czwartek, 12 września 2013

Strike the smash, play it loud, giving love to the world We'll be raising our hands, shining up to the sky

W dzień meczu półfinałowego w końcu po burzy mózgu i licznych prośbach spotkałam się z Bartkiem. Tak naprawdę szłam tam z wielką nadzieją, że tak jak zaplanowałam wybaczę mu a on będzie chciał do mnie wrócić, ale też z obawą, że tak naprawdę chce mi tylko oznajmić, że może tak naprawdę ma inny plan na swoje życie i chce mnie tylko z grzeczności poinformować oraz poprosić o przyjaźń jak to zwykle bywa. Mecz z tego co Bartek mi napisał skończył się o dwudziestej drugiej trzydzieści. Po nalocie drewnianych elementów, ślinotoku kibiców Bułgarskich i szybkiej ucieczce, chłopaki a raczej trzech panów przyleciało jak na skrzydłach do mojego hotelu. Zbyszek i Michał zabrali Maksa, który z tego powodu był bardzo, ale to bardzo zadowolony a my z Bartkiem wyszliśmy na miasto. Usiedliśmy pod wielką fontanno i zapadła niezręczna cisza. Nasze oczy skupiały się na cząsteczkach H2O, które odbijały się o falującą tafle wody
w fontannie. Mimo iż była stosunkowo późna godzina, to życie na tym placu trwało. Ludzie krzątali się, krążąc, czerpiąc przy tym świeże powietrze. Młodzi ludzie popijali piwo, wielka rodzina robiła sobie zdjęcia
i Bartek, który tak naprawdę jest miłością mojego życia, któremu wybaczyłam i bez którego nie mogę żyć. Do mojego mózgu doszedł jakiś nieznany mi impuls i moje ciało przesunęło się w jego kierunku, głowa opadła na jego ramie a zaraz momentalnie ugrzęzłam w jego uścisku. Jego dotyk wywoływał delikatny dreszczyk, który rozlał falę ciepła w moim ciele. Pocałował moje czoło co wywołało motyle, a ja miałam uśmiech na twarzy i już koniec kamiennego wyrazu twarzy. Nie mogłam zapanować nad swoim ciałem.

– Kocham cię. – A kiedy usłyszałam te słowa, wiedziałam że już mu uległam, że nie ma już we mnie tej ostrej Aśki, tylko jest znów ta sama łagodna i kompromisowa Joanna. Obróciłam się w jego stronę
i uśmiechnęłam.

– Ja ciebie mocniej. – Z uśmiechem na twarzy wypowiedziałam te słowa i go pocałowałam. A kiedy z chwili na chwilkę nasze pocałunki nabierały namiętności, w duchu odetchnęłam z ulgą, że więcej nie muszę sobie tego wszystkiego wyobrażać, że to wszystko jest prawdziwe, a ja w końcu mam go przy sobie. A kiedy przestaliśmy się całować spojrzałam mu głęboko w oczy i widziałam w jego tęczówkach radość.

– Przepraszam. – Szepnął a ja wtuliłam się w jego tors i jak najszybciej chciała bym o tych wszystkich przykrościach zapomnieć.
Ta sielanka, która nas złapała nie trwała długo, bo ja się zorientowaliśmy, która godzina no to musiałam szybko wracać po Maksa, który nie chciał iść od siatkarzy i wrócić do hotelu, aby się porządnie wyspał przed jutrem. Oczywiście Maks i jego niechęć do powrotu wynikała z tego, że panowie kupili mu kilka nowych gier na konsole, za co oberwali ode mnie... Rozpieszczają mi dziecko !

W dzień finału obudziłam się rano, albo raczej mi się tak wydawało i miałam niemałe wątpliwości, które zostały rozwiane przez mój zegarek leżący na szafce. Obudziłam się grubo po dwunastej, szkrab śpi, więc mam czas, aby nas częściowo spakować i poszukać coś do ubrania. Kiedy szłam pod prysznic, zerknęłam na telefon, który wskazywał kilka nieodebranych połączeń od Bartka, rzecz jasna. Rzuciłam telefon na kanapę i poszłam się umyć, ubrać i wyszykować. Kiedy weszłam do sypialni, czterdzieści minut później musiałam niestety obudzić tego małego śpiocha. Wczorajszy wieczór a raczej noc mocno go wymęczyły. Odsłoniłam rolety, ściągnęłam z niego kołdrę i usiadłam na brzegu łóżka.

 – Mamoooo... –  Powiedział przeciągle, a ja musnęłam jego czoło i poszłam zadzwonić do Bartka i umówić się na jakiś obiad, może ma czas przed meczem.
Jak się okazało Bartek będzie po nas za trzydzieści minut i zabierze nas do naprawdę przyjemniej knajpki na obiad.

 – Ubierz się. – Rzuciłam synowi rzeczy i w gratisie otworzyłam mu drzwi od łazienki. –Ale sprintem, bo Bartek zaraz będzie. –  Usłyszałam westchnienie, a po chwili zobaczyłam uśmiechniętego synka z ułożoną fryzurką i gotowością do wyjścia... No prawie.

  – Mamo zabierz mi konsole do torebki...  – Spojrzałam na swoją torebkę, która nie była jakiś wielkich rozmiarów i wzięłam ten cały sprzęt i upchnęłam. Zabrałam klucz i wyszliśmy.
Wyszliśmy przed hotel i zauważyłam wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę w jasnej koszulce ze zdjęciem, szarych spodenkach i żółto czarnych air max-ach. Miał nasunięte na nos czarne okulary niczym gwiazda i tak przepięknie się uśmiechał w naszą stronę.

 – Heej – Dostałam na przywitanie soczystego całusa, a Maks już po chwili był na barkach Bartka i śmiał się radośnie.
 – No to co idziemy na obiad?

 – Tak! – Maks radośnie odpowiedział na pytanie Bartka a ja tak się cieszyłam, że jest tak jak było, bo jest fantastycznie.

Doszliśmy do jakieś restauracji, gdzie zobaczyłam Kubiaka z Bartmanem i Igłę. Oczywiście dla Maksa, to była najlepsza sytuacja jaka mogła się przytrafić, przecież ich uwielbiał.

 –Cześć chłopaki. – Przywitałam się z każdym i usiadłam na zajętym dla mnie miejscu. Bartek usiadł po mojej prawej stronie a Maks bardzo chciał usiąść koło Michała, no więc cóż musiałam się zgodzić.

– Jak tam przygotowani na wielki finał? Pamiętajcie, że ja tam będę czyli nie możecie zrobić siary !  – Zaśmialiśmy się i widziałam, że są w pełni wyluzowani jak na razie. Mam nadzieje, że przed meczem będą w pełni zdeterminowani.

 – Co zamawiamy, bo głodny jestem. – Zbyszek uśmiechnął się a zaraz coś wybierał z Bartkiem. Panowie wybrali jakieś mięso, a ja sałatkę grecką i szklankę soku pomarańczowego. W oczekiwaniu na zamówienie Bartek muskał moje czoło i coś mi tam opowiadał a reszta panów zabawiała się w robienie żartów. Jejku jaka ja jestem nudna i ustatkowana. Kiedyś uwielbiałam wycinać innym żarty, imprezować a teraz mam rodzinę, fantastycznego syna i super chłopaka.

 – O czym myślisz?

 – O tym, że kiedyś byłam wyluzowana a teraz muszę o wszystko się martwić. – Bartek zaśmiał się i pocałował mnie.

 – Ktoś musi mieć głowę w tym związku i to na pewno nie będę ja.  – Wskazał na siebie a ja uśmiechnęłam się i znalazłam same superlatywy takiej sytuacji. Kilka chwil i koło stolika znalazła się przemiła pani, która przyniosła nam obiad.

 – Smacznego.  – Uśmiechnęłam się do wszystkich i zaczęliśmy się zajadać naszymi daniami. Obiad był naprawdę w miłej atmosferze i tak się cieszę, że mogłam z nimi spędzić czas. Zbyszek i Michał rzucali się kawałkami ozdoby z sałaty, Maks dołączył do nich i rzucał w Krzysia a my z Bartkiem mieliśmy swój świat.
No tak bo jak by nie było spędziliśmy troszkę czasu bez siebie i wypadało by to nadrobić.    



Heeej ! :)
Przepraszam za nieobecność... Wakacje minęły mi strasznie szybko i przede wszystkim ten ostatni miesiąc w odcięciu od cywilizacji czyli tylko ciężka praca i ustatkowanie duchowe.
Nie będę wam tu opowiadać, tylko mam nadzieje, że się poprawię choć z tym może być troszkę kłopotu bo niestety liceum a raczej myśl, że za rok matura daje mi w kość...
Niestety czas na naukę, ale PAMIĘTAJCIE ! ZAWSZE O WAS PAMIĘTAM <3  

xoxoxo
Ogonodraszki