wtorek, 24 grudnia 2013

Od Autorki :)



                      Witam wszystkich :)

     Na początek chciała bym zapewnić, że rozdział pojawi się po świętach. : )

     Chciałabym złożyć wam najserdeczniejsze życzenia :)

    Kochani przede wszystkim chciałabym wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, Błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Boskiej :) 
     Miłości, spełnienia najskrytszych marzeń i siły na walkę każdego dnia :)   

            
                    Z tego miejsca chciała bym od razu was zaprosić na nowy projekt :) 

                Historia jakiej jeszcze nigdzie nie czytałam, mam nadzieje że się tam spotkamy
                                           i razem to stworzymy :) 


                                tutaj podaje link do bloga :) 

                                                Zgłaszajcie swoją obecność :) 





Ten uśmiech dla was, ode mnie <3

xoxoxo 
Ogonodraszki :) 



czwartek, 28 listopada 2013

Zostań, potrzebuję Cię tu, To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół, Zostań, poukładaj mi sny, Jeden z nich na pewno to My,

Po grillu, olimpiadzie dość nieudanej ale jednak, ciepłej jesieni i świętach Bożego Narodzenia pozostały tylko miłe wspomnienia zatrzymane w mojej pamięci oraz na kilku całkiem dobrych zdjęciach. Udało nam się ustalić datę ślubu, czyli 25 maj 2013 roku.
Ciężki sezon w Bełchatowie już trwa, nawał pracy oraz Maks doprowadzają do tego, że czuję co to tak naprawdę być mamą. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest kilka minut po pierwszej. Swoją przerwę obiadową jak zawsze wykorzystam na odebranie Maksa i zawiezienie go na jakieś dodatkowe zajęcia. Otworzyłam kalendarz i zerknęłam, że dziś środa czyli trening siatkówki o piętnastej w Piotrkowie. Michał się postarał i udało mu się stworzyć zajęcia, dla takich małych szkrabów jak Maks czy jego syn Piotrek. Zamknęłam laptopa, dopiłam herbatkę i podeszłam do wieszaka, aby zdjąć z niego kurtkę oraz obwiązać szyję szalikiem. Mroźna zima okazała mi swoje okrucieństwo i niestety, ale wizyty u lekarza to jest to co robię w wolnym czasie. Przeszłam przez korytarz i zerknęłam do marketingu, aby poinformować, że wychodzę po Maksa i na obiad. Paulina sama szykowała się, aby odebrać Arka, więc wyszłyśmy z klubu razem, rozmawiając o jakiś mało ważnych rzeczach.
Pod szkołą byłam po kilku minutach. Weszłam do placówki i skierowałam się do prawej części szkoły. Szkoła była pusta, ale po chwili kiedy usłyszałam donośny dzwonek dzieci wybiegły z sal. Maks z jakimś kolegą wyszli razem z sali. Uśmiechnęłam się na jego widok. Widziałam w jego oczach ogromną radość, ale i też zmęczenie zajęciami. Kiedy mnie zauważył poczułam jak się do mnie przytula.

– Cześć smyku. – Kucnęłam przed nim i zabrałam plecach z jego ramion. Poprawiłam mu marynarkę i sznurówki. – Co dziś robiłeś w szkole?

– Dostałem dziś piątkę za zadanie z matematyki. – Uśmiechnął się triumfalnie a ja pocałowałam jego czółko. Za chwilkę otworzył szafkę i wyjął z niej kurteczkę oraz czapkę. Szybko ubrał się i zabrawszy plecach wyszliśmy ze szkoły. Złapałam go za jego malutką rączkę i tak cieszyłam się, że jest ze mną. – Głodny jestem, mamo.

– Pojedziemy do restauracji, zabierzemy coś na wynos, zjesz sobie w klubie i potem zawiozę cię do Piotrkowa na trening, może być?

– Dzisiaj siatkówka... Tak ! – Wykrzyczał radośnie a przy tym tak wesoło podskoczył. Szkoda, że Bartek nie może tego widzieć codziennie.

Wyszłam z pracy około siedemnastej. Maks był z opiekunką już w domu. Wjechałam jeszcze do marketu i kupiłam jakieś produkty na jutrzejsze śniadanie oraz do szkoły dla syna. Około osiemnastej podjechałam pod dom. Zabrałam rzeczy, zakupy i ruszyłam do domu. Otworzyłam drzwi i przeszłam przez korytarz do kuchni. Maks grał w jakąś grę na konsoli a Ania siedziała i czytała książkę.

– Dobry wieczór. – Uśmiechnęłam się do niej.

– Dobry wieczór. Odrobiliście lekcje?

– Tak, tak, podałam mu witaminy a kolacji jeszcze nie chciał.

– No dobrze. – Zaczęłam rozpakowywać zakupy a Ania pozbierała swoje drobiazgi i zaczęła się ubierać.

– Na którą mam jutro być?

– Jutro Maks ma angielski na drugą, więc może odbierz go ze szkoły i zawieź na angielski. Mam konferencje i raczej nie wyrwę się z niej do siedemnastej. – Przytaknęła. – Jutro wyślę ci pieniążki za ten tydzień.

– Jasne dziękuje. No cóż to do jutra. – Podałam jej rękę a za chwilkę zamknęłam za nią drzwi na klucz i poszłam do kuchni.

– Chodź coś zjeść potem pogramy razem. – Zatrzymał grę i przyszedł do kuchni. – Co chcesz zjeść?

– Płatki z mlekiem. – Wyciągnęłam miseczkę nasypałam do niej magicznych płatków i zagotowałam mleko.

Około dwudziestej pierwszej rozpoczęłam akcje sprzątanie salonu. Po układałam gry oraz sprzęt, powkładałam naczynia do zmywarki i sama zajęłam się sobą. Otworzyłam laptopa i włączyłam od razu skypa. Zerknęłam czy jest Bartek i już chciałam kliknąć, aby zadzwonić ale wyprzedził mnie. Szybko odebrałam i za chwilkę ujrzałam ukochaną twarz.

– Cześć skarbie.

– Cześć Bartuś. – Uśmiechnęłam się promiennie. – Jak rehabilitacja?

– Jutro przylatuje do Łodzi na koleje badania, więc możecie przyjechać po mnie.

– O której będziesz? 

– O dziesiątej na dwa tygodnie, aby zrobić testy sprawności a potem chyba już będę mógł trenować.

– No dobrze. Maks się ucieszy.

– Miał dziś trening u Michała, jak mu się podobało?

– Jest zachwycony.

– Jak przygotowania do ślubu, załatwiłaś już zaproszenia i salę?

– Bartek jesteśmy już prawie gotowi na tą uroczystość.

– Naprawdę? – Uśmiechnął się do mnie a ja tak bardzo chciała bym go teraz przytulić a potem delikatnie musnąć jego usta.
Tak mi się dobrze z nim rozmawiało, że o wszystkich sprawach związanych ze ślubem w końcu porozmawialiśmy. Dochodziła pierwsza a ja czułam, że padam na twarz. Wyłączyłam laptopa i poszłam na górę wziąć szybki prysznic i ułożyć się w łóżku. Czułam się zmęczona, ale i szczęśliwa.

Poranek był jak każdy. Obudził mnie budzik około siódmej. Przetarłam oczy i wyłączyłam go, a przy tym odczytałam sms-a od Bartka, że za godzinę wylatuje. Bardzo się cieszę, że spędzimy razem dwa tygodnie. Zapaliłam światło w pokoju i ubrałam się, pomalowałam delikatnie i ułożyłam włosy w kok. Spakowałam jakieś dokumenty nad którymi miałam popracować wczoraj i poszłam obudzić Maksa. Zapaliłam delikatne światło, odsłoniłam roletę w postaci z bajki "Toy Story" i delikatnie poklepałam go po ramieniu, ale on już nie spał.

 – Wstawaj na śniadanie. – Cmoknęłam go w czółko, położyłam ubrania na krzesełku i poszłam na dół zrobić kanapki. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest już po siódmej, więc dokończyłam swoją kanapkę i za chwilkę zobaczyłam Maksa, z plecakiem i torbą na trening. Szybko usiadł przy stole i wciągnął kanapki.

 – Mamo mogę spać u Oliwiera w piątek?

 – Skąd taki pomysł. – Zabrałam talerzyk i szklankę, włożyłam do zmywarki i zgasiłam światło.

 – No wiesz, gadaliśmy w szkole i w sumie to mam nową grę i chcieliśmy pograć.

 – A może zaprosimy Oliwiera do nas?

 – Pogadam z nim. – Uśmiechnęłam się i dokładnie opatuliłam się szalikiem, nałożyłam kozaczki i przewiesiłam torbę sportową przez jedno ramię, w rękę złapałam torebkę i teczkę z dokumentami. Poszliśmy do samochodu, szybko go odśnieżyłam i ruszyliśmy do Bełchatowa. Pod szkołom byliśmy kilka minut przed ósmą.

  – Pamiętaj o śniadaniu, masz pieniążki w portfelu na batona.

 – Dobrze mamo. Kocham cię !

 – Kocham cię. – Przy drzwiach widziałam już tylko jego posturę, która witała się z kolegami a za chwilkę wszedł do klasy. Ruszyłam do wyjścia i do pracy. Jak dobrze, że Bartek przyjeżdża.
Jak dobrze, że około dziewiątej trzydzieści mogłam wyrwać się do Łodzi, aby odebrać Kurka. Zachaczyłam o jedną ze stacji benzynowych, aby zatankować i ruszyłam na lotnisko. Zaparkowałam przed wejściem i czekałam na mojego podróżnika. Kiedy zobaczyłam jego posturę uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Wysiadłam z samochodu i już za chwilkę czułam jak mnie mocno otula. Musnęłam jego usta i za chwilkę straciłam równowagę...



Witam :) 
Udało mi się coś skleić, mam nadzieję że wyszło nawet nawet :) 

Już rok jestem z wami i bardzo, ale to bardzo się z tego cieszę :) 
Bez was to nie było by to samo ! :) <3 

Pozdrawiam i do następnego :) 

xoxoxo 
Ogonodraszki 

piątek, 15 listopada 2013

Teraz jest ten moment, tak teraz jest ten moment by żyć !


Rozdział 42

Przetarłam oczy i przez szybę samochodu ujrzałam miejsce, które nie było mi bliskie na co dzień. Niebo przybrało kolory pomarańczowo- czerwone. Samochód się zatrzymał a Bartek uśmiechnął się do mnie. Moje oczy przybrały kształt monety o nominale pięć złotych, kiedy zaparkował bardzo blisko plaży. Sama byłam przerażona, że udało mu się aż tu dojechać, że się nie obudziłam.
Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu. Przyjemny wiatr, który w swoich powiewach niósł zapach morskiej bryzy doprowadził mnie do szaleństwa. Nie musiałam robić wiele kroków, aby znaleźć się na piasku. Zdjęłam sandały
i jak w amoku przeszłam kilkanaście kroków, aby poczuć jeszcze ciepły morski piasek. Usłyszałam dźwięk zamkniętego auta i jego rękę szczelnie splotła się z moją.

– Zaskoczyłeś mnie ! – Kiedy w końcu mowa mi wróciła, to była jedyna rzecz jaką mogła powiedzieć.

– Wiem i bardzo się z tego cieszę ! – Uśmiechnął się i musnął moje usta, a ja nie chciałam tego przerywać.

W oddali można było usłyszeć dźwięk jakieś melodii płynącej z klubu, a na plaży można było czuć flesz aparatu, zapach ognia i śmiech ludzi. Morze nocą niesie ze sobą wielką magię. W końcu kiedy każde z nas musiało złapać oddech, pociągnęłam go za rękę i weszliśmy do morza. Mimo iż była późna godzina, a każdej innej osobie mogło się wydawać, że woda jest zimna, dla mnie była ciepła. Staliśmy z zamoczonymi stopami i wpatrywaliśmy się w głębie, która roztaczała się przed nami. Czułam jego ręce na swojej talii, oraz podbródek, który opierał się na moim ramieniu. Cieszyłam się, nawet bardzo, że mnie tu zabrał.

– Asia, bo ogólnie to... – Stanął przede mną a następnie uklęknął. Fale podmywały jego spodnie, ale mu to zwyczajnie nie przeszkadzało. – Co mam ci dużo mówić... Wyjdziesz za mnie, po raz drugi? – Uśmiechnął się i otworzył pudełko z tym samym pierścionkiem. Mimo iż wydawało mi się, że nie wiem co mam powiedzieć, to w głębi serca czułam tylko jedną odpowiedź. W jego oczach widział iskierki radości jak
i niepewności. Wciągnęłam powietrze do płuc i  pocałowałam go. – To oznacza, że się zgadzasz?

 –Tak ! – Krzyknęłam i poczułam zimny, element na moim palcu. Bartek wstał i za kilka chwil "wisiałam" na jego obręczy miedniczej i mogłam kolejny raz poczuć smak jego ust. Resztę wieczoru przechadzaliśmy się wzdłuż plaży wcinając pyszne pieczone ziemniaki o smaku kurczaka i różową watę cukrową. Dieta białkowa poszła w niepamięć a jej miejsce zajęła dieta cud.
Około dwunastej po zjedzeniu trzech gałek lodów, chyba zimno w ustach spowodowało, odzyskałam racjonalne myślenie.

 – A my wracamy do domu, czy śpimy na plaży? – Przenikałam go wzrokiem a on spoglądnął się
i wybuchnął śmiechem. – Bardzo zabawne Bartek, uśmiałam się...

 – Zarezerwowałem hotel. – Chciał mnie pocałować a ja się uchyliłam. – Oj nie bocz się.  – Objął mnie ramieniem i szybko pocałował.Po tej krótkiej wymianie zdań i min uważam, że jestem mięczakiem. Po tych wszystkich wrażeniach jestem mega zmęczona i bardzo chciała bym się położyć w jakieś przyjemniej pościeli, dlatego postanowiłam być głową tego związku i ruszyłam do samochodu. Bartek szybko mnie dogonił i pojechaliśmy do hotelu, gdzie szybko zasnęłam. Bartek wiem, że miałeś na coś innego ochotę, ale przepraszam nie byłam przygotowana na taką wycieczkę.

Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Przetarłam oczy i odszukałam telefonu pod poduszką. Szybko odebrałam i usłyszałam radosny głos Maksa.
 – Cześć mamo !

 – Cześć syneczku. Jak tam wakacje?

 – Dziś z dziadkiem idziemy grać w siatkówkę z siatkarzami, ale takimi starymi. – Uśmiechnęłam się na jego słowa. Jest taki słodki, kiedy ekscytuje się takimi rzeczami. – Kiedy przyjedziecie do Rzeszowa?
 – Pod koniec tygodnia, bo muszę chodzić do pracy.

 – No dobrze. Muszę kończyć, bo babcia mnie woła.

 – Dobrze. Zadzwonię do ciebie wieczorem. Kocham cię i pozdrów babcie i dziadka.

 – Ja was też kocham. – Usłyszałam słodki cmok do słuchawki i głos przerwanego połączenia. Zerknęłam na godzinę, która wskazywała dziesiątą. Zablokowałam telefon i położyłam go na stoliku, a następnie wstałam
i poszłam odsłonić rolety. Pokój był duży a ściany koloru ekru dodawały mu jeszcze większego wdzięku. Otworzyłam drzwi na balkon. Widok był oszałamiający mimo iż, morze było daleko. Oparłam się o barierkę i zerkałam uważnie na ludzi przechodzących to w jedną, to w drugą stronę. Większość szła w stronę morza, z ekwipunkiem godnym każdego morskiego turysty. Kilka metrów od hotelu, była kawiarnia i z jej wnętrza unosił się piękny zapach kawy. Postanowiłam ją zdobyć. Zdeterminowana weszłam do pokoju, otworzyłam szarą torbę i wyciągnęłam jakiś t-shirt, spodenki
i czystą bieliznę. Szybko poszłam się ubrać i zabrawszy torebkę wyszłam z pokoju. Napisałam do Bartka sms-a gdzie jestem i ruszyłam do kawiarni. O ile
z zewnątrz wyglądała dosyć nijako to w środku nie grzeszyła pięknością. Kremowe obicia krzeseł
i czarne stoliki dodawały uroku, całemu wnętrzu, które było wypełnione brązową farbą i obrazami. Usiadłam sobie przy wolnym stoliku, bo większość z nich była zajęta. Miła dziewczyna podeszła do mnie i z uśmiechem przywitała się a następnie podała kartę. Otworzyłam ją i zatrzymałam się na propozycji deserów. Kręciłam głową z niedowierzaniem, nie wiedziałam na co się zdecydować, ale ostateczności wybrałam sałatkę owocową, w końcu to dopiero pierwszy posiłek dnia. Zamówiłam jeszcze kawę mrożoną i w oczekiwaniu na zamówienie, przejrzałam jakąś gazetę o projektowaniu wnętrz, którą znalazłam na stojaku z gazetami. Notabene nie musiałam długo czekać a kiedy te pyszności zobaczyłam na żywo, w mgnieniu oka ich nie było. Kiedy dopijałam kawę w drzwiach kawiarni zobaczyłam przystojnego wysokiego faceta, który
z uśmiechem przeszedł pomiędzy stolikami i uraczył mnie słodkim całusem. 

 – Jak kawa ? – Usiadł, ściągnął okulary i ruchem ręki zawołał kelnerkę.

 – Pyszna. – Uśmiechnęłam się i za chwilkę Bartek zamówił sobie mrożoną kawę, a ja miałam taką cichą pokusę, aby zamówić sobie jakieś lody.  – Wyspałeś się? – Oparłam na łokciu głowę
i wpatrywałam się w niego. Pokiwał głową na znak, że tak i uśmiechnął się. Złapał moją dłoń
i delikatnie muskał ją usta. Jejku jaki on jest romantyczny.

Około dwunastej już wracaliśmy do domu, w końcu już dziś mamy mieć pierwszych gości, którzy chcą spędzić z nami miło czas... Będziemy pić, tańczyć i miło spędzać czas w gronie naszych przyjaciół, należy dobrze wykorzystać wolne, jak się je ma. 

 – Z tego co wiem to ty go nie masz...  – Spojrzałam na Bartka jak dopisuje kolejne literki. Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.  

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejooo ! :)

W końcu skończyłam ten rozdział. Męczyłam się i męczyłam, ale w końcu coś wyskrobałam.

Dziękuje za to, że jesteście.

Pozdrawiam nowych czytelników jak i tych starych :)

Pozdrawiam:

xoxoxo
Ogonodraszki 








             
















Paweł Piotrowski Photografhy

niedziela, 13 października 2013

I gdzieś tam wysoko przeznaczenie jest nam pisane W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, amen

Cisza, spokój, samotność, dobre wino, relaks, tak właśnie mogę opisać jedną z sympatyczniejszych chwil w jakich znajdowałam się w tym dniu, kończącym się co prawda, ale jednak. W tle nastrojowa muzyka, a raczej ulubione romantyczne melodie i ja leżąca w wannie pełnej piany i ciesząca się jak głupia, że wszystko mi się układa. Po chwili jednak ktoś przerwał mi tą rozkosz. Oczywiście pomijam to że jest grubo po jedenastej i jestem sama. Owinęłam się w biały bardzo mięciutki ręcznik, nasunęłam klapeczki i zeszłam na dół. Zapaliłam światło w przed pokoju i zerknęłam przez wizjer kto mnie nawiedził. Gdy zobaczyłam znajomą posturę, od kluczyłam drzwi, pociągnęłam za klamkę i odsunęłam się, aby powietrze mnie poważnie, nie przewiało. Bartek wszedł do domu i uśmiechnął się od ucha do ucha.

– Takie powitania to mogę mieć zawsze.– Postawił torbę koło komody i pocałował mnie.

– Nie miałeś zostać w domu na noc?

– Miałem, ale rodzice kazali mi jechać do ciebie. – Pocałował teraz moje czoło i poszedł na górę z torbami, a ja poszłam do łazienki. Naciągnęłam jakąś koszulkę do spania, wypiłam resztę wina z kieliszka i umyłam zęby.

– Nastrojowa muzyka, czy przeszkodziłem w miłym wieczorku?–  Stanął za mną i jego ramiona otuliły moją talię. Posmarowałam twarz kremem, który swoją drogą ślicznie pachniał i obróciłam się w jego stronę.

– Przeszkodziłeś, ale wybaczam ci to.– Musnęłam jego usta, zabrałam wino, wyłączyłam muzykę i poszłam do sypialni. Wino wylądowało koło lustra a ja rzuciłam się na łóżko i włączyłam telewizję. Po kilkunastu minutach przyszedł Bartek i rzucił się na łóżko.– Idziemy spać?– Zamiast odpowiedzi usłyszałam mruczenie... Mruczenie?! Cały Bartek... Wyłączyłam telewizor i się do niego przytuliłam, a potem zapowiadała się długa bardzo ekscytująca noc.

Ranek był jak każdy, Bartek spał dłużej, a ja nigdy nie potrafiłam i dalej nie potrafię wylegiwać się rano bez większego celu. Zeszłam na dół zaparzyłam kawę i odsłoniłam drewniane żaluzję w salonie. Momentalnie wnętrze salonu było wypełnione słońcem. Otworzyłam drzwi i wymknęłam się na taras. Zapowiadała się naprawdę piękna pogoda. Wróciłam do domu i do mojego ulubionego kubka nalałam sobie kawę. Wyciągnęłam miseczkę i nalałam do niej jogurt oraz nasypałam musli. Włożyłam do miski łyżkę i zabrawszy wszystko wyszłam na taras. Usiadłam sobie na leżaku i ciepłe promienie słońca oblały mnie powodując, że cały dzisiejszy dzień spędziła bym na dworze.

 – Tutaj jest. Już ją podaje. Jeszcze raz dziękuje za gratulacje. – Bartek podał mi telefon i pocałował mnie. Zerknęłam na wyświetlacz, mama.

 – Cześć mamuś. – Uśmiechnęłam się do słuchawki, kiedy usłyszałam jej głos. Nie rozmawiałyśmy długo, bo chciała tylko zapytać kiedy przyjedziemy do Rzeszowa. Kiedy ustaliłyśmy, że w piątek będziemy, rozłączyłam się i zabierając naczynia ruszyłam do domu. Bartek rozłożony na kanapie wcinał jakąś sałatkę owocową.

 – Wymyśliłaś co dziś robimy?

 – Jest bardzo ładna pogoda, ale raczej nie mam stałego planu.

 – No to ja wymyśliłem, ale to będzie niespodzianka. – Jego uśmiech przypominał taki dziecięcy uśmiech, który pojawia się kiedy dziecko dostaje upragnioną zabawkę. Sam zainteresowany zajął się oglądaniem telewizji, a ja poszłam na górę się ubrać i oczywiście jak zawsze przypomniało mi się, że muszę jeszcze dziś się pojawić w klubie. Szybko ubrałam się i kiedy zerknęłam na zegarek, że jest już po dziesiątej, musiałam szybko pognać do pracy.

 – Wychodzisz do pracy?

 – Niestety. – Pocałowałam go. – Nie wiem, za ile będę, ale jesteśmy w kontakcie. – Przewiesiłam przez ramię torbę z laptopem i wyszłam z domu. Otworzyłam bramę magicznym pilotem i wsiadłam do samochodu.
W Bełchatowie bym kilka minut po jedenastej. Wbiegłam do klubu i natknęłam się na Paulinę.
 – Co ty się tak śpieszysz?

 – Miałam być na dziesiątą... – Uśmiechnęłam się do niej a ona zaśmiała się. – Co jest?

 – Jeszcze nie ma prezesa, więc nie możemy rozpocząć spotkania. Chodź. – Objęła mnie ramieniem
i poszłyśmy do jej gabinetu. Uraczona szklanką wody, mogłam w spokoju przygotować się do spotkania w bardzo przyjemnej atmosferze.
Spotkanie rozpoczęło się o dwunastej i było poświęcone, szukaniem recepty na kłopoty w jakich znalazła się skra. O trzynastej trzydzieści, wyszłam z klubu i pojechałam do domu. Kiedy weszłam do domu unosił się przyjemny zapach. Położyłam swoje tobołki koło schodów, ściągnęłam sandały i poszłam do kuchni, gdzie Bartek przygotował jakąś pyszną zapiekankę.
 – Postarałeś się.

 – Wiem. – Uśmiechnął się a za chwilkę podszedł do mnie i przyssał się do moich ust. – Zjemy obiad i wyruszamy na wycieczkę.


  – A gdzie się wybieramy?
 – Nad jezioro. – Pocałował mnie i usiedliśmy przy kuchennej wysepce, gdzie zjedliśmy obiad a po nim nad  jezioro. Ciekawe co on kombinuje.





Jestem z kolejnym :) 
Cóż, cieszę się że się udało :)  

Przesyłam wam nutkę :) 
Kolejna która uwielbiam ! ! ! 


Zapraszam na mojego Twittera, gdzie będziecie ze mną w stałym kontakcie ;) 

                                                      Ogonodraszki










foto: skra.pl    Mariusz Pałczyński Photography 

niedziela, 6 października 2013

Twoje oczy trochę smutne chyba patrzą prosto w moje i Nic nie mówisz znów, ja milczę też, ale oboje Mówimy "chyba chcę, lecz wybacz, wiesz, trochę się boję"

Za piętnaście dwudziesta byliśmy już na hali, przybrani w biało-czerwone barwy i czekaliśmy aż wielki finał się rozpocznie. Obok mnie siedziała grupka kibiców, albo to raczej ja siedziałam w grupce kibiców z Polski
i tak się cieszyłam, że mogli tu być, że my mogliśmy tutaj być. Nawet jeżeli było nas tak mało, znaczy Polskich kibiców to i tak byliśmy najgłośniejsi na hali, bo o to przecież chodzi. Pierwszy raz wczułam się
w mecz, czułam jak bym tam była i wylewała poty, jak bym broniła każdą piłkę i atakowała z całej siły. Coś niesamowitego. Maks był pochłonięty a ja pod koniec trzeciego seta na drugiej przerwie technicznej zorientowałam się, że zaraz może być koniec, że możemy mieć to czego tak bardzo pragnęliśmy, że będziemy się cieszyć i każdy będzie się uśmiechał. Dostałam sms-a od Asi Michalskiej, że nas widzi i nie mamy się ruszać z miejsca po meczu, przyjdzie do nas. Schowałam telefon i skupiłam się na tych ostatnich akcjach, w których ważyły się losy naszego medalu. Jeszcze tylko kilka sekund 24:20, na zagrywce Stanley... Podrzucił uderzył i nie trafił w pole ! Mamy złoty medal ! Ten upragniony, złoty medal ! Przytuliłam Maksa i przypadkową dziewczynę, która siedziała koło mnie. SZALEŃSTWO !
Asia po kilku chwilach była już koło nas i tak bardzo się cieszyła, że mogła tu być, że mamy to złoto.

– Idziemy do nich? – Asia spojrzała na mnie, a ja wzięłam Maksa na rączki i poszłyśmy koło barierek. Polscy kibice dalej wiwatowali na trybunach i już sobie wyobrażam, jaka jest atmosfera w Polsce. W przerwie między ceremonią panowie, mogli mieć chwilkę, aby pójść do szatni. Bardzo chciałam teraz porozmawiać z Bartkiem, albo może mu po prostu po gratulować, bo po ceremonii raczej się nie zobaczymy. Mamy z Maksem wylot o piątej rano i chciałabym, aby choć troszkę się wyspał.

– Bartek ! – Krzyknęłam a on uśmiechnął się, podpisał ostatnią kartkę i przyszedł. Mocno się do niego przytuliłam i delikatnie musnęłam jego usta. – Gratuluje medalu !

 – Dziękuje !  – Przytulił mnie a ja wiedziałam, że huczy w nim radość. Zaraz po mnie w jego silne ramiona wpadł Maks, dokładnie objęty nimi ułożył głowę na ramieniu a Bartek przymknął oczy, wyglądało to wprost słodko.  – Zobaczymy się po ceremonii?

 – Mamy wylot o piątej i chciała bym, szybko wrócić do hotelu...

 – No dobrze, przyjedziesz po mnie do Warszawy?

– Twój tata nie miał przyjechać?– Spojrzałam na niego a on uśmiechnął się ostatni raz musnął moje usta i wrócił do chłopaków a my wróciliśmy na trybuny.Oprócz tego, że miły pan ustąpił Asi miejsca i mogłyśmy razem się ekscytować wygraną naszej drużyny to nie usłyszałam odpowiedzi od Kurka co mnie troszkę wkurzyło, ale tylko odrobinkę. Emocje z nas nie schodziły, uśmiech na twarzy dziś był naszym najlepszym przyjacielem i nie ukrywam, podoba mi się taki układ.
Ceremonia rozpoczęłam się bardzo wzniośle, odpowiednie drużyny stanęły,  przy swoim stopniu podium. Na początek rozpoczęto rozdawanie nagród indywidualnych. Siedziałyśmy i w głowie "krążyły myśli, może będzie najlepszym przyjmującym, albo MVP, przecież to był dla niego fantastyczny turniej". Pierwszą nagrodą, była nagroda za najlepszego atakującego. Asia uśmiechnęła się do mnie nikle a kiedy usłyszałyśmy donośne zawodnik z numer 9 Zbigniew Bartman, Asia przytuliła się do mnie i wiedziałam, że tak naprawdę każdemu z naszych zawodników należała się nagroda indywidualna. Środek Możdżon, libero Igła no
i ten upragniony MVP. Wszyscy ze skupieniem wpatrywali się w płytę ceremonialną a ja z Maksem mieliśmy mocno zaciśnięte kciuki, pragnęliśmy aby ta nagroda była dla Bartka.

– Ladies and Gentlemen, the player receives the MVP award with the number 6, Bartosz Kurek !  – A kiedy to usłyszałam kilka łez znalazło się na moim policzku i teraz wiedziałam, że jest najlepszy, że jest wartościowy i że jest częścią mnie. Przytuliłam się do Asi i nie mogłam zahamować potoku łez.

 – Nie płacz głupia !  –  Krzyknęła do mnie i otarła mi łzy, a ja uśmiechnęłam się i zerknęłam na Bartka, który z dumą stał koło kolegów z innej drużyny.
Po kilku zdjęciach panowie się rozeszli i rozpoczęło się wręczanie nagród drużynowych. Nasi mężczyźni podeszli do band, kiedy przyszła ich kolej, aby weszli na podium każdy zrobił przewrót w przód i wspólnie stanęli na podium. Było to fantastyczne uczucie kiedy widziałam ich szalejących i cieszących się, że udało się. Mamy ten wymarzony i upragniony złoty medal :)
Po odśpiewaniu mazurka dąbrowskiego pożegnaliśmy się z Asią, która poszła do Zbyszka i wyruszyliśmy do hotelu. Maks był już tak zmęczony, że jego powieki opadały, ale on walczył, co przyprawiło mnie o wielki uśmiech. Jest taki słodki.

O trzeciej byliśmy już na lotnisku, grupka Polskich kibiców także, Maks ułożony na moich kolanach słodko sobie drzemał a ja przeglądałam twittera i facebooka, wróciła stara rutyna. Tradycyjnie sytuacyjne zdjęcie i kilkadziesiąt like'ów oraz miłych komentarzy, czyli świat wirtualny, który nigdy nie będzie prawdziwy.
O piątej siedziałam już w samolocie, Maks ożywił się na kilka minut a za chwilkę zasnął i sama mogłam czytając książkę, wypocząć podczas tego lotu. Godzina dziewiąta to przylot do Częstochowy. Gdy już opuściliśmy ostatnią odprawę, zobaczyłam sylwetkę mojego taty, który czytając kawę i przeglądając prasę poranną czekał na nas.

 – Cześć tato !  – Obrócił głowę i uśmiechnął się. Podeszłam przytuliłam go, Maks już wgramolił się na jego kolana i tak bardzo uczucie tęsknoty sięgnęło zenitu. – Mama jest w domu, czy przyjechała?

 – A jest i przywieźliśmy jeszcze gościa specjalnego. – Uśmiechnęłam się i zabrałam jedną walizkę, tata drugą i Maksa na rękach.

W Dąbrowie byliśmy po kilkunastu minutach. Kiedy podjechaliśmy do domu, poczułam że nareszcie jestem w swoim azylu. To tu toczy się moje życie, jestem częścią jego i bardzo się z tego cieszę. Srebrny leksus i czarne audi stało na podjeździe. Idąc Maks pobiegł na ogród i zaczął kopać piłkę, która leżała pod jednym z krzaczków. Idąc po schodach poprawiłam ustawienie doniczek i weszłam. Ściągnęłam buty, ustawiłam walizkę i usłyszałam śmiechy kobiet z kuchni. Szybko tam poszłam i zobaczyłam moją mamę oraz najlepszą przyjaciółkę Polinę, którą swoją droga bardzo zaniedbałam.

 – Cześć!  – Rzuciłam się na nie i tak bardzo się cieszę, że tu są. Uśmiech z twarzy mi nie schodził.

 – Jak urlop, jak Bartek? Dzwoniłam do niego wczoraj pogratulować. – Mama uśmiechnęła się do mnie a ja  nalała sobie do szklanki soku i się do nich promiennie uśmiechnęłam. To chyba najlepsza odpowiedź.

 – A gdzie masz syna, sprzedałaś, tak ładnie wyglądaliście w telewizji, realizator pokazał was kilka razy. – Polina usiadła obok mnie i zobaczyłam mieniący się drobiazg na jej palcu, ale o to kim jest ten tajemniczy kochanek zapytam potem.

 – Syn pochłonięty już sportem. Swoją drogą czas zabrać się za porządki !  – Dopiłam sok i zabrałam Polinę na górę. Poszłyśmy do garderoby, gdzie włączyłyśmy muzykę i zajęłyśmy się prasowaniem ubrań. Czułam się jak za starych lat, takie nasze pożyteczne ploteczki.

 – No to opowiadaj, jak z Bartkiem...

 – Wróciliśmy do siebie i jestem taka szczęśliwa !

– Oooooo.  – Uśmiechnęła się do mnie.

 –  A  ty, od kogo ten pierścionek? – Przeprasowałam bluzę klubową Skry i powiesiłam na wieszaku, a Polina z sekundy na sekundę przybierała coraz bardziej purpurowy kolorek.  – No mów !

 – Ma na imię Adam i jest najlepszym chirurgiem dziecięcym w Polsce. W sumie to poznaliśmy się na praktykach, taki przypadek byliśmy razem na imprezie, uśmiechnęłam się do niego on popił kilka łyków wódki i podszedł do mnie, potem gadaliśmy długo, codziennie jedliśmy razem lunch w szpitalu. Jest fantastyczny no i w piątek byliśmy na kolacji i poprosił mnie o to abyśmy byli razem, bardzo go lubię, więc zgodziłam się. – Wypuściła powietrze a zaraz ugrzęzła w moich ramionach.

 – Bardzo się cieszę, że ci się układa. – Pocałowałam jej czoło a ona uśmiechnęła się i przejęła żelazko, aby wyprasować resztę ubrań a ja układałam je do szafy.



Wielki powrót ! :)

Melduje się z nowym rozdziałem i mam nadzieje, że tu jeszcze jesteście ! :)
Ogólnie to bardzo dziękuje za komentarze, za bardzo miłe komentarze :)
Pozdrawiam nowe czytelniczki !



Nastrojowo na niedzielę i do następnego spotkania ! :)

Dobra nuta ! :)  Uwielbiam :)







czwartek, 12 września 2013

Strike the smash, play it loud, giving love to the world We'll be raising our hands, shining up to the sky

W dzień meczu półfinałowego w końcu po burzy mózgu i licznych prośbach spotkałam się z Bartkiem. Tak naprawdę szłam tam z wielką nadzieją, że tak jak zaplanowałam wybaczę mu a on będzie chciał do mnie wrócić, ale też z obawą, że tak naprawdę chce mi tylko oznajmić, że może tak naprawdę ma inny plan na swoje życie i chce mnie tylko z grzeczności poinformować oraz poprosić o przyjaźń jak to zwykle bywa. Mecz z tego co Bartek mi napisał skończył się o dwudziestej drugiej trzydzieści. Po nalocie drewnianych elementów, ślinotoku kibiców Bułgarskich i szybkiej ucieczce, chłopaki a raczej trzech panów przyleciało jak na skrzydłach do mojego hotelu. Zbyszek i Michał zabrali Maksa, który z tego powodu był bardzo, ale to bardzo zadowolony a my z Bartkiem wyszliśmy na miasto. Usiedliśmy pod wielką fontanno i zapadła niezręczna cisza. Nasze oczy skupiały się na cząsteczkach H2O, które odbijały się o falującą tafle wody
w fontannie. Mimo iż była stosunkowo późna godzina, to życie na tym placu trwało. Ludzie krzątali się, krążąc, czerpiąc przy tym świeże powietrze. Młodzi ludzie popijali piwo, wielka rodzina robiła sobie zdjęcia
i Bartek, który tak naprawdę jest miłością mojego życia, któremu wybaczyłam i bez którego nie mogę żyć. Do mojego mózgu doszedł jakiś nieznany mi impuls i moje ciało przesunęło się w jego kierunku, głowa opadła na jego ramie a zaraz momentalnie ugrzęzłam w jego uścisku. Jego dotyk wywoływał delikatny dreszczyk, który rozlał falę ciepła w moim ciele. Pocałował moje czoło co wywołało motyle, a ja miałam uśmiech na twarzy i już koniec kamiennego wyrazu twarzy. Nie mogłam zapanować nad swoim ciałem.

– Kocham cię. – A kiedy usłyszałam te słowa, wiedziałam że już mu uległam, że nie ma już we mnie tej ostrej Aśki, tylko jest znów ta sama łagodna i kompromisowa Joanna. Obróciłam się w jego stronę
i uśmiechnęłam.

– Ja ciebie mocniej. – Z uśmiechem na twarzy wypowiedziałam te słowa i go pocałowałam. A kiedy z chwili na chwilkę nasze pocałunki nabierały namiętności, w duchu odetchnęłam z ulgą, że więcej nie muszę sobie tego wszystkiego wyobrażać, że to wszystko jest prawdziwe, a ja w końcu mam go przy sobie. A kiedy przestaliśmy się całować spojrzałam mu głęboko w oczy i widziałam w jego tęczówkach radość.

– Przepraszam. – Szepnął a ja wtuliłam się w jego tors i jak najszybciej chciała bym o tych wszystkich przykrościach zapomnieć.
Ta sielanka, która nas złapała nie trwała długo, bo ja się zorientowaliśmy, która godzina no to musiałam szybko wracać po Maksa, który nie chciał iść od siatkarzy i wrócić do hotelu, aby się porządnie wyspał przed jutrem. Oczywiście Maks i jego niechęć do powrotu wynikała z tego, że panowie kupili mu kilka nowych gier na konsole, za co oberwali ode mnie... Rozpieszczają mi dziecko !

W dzień finału obudziłam się rano, albo raczej mi się tak wydawało i miałam niemałe wątpliwości, które zostały rozwiane przez mój zegarek leżący na szafce. Obudziłam się grubo po dwunastej, szkrab śpi, więc mam czas, aby nas częściowo spakować i poszukać coś do ubrania. Kiedy szłam pod prysznic, zerknęłam na telefon, który wskazywał kilka nieodebranych połączeń od Bartka, rzecz jasna. Rzuciłam telefon na kanapę i poszłam się umyć, ubrać i wyszykować. Kiedy weszłam do sypialni, czterdzieści minut później musiałam niestety obudzić tego małego śpiocha. Wczorajszy wieczór a raczej noc mocno go wymęczyły. Odsłoniłam rolety, ściągnęłam z niego kołdrę i usiadłam na brzegu łóżka.

 – Mamoooo... –  Powiedział przeciągle, a ja musnęłam jego czoło i poszłam zadzwonić do Bartka i umówić się na jakiś obiad, może ma czas przed meczem.
Jak się okazało Bartek będzie po nas za trzydzieści minut i zabierze nas do naprawdę przyjemniej knajpki na obiad.

 – Ubierz się. – Rzuciłam synowi rzeczy i w gratisie otworzyłam mu drzwi od łazienki. –Ale sprintem, bo Bartek zaraz będzie. –  Usłyszałam westchnienie, a po chwili zobaczyłam uśmiechniętego synka z ułożoną fryzurką i gotowością do wyjścia... No prawie.

  – Mamo zabierz mi konsole do torebki...  – Spojrzałam na swoją torebkę, która nie była jakiś wielkich rozmiarów i wzięłam ten cały sprzęt i upchnęłam. Zabrałam klucz i wyszliśmy.
Wyszliśmy przed hotel i zauważyłam wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę w jasnej koszulce ze zdjęciem, szarych spodenkach i żółto czarnych air max-ach. Miał nasunięte na nos czarne okulary niczym gwiazda i tak przepięknie się uśmiechał w naszą stronę.

 – Heej – Dostałam na przywitanie soczystego całusa, a Maks już po chwili był na barkach Bartka i śmiał się radośnie.
 – No to co idziemy na obiad?

 – Tak! – Maks radośnie odpowiedział na pytanie Bartka a ja tak się cieszyłam, że jest tak jak było, bo jest fantastycznie.

Doszliśmy do jakieś restauracji, gdzie zobaczyłam Kubiaka z Bartmanem i Igłę. Oczywiście dla Maksa, to była najlepsza sytuacja jaka mogła się przytrafić, przecież ich uwielbiał.

 –Cześć chłopaki. – Przywitałam się z każdym i usiadłam na zajętym dla mnie miejscu. Bartek usiadł po mojej prawej stronie a Maks bardzo chciał usiąść koło Michała, no więc cóż musiałam się zgodzić.

– Jak tam przygotowani na wielki finał? Pamiętajcie, że ja tam będę czyli nie możecie zrobić siary !  – Zaśmialiśmy się i widziałam, że są w pełni wyluzowani jak na razie. Mam nadzieje, że przed meczem będą w pełni zdeterminowani.

 – Co zamawiamy, bo głodny jestem. – Zbyszek uśmiechnął się a zaraz coś wybierał z Bartkiem. Panowie wybrali jakieś mięso, a ja sałatkę grecką i szklankę soku pomarańczowego. W oczekiwaniu na zamówienie Bartek muskał moje czoło i coś mi tam opowiadał a reszta panów zabawiała się w robienie żartów. Jejku jaka ja jestem nudna i ustatkowana. Kiedyś uwielbiałam wycinać innym żarty, imprezować a teraz mam rodzinę, fantastycznego syna i super chłopaka.

 – O czym myślisz?

 – O tym, że kiedyś byłam wyluzowana a teraz muszę o wszystko się martwić. – Bartek zaśmiał się i pocałował mnie.

 – Ktoś musi mieć głowę w tym związku i to na pewno nie będę ja.  – Wskazał na siebie a ja uśmiechnęłam się i znalazłam same superlatywy takiej sytuacji. Kilka chwil i koło stolika znalazła się przemiła pani, która przyniosła nam obiad.

 – Smacznego.  – Uśmiechnęłam się do wszystkich i zaczęliśmy się zajadać naszymi daniami. Obiad był naprawdę w miłej atmosferze i tak się cieszę, że mogłam z nimi spędzić czas. Zbyszek i Michał rzucali się kawałkami ozdoby z sałaty, Maks dołączył do nich i rzucał w Krzysia a my z Bartkiem mieliśmy swój świat.
No tak bo jak by nie było spędziliśmy troszkę czasu bez siebie i wypadało by to nadrobić.    



Heeej ! :)
Przepraszam za nieobecność... Wakacje minęły mi strasznie szybko i przede wszystkim ten ostatni miesiąc w odcięciu od cywilizacji czyli tylko ciężka praca i ustatkowanie duchowe.
Nie będę wam tu opowiadać, tylko mam nadzieje, że się poprawię choć z tym może być troszkę kłopotu bo niestety liceum a raczej myśl, że za rok matura daje mi w kość...
Niestety czas na naukę, ale PAMIĘTAJCIE ! ZAWSZE O WAS PAMIĘTAM <3  

xoxoxo
Ogonodraszki







poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Poznam cię z miłością naturalną, niedotykalną i nieprzewidywalną.

Rozdział 38


Za tydzień Maks ma skończyć zerówkę i rozpocząć upragnione wakacje. Zerkając na tabelę grupy B, stwierdzam, że ta Bułgaria jest coraz bliżej. W głębi duszy naprawdę się cieszę. Bełchatowski klub przechodzi kryzys, jeżeli można to tak nazwać. Ostatnie negocjacje odbyły się kilka dni temu i na dzień dzisiejszy wiadomo, że odchodzi trzech czołowych zawodników. Strasznie trudno będzie załatać te dziurę. Za dwa dni wyruszam już do Rzeszowa, aby tam spędzić ten ostatni tydzień Maksa zerówki a potem wyruszamy na wakacje do Bułgarii. Sama nie wiem dlaczego tam, może dlatego że nigdy tam nie byłam
a w tym roku chciałam przeżyć coś nowego. Aktualnie grillujemy z Dagmarą i Oliwierem oraz Michałem Bąkiewiczem i jego narzeczoną Moniką. Dobrą atmosferę podkręca muzyka oraz niewielkie ilości alkoholu. Dagmara naprawdę wygląda jak rasowa ciężarówka i już nie może doczekać się małej Zosi na świecie. To już pewne, będzie dziewczynka.
– No cóż my będziemy się zbierać. – Michał wstał ze swoją ukochaną, tak ładnie się prezentują razem.
– No dobrze. – Pożegnali się z Dagmarą a ja odprowadziłam ich do samochodu.– Dziękuje, że zechcieliście wpaść.
– Było bardzo miło i to my dziękujemy za zaproszenie.– Uścisnęłam Monikę zaraz potem Michała. Stanęłam przed furtką, pomachałam i odjechali. Wróciłam do moich gości. Oliwier coś szamał a Dagmara rozmawiała chyba z Miśkiem. Było około dziesiątej, więc postanowiłam wszystko po znosić, aby potem nic nie walało się po ogrodzie. Po dwudziestominutowej rozmowie Michała z Dagmarą postanowiłyśmy, że dziś Winiarscy zostaną u mnie. Bałam się o nich i cieszyłam, że nie będę sama. W kilka osób zawsze raźniej, nawet jak by to tylko miała być dwójka osób.
Około dwunastej Oli już spał a my z Dagmarą sączyłyśmy zieloną herbatę i plotkowałyśmy o wszystkim
i o niczym.
–Rozmawiałaś z Bartkiem?
–A o czym? – Zamoczyłam usta w gorącej, zielonej cieczy i w sumie to nie chciałam na ten temat rozmawiać.
–Zachowujecie się jak dzieciaki. – Wstała zabrawszy swój kubek poszła do góry a ja siedziałam dalej
i zastanawiałam się nad sensem życia. Wypiłam herbatę, poszłam na górę po piżamkę i pod prysznic. Orzeźwiająca letnia woda delikatnie stukała w moje ciała i leczyła je ze wszystkich małych ran, które tworzyły jedna wielką i były za sprawą Bartka. Nie chciałam zbyt długo blokować łazienki, więc szybko się ogarnęłam i poszłam na dół się położyć, a raczej wypić jeszcze jedną herbatę i pogrążyć się w myślach o tym nieudaczniku. 

Około trzeciej, kiedy chyba nareszcie zasnęłam usłyszałam krzyk. Przeraziłam się i szybko pobiegłam na górę do mojej sypialni. Jejku podniosło mi się adrenalina. Wbiegłam do sypialni i zobaczyłam Dagmarę
w nieciekawym stanie i wiedziałam, że się zaczęło. Bez zbędnych ceregieli obudziłam Oliwiera, ubrałam go
w coś, sama odziałam się w jakiś dres a na Dagmarę zarzuciłam jakaś bluzę. Do częstochowskiego szpitala dotarliśmy po piętnastu minutach. Pod szpitalem złapałam jednego pana z karetki, który palił i od razu ją zabrali na wózku, a ja odetchnęłam że zdążyliśmy. Oliwier się ożywił i nie mógł już się doczekać siostry.
W sumie to nie wiem, może to jest fałszywy alarm, takie coś jest bardzo prawdopodobne. Usiedliśmy
w poczekalni.
 – Poród się zaczął. – Powiedziała do mnie w przelocie pielęgniarka i pognała gdzieś dalej. Jakie one mają ciężkie życie. Oliwier już układał się na moich kolanach, aby kontynuować sen a ja postanowiłam poinformować Miśka, że wszystko się zaczęło. Mam nadzieje, że są w Polsce. Po kilku sygnałach odebrał.
–Dagmara właśnie jest na porodówce.– Od razu postanowiłam to powiedzieć, ażeby podnieść mu od razu ciśnienie.
–Coooo ?! – Przeciągnął i krzyknął do słuchawki. – Będę najszybciej jak się tylko da.– Powiedział spokojnie już i się rozłączył. No to czekamy na Miśka. Po kilku minutach usłyszałam pierwszy ciężki krzyk
i sama nie wiem, ale w końcu zasnęłam. Obudził mnie ktoś, a raczej bicie mnie po barku.
–Cześć.– Misiek przytulił mnie. – Idę do Dagmary, jedźcie do domu... – Przetarłam oczy.– Naszego.– Wyjął klucze z kieszeni i włożył mi do ręki, po czym mnie przytulił ucałował czoło Oliwiera i wszedł do sali. Zabrałam malucha i ruszyłam do wyjścia. Przed szpitalem kiedy zderzyłam się z zimnym powietrzem wstrząsnęło mną i wpadłam na znaną mi posturę.
– Co ty tu robisz?– Zerknęłam na niego i czekałam na jakże "szczerą i prawdziwą odpowiedź".
– Przyjechałem z Miśkiem, poprosił mnie... Zawieść was do Michała?
– Nie, dzięki. – Wyminęłam go i poszłam do samochodu a potem pojechałam do domu Michała, gdzie naprawdę szybko położyłam Maksa i w salonie zasnęłam. Tej nocy na pewno nie zapomnę do końca życia.

Następnego dnia obudził mnie telefon. Szybko odebrałam i ucieszyłam się, że mała Zosia jest już na świecie. Było około dziewiątej, więc ogarnęłam się i poszłam zrobić boski nektar zwany kawą i śniadanie. Jejku, ależ mnie radość przepełniała z powodu tego małego maleństwa. Upiekłam grzanki, znalazłam jakiś ser i szynkę oraz sok pomarańczowy w wielkiej pustej lodówce i poszłam obudzić Oliwiera. Weszłam do pokoju
i zobaczyłam małego Winiarskiego przy laptopie grającego w najlepsze.
– Nie za wcześnie ten komputer.– Pokiwał głową, że nie a ja podeszłam zamknęłam ekran i poszliśmy na śniadanie. Walki nie było, więc się niezmiernie cieszę.
– Pojedziemy do mamy i Zosi? Do szpitala?
– Tak, ale najpierw musimy zjeść śniadanie.– Zanurzyłam usta w kawie i wciągnęłam grzankę. Oliwier zamiast jeść opowiadał mi o tym jak będzie bawił się z Zosią, ale około dziesiątej wyruszyliśmy już do szpitala. Wjechałam jeszcze na stacje benzynową, aby zatankować auto, a potem bez zbędnych przygód pojawiliśmy się w szpitalu. Dagmara już leżała na swojej sali, wyczerpana ale z wielkim uśmiechem na twarzy a Michał z Bartkiem zbierali się już do Spały.
– Tato kiedy przyjedziesz? –Oliwier ze łzami w oczach żegnał się z Michałem, zadawał mu mnóstwo pytań na które nie mógł odpowiedzieć i widziałam ten żal.

Ja wyszłam z sali, aby dać im troszkę intymności i usiadłam w poczekalni.
– Może teraz ze mną porozmawiasz?
– O czym? Chcesz znowu mnie okłamać... Daruj mi to.
– Kurwa Aśka.– Wydarł się na mnie a ja z jednej strony byłam zaskoczona a z jednej podeszłam do tego obojętnie.– Nie chcę się z tobą bawić w jakieś dziwne zabawy. Z chrzaniłem wszystko, ale kocham cię.– Na jego twarzy malował się smutek a ja się uśmiechnęłam i chyba też troszkę zmiękłam. Stwierdziłam, że mogę go chociaż przytulić... Tak też zrobiłam, ale niestety musiałam mu dociąć.
– Tak łatwo mnie nie odzyskasz Kurek.– Cmoknęłam jego policzek i wróciłam do sali, aby pożegnać się
z Miśkiem. Pielęgniarka przyszła powiedzieć, że mamy sobie iść więc poszliśmy. Chłopaki pojechali do Spały a my pojechaliśmy do mamy Dagmary, aby odstawić młodego.


Cześć Misiaki <3

Na wstępnie chciała bym was przeprosić, za to że nie pisałam.... Jakoś tak nie miałam i czasu i pewnie chęci...
Mam nadzieje że się nie złościcie :)

xoxoxo 
Ogonodraszki

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakocha­ni od siebie odejdą.

Rozdział 37


– Dzięki Michał za popilnowanie Maska – Przytuliłam go. – Chodź idziemy, potem się zobaczycie.
– A przyjdziesz? – Michał zrobił wielkie oczy na mnie a ja uśmiechnęłam się, zabrałam Maksa i wyszłam. Wychodząc z hotelu natknęłam się na Igłę z rodziną i nie powiem ucieszyłam się na ich widok. Oczywiście po meczowa historia obeszła już wszystkich i nie mniej zszokowała niż mnie. Nie chciałam im przeszkadzać, więc wyruszyliśmy z Maksem spacerkiem do naszego hotelu w między czasie zajadając się goframi.
– Mamo nie chcę iść do hotelu ! – Maks stanął na środku chodnika a zaraz potem usiadł na jedną z ławek
i chyba nie miał zamiaru się ruszać, uparciuch mały.
– No to nie idziemy, ale jak będzie ci zimno to powiedz.– Usiadłam koło niego i dokończyłam gofra.
– Mamo ty kochasz Bartka?
– Pewnie, że go kocham.
– To dlaczego on to zrobił ? – Na to pytanie już nie umiałam odpowiedzieć.
– Nie wiem synku. – Uśmiechnęłam się do niego. Poprawiłam mu czapkę z daszkiem. – Idziemy do hotelu?
– Tak.– Poszliśmy do hotelu. Byłam mega rozbita, ale nie mogę się poddać... Mam w końcu syna i muszę
o niego dbać. Weszliśmy do naszego pokoju, Maks podbiegł do telewizora i go włączył. Położyłam torebkę na swoim łóżku i poszłam do niego go rozebrać. Zabrałam kurteczkę i butki, wyniosłam do przedpokoju
i sama rzuciłam się na łóżko. Zerkając na idealnie biały sufit rozpłakałam się. Kocham go przecież, on też mówił że mnie kocha, więc dlaczego? Z minuty na minutę łez było coraz więcej a mój szloch coraz głośniejszy. Trudno, nie chcę w sobie tego dusić. Przewróciłam się na drugi bok, przytuliłam do poduszki, cichym płaczem chciałam załatać tą ogromną dziurę w sercu, ale się nie udało... Przeszkodził mi tylko sen.

Obudziła mnie ciemność i lekkie jasne światełko na suficie. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Maksa grającego w coś na konsoli. Zagarnęłam telefon z szafki: 50 nieodebranych połączeń, kilkanaście sms-ów i godzina dwudziesta trzecia piętnaście.
 – Maks chyba czas spać, co?  – Poczochrałam jego blond czuprynkę i zobaczyłam jego ciepły, kojący wszystkie rany, uśmiech. Zeszłam z łóżka i zapaliłam lampkę. Wzięłam go na ręce i zaniosłam do łazienki.
 – Mamo szkoda, że dziś nie poszliśmy.  – Kucnęłam przed nim.
 – Przepraszam, jutro pójdziemy na mecz... –Zobaczyłam w jego oczach taką niepewność i ból, że go zranię.
 – Obiecujesz? – Uśmiechnął się nikle.
 – Obiecuje, syneczku... –Pocałowałam go w czoło i przygotowałam mu szybką kąpiel, po której bardzo szybko zasnął. Dzielny rycerz mamy. Sama usiadłam w saloniku na kanapie i zabrałam się za ogarnięcie telefonu. Otworzyłam zakładkę połączenia nieodebrane i oczywiście Bartek górował na liście, czyżby chciał wytracić darmowe minuty? Dobijał się jeszcze do mnie Michał R., Michał K., mama oraz Asia... Cóż napisałam wszystkim, no prawie, nie licząc Bartka, takiego samego sms-a z informacją, że nic mi nie jest. Zerknęłam na wiadomości, tutaj także górował Bartek, ale ja jakoś się tym nie przejęłam i usunęłam wszytko... Cóż uśmiechnęłam się sama do siebie wspominając wszystko co było i wypuściłam ostatnią łzę, aby swobodnie mogła popłynąć po moim policzku. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ogarnęłam się
i poszłam spać... Sen znowu przyszedł mi bardzo szybko.


Nazajutrz wstałam sama nie wiem o której, obudziło mnie stukanie do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć, człowiek chce spokojnie odpoczywać i mu nie pozwolą. Taki pewniak, podchodzę do tych drzwi, pociągam za klamkę, otwieram i zamieram... Bartek Kurek z kwiatami.
 – Yyyy... Co tu robisz?  – Spojrzałam na niego z kpiną a on zrobił się purpurowy i w sumie to nie wiedział co powiedzieć.
 – Chciałem pogadać i takie kwiatki na przeprosiny. – Moje oczy były już szklane, ale nie z powodu radości tylko gniewu, że tu przychodzi. Tak jak szybko zabrałam od niego te kwiaty tak szybko walnęłam nimi
o niego, liść w twarz i cześć. Ależ jestem nie kulturalna, nie pożegnałam się. Otworzyłam jeszcze raz drzwi
i rzuciłam mu krótkie cześć. Oparłam się o nie i znowu się popłakałam z powodu faceta... Jakie to chore, jak tak można... Otarłam policzki i ruszyłam do sypialni. Maks jeszcze smacznie chrapał a ja postanowiłam się ubrać i przyszykować do wyjścia. Pójdziemy na małe zakupy, obiad, spotkać się z Iwoną i mecz.

 – Mamo nie podoba mi się ta koszulka...  – Obróciłam się w jego stronę i skrzywiłam się. Nic mu się dziś nie podobało, był bardzo markotny i złośliwy.
 – Maks naprawdę dobrze w niej wyglądasz.
 – Nie chcę jej. – Zdjął koszulkę, nałożył swoją i wyszedł. Temperament ma chyba po mnie, tak mi się wydaje. Cóż zawiesiłam koszulkę na wieszak, zabrałam rzeczy i wyszłam z przebieralni. Dogoniłam go
i poszliśmy na kolejne piętro galerii, aby zjeść obiad. Szybko wszamaliśmy spaghetti i poszliśmy teraz do mojego ulubionego sklepu. Mi także nic się nie podobało i z utęsknieniem czekałam na spotkanie z Iwoną,
w końcu komuś się wygadam. Iwona pojawiła się w galerii przed siedemnastą a ja się ucieszyłam na jej widok. Dzieciaki bawiły się na placu zabaw, a my siedziałyśmy w kawiarni i w sumie milczałyśmy.
– Jesteś na niego bardzo zła? – Iwona spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie.
– Jestem na niego mega wkurwiona a z drugiej strony tak bardzo chciała bym go przytulić.
– Definitywny koniec ?
– Nie wiem, po powrocie z Katowic przenosimy się do Rzeszowa z Maksem, a potem wracamy do Bełchatowa. – Iwona westchnęła. – Co byś zrobiła na moim miejscu?
– Pewnie to samo co ty. Ważne abyś teraz się zastanowiła czy go kochasz?  – Moja podświadomość zaczęła sobie ze mnie kpić. Przecież to pewne, że go kocham.
– Kocham go bardzo mocno i to jest właśnie problem.



Wróciłam, jestem...
Przepraszam za to, że tyle nie dodawałam, ale jakoś nie mogłam nic sensownego napisać i potrzebowałam troszkę czasu.

Rosja triumfuje w Lidze Światowej :)  Bardzo się cieszę, bo im bardzo mocno kibicowałam.


Pozdrawiam.


piątek, 28 czerwca 2013

KOMUNIKAT



KOMUNIKAT ! 



Chciała bym was poinformować, że w dniach od 28.06 do 14.07 nie będę tutaj obecna, co oznacza że nie będę dodawać postów :( 
Wynika to z faktu, że wyjeżdżam na zamknięte rekolekcje, czyli takie gdzie nie można mieć telefonu, komputera, nie można nawet oglądać telewizji (chyba). 

Mam nadzieje, że mnie rozumiecie i dziękuje tym, którzy wytrzymają. 


Będzie mi bez was smutno... 

Kocham, całuje i dziękuje za wytrwałość w czekaniu...    ;* 

xoxoxo 
Ogonodraszki

poniedziałek, 24 czerwca 2013

So we put our hands up like the ceiling can’t hold us Like the ceiling can’t hold us

Rozdział 36



Kilka minut stałam i przyglądałam się Kurkowi, który wymieniał płyny z Klaudią w dosyć dosadny sposób. No to co teraz, wejście smoka, liść na powitanie i do widzenia czy może sam się kapnie, że widziałam wszystko. Ocknęłam się i rozejrzałam po hali, koło mnie stał Winiarski z Olim na rękach. Położył swoje ramie na moje i uśmiechnął się.
– Dasz radę ? – Uśmiechnęłam się, kucnęłam przed Maksem. Poprawiłam mu kurteczkę, spodenki, musnęłam polik Michała i poszłam. Im bliżej byłam wyjścia tym bardziej moje oczy zapełniały się słoną cieczą. Maks nic nie mówił tylko patrzył przed siebie. Podeszłam do samochodu. Maks stanął na chodniku, założył rączki na piersi i był zdenerwowany.
– Mamo, ja mu przyłożę, mogę ?! – Uśmiechnęłam się do niego i szybko podeszłam; Kucnęłam i przytuliłam się. Jak dobrze, że go mam. Pocałował mnie w nos i wytarł mi łzy w policzków. – Kocham cię. – Mocniej go przytuliłam.
– Ja też ciebie kocham. – Pocałowałam go w polik i wsadziłam do auta. Zapięłam go dokładnie w foteliku, zamknęłam drzwi i wtedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam Ruciaka z Justyną i ich dziećmi.
– Nie łam się. – Justyna mnie przytuliła, a ja zastanawiałam się kto jeszcze to widział.
– Spoko daje radę, mam mojego małego mężczyznę... Nie jestem sama. – Uśmiechnęłam się do nich, pomachałam i odjechałam. Bardzo miła babka. Cieszę się, że mogłam ją poznać.
W hotelu byliśmy po kilkunastu minutach, nie ukrywam że chciała bym teraz wypłakać się w poduszkę, ale nie mogę się łamać, więc muszę być twarda. Maks zasnął w foteliku, mocne kibicowanie i wariowanie na trybunach go wymęczyło. Wzięłam go na ręce i poszliśmy do hotelu. Odebrałam klucz i ruszyliśmy do pokoju. Zastanawiam się jak mam się zachowywać w stosunku do Bartka. Położyłam Maska na łóżku a sama poszłam do małego saloniku, wyciągnęłam telefon i zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie od Bartka. Rzuciłam telefon na kanapę a sama rozryczałam się tak po prostu. Nie powinno się płakać przez faceta, ale ja płaczę przez to, że jestem bezsilna i nie wiem co mam zrobić z tym dalej. Najlepiej by było zapomnieć, ale ja nie potrafię.

Przetarłam i otworzyłam oczy. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Na dworze było już prawie jasno, na telefonie pokazała się piąta rano. No to nici ze spania. Poszłam poszukać coś do ubrania i ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Związałam włosy w kitkę i wyszłam. Weszłam do sypialni i nakryłam Maksa, jeszcze słodko spał. Nie wiedziałam co mam robić, więc postanowiłam poserfować w sieci. Zalogowałam się na facebooka i szczerze tego żałowałam. Nie wynikało to z ilości zaproszeń czy powiadomień tylko wiadomości od Poliny. Był tam tylko link i trzy kropki. Poddenerwowana kliknęłam w link a to co zobaczyłam przeszło ludzkie pojęcie. Na jednym z typowo plotkarskich stron ukazało się zdjęcie Bartka z ową dziewczyną o imieniu Klaudia, miziających się. I ten tytuł: " Czy to koniec słodkiego romansu z córką prezesa Orlenu ?". Czy ja wiem, nie było aż tak słodko. Wyłączyłam link i odpisałam jej, że do końca nie wiem co mam zrobić, ale załatwię tą sprawę do końca dzisiejszego dnia. O ósmej usłyszałam krzyk z sypialni co oznaczało, że Maksymilian wstał.
 – Cześć kochanie.  –  Położyłam się koło niego i musnęłam jego czoło.
 –  Idziemy dziś na mecz ?
 –  Nie wiem.
 –  Mamooooo proszę  –  Złożył rączki jak do modlitwy i tak ładnie prosił.
 –  Zobaczymy jeszcze, a teraz wstawaj idziemy na śniadanie.  – Wstał, wyciągnęłam mu ubrania i zostawiłam go samego, aby się ubrał. Sama spakowałam torebkę i zawiązałam buty. Kiedy Maks był gotowy wyszliśmy do stołówki na śniadanie. Zadzwoniłam jeszcze do Kubiaka czy nie popilnowała by mi syna. Na szczęście się zgodził, więc musiał tylko skontaktować się z Bartkiem i umówić, aby z nim pogadać. Nie no przecież to nie będzie rozmowa.


 – Dziś spędzisz czas przed meczem z wujkiem Michałem.
 – Ale którym?
 –  Kubiakiem...  – Czekałam na Michała przed ich hotelem. Postura Kubiaka po chwili pojawiła mi się a ja ucieszyłam się, że miał czas.
 – Siema młody. Cześć Asia. – Poczochrał włoski Maksa a ja się do niego przytuliłam.  – Bartek zaraz przyjdzie... To co kiedy mam ci go oddać.
 – Zadzwonię do ciebie. – Kucnęłam przed Maksem.  – Masz być grzeczny i nie broić jasne ?  –  Uśmiechnął się nikle.  – Przyjdę po ciebie za jakiś czas. Będziesz miał czas wyskoczyć z nim na obiad?
 – Pewnie.
 – Okej. No to idę. Pa. – Pomachałam im i udałam się do pobliskiej kawiarni. Raban z kawiarni, podoba mi się to. Usiadłam przy stoliku koło okna i czekałam na Bartka, w między czasie zamówiłam jeszcze kawę i ciastko dla siebie. Oczywiście Bartek jak zawsze spóźnił się prawie dwadzieścia minut.
 – Przepraszam za spóźnienie.  – Podszedł do stolika i chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik. – O czym chciałaś porozmawiać?
 – Ile to trwa?
 – Ale co?  – Spojrzał na mnie dosyć dziwnie a jak uśmiechnęłam się krzywo.
 – Ty i Klaudia.  – Zaniemówił.  – Nie jestem ślepa i gdyby nie to, że był Maks przywaliła bym ci na hali.
 – To nie tak.  – Tradycyjnie wytłumaczenie.
 – A jak? Znudziłam ci się, czy może ta sława tak ci uderzyła, że postanowiłeś lecieć na kilka frontów.
 – Nie wiem co mam ci powiedzieć. Po prostu chciałem taką spontaniczność a ty nie jesteś spontaniczna
a ona jest.  – Z każdym wypowiadanym przez niego zdaniem, coraz bardziej bolało. Ubrałam sweterek, bo dziś było chłodniej, włożyłam pieniądze do rachunku i postanowiłam wyjść. – Czekaj. Nie chcę się z tobą rozstawać. Kocham cię.
 – A ja miałam nadzieje, że stworzymy prawdziwą rodzinę... Wiedziałam, że to się nie uda. – Ściągnęłam pierścionek i położyłam przed nim.  – Dzięki za wszystko.  – Wyszłam z kawiarni i poszłam się przejść. Myślałam, że może będzie chciał mnie dogonić, ale niestety myliłam się.


Kolejny :)


Czy wygramy, czy przegramy ale nigdy się nie damy...  
Argentyna się oddala, ale może uda się nam coś wywalczyć na ME :

Zapraszam na nowy rozdział:  http://zyc-kochac-trwac.blogspot.com/

Pozdrawiam
Ogonodraszki


czwartek, 20 czerwca 2013

Tylko bądź... W każdy dzień i w każdą noc.

– Maaaaaaamooooooooo ! – Ktoś wydarł mi się do ucha. Przetarłam oczy i uśmiechnęłam się. Maks miał na sobie koszulkę reprezentacji. – Widziałaś co dostałem ! – Cmoknął mój polik i pobiegł do drugiego pomieszczenia w naszym pokoju. Ja usiadłam sobie i zerknęłam na telefon. Cisza. Za chwilkę wyłoniła się wielka postura, którą kocham najbardziej na świecie. Niósł tacę, kwiaty... Słodziak. Postawił tacę na stoliku a ja stanęłam na łóżku i za chwilkę przyssałam się do niego jak glonojad. Jak ja się za nim stęskniłam.
– Cześć piękna. – Uśmiechnął się i uwiesił sobie mnie na swojej obręczy miedniczej, po czym zaczął mnie okręcać wokół własnej osi.
– Kocham cię. – Musnęłam jego usta a potem wylądowałam na łóżku. Usiadłam opierając się o ramę łóżka
i przejęłam tacę ze śniadaniem. – Maks jadł?
– Oczywiście. – Usiadł na przeciwko mnie i zaczął rozkoszować się tostami z dżemem brzoskwiniowym.
– Tęskniłam.
– Ja też. – Cmoknął mój nos i wypił sok pomarańczowy. – Fajnie, że mu się spodobał prezent. – Zerknęliśmy na Maksa, który oglądał dokładnie, milimetr po milimetrze, swój prezent. – Dla ciebie też coś mam. – Uśmiechnęłam się i zajęłam się pochłanianiem kolejnego tosta w czasie kiedy Bartek poszedł po to coś. – Tadam ! – Wyciągnął zza pleców także koszulkę reprezentacyjną. Odstawiłam tacę i podeszłam do niego. Obrócił koszulkę na drugą stronę i wzruszyłam się. Niby taka zwyczajna koszulka, ale nie zwyczajna miała pełno serduszek malowanych markerem i nad nazwiskiem hasło: "Kocham cię". Niby zwykłe nic a dla mnie to coś mega wielkiego. Przytuliłam go i kolejny raz w przeciągu tej godziny pocałowałam.
– Dziękuje. – Musnęłam jego usta i się do niego przytuliłam.
– Czy wy musicie się tak miziać? – Zerknęliśmy na dół i uśmiechnęliśmy się do Maksa. Wzięłam go na ręce i musnęłam jego polik a Bartek poczochrał jego włoski.
Bartek był jeszcze z nami przez godzinę i pojechał na trening a potem do swojego hotelu i na odprawę.



Przed siedemnastą zasiedliśmy na trybunach zwarci i gotowi. Przybrani w koszulki od Bartka nie mogliśmy się doczekać. Koło mnie usiadła żona Michała Ruciaka z swoimi dziećmi. Od razu chłopcy złapali dobry kontakt między sobą a ja zostałam zagadana przez Justynę. Gadała jak Igła.
 – Wygrają trzy-zero  –  Justyna uśmiechnęła się do mnie i zerknęłyśmy na pole serwisowe naszej drużyny. Pojawił się na nim Łukasz.
 –  Było by fantastycznie.  – Resztę meczu przesiedziałam w skupieniu, oczywiście oprócz przerw technicznych i przerw między setami. Mecz zakończył się wynikiem trzy do zera a cała hala wiwatowała. Sama uśmiechnęłam się i kiedy ostatni punkt, kończący mecz wpadł na nasze konto, wybuchłyśmy z Justyną niepohamowaną radością. Chłopaki rozciągali się, potem poszli rozdać autografy. Do Justyny przyszedł Michał.
 – Gratulacje wygranej.  –  Uśmiechnęłam się do niego i zerkałam do około gdzie jest Bartek. Nie ukrywam, że to zawsze był największy problem znaleźć go po meczu, ale dziś to już była żenada.
Złapałam Maksa za rękę i przeszłam się wzdłuż barierek. Maks klepał coś do mnie, ale ja go nie rozumiałam bo pisk niestety nie sprzyjał. Kiedy w końcu znalazłam posturę narzeczonego, zamurowało mnie. Nie myślałam, że znajdę się w takich okolicznościach, bo w końcu kiedy oczy nie widzą tego sercu nie żal...


No to co już niedługo kończymy ?

Szkoda, że tak mało komentujecie...

Pozdrawiam
Ogonodraszki












poniedziałek, 10 czerwca 2013

Tak miało być, taka jak ty zdarza się tylko raz. Wznosiliśmy sie coraz wyżej by, dotykać nieba i za chwilkę spaść.

Rozdział 34



Leżałam na leżaku i korzystałam z uroków pięknej, majowej pogody. Bartek ciężko trenował w Spale, a ja leniuchowałam w domku. Maks latał po trawie, szukając biedronek... Największa niespodzianka weekendu.
– Maks nie jesteś głodny? – Podeszłam do chłopca, ukucnęłam przed nim i odgarnęłam mu niesforny blond kosmyk z czółka.
– Jestem. – Wzięłam go na ręce i zabrałam do domu. Podgrzałam zapiekankę makaronową z dnia wczorajszego. Poszliśmy na górę umyć ręce, ale w naszym wykonaniu było to raczej chlapanie się wodą, zrobienie bałaganu i pełno śmiechu. Uwielbiam jego uśmiechniętą buzię. – Mamo, a kiedy Bartek przyjedzie.
– My pojedziemy do niego na trzy dni. Będziemy mu kibicować i będzie super. – Zeszliśmy na dół, wciągnęliśmy obiad na tarasie i poszliśmy dalej się wylegiwać.

 –Mamooooo ?!  – Ocknęłam się i spojrzałam na Maksa. Leciał z komórką do mnie.  – Mamo Bartek dzwoni.  – Przejęłam telefon i odebrałam.

 – Cześć kochanie.

 – Cześć kochanie.  – Maks położył się koło mnie a ja pocałowałam go w czoło.  –  Jak tam treningi? Jak się czujesz?

 – Dobrze, w sumie po tym pierwszym turnieju czujemy się wyśmienicie. A co tam u ciebie, u Maksa ?
 – Leniuchujemy sobie i tęsknimy za naszym Bartkiem.  – Uśmiechnęłam się i poczułam, że i on się uśmiechnął. – Już Maks, dziś o ciebie pytał.

 – Czyli będziecie razem na meczu?

 – Tak.

 – Nawet nie wiesz jak się ciesze. Najważniejsze osoby w moim życiu, będą ze mną.

 – My też się cieszymy.

 – Kończę... Idziemy na siłownię. Kocham cię, ucałuj Maksa. Zadzwonię wieczorem.

 – Kochamy cię.  – cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się. Pocałowałam Maksa w czółko od Bartka
i wylegiwaliśmy się dalej. Uwielbiam tak przyjemną monotonię.


Katowice 30.05.2012


Przycumowaliśmy z Maksymilianem do brzegu, czyli dojechaliśmy do hotelu i już czujemy te emocje.
 –Mamo chcę być siatkarzem jak Bartek.  – Uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam. Wielkie, naprawdę wielkie marzenia i jeszcze większe ambicje. Wczoraj kupiliśmy piłkę do siatkówki i nawet przetestowaliśmy ją już przed wyjazdem. Zagraliśmy w siatkówkę przez płot. Jak na sam początek może być.
 –Musisz ciężko pracować jak będziesz większy. – Zaplanowałam małą przechadzkę, po Katowicach choć w sumie w tym mieście naprawdę nie ma nic do zwiedzania. Jest szare, bure i nijakie, ale mają piękną halę.
Pochodziliśmy sobie po jakimś parku, zajadaliśmy się lodami i łapaliśmy przyjemne promienie słońca.
Już się nie mogę doczekać tych jutrzejszych emocji. Będzie się działo. Przed ósmą (wieczorem oczywiście) byliśmy w hotelu. Chwilka wygłupów i czas iść się myć i spać. Tak też się stało, Maks już o dziewiątej spał a ja mogłam znaleźć chwilkę spokoju dla siebie. Pomalowałam paznokcie w biało-czerwone barwy, zerknęłam co się dzieje w sieci i Bartek zadzwonił, że są w hotelu, jest zmęczony i jutro przyjdzie do nas po treningu na odwiedziny. Sama też byłam wycieńczona, prysznic i spać, w końcu jutro wielki dzień a team Bartka Kurka musi mieć dużo energii.



Melduję się z kolejnym rozdziałem :)

Mam nadzieje, że się spodoba :)

Czytam= Komentuje
To baaaardzo motywuje :*

Zapraszam na nowy rozdział na mojego drugiego bloga :)

xoxoxoxo 
Ogonodraszki
















sobota, 1 czerwca 2013

We get up, fresh out, pimp strut walking Little bit of humble, little bit of cautious

Rozdział 33



Weszłam głębiej i się przeraziłam. Nie było jej, ale jej rzeczy były. Walizka leżała pod oknem, piżama złożona na pościelonym łóżku, telefon przy ładowarce. Masz ci los, nawet do niej nie zadzwonię. Postanowiłam się uspokoić, więc wyszłam i zeszłam na dół do kuchni. Zerknęłam na stół w jadalni, aby sprawdzić czy wszystko jest. Chleb z wczoraj nie wyglądał za dobrze, więc postanowiłam jechać do sklepu, ale kiedy już ubierałam buty, stwierdziłam że nie mogę wyjść, bo nie ma Asi, więc usiadłam zrezygnowana na jednym z krzeseł i czekałam aż wróci. Nie czekałam długo, bo Asia wróciła dosłownie pięć minut później z bułkami i chlebem.
– Zamorduję cię. – przytuliłam ją a ona była zdezorientowana. – Czemu nie zabrałaś telefonu, dlaczego nie napisałaś kartki.– spojrzałam na nią.
– Napisałam ci kartkę i położyłam koło telefonu domowego. Spokojnie jestem dużą dziewczynką.– Przytuliłam ją jeszcze raz i poszłam po koszyczek na bułki i chleb. – Panikujesz jak Zbyszek.
– Bo się martwimy o ciebie, aby nic ci się nie stało. – Rozłożyłam pieczywo i mogłyśmy zacząć jeść. Dziś postanowiłyśmy wyjść na imprezę do jednego z Częstochowskich klubów. Oj się będzie działo. Dawno już się nigdzie nie bawiłam, więc będziemy szaleć. Mam kilka znajomych w Częstochowie, więc dobrze odświeżyć kontakty i się z nimi zabawić. Po zjedzonym śniadaniu i generalnym sprzątaniu salonu i kuchni, nie chciało się nam robić obiadu, więc poszłam się ubrać, bo Asia prowadzi inny tryb życia niż ja i tylko musiała zmienić obuwi, wyruszyłyśmy do Częstochowy. Jako, że była dopiero trzynasta postanowiłyśmy pokręcić się jeszcze po sklepach, ale nie z odzieżą tylko z kwiatkami. Chciałam kupić coś do tego ogrodu, chyba mu się coś należy a nie tylko trawa, jakieś krzaki, drzewka ozdobne i jabłoń. Na początek ruszyłyśmy na obiad do baru sushi a po nim, miałyśmy troszkę czasu, więc pojechałyśmy do Praktikera i zaopatrzyłam się w trochę kwiatów. Miła pani bardzo mi pomogła za co dostała troszkę grosza. O godzinie osiemnastej byłyśmy w domu, po szybkim wypakowaniu kwiatków do garażu, ja poszłam się umyć a Asia podjęła się zadania zrobienia czegoś dobre. Wzięłam prysznic, umyłam włosy. Wyszłam z kabiny, stanęłam na dywaniku dokładnie wytarłam swoje ciało. Następnie nałożyłam balsam podkreślający opaleniznę i założyłam bieliznę. Rozczesałam i wysuszyłam włosy.
  – Wolna łazienka! – Zasygnalizowałam i poszłam do siebie. Ściągnęłam sukienkę z wieszaka i nasunęłam ją. Usiadłam przy toaletce i zrobiłam sobie koka. Zrobiłam delikatny makijaż i podkreśliłam usta błyszczykiem, po czym zorientowałam się że będę jeszcze jadła i nie ma sensu, ale trudno. Zapięłam naszyjnik, włożyłam pierścionek zaręczynowy, zabrałam małą torebkę do której wpakowałam wszystko to co potrzebne. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam ze złotego pudełka ukochane szpilki, nasunęłam je i poszłam na dół. Asia brała jeszcze prysznic a ja wciągnęłam swoją część tostów.
Około dwudziestej pierwszej byłyśmy w Częstochowie, pod klubem. Wchodząc musiałam pokazać dowód osobisty, a jak pan zobaczył datę, przeprosił i dostałam darmowego drinka na jego koszt. Ogólnie trafiłyśmy na jakieś "ostre studenckie party" cytując Joannę. Podsumowując bawiłyśmy się świetnie, nie miałyśmy jakiś nieprzyjemnych sytuacji a do domu wróciłyśmy po trzeciej, czyli w sumie o dobrej porze.
Obudziłam się o dwunastej przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam na swoich palcach drobinki eye-linera. Złapałam telefon, który leżał na poduszce Bartka i zerknęłam na wyświetlacz. Mordka zaczęła mi się cieszyć, kiedy zobaczyłam nasze zdjęcie, które widniało na mojej tapecie. Oprócz tego widać też było 20 nieodebranych połączeń i 3 sms-y. Na początek wolałam odczytać sms-y, wszystkie od Bartka i miały podobną treść " Co się z tobą dzieje, gdzie się szlajasz ?!". Mój kochany Bartuś. Włączyłam mojego różowego laptopa i włączyłam sobie facebooka. Zadzwoniłam także do Bartka, aby go poinformować, że nic mi nie jest, żyję i mam się dobrze.
 – Kończę, idziemy na trening.
 – Okej, o której będziesz?
 – Po dwudziestej. Kocham cię.
 – Kocham cię. – Rozłączyłam się, rzuciłam telefon w głąb łóżka i zrobiłam ogólny przegląd facebooka. Milion pięćset sto dziewięćset wiadomości i tyle samo powiadomień, od ludzi których nie znam. Ach wszystko zaznaczyłam usunęłam i po sprawie. Zerknęłam jeszcze na czat, mój profil i wylogowałam się. Postanowiłam zobaczyć jak wygląda moja towarzyszka, która nie ukrywam przeszła samą siebie. Weszłam do niej, ale jej nie było. Poszłam na dół, gdzie był jeden wielki syf, pełno piasku, bo wczoraj troszkę padało. Asia siedziała w kuchni i jadła śniadanie, wróć... Asia siedziała w kuchni i jadła śniadanie ?! Myślałam, że będzie spać dłużej niż ja, zlała się niemiłosiernie.
 – Zaskoczyłaś mnie. – Usiadłam na przeciwko niej i zaczęłam jeść swoją porcję.
 – Spoko, jeszcze nie raz ciebie zaskoczę.
 – Mam nadzieje. – Zjadłam śniadanie, ubrałam się, posprzątałam i zjawił się Zibi. Szybko porwał mi Asię i pojechali a ja leżałam do góry brzuchem resztę dnia, bo przecież nie miałam co robić w taki bardzo ponury dzień.


Hello :)     Melduję się.

                Dziś chciała bym was zaprosić na nowego bloga. Nowa historia, dosyć kontrowersyjna, ale mam nadzieje że wypali. Serdecznie zapraszam :)

http://zyc-kochac-trwac.blogspot.com/


Greetings  :)     Ogonodraszki