym była ich żoną chyba bym zbankrutowała. Poszliśmy na napoje a ja zadzwoniłam do pana Trenera z zapytaniem czy mogę wziąć dla siebie piwo, powiedział że nie ma problemu i że jemu też mam wsiąść. Nowakowski patrzył z uwagą aż momentalnie wybuchł:
- Kim ty jesteś że możesz pić? To nie sprawiedliwe. –założył ręce na piersiach i popatrzył na mnie.
- Wpadnij do mnie dam Ci wypić piankę.- pogłaskałam go po policzku i poszliśmy do kasy. Kiedy płaciłam za swoje artykuły ekspedientka patrzyła na mnie jak by chciała mnie zabić. Zapłaciłam i odeszłam kawałek czekając na Piotra, który przez cały czas się do mnie uśmiechał, tym samym działając na nerwach ekspedientce.
- Idziemy? Bo ich  nie ma….- popatrzyliśmy w około. Niebyło tych dwóch facetów. Stwierdziłam że idziemy. Szliśmy ulicami Bełchatowa, uśmiechając się do siebie i pytając
różne rzeczy związane z naszym życiem prywatnym. Piotrek nadal nie mógł uwierzyć w to że mam 26 lat. Dzięki że tak młodo wyglądam hehehehe……. Kto jak kto ale jestem mistrzem pochlebiania samej sobie. Ale to taki szczególik, malutki.
- To co wpadniesz na tą piankę ?
- Myślałem że żartowałaś ale okej. Oglądniemy jakiś film jest kablówka.- podniósł do góry ręce i cieszył się jak małe dziecko. W hotelu odwiedziliśmy trenera i minęliśmy się z Igłą i Dżordzem. Uśmiechnęłam się do nich i poszliśmy do Andrzeja.
- Przesyłka specjalna, czy to tutaj?- Piotr wyciągnął czteropak Lecha i postawił na stoliku
- Dzięki dzięki. Miłej nocki
- Dziękujemy cześć. – poszliśmy do mnie, tzn. ja bo mój kompan poszedł się umyć i mówi że wpadnie za godzinkę….    
         Kiedy wpadł rozlałam piwko w szklanki i oglądnęliśmy jakąś komedie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam….


No to co mamy pierwszy rozdzialik ale powiem wam że jakoś tak pisany bez weny .......
                             Pozdrawiam was :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Prolog


Prolog :


    Wstałam tradycyjnie rano o 7. Mama pojechała do pracy, tata albo wcześnie rano wyjechał albo po prostu już się szykuje do pracy. Zeszłam na dół zaparzyć sobie tradycyjnie kawkę i zalać ją mleczkiem. Tata siedział w kuchni i kończył kanapkę.
   - Cześć tatuś.
   - Cześć córeczko. Dziś pierwszy dzień do pracy ?
   - Nieeee…… Jutro mam pierwszy dzień ale dziś obgadam szczegóły……
   -  Obudzisz Maksa ?
   - Tak i zawiozę go do przedszkola. Nie martw się … Tato- Przytuliłam go i popędziłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju Maksa w którym było ciemno jak w dupie u murzyna i paliła się mała gwiazdka przy kontakcie potknęłam się o jego buta czy tam kapcia i takim oto sposobem go obudziłam. Mój brat nie miał w zwyczaju mówienia czegokolwiek kiedy się obudzi więc się ulotniłam i poszłam do siebie. Wyciągałam czarne rurki, kremową koszulkę z jakimś nadrukiem i szybko na siebie naciągnęłam ubranie. Kiedy podążałam do łazienki na dole usłyszałam krzyk taty :   „ Asia ja lecę do pracy, Kocham was Pa” i trzask dziwi.
„Pa tato” tyle sobie pomyślałam w głębi duszy. Wiem że mój tata robi to wszystko dla nas. To dzięki niemu mamy teraz to wszystko i zapewnioną przyszłość.
    - Maks jesteś gotowy ? Zrobiłam Ci śniadanie.
    - Okej idę już na dół.- Codzienna szara rutyna. Cóż by więcej trzeba. Mam 26 lat odprowadzam brata do przedszkola, prowadzę imprezowy tryb życia, ale nie jest ze mną aż tak źle. Żebyście sobie czasem nie myślały za dużo. Wyszliśmy z Maksem przed dom i wsiedliśmy do mojego auta….. Pojechaliśmy do przedszkola. Kiedy pierwszy raz odprowadzałam go do placówki nazywanej przedszkolem, panie nauczycielki tudziesz przedszkolanki myślały że jestem jego mamą. Oczywiście ja i mój brat wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem i byliśmy spaleni pierwszego dnia znaczy on. Wracając do teraźniejszości kiedy odprowadziłam go i wsiadałam do auta szukając w moim worku bez dna--> patrz torebka; telefonu. Wszystko mi się wysypało ale znalazłam mojego padalca i stwierdziłam że wpadnę na jakieś mini śniadanko do baru mamy Poliny.
…… Szybko wybiegłam wręcz z baru, bo jak zawsze musiałam się zagadać z panią Martą. Szybko do auta i rura na Podpromie. Dojechałam w niecałe 20 minut z lekkim naginaniem prawa ale to taki malutki szczególik.  Miałam 5 minut do spotkania. Nie raz byłam na Podpromie więc miałam jako taką orientację w terenie. Mama akurat zagadywała panią Czesie także szybko pobiegłam pod gabinet prezesa. Ogarnęłam się przeglądnęłam w lusterku i zapukałam. Usłyszałam głośnie proszę, więc wpakowałam się do gabinetu.
 - Joanno, jak dobrze Cię widzieć.
 - Mi też bardzo miło pana widzieć.
 - Umowę już podpisaliśmy na 2 lata także teraz może zaprowadzę Cię do chłopaków a może potem pokaże Ci twój gabinet.
 - Okej.- Wyszliśmy z gabinetu. Pan Marek był bardzo miły, ale ja nie byłam spięta. Przecież pracuje w tym zawodzie który sobie wymarzyłam. Być Menadżerem naprawdę dobrego teamu który mam nadzieje że w sezonie 2011/2012 zasięgnie po Mistrzostwo Polski bezcenne uczucie.  Kiedy weszliśmy na halę, czułam się jak w takim dużym przedszkolu. Tylko to niestety różniło się tym że tu trzeba bardzo ciężko pracować. Chłopaki kiedy zobaczyli prezesa od razu zamilkli.
 - Moje kochane słoneczka. Tłumacz Igła bo mi się nie chce. Chciałem was przedstawić waszą nową panią menadżer.- Czułam jak wszyscy na mnie skupiali wzrok, szczególnie na biuście. Prawdziwi mężczyźni tego nie można im zarzucić.- Teraz macie komu zawracać gitarę tylko nie za często i nie bez podstawnie.
 - A Pani może się nam przedstawi – Nowakowski… Poznaję go.
 - Asia i nie żadna pani.- podali mi wszyscy swoje ręce i wrócili do treningu bo ich Kowal pognał. Zamienił ze mną jeszcze kilka zdań na temat wyjazdów i poszłam za prezesem do swojego gabinetu. Był mały ale dosyć przytulny, elegancki. Kanapa skórzana fioletowa mój ulubiony kolor, krzesło też takiego samego koloru, czuje że to będą piękne 2 lata mojej kariery.
- No to co do pracy rodacy- i ten dziki uśmiech prezesa a ja normalnie myślałam że zejdę na zawał . No popatrz jaki żartowniś, such mistrz. – Żartowałem ale fajną miałaś minę. Do zobaczenia jutro.
 - Do zobaczenia.- Poszedł a ja szybko uciekłam do domu. Trzeba się nacieszyć wolnym jeszcze, jak się je ma bo potem będzie ciężko zapewne. Ale słyszałam że menadżerzy mają bardzo elastyczną pracę także luuuuuz i pełen chillout dziś……….


I mamy prolog. To mój pierwszy blog, nie mam jeszcze takiej wprawy także wybacznie za większe błędy czy coś :) Pozdrawiam was serdecznie :)