poniedziałek, 22 lipca 2013

Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakocha­ni od siebie odejdą.

Rozdział 37


– Dzięki Michał za popilnowanie Maska – Przytuliłam go. – Chodź idziemy, potem się zobaczycie.
– A przyjdziesz? – Michał zrobił wielkie oczy na mnie a ja uśmiechnęłam się, zabrałam Maksa i wyszłam. Wychodząc z hotelu natknęłam się na Igłę z rodziną i nie powiem ucieszyłam się na ich widok. Oczywiście po meczowa historia obeszła już wszystkich i nie mniej zszokowała niż mnie. Nie chciałam im przeszkadzać, więc wyruszyliśmy z Maksem spacerkiem do naszego hotelu w między czasie zajadając się goframi.
– Mamo nie chcę iść do hotelu ! – Maks stanął na środku chodnika a zaraz potem usiadł na jedną z ławek
i chyba nie miał zamiaru się ruszać, uparciuch mały.
– No to nie idziemy, ale jak będzie ci zimno to powiedz.– Usiadłam koło niego i dokończyłam gofra.
– Mamo ty kochasz Bartka?
– Pewnie, że go kocham.
– To dlaczego on to zrobił ? – Na to pytanie już nie umiałam odpowiedzieć.
– Nie wiem synku. – Uśmiechnęłam się do niego. Poprawiłam mu czapkę z daszkiem. – Idziemy do hotelu?
– Tak.– Poszliśmy do hotelu. Byłam mega rozbita, ale nie mogę się poddać... Mam w końcu syna i muszę
o niego dbać. Weszliśmy do naszego pokoju, Maks podbiegł do telewizora i go włączył. Położyłam torebkę na swoim łóżku i poszłam do niego go rozebrać. Zabrałam kurteczkę i butki, wyniosłam do przedpokoju
i sama rzuciłam się na łóżko. Zerkając na idealnie biały sufit rozpłakałam się. Kocham go przecież, on też mówił że mnie kocha, więc dlaczego? Z minuty na minutę łez było coraz więcej a mój szloch coraz głośniejszy. Trudno, nie chcę w sobie tego dusić. Przewróciłam się na drugi bok, przytuliłam do poduszki, cichym płaczem chciałam załatać tą ogromną dziurę w sercu, ale się nie udało... Przeszkodził mi tylko sen.

Obudziła mnie ciemność i lekkie jasne światełko na suficie. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Maksa grającego w coś na konsoli. Zagarnęłam telefon z szafki: 50 nieodebranych połączeń, kilkanaście sms-ów i godzina dwudziesta trzecia piętnaście.
 – Maks chyba czas spać, co?  – Poczochrałam jego blond czuprynkę i zobaczyłam jego ciepły, kojący wszystkie rany, uśmiech. Zeszłam z łóżka i zapaliłam lampkę. Wzięłam go na ręce i zaniosłam do łazienki.
 – Mamo szkoda, że dziś nie poszliśmy.  – Kucnęłam przed nim.
 – Przepraszam, jutro pójdziemy na mecz... –Zobaczyłam w jego oczach taką niepewność i ból, że go zranię.
 – Obiecujesz? – Uśmiechnął się nikle.
 – Obiecuje, syneczku... –Pocałowałam go w czoło i przygotowałam mu szybką kąpiel, po której bardzo szybko zasnął. Dzielny rycerz mamy. Sama usiadłam w saloniku na kanapie i zabrałam się za ogarnięcie telefonu. Otworzyłam zakładkę połączenia nieodebrane i oczywiście Bartek górował na liście, czyżby chciał wytracić darmowe minuty? Dobijał się jeszcze do mnie Michał R., Michał K., mama oraz Asia... Cóż napisałam wszystkim, no prawie, nie licząc Bartka, takiego samego sms-a z informacją, że nic mi nie jest. Zerknęłam na wiadomości, tutaj także górował Bartek, ale ja jakoś się tym nie przejęłam i usunęłam wszytko... Cóż uśmiechnęłam się sama do siebie wspominając wszystko co było i wypuściłam ostatnią łzę, aby swobodnie mogła popłynąć po moim policzku. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ogarnęłam się
i poszłam spać... Sen znowu przyszedł mi bardzo szybko.


Nazajutrz wstałam sama nie wiem o której, obudziło mnie stukanie do drzwi. Ubrałam szlafrok i poszłam otworzyć, człowiek chce spokojnie odpoczywać i mu nie pozwolą. Taki pewniak, podchodzę do tych drzwi, pociągam za klamkę, otwieram i zamieram... Bartek Kurek z kwiatami.
 – Yyyy... Co tu robisz?  – Spojrzałam na niego z kpiną a on zrobił się purpurowy i w sumie to nie wiedział co powiedzieć.
 – Chciałem pogadać i takie kwiatki na przeprosiny. – Moje oczy były już szklane, ale nie z powodu radości tylko gniewu, że tu przychodzi. Tak jak szybko zabrałam od niego te kwiaty tak szybko walnęłam nimi
o niego, liść w twarz i cześć. Ależ jestem nie kulturalna, nie pożegnałam się. Otworzyłam jeszcze raz drzwi
i rzuciłam mu krótkie cześć. Oparłam się o nie i znowu się popłakałam z powodu faceta... Jakie to chore, jak tak można... Otarłam policzki i ruszyłam do sypialni. Maks jeszcze smacznie chrapał a ja postanowiłam się ubrać i przyszykować do wyjścia. Pójdziemy na małe zakupy, obiad, spotkać się z Iwoną i mecz.

 – Mamo nie podoba mi się ta koszulka...  – Obróciłam się w jego stronę i skrzywiłam się. Nic mu się dziś nie podobało, był bardzo markotny i złośliwy.
 – Maks naprawdę dobrze w niej wyglądasz.
 – Nie chcę jej. – Zdjął koszulkę, nałożył swoją i wyszedł. Temperament ma chyba po mnie, tak mi się wydaje. Cóż zawiesiłam koszulkę na wieszak, zabrałam rzeczy i wyszłam z przebieralni. Dogoniłam go
i poszliśmy na kolejne piętro galerii, aby zjeść obiad. Szybko wszamaliśmy spaghetti i poszliśmy teraz do mojego ulubionego sklepu. Mi także nic się nie podobało i z utęsknieniem czekałam na spotkanie z Iwoną,
w końcu komuś się wygadam. Iwona pojawiła się w galerii przed siedemnastą a ja się ucieszyłam na jej widok. Dzieciaki bawiły się na placu zabaw, a my siedziałyśmy w kawiarni i w sumie milczałyśmy.
– Jesteś na niego bardzo zła? – Iwona spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie.
– Jestem na niego mega wkurwiona a z drugiej strony tak bardzo chciała bym go przytulić.
– Definitywny koniec ?
– Nie wiem, po powrocie z Katowic przenosimy się do Rzeszowa z Maksem, a potem wracamy do Bełchatowa. – Iwona westchnęła. – Co byś zrobiła na moim miejscu?
– Pewnie to samo co ty. Ważne abyś teraz się zastanowiła czy go kochasz?  – Moja podświadomość zaczęła sobie ze mnie kpić. Przecież to pewne, że go kocham.
– Kocham go bardzo mocno i to jest właśnie problem.



Wróciłam, jestem...
Przepraszam za to, że tyle nie dodawałam, ale jakoś nie mogłam nic sensownego napisać i potrzebowałam troszkę czasu.

Rosja triumfuje w Lidze Światowej :)  Bardzo się cieszę, bo im bardzo mocno kibicowałam.


Pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz