poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Monalizą byłaś mi, marzyłem tylko o tobie. Rysowałem serca dwa, pytałaś po co to robię....


Rozdział 29


Ten tydzień minął mi niemiłosiernie szybko. Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia fazy play-off i mój wyjazd do Rzeszowa. Jeszcze miesiąc i medale będą wisiały na szyjach najlepszej drużyny kraju. Wyjedziemy na tygodniowy urlop na Majorkę i wracamy, Bartek pojedzie na kadrę a ja dalej będę działać w PGE Skrze, kompletować drużynę.  W ten tydzień dowiedziałam się o planach Bartka na przyszły sezon. Dostał dosyć ciekawą propozycję od Rosyjskiego klubu Dynamo Moskwa, tylko jego sprawa czy ją przyjmie. Ja daję mu wolną rękę, chce jechać niech jedzie i pokazuje swoje umiejętności.
– Szkoda, że nie możesz ze mną jechać. – Usiadłam koło niego na kanapie i przytuliłam się. Kolejny raz weekend spędzamy osobno. Za niedługo w ogóle nie będziemy siebie widzieć, zacznie się sezon reprezentacyjny a pan trener jest bardzo konkretnym... i sympatycznym człowiekiem.
– Odrobimy za tydzień na weselu twojej kuzynki.– Musnął moje usta i wrócił do oglądania filmu.
– Do kiedy musisz podjąć decyzje co do nowego kontraktu ?
– Do 1 maja, jak będę potrzebował jeszcze czas to mi go dadzą. Wiedzą, że to trudna decyzja.
– Bardzo...– zabrałam telefon z drewnianej ławy i wybrałam numer do mamy. Chciałam zapytać jak jej mija dzień i powiedzieć, że przyjadę późnym wieczorem. – Jest piętnasta, zbieram się.
– Bardzo dobrze, nie chcę abyś jeździła sama po nocach. – Poszłam na po torebkę i jakąś kurtkę. Bartek zabrał już moją walizkę do samochodu. – Kocham cię, zadzwoń jak dojedziesz.
– Pamiętaj, aby skosić trawnik, włączyć zraszacze a i jeszcze coś...  – Stanęłam przed nim i pogroziłam mu palcem – Nie bałagań. Masz obiad na jutro w lodówce. – Przyssałam się do niego. – Kocham cię.
– Kocham cię, pozdrów rodziców i Maksa.– jeszcze raz go pocałowałam i wyszłam. Na zewnątrz słońce dawało czadu. Idealny dzień na opalanie się a nie na jazdę samochodem...

   W Rzeszowie byłam po dwudziestej, bo jak zawsze stałam w korku. Klątwa Rzeszowa.
Zaparkowałam przed domem, koło auta moich rodziców, szybko wysiadłam zabrałam walizkę oraz torebkę i ruszyłam do domu. Byłam padnięta. Dosłownie. Drzwi były otwarte, więc weszłam zostawiłam manatki i poszłam do kuchni.
 – Cześć kochani.– przytuliłam się do mamy i taty. Usiadłam z nimi i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W domu ogólnie było strasznie cicho i Maks nie schodził z góry. – Gdzie Maks?
 – Na górze. Nareszcie podjęłaś słuszną decyzję, tylko czy Bartek wie ?
 – Nie. Idę do niego. – weszłam po schodach do góry. Przeszłam się korytarzem i zapukałam do drzwi, które były na wprost. Byłam zdenerwowana, nie wiem czy śpi czy może czeka i czy w ogóle będzie zainteresowany rozmową ze mną. Weszłam do pokoju, Maks siedział na łóżku i grał w jakąś grę na konsoli.
 – Cześć Maks. – spojrzałam na mnie i się mocno do mnie przytulił.
 – Cześć mamo. – zamurowało mnie. Przytuliłam go i pocałowałam w czoło. Usiedliśmy na jego łóżku i milczeliśmy.
 – Skąd wiesz, że jestem twoja mamą ?  – Spojrzałam na niego a on uśmiechnął się do mnie.
 – Babcia mi powiedziała.  – Siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Opowiadał mi co dziś działo sie w przedszkolu i ile mamy rzeczy do nadrobienia. Myślałam, że źle to przyjmie, że załamie się i będę potrzebowała pomocy jakiegoś specjalisty, a on tak po prostu przyjął to do wiadomości i się z tym oswajał. Czasem zastanawiam się czy on faktycznie ma siedem lat.
 – Nie musisz iść spać?  – Uśmiechnęłam się do niego i za chwilkę usłyszałam jęk nad uchem. Pocałowałam go w czoło. – Za godzinkę przyjdę i masz już spać. – Dostałam buziaka i wyszłam. Zeszłam na dół do kuchni i usiadłam przy kubku herbaty, który mi mama zrobiła. – Naprawdę tak dobrze zareagował.
 – Tak, to jest dziecko naprawdę wyrozumiałe. – upiłam łyk zielonej cieczy i pochnąłem się w kolejnej rozmowie z mamą. – A ty Asia jesteś taka rozpromieniona? Czy chcesz mi coś powiedzieć?– Przecież nic się ze mną nie działo. Zawsze tak samo się zachowuje...
–Mamo nic nie mam ci do powiedzenia.– przytuliłam się do niej i musnęłam jej policzek.
–Cieszę się, że układasz sobie życie z Bartkiem. To naprawdę fantastyczny facet i czekam tylko na ślub a potem wnuki. – uśmiechnęłam się na samą myśl o białej sukni, Bartku w garniturze. Rozmarzyłam się.
–Przyjdzie czas i pora. – pocałowałam ją w policzek.– Idę zobaczyć do Maksa i się położyć, bo jestem strasznie zmęczona. – weszłam na górę i poszłam zobaczyć czy Maksymilian śpi, tak też było. Ruszyłam do siebie po jakąś pidżamkę, umyć się i spać.
Nazajutrz wstałam po dziesiątej. No pięknie ! Przyjechałam do domu, po to aby leniuchować? Otóż nie. Ubrawszy się wcześniej zeszłam na dół, gdzie Maks siedział i oglądał telewizję.
–Babcia jest w pracy ? – Pokiwał mi i zajął się oglądaniem i jedzeniem a ja zrobiłam sobie jakieś kanapki i kawę. Nim zjadłam śniadanie, posprzątałam minęły prawie dwie godziny, jeszcze w międzyczasie zagadał mnie Maks. – Jedziesz ze mną na trening ?
–Resovii ? – Pokiwałam głową na znak że tak i wyłączyłam mu telewizor, po czym zabrałam go na górę, aby się ubrał. Ja sama z dresu przebrałam się w coś bardziej wyjściowego, bo myślę że zrobiła bym nie małe poruszenie swoim strojem... Asia dresiara= nieeee... Tylko jedno z nas może ubrać się jak dres i tą osobą jest Bartosz. – Jestem gotowy a ty ? – Maks usiadł na łóżku i zabrał się za rozpracowywanie mojego telefonu, a ja kończyłam makijaż.
–Jedziemy... Byłeś kiedyś na treningu chłopaków?
–Nie, ale fajnie że mnie zabierasz mamo. – Dostał buziaka w czoło, ruszyliśmy do mojego auta i odjechaliśmy na hale. Jak zawsze staliśmy w korku, ale czas stania umiliła nam muzyka lecą z radia.
Kiedy weszliśmy na halę panowałam jak zawsze spokój. I za tą ją kochałam spokój, cisz... Żyć nie umierać.Poszliśmy od razu na salę, gdyż takie informacje otrzymałam od pana ochroniarza.
Weszliśmy na tą halę a chłopaki akurat się rozgrzewali. Dziś chyba był jakiś rodzinny trening.
Nim doszłam na trybuny na mojej biednej szyjce czułam Olkę.
–Gratulacje.
–Dziękuje ślicznie.A ty jak się czujesz ?
–Już chcę, aby to maleństwo było z nami – Przytuliłam ją. Potem przyszło jeszcze "kilka osób" i było wypytywanie o wszystko. Ekspozycja mojego pierścionka i zapoznawanie się z moimi odczuciami nie ukrywam była męcząca. Maks na szczęście kopał sobie piłkę z Sebą, więc nie musiałam się martwić o to czy mu się nudzi czy nie. Kiedy chłopaki już zaczęli trening usiadłam z Iwoną i gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Chłopcy siedzieli koło nas i grali w jakąś grę. Kiedy trening się skończył Igła do nas przyszedł i mnie bardzo mocno przytulił.
–Bartek jest dojrzałym człowiekiem... Nie spodziewał bym się.
–A jednak, sama się zdziwiłam...
–Kiedy parapetówa u was, bo trener się już pytał – uśmiechnął się do mnie i pomachał trenerowi, aby przyszedł. Kiedy Andrzej przyszedł dostałam gratulacje.
–Wiecie co w przyszłym tygodniu jadę na wesele do kuzynki i wracam od razu w sobotę, to może w niedziele ?
–Mi pasuję, a wam Krzysiek ? – Iwona spojrzała na swojego męża, który główkował co oni wtedy robią.
– To co trenerze, możemy ? – Igła przepięknie się uśmiechnął do trenera.
– Pewnie, że tak ale czuję się zaproszony
–Oczywiście. – przytuliłam go i zaczęłam się ubierać. – Lecimy. Maks !
–Mamo już ? – uśmiechnęłam się do niego i zabrałam jego bluzę i konsolę z grami. Pożegnałam się ze wszystkimi, zapraszając przy okazji na parapetówkę. Maks podał mi łapkę i ruszyliśmy do wyjścia. – Mamo pójdziemy na lody ?
– Pewnie. – szybko dojazd na rynek a potem wciągnęliśmy lody i szlajaliśmy się po rynku. Piękna pogoda dopisywała a nam nie kończyły się tematy do rozmów, więc trzeba było korzystać.



W niedziele wyjeżdżałam już po dziesiątej, gdyż o osiemnastej chłopaki grali pierwszy mecz fazy- playoff. Musiałam być obecna.
– Kiedy po mnie przyjedziesz ?
– Kiedy już nie będziesz musiał chodzić do przedszkola. – przytuliłam Maksa, normalnie myślałam, że się rozkleję. – Nie martw się, zabiorę cię na jakiś weekend do siebie , okej ?
–Tak. – pocałowałam nie w polik, pomachał mi i poszedł na górę.
–Asia, trzymaj się i dobrze by było, abyś chociaż do nas dzwoniła. Tęsknimy – przytuliłam się do mamy a potem do taty.
–Dobrze, będę pamiętać. – wsiadłam do samochodu, pomachałam im i odjechałam. Chciała bym choć jeden weekend położyć się na leżaku i móc nigdzie nie wyjeżdżać. Przytulić się do Bartka, tego mi tylko trzeba, ale przed tym muszę dojechać do tego domu i przygotować się na najgorsze czyli bałagan w wykonaniu Bartka.


Cześć wszystkim :)

Jak wam minął poprzedni tydzień?
Mi szybkoooo.... Bierzmowanie + 4 bramki Lewego + 2 mecze w weekend :)     Wszystko to co kocham :)


Poniżej wrzucam kilka fotek z meczu o 5 miejsce PTPS Piła- Impel Wrocław  :)  Zacięte widowisko :)


Pozdro 600 i Czółeczko jak to mówi, bądź pisze Wrona & Rucek










niedziela, 21 kwietnia 2013

Jest na ziemi jedno moje małe miejsce, gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej, uciekam tam z moją całą miłością, wierzę w ciebie, wierzę w moje sacrum.

Rozdział 28



– Asia zrobiłaś coś czego będziesz żałować? – Spojrzałam na nią i przeanalizowałam to co do mnie powiedziała. Przecież nie żałuję tego co zrobiłam tylko to jak to się wszytko potoczyło.
–No właśnie problem jest w tym, że tu nie ma czego żałować. Mam syna.
–Syna?
–Tak. Maks jest moim synem. – wlepiła we mnie swój wzrok a potem mnie przytuliła. Oparłam się na jej barku i chciała bym, żeby tak Bartek zareagował.
–Masz fantastycznego syna. A on o tym wie?
–No właśnie nie, ale mama nalega abyśmy powiedzieli mu prawdę. Wszyscy wiedzą tylko nie on.
–No to jedziesz w najbliższym czasie do Rzeszowa.– mocno ją przytuliłam, chwilkę jeszcze posiedziałyśmy i rozluźniłyśmy atmosferę a potem pojechałyśmy do Żor. Kiedy będę miała chwilkę czasu to zadzwonię do mamy, aby z nią to wszystko obgadać.
–Monia, co ja bym bez ciebie zrobiła? –uśmiechnęłam się do niej i oparłam o kierownice.
–Zginęła byś – trzepnęła palcem wskazującym mój nos i uśmiechnęła się do mnie. – Przemyśl wszystko dokładnie, nie rób nic pochopnie. Przyjedz jutro się pożegnać. – musnęła mój polik, a następnie wysiadła i poszła do domu, a ja pojechałam do Zbyszka domu i postanowiłam puki go nie ma zatelefonować do mamy.


Zibi wrócił po osiemnastej do domu. Rozmawiałam z mamą prawie dwie godziny. Umówiliśmy się na przyszły weekend, że wpadnę do nich. Zbyszek miał tak dobry humor, że nawet nie miałam chwili, aby mu się wyżalić, bo czymś się jarał i chyba się domyślałam czym.
–Zbyszek o co chodzi? – usiadłam koło niego na sofie i oparłam się o jego bark.
– Asia się dziś do mnie odezwała, nalega na spotkanie. – uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czółko. – Myślałem, że to dziewczyna jak każda inna, ale ona jest wyjątkowa.
– Mówiłam. – przytuliłam go mocno. – Kiedy się spotykacie?
– W następną sobotę przyjedzie na mecz a potem zjemy razem kolację. – Mówił to z taką miłością i radością, że teraz już wiem że Asia to naprawdę fantastyczna kobieta i przede wszystkim jest dla niego bardzo ważna.  – Dziękuje za te wszystkie rozmowy.
– Mnie też się one przydały.  –  resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu filmów, wcinaniu lodów i śmiechu.
W końcu oboje mieliśmy znakomite humory, powiedzmy.


 – Dziękuje za ten weekend. – Przytuliłam go bardzo mocno.  – Poczekaj. – sięgnęłam do torebki po mały drobiazg dla Zbyszka. – Odpakuj w domu.
 – Okej. Dziękuje, ty już wiesz za co. – przepięknie się do mnie uśmiechnął i zamknął drzwi mojego samochodu. Pomachałam mu, nasunęłam okulary na nos i wyjechałam w drogę powrotną.
Drogi minęła mi bardzo szybko bynajmniej tak mi się wydawało. Podjechałam pod dom, gdzie Bartek grzebał coś w silniku swojego audi. Wysiadłam z samochodu i poczułam jego uścisk. Zadarłam głowę i poczułam jego ciepłe i przede wszystkim delikatne usta. Uwielbiam je.
 – Kocham cię Asia. – uśmiechnęłam się do niego i nie powiem było to najmilsze przywitanie jakie kiedykolwiek usłyszałam. –  Jesteś zmęczona, bo zamówiłem stolik na dwudziestą. Zabieram cię na kolację.
 –Stęskniłam się tylko tyle.  – Zabrałam swoją torebkę z samochodu i ruszyłam do domu – Jak skończysz zabierz moją walizkę. –  Rzuciłam mu kluczyki i poszłam do domu. Zsynchronizowałam zegarek, jest osiemnasta jedenaście. Poszłam na górę i ruszyłam od razu do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i poszłam do garderoby. Minęłam Bartka w korytarzy, który szedł się umyć i niósł moją walizkę. Jak dobrze, że wszystko wróciło do normy, że jest po staremu.  Ubrałam się, ogarnęłam włosy, zrobiłam makijaż i zeszłam na dół. Bartek siedział w salonie, odwalony w garnitur. To musi być poważna sprawa.
 – Pięknie wyglądasz. – Na dodatek ma refleks, podeszłam do niego i się przytuliłam. Tak po prostu.
 –Idziemy? – pocałował mnie w skroń, złapał za rękę i wyszliśmy z domu, uprzednio dokładnie go zamykając.
Pojechaliśmy na kolację do Częstochowy. Było multum ludzi i pełno znajomych samochodów, ale w gruncie rzeczy każdy może mieć taki samochód jaki chce. Bartek zaparkował, wysiadł i otworzył mi drzwi. Co za dżentelmen. Złapał mnie za rękę i weszliśmy do restauracji. Przeszliśmy przez pierwszą część sali, a kiedy znalazłam się, bo Bartek mi zaginął, w drugiej części sali zobaczyłam mamę, tatę, Maksa, Dagmarę, Michała, Oliwiera, Miśka, Monię, Zbyszka i resztę Skry. Dojrzałam jeszcze rodziców i brata Bartosza. Stanęłam na środku i nie wiedziałam o co chodzi.
–Przepraszam czy może mi...– wszyscy zamilkli i wlepili w coś wzrok i to z pewnością nie na mnie. Obróciłam się i zobaczyłam Bartka z bukietem herbacianych i białych róż. –... o co tu chodzi. – podszedł do mnie bliżej – Bartosz co ty kombinujesz?
–Asia, bo ja wiem, że ostatnio było dziwnie, ta cała atmosfera i liga mistrzów, ale kiedy byłem sam zrozumiałem, że to wszystko ja, ty Rzeszów potem Bełchatów i teraz Dąbrowa Zielona to nie jest tylko jakiś krótki epizod w moim i może w niebawem naszym życiu. Wiem, że jestem bałaganiarzem, lubię cię po wkurzać – wszyscy zaczęli się śmiać i ja także, jeszcze moment a popłaczę się. – Wiem też, że kocham cię najmocniej na świecie i chciał bym cię prosić o to abyś... – tutaj klęknął przede mną i wtedy się popłakałam rzecz jasna ze szczęścia, ale ryczałam jak bóbr. – Została moją żoną, Joanno Krawiec, spędź ze mną resztę swojego życia. – uśmiechnął się do mnie i otworzył pudełko a ja spojrzałam na niego i obróciłam się do reszty. Mama moja jak i reszta kobiet ryczała, Zibi szeptał żebym się zgodziła, a Bartek klękał w niepewności, do czasu kiedy obróciłam się do niego.
–Wstań, wiesz co ci powiem pięć miesięcy to krótki okres czasu, ale długi aby się zakochać w takim popaprańcu jak ty. Kocham cię i chcę być twoją żoną – na sali wszyscy zaczęli klaskać a mi Bartek wsunął pierścionek, podał kwiaty i mnie bardzo ale to bardzo namiętnie pocałował.
–Jestem popaprańcem ? – spojrzał mi głęboko w oczy a ja kiwnęłam głową że tak i go pocałowałam.
Kiedy nasze namiętności skończyliśmy wszyscy do nas podeszli i nam gratulowali.
–Monia wiesz co, żeby mi nie powiedzieć. – spojrzałam na nią i się przytuliłam. – Dziękuje.
–Do usług, ale teraz pokaż to twoje cudo. – podałam jej dłoń z pierścionkiem. – Bartek ty to masz gust.
–Wiadomo.– po gratulacjach, zjedliśmy kolację. Maks i Bartek nie odstępowali mnie na krok. Zastanawiałam się dlaczego Maks nie chciał się bawić z Oliwierem tylko siedział ze mną i słuchał jakiś dziwnych konwersacji.
Moja mama z tatą niestety musieli wracać, ale obiecałam im że na pewno przyjadę w następny weekend do nich. Rodzina Bartka także wyjeżdżała już dziś po kolacji, ale za to Misiek z Monią u nas chcieli się przenocować, więc byłam prze szczęśliwa, Bartek nie za bardzo, bo chciał mieć chwilkę sam na sam ze mną, ale cóż myślę że Misiek z Monią nie będą mieli nic przeciwko.
–Monia, Monia ja tego nie powiedziałem ! – leżymy z Bartkiem w sypialni i przeprowadzamy grę wstępną, spojrzeliśmy na siebie i musieliśmy się roześmiać – Monia, trzeba było tak od razu! – Misiek darł się, ale my stwierdziliśmy, że nic to nas nie obchodzi i kontynuowaliśmy to co zaczęliśmy.


W Poniedziałek miałam na dziewiątą do pracy, wstałam po siódmej. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i poszłam się ubrać. Wszyscy jeszcze smacznie spali, więc ja kiedy się ogarnęłam, poszłam się spakować do pracy i zeszłam na dół z manatkami i poszłam zrobić śniadanie dla całej bandy. Usmażyłam im naleśniki, a niech mają dzień dobroci dla zwierzątek.
–Uciekłaś mi .– jakiś glonojad przyssał mi się do szyi i nie chce się odessać. – Naleśniki ! Jesteś aniołem.
–Raz w roku można. – pocałowałam go i zabrałam się za nakrywanie do stołu. Kiedy porozkładam wszystko a Bartosz dokończył smażenie naleśników na dole pojawił się Misiek a za nim Monia.
–Witamy państwa Kubiaków.
–Cześć. Naleśniki ?!
–Tak.– usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy wcinać, ale ja niestety musiałam się troszkę pośpieszyć, bo jednak muszę dojechać do Bełchatowa. – Zbieram się, trening masz na dziesiątą trzydzieści. – poszłam do przedpokoju nasunąć szpilki i wróciłam do nich się pożegnać.
–Zawsze jesteś tak odwalona do pracy? – Spojrzałam na Monię potem na siebie.
–Zawsze i za to ją kocham – "Dzięki Bartek sama mogłam odpowiedzieć". Wzruszyłam ramionami, pożegnałam się z Miśkiem, Monią i potem podeszłam do Bartka. Musnęłam jego usta.
–Kocham cię. – zabrałam torebkę i torbę z dokumentami, usłyszawszy Bartkowe kocham cię, wybiegłam z domu i szybko odjechałam do Bełchatowa. Nie lubię się spóźniać.
Kiedy weszłam na halę, zobaczyłam pełno dzieciaków. No tak dziś dzień otwarty hali energia wraz
z otwartym treningiem.
–Asia gratulacje.– mignęła mi Magda ze sklepu. "Dzięki"
–Joasiu, gratulacje. – Pani Helena nawet wie, kto nie wie ?! Oto jest pytanie. Weszłam do gabinetu i rozsiadłam się na krześle za moim biurkiem, włączyłam laptopa i dopiero wtedy zauważyłam kopertę leżącą na moim biurku. Była nie podpisana, ale raz się żyje, więc od razu ją otworzyłam. Było w niej zaproszenie dla mnie i Bartka na sesję i to nie byle jaką do Cosmopolitan-u. Oho robi się bardzo ciekawie.  Zaproszenie ustawiłam koło ramki ze zdjęcie Bartka i zajęłam się pracą. Przed 10 poszłam do konferencyjnej, gdzie pan trener prowadził swoje warsztaty. Chciałam zobaczyć jak im idzie i rozdać troszkę gadżetów. Dzieciaki zawsze cieszą takie bajery. Nim się obejrzałam trener skończył i zaraz zaczynał się trening. Poszłam na halę jak reszta dzieci.
 –Bartek ?!  – spojrzałam się po hali i go nie widziałam.
 – Szukasz Bartka? – obróciłam się Paulina. Kiwnęłam głową i wybrałam do niego numer, oczywiście nie odebrał.  – Przebierał się z chłopakami.
 – Dzięki, idę go poszukać. – pierwsze co to poszłam do szatni i o dziwno od razu go znalazłam. Siedział na ławce i przebierał się.  – Spóźniłeś się?
 – Troszeczkę. –  uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego i pocałowałam go w czoło.
 – Dostaliśmy zaproszenie na sesję do Cosmopolitan-u.
 – Czuję się jak Bąku – jeszcze raz go pocałowałam i poszłam do siebie po drukować dokumenty. Chłopaki skończyli trening o dwunastej, ale nim wyszli było przed pierwszą.
 –Jedziemy na obiad?  – Bartek wparował zdyszany, rzuciłam mu wodę i zabrałam torebkę. Wyszliśmy z gabinetu, szybko minęliśmy dzieciaki i ruszyliśmy na jakiś obiad. Pojechaliśmy do jednej z Bełchatowskich restauracji. Usiedliśmy przy stoliku prawie na końcu sali. Zamówiłam sałatkę a Bartek jakieś mięso.
 – Coś jeszcze dla państwa? –  młoda dziewoja zapytała "nas" a raczej Bartka, czy coś jeszcze chce. Bartek odpowiedział, że poprosi o rachunek, więc ona się oddaliła a ja mogłam zjeść.  – Przyniosłam rachunek – położyła kawałek papieru na stoliku  – Mogę prosić o autograf. – Bartek przegryzł kawałek mięsa i wziął kartę i długopis do ręki.
 – Jak masz na imię?
 – Magda. – nadrukował coś i jej podał. Stała chwilkę i za chwilę po prosiła o zdjęcie, które ja miałam zrobić.
 – Czy ja i mój narzeczony – tak ładnie to zaakcentowałam. – możemy w spokoju zjeść obiad ? – zapytałam a ona speszona poszła. Bartek oczywiście ryczał ze śmiechu, a mi nie było do śmiechu. Jak tak ma wyglądać moje życie z nim to pozdro 600.  –Ależ to zabawne, boki zrywać.
 – Zazdrośnica. – pocałował mnie i włożył pieniądze do rachunku. – Idź zapłać, bo jak ja pójdę to... – szybko zabrałam rachunek i podeszłam do "lady". Dziewczyna zabrała go a my mogliśmy szybko wyjść.
 – Ja muszę jeszcze wrócić na halę. – Podwiózł mnie pod halę – Kocham cię.  – dostałam soczystego buziaka i wróciłam do pracy.  Praca, praca, praca...




Pozdro 600 :)

Na początek gratulacje dla Asseco Resovi Rzeszów, za drugie pod rząd mistrzostwo naszego kraju, aczkolwiek Skra zawsze będzie najlepsza :)

Foto relacja ze strony Asseco Resovi.












niedziela, 14 kwietnia 2013

I'm no superman I cant take your hand And fly you anywhere you wanna go, yeah

Rozdział 27


Po przegranej lidze mistrzów, nasz dom ucichł. Odwołaliśmy parapetówkę i nawet nie wiadomo kiedy ją zrobimy. Ucichliśmy także my, nie rozmawiamy ze sobą jak już to się kłócimy, nie śpimy razem, nie jemy razem, kryzys dopadł i nas. Bartek zamknął się w sobie jako jedyny z całej Skry. Jest to ciężkie, nie potrafię sobie do końca z tym poradzić, ale wierzę że ten Bartek w którym się zakochałam wróci.
 W ten weekend mam wolne, więc postanowiłam wpaść do Żor. Dostałam oficjalne zaproszenie od Kubiaków i Bartmana, więc je wykorzystuje.
Byłam już uszykowana do wyjazdu, więc weszłam do salonu, gdzie leżał Bartek i oglądał telewizję.
–Jadę dziś do Żor na weekend.– stanęłam przed nim i wydawało mi się, że kolejny raz prowadzę monolog. –Będę w niedziele wieczorem. Kocham Cię.– musnęłam jego czoło i poszłam. Kuźwa nie chcę takiego życia. Czy każda poważna przegrana będzie się kończyła milczeniem z Bartka strony? Wsiadłam do samochodu, włączyłam gps i odjechałam do Żor a to pytanie krążyło mi po głowie przez całą drogę.
Wyjechałam po jedenastej a w Żorach byłam przed szesnastą. Piękna pogoda dodawała mi otuchy i radości oraz nadzieję, że ten weekend będzie miły i przyjemny. Podjechałam pod dom Zbyszka, który prezentowałam się bardzo ładnie. Zaparkowałam koło białego audi, które bardzo mi się podobało jak kupowałam auto, ale wiedziałam że Bartman takie ma, więc niestety musiałam wybrać sobie inne. Zabrałam swoją walizkę i ruszyłam do rezydencji Bartmana. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył mi Zbigniew. Potargany, nieogolony, zaspany. Piękny widok.
–Cześć Zbyszek.– Przytuliłam go i weszłam do środka.
–Już się nie mogłem doczekać, kiedy przyjedziesz jeden weekend nie będzie nudny.
–Będziemy szaleć.– rozebrałam się i weszłam do salonu. Rzuciłam swoją torebkę na fotel a sama rozsiadłam się na kanapie. Dom Zbyszka był jednopiętrowy. Salon był łączony z kuchnią, pierwsze drzwi po lewej prowadziły do sypialni gościnnej a następne do Zbyszkowej sypialni. Na przeciwko znajdowała się duża, przestronna łazienka a obok niej garderoba. Wszystko urządzone z gracją i nowoczesnością. Podoba mi się.
Zbyszek przyniósł jakiś sok i dwie szklanki z kuchni i dosiadł się do mnie.
–Jak tam w Bełchatowie?
–Drużyna się trzyma tylko nie Bartek, ale to wiesz.– chwila milczenia i Zbyszek włączył jakiś film, którego nie oglądaliśmy bo gadaliśmy na różne sprawy. Uwielbiam z nim rozmawiać, ma ogromną wiedzę, może nie większą niż Bartosz, ale umie ją wykorzystać.  O osiemnastej poszłam wsiąść prysznic i przebrać się w rzeczy wyjściowe do Kubiaków.
 –Jestem gotowa. – Weszłam do salonu i oparłam się o framugę. Zibi przeniósł wzrok z telewizora na mnie i niczym prawdziwy krytyk mody, zrobił oto właśnie tą minę i uniósł dwa kciuki do góry.
 – No to teraz nie mogę ubrać się jak wieśniak.
 – Ubieraj się jak chcesz, wiesz najwyżej będę szła za tobą i nie będę się do ciebie przyznawała –  przeszedł i przyłożył mi swoje faketa do czoła, a potem zniknął w łazience. Panienka Zibi wkroczyła do akcji. Spakowałam torebkę, próbowałam się dodzwonić do Bartka, bez skutecznie, zdąrzyłam zobaczyć pogodę na polsacie i przyszedł Bartman. Odszczelił się jak stuś w Boże Ciało, ale podobał mi się taki Zibi Bartman.
 – Idziemy na tą kolację?
 – Tak. – po szybkim zamkniąciu domu i zastanowieniu się czy idziemy czy jedziemy wybraliśmy opcję "Szybki spacerek". Mimo iż kończył się marzec, piękna pogoda sprzyjała. Kwiaty rosną, drzewa puszczaja pierwsze listki, żyć nie umierać. Miśka dom naprawdę znajdował  się niedaleko Bartmana, ale był troszkę większy i jeszcze ładniej się prezentował z zewnątrz. Wynikało to z tego, że było posadzone troszkę kwiatów. Przeszliśmy się po kamiennej drużce i podeszliśmy do drzwi. Długo nie musielismy czekać, bo pani domu dosyć szybko nam otworzyła.
 –Aśka ! –  Monia wydarła mi się do ucha i rzuciała się na mnie. –  Dawno cię nie widziałam. Jesteś jeszcze piękniejsza.
 – Monia ty to zawsze schlebisz. – Weszliśmy głębiej, do jadalini gdzie Michał rozkładał sztućce.
 –Aśka! – Misiek "przytulił mnie" powiedzmy że to ściśnięcie można było tak nazwać – Jesteś jeszcze piękniejsza.
 – Zmówiliście się czy co? – usiadłam koło Bartmana i zastanawiałam się o co chodzi. Misiek popatrzył się dziwnie na Monikę, obydwoje wzruszyli ramionami, więc i ja sobie odpuściłam.
Kolacja była przepyszna, wino także chociaż napiłam się niewiele bo niestety nie mogę.
 – Kto mówi, ty czy ja? – Misiek zwrócił się do swej narzeczonej a tak dała mu pole do popisu.
  –To mówię – wziął głęboki oddech i wstał.  –Zibi będziesz wójkiem a ty Asia będziesz ciocią. –spojrzeliśmy na siebie z Bartmanem a następnie fala radości ogarnęła wszystkich. Będę ciocią, kolejnego siatkarskiego dziecka. Rzuciłam się na Monikę a potem na Miśka.
 –Proszę proszę, nareszcie się doczekam małego Dzika. – zaśmiałam się a Michał przybrał kolor czerwony i walnął w ramię Bartmana, który zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Po posprzątaniu ze stołu i chwili rozmowy zbieraliśmy się do domu, w końcu musimy się przejść a Bartman nie jest pierwszej trzeźwości.
 –Do jutra, przyjadę po Ciebie –buziak w polik dla Moniki. –Dziękuje za kolacje.
 –Wiem czego ci trzeba. – następnie podszedł do mnie Misiek przytulił mnie i zwinął się do łazienki, bo go pęcherz dusił. Ostatnie pożegnanie i wyszliśmy. Szłam nieco szybciej niż Zbyszek, bo chciało mi się spać.
 –Gdzie ty tak gnasz ?
 –Do domu, jestem zmęczona. – odwróciłam się i poczekałam na Bartmana.
 –Chciałem z tobą pogadać.
 –Znowu masz doła. –dorównał do mnie kroku i znów jakby się zamyślił. Oczywiście nie odpowiedział mi na moje pytanie, ale to była oczywista oczywistość, że miał doła.  Kiedy doszliśmy do domu, ja poszłam do łazienki a Zbyszek poszedł do salonu. Kiedy poszłam do niego, niestety ale Bartman spał, więc ja nakryłam go kocykiem a sama poszłam po piżamkę, umyć się i spać.

W sobotę obudziłam się o jedenastej. Piękna godzina. Ubrałam szlafrok i poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka od Zbyszka, że jest na treningu i będzie po dwunastej. Obok stał talerzyk z kanapkami. Poszłam do siebie, ubrałam się, uczesałam i sprawdziłam czy ktoś do mnie nie dzwonił.  Miałam jedno nieodebrane połączenie od Bartka. Od razu oddzwoniłam, odebrał po 3 sygnale.
 –Cześć Bartek, przepraszam że nie odebrałam.
 –Cześć tak myślałem że śpisz.  – czułam jak się uśmiechnął. –Jak się czujesz i kiedy wracasz ?
 –Tęsknie i wracam jutro albo dziś wieczorem.
 –Okej, wiesz co właśnie idziemy na siłownię i muszę kończyć. Zadzwonię wieczorem, Kocham cię –stałam w bez ruchu i byłam bardzo zaskoczona. Mój dzień od razu stał się lepszy.
 –Kocham cię. Cześć. – rozłączyłam się i poszłam zjeść śniadanie. Czyżby Bartosz zmądrzał ? Oto jest pytanie. Nim się obejrzałam załoga "Zbychał" wróciła, oczywiście dojechała do nich Monika.
–A co ty taka rozanielona?– uśmiechnęłam się i chyba dałam im wystarczającą odpowiedz na ich pytanie.–Bartek się ogarnął. Chwała Panu, bo już chciałem do niego jechać.–Misiek mój obrońca i przede wszystkim sumienie.–Ale i tak musimy pogadać–środkowego oraz wskazującego palca przyłożył sobie do oczu i nakierował potem je moje. Oho poważna rozmowa.
–Co dziś robimy ?
–My mamy trening za 3 godziny. –"Jest mi strasznie przykro"
–A my jedziemy na zakupy – Monia uwiesiła się na mojej "biednej" szyjce, następnie zaciągnęła do przedpokoju i nawet chciała mi ubrać buty, ale nie pozwoliłam jej. Z myślą, że wychodzimy pokierowałam się przed drzwi, ale się myliłam bo Monia poszła do Kubiaka po hajs. –Misiek ale ja ciebie tak ładnie proszę.–słysząc tą frazę postanowiłam zobaczyć co się tam dzieje.–Misiuuuu –tak przepięknie przeciągała to "u", że musiał się zgodzić.–Kocham Cię.– szybki buziak i ruszyłyśmy na te zakupy. Ta Monia z tym Michałem to ma dobrze i w sumie vice versa, bo to jest anioł nie kobieta. 


                                 Bełchatów

–"Kocham Cię. Cześć"– rozłączyła się a ja poszedłem na tą siłownię.
–Cześć wszystkim –pierwszy raz od jakiegoś czasu uśmiechnąłem się do chłopaków. Byłem ostatnim chujem, że tak się zachowywałem. Podszedłem do sztangi, Dante dał mi rozpiskę i zacząłem ćwiczyć.
Po siłowni, pojechałem do domu. Cisza i spokój nie sprzyja mi, więc zamiast rozkminiać jakieś dziwne rzeczy postanowiłem sobie zrobić drzemkę przez którą delikatnie spóźniłem się na trening. Tak mi się wydawało, ale tak nie było, bo okazało się że jest odwołany. Jak zawsze nie słuchałem i myślałem o niskiej blondynce, z pięknymi brązowymi oczyma, która mnie kocham i walczy o nas związek, mimo iż jest to nie łatwa sztuka. Nie wiedziałem co mam robić, więc pojechałem po jakieś zakupy aby coś było w lodówce jak Asia wróci i pojechałem do domu, gdzie spotkałem "gościa", którego nawet nigdy bym się nie spodziewał a niestety musiałem go spotkać.
–Cześć Bartuś –spojrzałem na nią błagalnie i z przymusu się uśmiechnąłem.
–Cześć. Co chciałaś? –chciała mnie przytulić, ale zrobiłem unik.
–Tak przyjechałam zobaczyć jak sobie radzisz.
–Wiesz co jestem troszkę zajęty, więc nie mam czasu na pogaduchy.
–Tak a co musisz zrobić. –Panie Boże jak dobrze że chciałem teraz sprzątać. Wskazałem na mopa i znów musiałem wymusić uśmiech. Myślałem, że już się od nas odczepi, ale jednak nie ona jest jak rzep, przylepiony do psiego ogona. – No dobrze, nie będę ci przeszkadzać. Cześć
–Cześć. –zamknąłem drzwi i ruszyłem rozpakować zakupy a potem posprzątać.
Po dwudziestej pierwszej kiedy już siedziałem na kanapie i jadłem lody, dostałem sms-a od Cupka, że idą na dyskotekę. Odpisałem, że nie idę i zająłem się oglądaniem filmu.  Dyskoteka bez Asi to nie dyskoteka.  Na samą myśl o niej lody stały się smaczniejsze a mrok jakby jaśniejszy.
–Co te kobiety robią z facetami. – Uśmiechnąłem się i zainteresowałem się filmem. 



                    Żory / Jastrzębski- Zdrój

–Bartek do ciebie zadzwonił? – pokiwałam głową i nie odrywałam wzroku od jezdni. – Myślę, że się już ogarnął i ma dla ciebie coś extra.
–Co on może mieć dla mnie? – Popatrzyłam na nią pod kątem i zaparkowałam pod centrum handlowym. – A zresztą ja nic nie chcę.
–Ile wy jesteście razem?
–Pięć miesięcy. – na samą myśl o naszym pierwszym spotkaniu uśmiechnęłam się sama do siebie.  Uderzyłam go w twarz a on nic sobie z tego nie zrobił. Kompletny chillout. – Krótko stosunkowo.
A w z Miśkiem ile jesteście razem?
– Siedem lat, ale my jesteśmy inni. Znamy się od dziecka i tak jakoś teraz chcemy stworzyć rodzinę. – siedem lat to szmat czasu. –A z drugiej strony narzeczoną Miśka jestem od pół roku, więc wiesz.– poklepała mnie po ramieniu i weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu. Ogólnie wyłączyłam się i myślałam o tym co przeżyliśmy razem.
–Muszę ci coś powiedzieć Monia. –obróciła się i przystanęła.
–Asia, czy ty masz jakąś wielką tajemnice?
–Tak. Największą...– zapłaciła za zakupy, odłożyłyśmy je do auta i poszłyśmy do jakiegoś parku usiąść sobie na ławeczkę. Czas w końcu komuś o tym powiedzieć. Ktoś musi mi pomóc.




Jest i on :)      Dodam później zdjęcia, bo jestem po ostrym melanżu i mam lekki nie ogar.

A tak apropo co myślicie o wypowiedzi Możdżonka na temat "twierdzy" Rzeszów ? 

Pozdrawiam :)


PS: Mini Fotorelacja z 4 meczu finałowego   Asseco Resovia Rzeszów 0:3 Zaksa Kędzierzyn- Koźle









Moje ulubione <3 



czwartek, 4 kwietnia 2013

Pomóż mi kochać Wyryj w moim sercu siebie Zrób to przecież wiesz To nie boli mnie.

Rozdział 26




Resztę lutego i część marca spędziliśmy na kończeniu domu i przeprowadzce.  Czuję, że to będzie fantastyczny rozdział w naszym życiu i mam nadzieje, że się szybko nie zakończy. Miniony weekend spędziliśmy w gronie rodzinnym. Zaprosiliśmy do nas nasze rodziny na cały weekend, nawet Maks przyjechał, bo okazało się, że choroba zanika. Kiedy się o tym dowiedziałam, popłakałam się ze szczęścia. Gdyby miało go zabraknąć, nawet nie chcę o tym myśleć, bo to straszne.

Wracając do teraźniejszości. Jesteśmy w Łodzi i przygotowujemy się do finału Ligi Mistrzów.  Czujecie te emocje, bo ja tak. Mimo iż czeka mnie dużo pracy ( jak zawsze), to cieszę się niezmiernie, że doszliśmy tak daleko i mamy szansę więcej. Można by się pokusić nawet o złoto.
– O której jest wyjazd z Bełchatowa?! – "Kartka wisi na lodówce, ale spoko odpowiem Ci"
– O 15:30, nie jedziesz ze mną?
–  Jadę.- Dopakowałam ostatnie rzeczy i dopięłam walizkę. Bratkowi to całe pakowanie poszło sprawniej i już dawno jego walizka leżała w bagażniku mojego nowego lexusa. Pochwalę się, dokonałam nowego zakupu, który mocno skurczył zawartość mojego "portfela", co zrobić jak mus to mus.
–Jemy coś w domu czy jedziemy do Częstochowy?–  Zeszłam na dół i poszłam do salonu gdzie urzędował Bartosz i nie oglądał telewizji tutaj was zaskoczę czytał gazetę- Przegląd Sportowy.
–Pojedziemy do Częstochowy, bo mam do załatwienia jedną bardzo ważną sprawę.
–Okej, no to sobie dokończ czytać a ja lecę się ogarnąć i możemy jechać.-  Musnęłam jego czoło a następnie wbiegłam na górę, przebrałam się w coś ładniejszego, uczesałam się i pomalowałam. Wiosna już wprosiła się do naszego domu jak i do naszego ogrodu i ogólnie wokół nas.  Było przed czternastą, więc można by już wyruszyć, aby potem nie jeść w biegu, bo to przecież niezdrowo tak.
–Bartek jedziemy.- Narzuciłam na siebie sportową jaskrawo zieloną kurtkę; na stopy narzuciłam airmaxy, zabrałam torbę i wyszłam.
–Już idę!- Nim on się ubrał ja już dawno siedziałam na miejscu obok kierowcy i z niecierpliwością czekałam na niego. – Zwolnij kobieto, bo ja już nie nadążam – Pocałował moje usta, zapiął pas i ruszyliśmy w kierunku Częstochowy a potem do Łodzi.   W gruncie rzeczy z Dąbrowy Zielonej ( to tam gdzie mieszkamy) nie jest daleko do Częstochowy, do Bełchatowa jest 30 minut drogi a do Łodzi godzina z kawałkiem, bo Bartek szybko jeździ, zresztą tak jak ja. Dojechaliśmy do Częstochowy bardzo szybko; Bartosz zaparkował po jakąś włoską knajpką –To, co ty zamówisz jakiś obiad a ja załatwię tą sprawę i przyjadę.- Zabrałam torebkę, musnęłam jego usta  wysiadłam z samochodu, ale musiałam jeszcze go ostrzec.
– Pamiętaj tylko jedna ryska a zginiesz – i poszłam zamówić coś do jedzenia do tej restauracji. Bartosza dopadło lekkie ździwko. Weszłam do środka, gdzie wcale nie świeciło pustkami, zajęłam wolny stolik pod ścianą i zamówiłam jedzenie .Wzięłam spaghetti, bo to danie najbardziej lubimy.  Bartek przyszedł po 30 minutach i akurat pani przyniosła obiad.
–Załatwiłeś wszystko?
–Tak.
–Smacznego – uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam wciągać spaghetti.
–Smacznego kochanie. – Zjedzenie obiadu zajęło nam 25 minut, po czym wyruszyliśmy do Łodzi, w której byliśmy w piorunującym tempie, szybciej niż drużynowym autokarem. Takie z nas szyszki.  W hotelu spotkaliśmy drużynę z Kazania. Ja załatwiałam coś z panią recepcjonistką a Bartek gawędził sobie z chłopakami.
–Jeszcze do tego doszło, że zadają się z naszą konkurencją – Obróciłam się i wiadomo kto przyjechał, Skra Bełchatów.
–Zazdrosny jesteś Misiek?­­­ – Podeszłam do Winiara i wręczyłam mu klucz do pokoju. – Będziesz miał pokój z Mariuszem.
–Dzięki – Następnie podeszłam do Kłosa i Zatiego, bo oni zawsze są razem, więc tak im przydzieliłam pokój, a potem to chłopacy sami do mnie podchodzili i brali klucz. Na końcu przyszedł Michał B.
–Cześć Bąku. – Przytuliłam go, a on wyraźnie się czymś martwił. – Coś się stało?
–No właśnie, bo ja miałem mieć pokój sam i czy mogę mojego syna do siebie zabrać?
–Pewnie. A gdzie on jest? – Popatrzyłam się na kanapy a tam Piotrek grał sobie w jakąś grę na laptopie. Dostałam całusa w policzek od Michała a potem poszłam do swojego pokoju się rozlokować i zabrać za pracę. O osiemnastej zaplanowałam im trening na sali, gdyż tylko wtedy jest wolna. Zaopiekowałam się Piotrkiem, z którym dawno się nie widziałam i dużo mi opowiadał a ja go zacięcie słuchałam, bo i tak nie miałam nic do roboty.  Po godzinnym treningu poszliśmy na kolację a następnie ja poszłam do siebie dokończyć jakieś tam papiery dla mediów i poszłam spać, bo byłam styrana.

W sobotę obudziłam się piętnaście po siódmej, wynikało to z tego, że tak miałam nastawiony budzik. Chłopaki też tak się obudzili, bo śmiechy i sprośne żarty już mogłam usłyszeć. Śniadanie było na ósmą, więc postanowiłam się szybko ogarnąć i zeszłam na dół.
–Cześć Wszystkim. – Usiadłam przy ich stoliku, oczywiście po mojej prawicy siedział Bartosz i muskał moją skroń. –Jak tam wasze nastroje?
–Jesteśmy bardzo skupieni – Głos zabrał Mario, ale po chwili spotkało się to ze śmiechem Winiara. Do niego powaga jednak nie pasuje, siatkarski Piotr Żyła. – A ty jak się czujesz?
–Bardzo dobrze, lecz teraz muszę już was opuścić, bo mam dużo pracy. – dopiłam kawę   – Bartek chodź po rozpiskę. – Obróciłam się i czekałam aż Bartek skończy pić kawę. Oczywiście Plina musiał coś powiedzieć ciekawego, ale bez tych jego suchych docinek ta drużyna by nie istniała.
 –Dlaczego my nie mamy razem pokoju? – Bartek spojrzałam na mnie z ukosa i założył ręce na piersiach.
–Nie mamy razem pokoju, bo jesteśmy w pracy a ty musisz się skupić na meczu, kochanie.
–Nie podoba mi się to, kochanie.
–Ciesz się, że w ogóle razem mieszkamy, bo raczej nie powinniśmy ot, co. – Teraz to mnie raczej gromił spojrzeniem. – Taka prawda, więc nie narzekaj, że masz przez dwa dni innego lokatora niż ja. – Weszłam do pokoju wcisnęłam mu rozpiskę, a on przytulił mnie, pocałował; oczywiście nic się nie odzywał i poszedł, a ja mogłam sobie wszystko przygotować i pojechać na halę. O godzinie dwunastej trzydzieści zaczęła konferencja prasowa rozpoczynająca oficjalnie ligę mistrzów. Nie chciało mi się tam siedzieć, ale musiałam reprezentować klub, jako menadżer. Fantastycznie ! Następnie latałam po Atlas Arenie i załatwiałam sprawy.
 –Pani Joanno! – obróciłam się i poczekałam na biegnącą do mnie Anię.
–Słucham Aniu.
–Przyszły dzieci od podawania piłek, mam je zaprowadzić do szatni i co dalej.
–Przydziel im obowiązki – podałam jej kartkę – i powiedz że za dobre sprawowanie będą nagrody.
–Dziękuje. – poszła dalej a ja poszłam do szatni chłopaków porozkładać im koszulki, ręczniki, postawić wodę.

Następnie poszłam do konferencyjnej przygotować sprzęt trenera Nawrockiego i tam rozłożyłam sobie laptopa i napisałam e-maila do Poliny, bo jej obiecałam. Oczywiście napisałam 3 zdania i zadzwonił telefon- Bartman ?- zdziwiłam się delikatnie, ale postanowiłam przerwać i odebrać.
–Tak słucham?
–Cześć Asia. Co tam słychać ?
–Przygotowania do meczu a u ciebie?– westchnął i zaczął mi opowiadać. Żal mi się go zrobiło, Asia go zostawiła, bo przecież ona ważniejsza jest niż siatkówka. – Przykro mi.
–Mnie też.– chwilkę pogadaliśmy o pierdołach a ja wpadłam na genialny plan.
–Chcesz przyjechać na mecz, masz czas ?
–Właśnie na niego jadę. Będę udzielał wywiadu.
Okej to spotkamy się na hali, muszę kończyć. Cześć
–Hej.- rozłączył się a ja dokończyłam szybko e-maila, bo chłopaki przyszli omawiać taktykę i nie chciałam przeszkadzać, w końcu muszą się skupić na grze.

Mecz rozpoczął planowo o czternastej trzydzieści. Trwał on godzinkę z kawałkiem, bo wygraliśmy 3:0. Nie zostawiliśmy na nich suchej nitki. Oprócz tego, że cały mecz przegadałam z Bartmanem to jeszcze udzieliłam wywiadu dla jakieś gazety; ot co czuje się sławna.
–No to co Zibi- stanęłam przed nim i podałam mu laptopa i ładowarkę– Będziesz jutro na finale?
–No będę, mam hotel już zarezerwowany także spoko. – podążyliśmy do pomieszczenia gdzie miałam swoje rzeczy. Spakowałam laptopa, dokumenty, ubraliśmy się i poszliśmy na parking. Chłopaki już odjeżdżali do hotelu, wiec i ja się będę zbierała. – Chciałem sobie zaparkować, koło fajnego auta. Myślałem, że jakaś fajna, wolna laska nim będzie a tu masz ci los Asia Kurek.
–Jeszcze nie Kurek i się na razie nie zapowiada. – Walnęłam go w ramię a następnie powkładałam swoje rzeczy na tył mojego auta. – Jestem głodna, jadę na obiad. Jesteśmy w kontakcie, a jak będziesz miał doła to dzwoń.– Przytuliłam go i wsiadłam do auta a następnie pojechałam do hotelu.  Przyjechałam, weszłam do hotelu i akurat chłopaki już się przebrali i szli na obiad, wiec i ja szybko poszłam do siebie odłożyć rzeczy i poszłam na obiad.Strasznie chciało mi się spać, więc zjadłam zakręciłam się po pokojach chłopaków i poszłam sobie zaliczyć drzemkę.
Obudziłam się przed kolacją, ale nie byłam głodna, więc nie schodziłam na dół tylko poszłam do Bartka po butelkę wody i wróciłam do siebie. Pogadałam z Poliną na "skajpaju". Obydwie stwierdziłyśmy, że dawno się nie widziałyśmy i że trzeba to nadrobić. Zaprosiłam ją wstępnie na parapetówkę, aby wpadła do naszego nowego domku. Kolejny raz mogę stwierdzić, że na rozmowach z Poliną czas płynie mi niemiłosiernie szybko. Nim rozpoczęłyśmy rozmawiać już "po chwili" była jedenasta a ja poszłam się umyć i spać, bo w końcu jutro jest ważny dzień.

W dzień finału wstałam o ósmej, bo i tak nie miałam dużo pracy. Zeszłam sobie w żółwim tempie na śniadanie i w sumie było to późno, bo tylko kończył je Michał z synem swym Piotrem i Zbyszek. Co on tu robi?
–Cześć chłopaki.
–Cześć.- zabrałam moje naleśniki i podeszłam do nich do stolika. Zibi dopiero wgryzał się w swoją kanapkę i jajecznicę a Michał dopijał kawę i czekał na Piotrka, który wcinał płatki z mlekiem.
–Co tam słychać?– Michał uśmiechnął się tylko, zabrał miskę Piotrka i poszli odnieść naczynia i wyszli ze stołówki.
–Po staremu.
–Czemu nie powiedziałeś, że mieszkasz tam gdzie my ?
–Ah, tak jakoś wyszło.– w miłej atmosferze jaką stworzyliśmy rozmawiając na różne ciekawe tematy zjedliśmy śniadanie i wypiliśmy kawę a następnie ja udałam się do pokoju Bartka a Zibi miał poważną konwersację (Tato Leon dzwonił), więc poszedł do siebie.  Bartek oglądał coś w telewizji, położyłam się koło niego i tak leżakowaliśmy sobie jak piwo w browarze do godziny dwunastej. Potem rozruch na małej sali, należącej do jakieś szkoły i wyczekiwanie na mecz, który rozpoczynał się o godzinie osiemnastej. Mecz był bardzo nerwowy i kiedy prowadziliśmy 2:1 i mieliśmy piłkę meczową a serwował Mario, niestety się nie udało  a seta wygrała drużyna z Kazania. Nastąpił tie-break, w którym jedna pomyłka sprawiła, że łzy ciekły mi po policzkach jak zresztą większości, bo przegraliśmy. Zatorski usiadł na płycie boiska i płakał jak małe dziecko. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta siatkówka to nie tylko zawód, monotonia, to wielka miłość, można by rzecz najprawdziwsza. Dla tych wszystkich zawodników. Bartek usiadł zrezygnowany i naciągał na siebie klubową bluzę i podążył do szatni nie rozdając żadnych autografów  a ja zabrałam swoją torebkę i poszłam za nim.
– Bartek! Zaczekaj!– podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego plecy. Żal mi go widziałam ile energii a  przede wszystkim serca włożył w ten mecz.
–Wszystko się zawaliło.– Usiadł na krzesełku i zaczął płakać. Podeszłam do niego i przytuliłam go do siebie. Potrzebuje mnie teraz. – Asia, potrzebuję cię.
–Wiem, jestem przy tobie.– złożyłam pocałunek na czubku jego głowy i cały czas czułam jak ucisk Bartka się zaciska mocniej i łzy są na mojej koszulce. Kiedy po kilkunastu minutach Bartek ogarnął się, poszedł przemyć twarz ruszyliśmy na salę, gdzie właśnie rozpoczynała się ceremonia wręczania nagród. Poszłam usiaść koło Zbyszka, a Bartek dołączył do chłopaków. Na początek rozdawano nagrody indywidualne.
– Twój tata wręcza nagrodę?
– Tak.- zebrałam się na lekki uśmiech, a potem znów skupiłam się na tym co działo się na środku parkietu.
Gościu zapowiedział, że teraz będzie wręczana nagroda dla najlepszego atakującego. Bla bla bla, gadka szmatka i nagrodę otrzymał Bartosz. No tak musieli coś dać Polakom. Potem najlepszy rozgrywający, środkowy, libero, przyjmujący czyli Winiar, najlepszy punktujący i MVP czyli Mario. No to 3 nagrody to i tak dobry bilans. Wręczanie medali, a potem wszyscy schowali się do szatni, przebrali się i wyruszyli do hotelu.
 – No to kiedy się zobaczymy?
 – Wpadnę do was do Jastrzębia, bo będę miała czas.
 – Zapraszamy.- dostałam buziaka w polik i pożegnałam się ze Zbyszkiem, który musiał już wracać. Chłopaki już odjechali autokarem a ja poszłam do swojego auta, wsiadłam i pojechałam do hotelu skąd zabrałam swoje rzeczy, Bartek swoje i pojechaliśmy do domu. Bez względu na wynik i tak naprawdę daleko zaszli.


Witam Wszystkich :)
Dziękuje za wytrwałość, za to że jesteście bo to bardzo ważne.
Dziękuje za wejścia, mimo iż mało tu jestem to jest ich stosunkowo dużo więc cieszę się niezmiernie.
Zrodził się pomysł na zupełnie nowy typ opowiadania, nowa forma, nowe (stare) gwiazdy. Będzie się działo, ale to jak wszystko tu ogarnę :)   Pozdrawiam   Do zobaczenia kochani  : *



 PS: Zbigniew Bartman kochankiem, typowałam kogoś innego, ale wyszło szydło z worka.