czwartek, 4 kwietnia 2013

Pomóż mi kochać Wyryj w moim sercu siebie Zrób to przecież wiesz To nie boli mnie.

Rozdział 26




Resztę lutego i część marca spędziliśmy na kończeniu domu i przeprowadzce.  Czuję, że to będzie fantastyczny rozdział w naszym życiu i mam nadzieje, że się szybko nie zakończy. Miniony weekend spędziliśmy w gronie rodzinnym. Zaprosiliśmy do nas nasze rodziny na cały weekend, nawet Maks przyjechał, bo okazało się, że choroba zanika. Kiedy się o tym dowiedziałam, popłakałam się ze szczęścia. Gdyby miało go zabraknąć, nawet nie chcę o tym myśleć, bo to straszne.

Wracając do teraźniejszości. Jesteśmy w Łodzi i przygotowujemy się do finału Ligi Mistrzów.  Czujecie te emocje, bo ja tak. Mimo iż czeka mnie dużo pracy ( jak zawsze), to cieszę się niezmiernie, że doszliśmy tak daleko i mamy szansę więcej. Można by się pokusić nawet o złoto.
– O której jest wyjazd z Bełchatowa?! – "Kartka wisi na lodówce, ale spoko odpowiem Ci"
– O 15:30, nie jedziesz ze mną?
–  Jadę.- Dopakowałam ostatnie rzeczy i dopięłam walizkę. Bratkowi to całe pakowanie poszło sprawniej i już dawno jego walizka leżała w bagażniku mojego nowego lexusa. Pochwalę się, dokonałam nowego zakupu, który mocno skurczył zawartość mojego "portfela", co zrobić jak mus to mus.
–Jemy coś w domu czy jedziemy do Częstochowy?–  Zeszłam na dół i poszłam do salonu gdzie urzędował Bartosz i nie oglądał telewizji tutaj was zaskoczę czytał gazetę- Przegląd Sportowy.
–Pojedziemy do Częstochowy, bo mam do załatwienia jedną bardzo ważną sprawę.
–Okej, no to sobie dokończ czytać a ja lecę się ogarnąć i możemy jechać.-  Musnęłam jego czoło a następnie wbiegłam na górę, przebrałam się w coś ładniejszego, uczesałam się i pomalowałam. Wiosna już wprosiła się do naszego domu jak i do naszego ogrodu i ogólnie wokół nas.  Było przed czternastą, więc można by już wyruszyć, aby potem nie jeść w biegu, bo to przecież niezdrowo tak.
–Bartek jedziemy.- Narzuciłam na siebie sportową jaskrawo zieloną kurtkę; na stopy narzuciłam airmaxy, zabrałam torbę i wyszłam.
–Już idę!- Nim on się ubrał ja już dawno siedziałam na miejscu obok kierowcy i z niecierpliwością czekałam na niego. – Zwolnij kobieto, bo ja już nie nadążam – Pocałował moje usta, zapiął pas i ruszyliśmy w kierunku Częstochowy a potem do Łodzi.   W gruncie rzeczy z Dąbrowy Zielonej ( to tam gdzie mieszkamy) nie jest daleko do Częstochowy, do Bełchatowa jest 30 minut drogi a do Łodzi godzina z kawałkiem, bo Bartek szybko jeździ, zresztą tak jak ja. Dojechaliśmy do Częstochowy bardzo szybko; Bartosz zaparkował po jakąś włoską knajpką –To, co ty zamówisz jakiś obiad a ja załatwię tą sprawę i przyjadę.- Zabrałam torebkę, musnęłam jego usta  wysiadłam z samochodu, ale musiałam jeszcze go ostrzec.
– Pamiętaj tylko jedna ryska a zginiesz – i poszłam zamówić coś do jedzenia do tej restauracji. Bartosza dopadło lekkie ździwko. Weszłam do środka, gdzie wcale nie świeciło pustkami, zajęłam wolny stolik pod ścianą i zamówiłam jedzenie .Wzięłam spaghetti, bo to danie najbardziej lubimy.  Bartek przyszedł po 30 minutach i akurat pani przyniosła obiad.
–Załatwiłeś wszystko?
–Tak.
–Smacznego – uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam wciągać spaghetti.
–Smacznego kochanie. – Zjedzenie obiadu zajęło nam 25 minut, po czym wyruszyliśmy do Łodzi, w której byliśmy w piorunującym tempie, szybciej niż drużynowym autokarem. Takie z nas szyszki.  W hotelu spotkaliśmy drużynę z Kazania. Ja załatwiałam coś z panią recepcjonistką a Bartek gawędził sobie z chłopakami.
–Jeszcze do tego doszło, że zadają się z naszą konkurencją – Obróciłam się i wiadomo kto przyjechał, Skra Bełchatów.
–Zazdrosny jesteś Misiek?­­­ – Podeszłam do Winiara i wręczyłam mu klucz do pokoju. – Będziesz miał pokój z Mariuszem.
–Dzięki – Następnie podeszłam do Kłosa i Zatiego, bo oni zawsze są razem, więc tak im przydzieliłam pokój, a potem to chłopacy sami do mnie podchodzili i brali klucz. Na końcu przyszedł Michał B.
–Cześć Bąku. – Przytuliłam go, a on wyraźnie się czymś martwił. – Coś się stało?
–No właśnie, bo ja miałem mieć pokój sam i czy mogę mojego syna do siebie zabrać?
–Pewnie. A gdzie on jest? – Popatrzyłam się na kanapy a tam Piotrek grał sobie w jakąś grę na laptopie. Dostałam całusa w policzek od Michała a potem poszłam do swojego pokoju się rozlokować i zabrać za pracę. O osiemnastej zaplanowałam im trening na sali, gdyż tylko wtedy jest wolna. Zaopiekowałam się Piotrkiem, z którym dawno się nie widziałam i dużo mi opowiadał a ja go zacięcie słuchałam, bo i tak nie miałam nic do roboty.  Po godzinnym treningu poszliśmy na kolację a następnie ja poszłam do siebie dokończyć jakieś tam papiery dla mediów i poszłam spać, bo byłam styrana.

W sobotę obudziłam się piętnaście po siódmej, wynikało to z tego, że tak miałam nastawiony budzik. Chłopaki też tak się obudzili, bo śmiechy i sprośne żarty już mogłam usłyszeć. Śniadanie było na ósmą, więc postanowiłam się szybko ogarnąć i zeszłam na dół.
–Cześć Wszystkim. – Usiadłam przy ich stoliku, oczywiście po mojej prawicy siedział Bartosz i muskał moją skroń. –Jak tam wasze nastroje?
–Jesteśmy bardzo skupieni – Głos zabrał Mario, ale po chwili spotkało się to ze śmiechem Winiara. Do niego powaga jednak nie pasuje, siatkarski Piotr Żyła. – A ty jak się czujesz?
–Bardzo dobrze, lecz teraz muszę już was opuścić, bo mam dużo pracy. – dopiłam kawę   – Bartek chodź po rozpiskę. – Obróciłam się i czekałam aż Bartek skończy pić kawę. Oczywiście Plina musiał coś powiedzieć ciekawego, ale bez tych jego suchych docinek ta drużyna by nie istniała.
 –Dlaczego my nie mamy razem pokoju? – Bartek spojrzałam na mnie z ukosa i założył ręce na piersiach.
–Nie mamy razem pokoju, bo jesteśmy w pracy a ty musisz się skupić na meczu, kochanie.
–Nie podoba mi się to, kochanie.
–Ciesz się, że w ogóle razem mieszkamy, bo raczej nie powinniśmy ot, co. – Teraz to mnie raczej gromił spojrzeniem. – Taka prawda, więc nie narzekaj, że masz przez dwa dni innego lokatora niż ja. – Weszłam do pokoju wcisnęłam mu rozpiskę, a on przytulił mnie, pocałował; oczywiście nic się nie odzywał i poszedł, a ja mogłam sobie wszystko przygotować i pojechać na halę. O godzinie dwunastej trzydzieści zaczęła konferencja prasowa rozpoczynająca oficjalnie ligę mistrzów. Nie chciało mi się tam siedzieć, ale musiałam reprezentować klub, jako menadżer. Fantastycznie ! Następnie latałam po Atlas Arenie i załatwiałam sprawy.
 –Pani Joanno! – obróciłam się i poczekałam na biegnącą do mnie Anię.
–Słucham Aniu.
–Przyszły dzieci od podawania piłek, mam je zaprowadzić do szatni i co dalej.
–Przydziel im obowiązki – podałam jej kartkę – i powiedz że za dobre sprawowanie będą nagrody.
–Dziękuje. – poszła dalej a ja poszłam do szatni chłopaków porozkładać im koszulki, ręczniki, postawić wodę.

Następnie poszłam do konferencyjnej przygotować sprzęt trenera Nawrockiego i tam rozłożyłam sobie laptopa i napisałam e-maila do Poliny, bo jej obiecałam. Oczywiście napisałam 3 zdania i zadzwonił telefon- Bartman ?- zdziwiłam się delikatnie, ale postanowiłam przerwać i odebrać.
–Tak słucham?
–Cześć Asia. Co tam słychać ?
–Przygotowania do meczu a u ciebie?– westchnął i zaczął mi opowiadać. Żal mi się go zrobiło, Asia go zostawiła, bo przecież ona ważniejsza jest niż siatkówka. – Przykro mi.
–Mnie też.– chwilkę pogadaliśmy o pierdołach a ja wpadłam na genialny plan.
–Chcesz przyjechać na mecz, masz czas ?
–Właśnie na niego jadę. Będę udzielał wywiadu.
Okej to spotkamy się na hali, muszę kończyć. Cześć
–Hej.- rozłączył się a ja dokończyłam szybko e-maila, bo chłopaki przyszli omawiać taktykę i nie chciałam przeszkadzać, w końcu muszą się skupić na grze.

Mecz rozpoczął planowo o czternastej trzydzieści. Trwał on godzinkę z kawałkiem, bo wygraliśmy 3:0. Nie zostawiliśmy na nich suchej nitki. Oprócz tego, że cały mecz przegadałam z Bartmanem to jeszcze udzieliłam wywiadu dla jakieś gazety; ot co czuje się sławna.
–No to co Zibi- stanęłam przed nim i podałam mu laptopa i ładowarkę– Będziesz jutro na finale?
–No będę, mam hotel już zarezerwowany także spoko. – podążyliśmy do pomieszczenia gdzie miałam swoje rzeczy. Spakowałam laptopa, dokumenty, ubraliśmy się i poszliśmy na parking. Chłopaki już odjeżdżali do hotelu, wiec i ja się będę zbierała. – Chciałem sobie zaparkować, koło fajnego auta. Myślałem, że jakaś fajna, wolna laska nim będzie a tu masz ci los Asia Kurek.
–Jeszcze nie Kurek i się na razie nie zapowiada. – Walnęłam go w ramię a następnie powkładałam swoje rzeczy na tył mojego auta. – Jestem głodna, jadę na obiad. Jesteśmy w kontakcie, a jak będziesz miał doła to dzwoń.– Przytuliłam go i wsiadłam do auta a następnie pojechałam do hotelu.  Przyjechałam, weszłam do hotelu i akurat chłopaki już się przebrali i szli na obiad, wiec i ja szybko poszłam do siebie odłożyć rzeczy i poszłam na obiad.Strasznie chciało mi się spać, więc zjadłam zakręciłam się po pokojach chłopaków i poszłam sobie zaliczyć drzemkę.
Obudziłam się przed kolacją, ale nie byłam głodna, więc nie schodziłam na dół tylko poszłam do Bartka po butelkę wody i wróciłam do siebie. Pogadałam z Poliną na "skajpaju". Obydwie stwierdziłyśmy, że dawno się nie widziałyśmy i że trzeba to nadrobić. Zaprosiłam ją wstępnie na parapetówkę, aby wpadła do naszego nowego domku. Kolejny raz mogę stwierdzić, że na rozmowach z Poliną czas płynie mi niemiłosiernie szybko. Nim rozpoczęłyśmy rozmawiać już "po chwili" była jedenasta a ja poszłam się umyć i spać, bo w końcu jutro jest ważny dzień.

W dzień finału wstałam o ósmej, bo i tak nie miałam dużo pracy. Zeszłam sobie w żółwim tempie na śniadanie i w sumie było to późno, bo tylko kończył je Michał z synem swym Piotrem i Zbyszek. Co on tu robi?
–Cześć chłopaki.
–Cześć.- zabrałam moje naleśniki i podeszłam do nich do stolika. Zibi dopiero wgryzał się w swoją kanapkę i jajecznicę a Michał dopijał kawę i czekał na Piotrka, który wcinał płatki z mlekiem.
–Co tam słychać?– Michał uśmiechnął się tylko, zabrał miskę Piotrka i poszli odnieść naczynia i wyszli ze stołówki.
–Po staremu.
–Czemu nie powiedziałeś, że mieszkasz tam gdzie my ?
–Ah, tak jakoś wyszło.– w miłej atmosferze jaką stworzyliśmy rozmawiając na różne ciekawe tematy zjedliśmy śniadanie i wypiliśmy kawę a następnie ja udałam się do pokoju Bartka a Zibi miał poważną konwersację (Tato Leon dzwonił), więc poszedł do siebie.  Bartek oglądał coś w telewizji, położyłam się koło niego i tak leżakowaliśmy sobie jak piwo w browarze do godziny dwunastej. Potem rozruch na małej sali, należącej do jakieś szkoły i wyczekiwanie na mecz, który rozpoczynał się o godzinie osiemnastej. Mecz był bardzo nerwowy i kiedy prowadziliśmy 2:1 i mieliśmy piłkę meczową a serwował Mario, niestety się nie udało  a seta wygrała drużyna z Kazania. Nastąpił tie-break, w którym jedna pomyłka sprawiła, że łzy ciekły mi po policzkach jak zresztą większości, bo przegraliśmy. Zatorski usiadł na płycie boiska i płakał jak małe dziecko. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ta siatkówka to nie tylko zawód, monotonia, to wielka miłość, można by rzecz najprawdziwsza. Dla tych wszystkich zawodników. Bartek usiadł zrezygnowany i naciągał na siebie klubową bluzę i podążył do szatni nie rozdając żadnych autografów  a ja zabrałam swoją torebkę i poszłam za nim.
– Bartek! Zaczekaj!– podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego plecy. Żal mi go widziałam ile energii a  przede wszystkim serca włożył w ten mecz.
–Wszystko się zawaliło.– Usiadł na krzesełku i zaczął płakać. Podeszłam do niego i przytuliłam go do siebie. Potrzebuje mnie teraz. – Asia, potrzebuję cię.
–Wiem, jestem przy tobie.– złożyłam pocałunek na czubku jego głowy i cały czas czułam jak ucisk Bartka się zaciska mocniej i łzy są na mojej koszulce. Kiedy po kilkunastu minutach Bartek ogarnął się, poszedł przemyć twarz ruszyliśmy na salę, gdzie właśnie rozpoczynała się ceremonia wręczania nagród. Poszłam usiaść koło Zbyszka, a Bartek dołączył do chłopaków. Na początek rozdawano nagrody indywidualne.
– Twój tata wręcza nagrodę?
– Tak.- zebrałam się na lekki uśmiech, a potem znów skupiłam się na tym co działo się na środku parkietu.
Gościu zapowiedział, że teraz będzie wręczana nagroda dla najlepszego atakującego. Bla bla bla, gadka szmatka i nagrodę otrzymał Bartosz. No tak musieli coś dać Polakom. Potem najlepszy rozgrywający, środkowy, libero, przyjmujący czyli Winiar, najlepszy punktujący i MVP czyli Mario. No to 3 nagrody to i tak dobry bilans. Wręczanie medali, a potem wszyscy schowali się do szatni, przebrali się i wyruszyli do hotelu.
 – No to kiedy się zobaczymy?
 – Wpadnę do was do Jastrzębia, bo będę miała czas.
 – Zapraszamy.- dostałam buziaka w polik i pożegnałam się ze Zbyszkiem, który musiał już wracać. Chłopaki już odjechali autokarem a ja poszłam do swojego auta, wsiadłam i pojechałam do hotelu skąd zabrałam swoje rzeczy, Bartek swoje i pojechaliśmy do domu. Bez względu na wynik i tak naprawdę daleko zaszli.


Witam Wszystkich :)
Dziękuje za wytrwałość, za to że jesteście bo to bardzo ważne.
Dziękuje za wejścia, mimo iż mało tu jestem to jest ich stosunkowo dużo więc cieszę się niezmiernie.
Zrodził się pomysł na zupełnie nowy typ opowiadania, nowa forma, nowe (stare) gwiazdy. Będzie się działo, ale to jak wszystko tu ogarnę :)   Pozdrawiam   Do zobaczenia kochani  : *



 PS: Zbigniew Bartman kochankiem, typowałam kogoś innego, ale wyszło szydło z worka. 







6 komentarzy:

  1. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/jedenascie.html nowy epizod się pojawił, więc zapraszam :D
    pozdrawiam, poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/dwanascie.html nowy epizod sie pojawił, więc zapraszam ;)
      Pozdrawiam, poziomkowa ;)

      Usuń
  2. Ojeeju, Bartek nie płacz!
    Szczerze zaskoczyła mnie ilość głosów przy Zbyszku. On chyba nigdy nie odpędzi się od stereotypów :)

    http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - osiemnastka, zapraszam (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prywatnie uważam tak samo, ale służbo zobaczymy co z tego wyjdzie :)
      Napewno będę :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. I przypomniałaś finał LM 2012 i te wspomnienia...;/
    Nie chcę żadnego kochanka!!! ;C
    Nie Zbyszka! Twój blog ty masz nad nim władzę absolutną a nie :P
    Aaa i brakuje mi troszku zdjęć jakie dodawałaś :D
    Pozdrawiam :)

    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com zapraszam, o ile śledzisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądam jak mam czas :) Jesteś na liście honorowej to Ci mogę obiecać :)
      Czemu nie Zbyszka, ja bardzo lubię jak jest czarnym charakterem :)
      A zdjeć nie dodałam bo nie miałam czasu już ;)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń