piątek, 28 czerwca 2013

KOMUNIKAT



KOMUNIKAT ! 



Chciała bym was poinformować, że w dniach od 28.06 do 14.07 nie będę tutaj obecna, co oznacza że nie będę dodawać postów :( 
Wynika to z faktu, że wyjeżdżam na zamknięte rekolekcje, czyli takie gdzie nie można mieć telefonu, komputera, nie można nawet oglądać telewizji (chyba). 

Mam nadzieje, że mnie rozumiecie i dziękuje tym, którzy wytrzymają. 


Będzie mi bez was smutno... 

Kocham, całuje i dziękuje za wytrwałość w czekaniu...    ;* 

xoxoxo 
Ogonodraszki

poniedziałek, 24 czerwca 2013

So we put our hands up like the ceiling can’t hold us Like the ceiling can’t hold us

Rozdział 36



Kilka minut stałam i przyglądałam się Kurkowi, który wymieniał płyny z Klaudią w dosyć dosadny sposób. No to co teraz, wejście smoka, liść na powitanie i do widzenia czy może sam się kapnie, że widziałam wszystko. Ocknęłam się i rozejrzałam po hali, koło mnie stał Winiarski z Olim na rękach. Położył swoje ramie na moje i uśmiechnął się.
– Dasz radę ? – Uśmiechnęłam się, kucnęłam przed Maksem. Poprawiłam mu kurteczkę, spodenki, musnęłam polik Michała i poszłam. Im bliżej byłam wyjścia tym bardziej moje oczy zapełniały się słoną cieczą. Maks nic nie mówił tylko patrzył przed siebie. Podeszłam do samochodu. Maks stanął na chodniku, założył rączki na piersi i był zdenerwowany.
– Mamo, ja mu przyłożę, mogę ?! – Uśmiechnęłam się do niego i szybko podeszłam; Kucnęłam i przytuliłam się. Jak dobrze, że go mam. Pocałował mnie w nos i wytarł mi łzy w policzków. – Kocham cię. – Mocniej go przytuliłam.
– Ja też ciebie kocham. – Pocałowałam go w polik i wsadziłam do auta. Zapięłam go dokładnie w foteliku, zamknęłam drzwi i wtedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam Ruciaka z Justyną i ich dziećmi.
– Nie łam się. – Justyna mnie przytuliła, a ja zastanawiałam się kto jeszcze to widział.
– Spoko daje radę, mam mojego małego mężczyznę... Nie jestem sama. – Uśmiechnęłam się do nich, pomachałam i odjechałam. Bardzo miła babka. Cieszę się, że mogłam ją poznać.
W hotelu byliśmy po kilkunastu minutach, nie ukrywam że chciała bym teraz wypłakać się w poduszkę, ale nie mogę się łamać, więc muszę być twarda. Maks zasnął w foteliku, mocne kibicowanie i wariowanie na trybunach go wymęczyło. Wzięłam go na ręce i poszliśmy do hotelu. Odebrałam klucz i ruszyliśmy do pokoju. Zastanawiam się jak mam się zachowywać w stosunku do Bartka. Położyłam Maska na łóżku a sama poszłam do małego saloniku, wyciągnęłam telefon i zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie od Bartka. Rzuciłam telefon na kanapę a sama rozryczałam się tak po prostu. Nie powinno się płakać przez faceta, ale ja płaczę przez to, że jestem bezsilna i nie wiem co mam zrobić z tym dalej. Najlepiej by było zapomnieć, ale ja nie potrafię.

Przetarłam i otworzyłam oczy. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Na dworze było już prawie jasno, na telefonie pokazała się piąta rano. No to nici ze spania. Poszłam poszukać coś do ubrania i ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Związałam włosy w kitkę i wyszłam. Weszłam do sypialni i nakryłam Maksa, jeszcze słodko spał. Nie wiedziałam co mam robić, więc postanowiłam poserfować w sieci. Zalogowałam się na facebooka i szczerze tego żałowałam. Nie wynikało to z ilości zaproszeń czy powiadomień tylko wiadomości od Poliny. Był tam tylko link i trzy kropki. Poddenerwowana kliknęłam w link a to co zobaczyłam przeszło ludzkie pojęcie. Na jednym z typowo plotkarskich stron ukazało się zdjęcie Bartka z ową dziewczyną o imieniu Klaudia, miziających się. I ten tytuł: " Czy to koniec słodkiego romansu z córką prezesa Orlenu ?". Czy ja wiem, nie było aż tak słodko. Wyłączyłam link i odpisałam jej, że do końca nie wiem co mam zrobić, ale załatwię tą sprawę do końca dzisiejszego dnia. O ósmej usłyszałam krzyk z sypialni co oznaczało, że Maksymilian wstał.
 – Cześć kochanie.  –  Położyłam się koło niego i musnęłam jego czoło.
 –  Idziemy dziś na mecz ?
 –  Nie wiem.
 –  Mamooooo proszę  –  Złożył rączki jak do modlitwy i tak ładnie prosił.
 –  Zobaczymy jeszcze, a teraz wstawaj idziemy na śniadanie.  – Wstał, wyciągnęłam mu ubrania i zostawiłam go samego, aby się ubrał. Sama spakowałam torebkę i zawiązałam buty. Kiedy Maks był gotowy wyszliśmy do stołówki na śniadanie. Zadzwoniłam jeszcze do Kubiaka czy nie popilnowała by mi syna. Na szczęście się zgodził, więc musiał tylko skontaktować się z Bartkiem i umówić, aby z nim pogadać. Nie no przecież to nie będzie rozmowa.


 – Dziś spędzisz czas przed meczem z wujkiem Michałem.
 – Ale którym?
 –  Kubiakiem...  – Czekałam na Michała przed ich hotelem. Postura Kubiaka po chwili pojawiła mi się a ja ucieszyłam się, że miał czas.
 – Siema młody. Cześć Asia. – Poczochrał włoski Maksa a ja się do niego przytuliłam.  – Bartek zaraz przyjdzie... To co kiedy mam ci go oddać.
 – Zadzwonię do ciebie. – Kucnęłam przed Maksem.  – Masz być grzeczny i nie broić jasne ?  –  Uśmiechnął się nikle.  – Przyjdę po ciebie za jakiś czas. Będziesz miał czas wyskoczyć z nim na obiad?
 – Pewnie.
 – Okej. No to idę. Pa. – Pomachałam im i udałam się do pobliskiej kawiarni. Raban z kawiarni, podoba mi się to. Usiadłam przy stoliku koło okna i czekałam na Bartka, w między czasie zamówiłam jeszcze kawę i ciastko dla siebie. Oczywiście Bartek jak zawsze spóźnił się prawie dwadzieścia minut.
 – Przepraszam za spóźnienie.  – Podszedł do stolika i chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik. – O czym chciałaś porozmawiać?
 – Ile to trwa?
 – Ale co?  – Spojrzał na mnie dosyć dziwnie a jak uśmiechnęłam się krzywo.
 – Ty i Klaudia.  – Zaniemówił.  – Nie jestem ślepa i gdyby nie to, że był Maks przywaliła bym ci na hali.
 – To nie tak.  – Tradycyjnie wytłumaczenie.
 – A jak? Znudziłam ci się, czy może ta sława tak ci uderzyła, że postanowiłeś lecieć na kilka frontów.
 – Nie wiem co mam ci powiedzieć. Po prostu chciałem taką spontaniczność a ty nie jesteś spontaniczna
a ona jest.  – Z każdym wypowiadanym przez niego zdaniem, coraz bardziej bolało. Ubrałam sweterek, bo dziś było chłodniej, włożyłam pieniądze do rachunku i postanowiłam wyjść. – Czekaj. Nie chcę się z tobą rozstawać. Kocham cię.
 – A ja miałam nadzieje, że stworzymy prawdziwą rodzinę... Wiedziałam, że to się nie uda. – Ściągnęłam pierścionek i położyłam przed nim.  – Dzięki za wszystko.  – Wyszłam z kawiarni i poszłam się przejść. Myślałam, że może będzie chciał mnie dogonić, ale niestety myliłam się.


Kolejny :)


Czy wygramy, czy przegramy ale nigdy się nie damy...  
Argentyna się oddala, ale może uda się nam coś wywalczyć na ME :

Zapraszam na nowy rozdział:  http://zyc-kochac-trwac.blogspot.com/

Pozdrawiam
Ogonodraszki


czwartek, 20 czerwca 2013

Tylko bądź... W każdy dzień i w każdą noc.

– Maaaaaaamooooooooo ! – Ktoś wydarł mi się do ucha. Przetarłam oczy i uśmiechnęłam się. Maks miał na sobie koszulkę reprezentacji. – Widziałaś co dostałem ! – Cmoknął mój polik i pobiegł do drugiego pomieszczenia w naszym pokoju. Ja usiadłam sobie i zerknęłam na telefon. Cisza. Za chwilkę wyłoniła się wielka postura, którą kocham najbardziej na świecie. Niósł tacę, kwiaty... Słodziak. Postawił tacę na stoliku a ja stanęłam na łóżku i za chwilkę przyssałam się do niego jak glonojad. Jak ja się za nim stęskniłam.
– Cześć piękna. – Uśmiechnął się i uwiesił sobie mnie na swojej obręczy miedniczej, po czym zaczął mnie okręcać wokół własnej osi.
– Kocham cię. – Musnęłam jego usta a potem wylądowałam na łóżku. Usiadłam opierając się o ramę łóżka
i przejęłam tacę ze śniadaniem. – Maks jadł?
– Oczywiście. – Usiadł na przeciwko mnie i zaczął rozkoszować się tostami z dżemem brzoskwiniowym.
– Tęskniłam.
– Ja też. – Cmoknął mój nos i wypił sok pomarańczowy. – Fajnie, że mu się spodobał prezent. – Zerknęliśmy na Maksa, który oglądał dokładnie, milimetr po milimetrze, swój prezent. – Dla ciebie też coś mam. – Uśmiechnęłam się i zajęłam się pochłanianiem kolejnego tosta w czasie kiedy Bartek poszedł po to coś. – Tadam ! – Wyciągnął zza pleców także koszulkę reprezentacyjną. Odstawiłam tacę i podeszłam do niego. Obrócił koszulkę na drugą stronę i wzruszyłam się. Niby taka zwyczajna koszulka, ale nie zwyczajna miała pełno serduszek malowanych markerem i nad nazwiskiem hasło: "Kocham cię". Niby zwykłe nic a dla mnie to coś mega wielkiego. Przytuliłam go i kolejny raz w przeciągu tej godziny pocałowałam.
– Dziękuje. – Musnęłam jego usta i się do niego przytuliłam.
– Czy wy musicie się tak miziać? – Zerknęliśmy na dół i uśmiechnęliśmy się do Maksa. Wzięłam go na ręce i musnęłam jego polik a Bartek poczochrał jego włoski.
Bartek był jeszcze z nami przez godzinę i pojechał na trening a potem do swojego hotelu i na odprawę.



Przed siedemnastą zasiedliśmy na trybunach zwarci i gotowi. Przybrani w koszulki od Bartka nie mogliśmy się doczekać. Koło mnie usiadła żona Michała Ruciaka z swoimi dziećmi. Od razu chłopcy złapali dobry kontakt między sobą a ja zostałam zagadana przez Justynę. Gadała jak Igła.
 – Wygrają trzy-zero  –  Justyna uśmiechnęła się do mnie i zerknęłyśmy na pole serwisowe naszej drużyny. Pojawił się na nim Łukasz.
 –  Było by fantastycznie.  – Resztę meczu przesiedziałam w skupieniu, oczywiście oprócz przerw technicznych i przerw między setami. Mecz zakończył się wynikiem trzy do zera a cała hala wiwatowała. Sama uśmiechnęłam się i kiedy ostatni punkt, kończący mecz wpadł na nasze konto, wybuchłyśmy z Justyną niepohamowaną radością. Chłopaki rozciągali się, potem poszli rozdać autografy. Do Justyny przyszedł Michał.
 – Gratulacje wygranej.  –  Uśmiechnęłam się do niego i zerkałam do około gdzie jest Bartek. Nie ukrywam, że to zawsze był największy problem znaleźć go po meczu, ale dziś to już była żenada.
Złapałam Maksa za rękę i przeszłam się wzdłuż barierek. Maks klepał coś do mnie, ale ja go nie rozumiałam bo pisk niestety nie sprzyjał. Kiedy w końcu znalazłam posturę narzeczonego, zamurowało mnie. Nie myślałam, że znajdę się w takich okolicznościach, bo w końcu kiedy oczy nie widzą tego sercu nie żal...


No to co już niedługo kończymy ?

Szkoda, że tak mało komentujecie...

Pozdrawiam
Ogonodraszki












poniedziałek, 10 czerwca 2013

Tak miało być, taka jak ty zdarza się tylko raz. Wznosiliśmy sie coraz wyżej by, dotykać nieba i za chwilkę spaść.

Rozdział 34



Leżałam na leżaku i korzystałam z uroków pięknej, majowej pogody. Bartek ciężko trenował w Spale, a ja leniuchowałam w domku. Maks latał po trawie, szukając biedronek... Największa niespodzianka weekendu.
– Maks nie jesteś głodny? – Podeszłam do chłopca, ukucnęłam przed nim i odgarnęłam mu niesforny blond kosmyk z czółka.
– Jestem. – Wzięłam go na ręce i zabrałam do domu. Podgrzałam zapiekankę makaronową z dnia wczorajszego. Poszliśmy na górę umyć ręce, ale w naszym wykonaniu było to raczej chlapanie się wodą, zrobienie bałaganu i pełno śmiechu. Uwielbiam jego uśmiechniętą buzię. – Mamo, a kiedy Bartek przyjedzie.
– My pojedziemy do niego na trzy dni. Będziemy mu kibicować i będzie super. – Zeszliśmy na dół, wciągnęliśmy obiad na tarasie i poszliśmy dalej się wylegiwać.

 –Mamooooo ?!  – Ocknęłam się i spojrzałam na Maksa. Leciał z komórką do mnie.  – Mamo Bartek dzwoni.  – Przejęłam telefon i odebrałam.

 – Cześć kochanie.

 – Cześć kochanie.  – Maks położył się koło mnie a ja pocałowałam go w czoło.  –  Jak tam treningi? Jak się czujesz?

 – Dobrze, w sumie po tym pierwszym turnieju czujemy się wyśmienicie. A co tam u ciebie, u Maksa ?
 – Leniuchujemy sobie i tęsknimy za naszym Bartkiem.  – Uśmiechnęłam się i poczułam, że i on się uśmiechnął. – Już Maks, dziś o ciebie pytał.

 – Czyli będziecie razem na meczu?

 – Tak.

 – Nawet nie wiesz jak się ciesze. Najważniejsze osoby w moim życiu, będą ze mną.

 – My też się cieszymy.

 – Kończę... Idziemy na siłownię. Kocham cię, ucałuj Maksa. Zadzwonię wieczorem.

 – Kochamy cię.  – cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się. Pocałowałam Maksa w czółko od Bartka
i wylegiwaliśmy się dalej. Uwielbiam tak przyjemną monotonię.


Katowice 30.05.2012


Przycumowaliśmy z Maksymilianem do brzegu, czyli dojechaliśmy do hotelu i już czujemy te emocje.
 –Mamo chcę być siatkarzem jak Bartek.  – Uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam. Wielkie, naprawdę wielkie marzenia i jeszcze większe ambicje. Wczoraj kupiliśmy piłkę do siatkówki i nawet przetestowaliśmy ją już przed wyjazdem. Zagraliśmy w siatkówkę przez płot. Jak na sam początek może być.
 –Musisz ciężko pracować jak będziesz większy. – Zaplanowałam małą przechadzkę, po Katowicach choć w sumie w tym mieście naprawdę nie ma nic do zwiedzania. Jest szare, bure i nijakie, ale mają piękną halę.
Pochodziliśmy sobie po jakimś parku, zajadaliśmy się lodami i łapaliśmy przyjemne promienie słońca.
Już się nie mogę doczekać tych jutrzejszych emocji. Będzie się działo. Przed ósmą (wieczorem oczywiście) byliśmy w hotelu. Chwilka wygłupów i czas iść się myć i spać. Tak też się stało, Maks już o dziewiątej spał a ja mogłam znaleźć chwilkę spokoju dla siebie. Pomalowałam paznokcie w biało-czerwone barwy, zerknęłam co się dzieje w sieci i Bartek zadzwonił, że są w hotelu, jest zmęczony i jutro przyjdzie do nas po treningu na odwiedziny. Sama też byłam wycieńczona, prysznic i spać, w końcu jutro wielki dzień a team Bartka Kurka musi mieć dużo energii.



Melduję się z kolejnym rozdziałem :)

Mam nadzieje, że się spodoba :)

Czytam= Komentuje
To baaaardzo motywuje :*

Zapraszam na nowy rozdział na mojego drugiego bloga :)

xoxoxoxo 
Ogonodraszki
















sobota, 1 czerwca 2013

We get up, fresh out, pimp strut walking Little bit of humble, little bit of cautious

Rozdział 33



Weszłam głębiej i się przeraziłam. Nie było jej, ale jej rzeczy były. Walizka leżała pod oknem, piżama złożona na pościelonym łóżku, telefon przy ładowarce. Masz ci los, nawet do niej nie zadzwonię. Postanowiłam się uspokoić, więc wyszłam i zeszłam na dół do kuchni. Zerknęłam na stół w jadalni, aby sprawdzić czy wszystko jest. Chleb z wczoraj nie wyglądał za dobrze, więc postanowiłam jechać do sklepu, ale kiedy już ubierałam buty, stwierdziłam że nie mogę wyjść, bo nie ma Asi, więc usiadłam zrezygnowana na jednym z krzeseł i czekałam aż wróci. Nie czekałam długo, bo Asia wróciła dosłownie pięć minut później z bułkami i chlebem.
– Zamorduję cię. – przytuliłam ją a ona była zdezorientowana. – Czemu nie zabrałaś telefonu, dlaczego nie napisałaś kartki.– spojrzałam na nią.
– Napisałam ci kartkę i położyłam koło telefonu domowego. Spokojnie jestem dużą dziewczynką.– Przytuliłam ją jeszcze raz i poszłam po koszyczek na bułki i chleb. – Panikujesz jak Zbyszek.
– Bo się martwimy o ciebie, aby nic ci się nie stało. – Rozłożyłam pieczywo i mogłyśmy zacząć jeść. Dziś postanowiłyśmy wyjść na imprezę do jednego z Częstochowskich klubów. Oj się będzie działo. Dawno już się nigdzie nie bawiłam, więc będziemy szaleć. Mam kilka znajomych w Częstochowie, więc dobrze odświeżyć kontakty i się z nimi zabawić. Po zjedzonym śniadaniu i generalnym sprzątaniu salonu i kuchni, nie chciało się nam robić obiadu, więc poszłam się ubrać, bo Asia prowadzi inny tryb życia niż ja i tylko musiała zmienić obuwi, wyruszyłyśmy do Częstochowy. Jako, że była dopiero trzynasta postanowiłyśmy pokręcić się jeszcze po sklepach, ale nie z odzieżą tylko z kwiatkami. Chciałam kupić coś do tego ogrodu, chyba mu się coś należy a nie tylko trawa, jakieś krzaki, drzewka ozdobne i jabłoń. Na początek ruszyłyśmy na obiad do baru sushi a po nim, miałyśmy troszkę czasu, więc pojechałyśmy do Praktikera i zaopatrzyłam się w trochę kwiatów. Miła pani bardzo mi pomogła za co dostała troszkę grosza. O godzinie osiemnastej byłyśmy w domu, po szybkim wypakowaniu kwiatków do garażu, ja poszłam się umyć a Asia podjęła się zadania zrobienia czegoś dobre. Wzięłam prysznic, umyłam włosy. Wyszłam z kabiny, stanęłam na dywaniku dokładnie wytarłam swoje ciało. Następnie nałożyłam balsam podkreślający opaleniznę i założyłam bieliznę. Rozczesałam i wysuszyłam włosy.
  – Wolna łazienka! – Zasygnalizowałam i poszłam do siebie. Ściągnęłam sukienkę z wieszaka i nasunęłam ją. Usiadłam przy toaletce i zrobiłam sobie koka. Zrobiłam delikatny makijaż i podkreśliłam usta błyszczykiem, po czym zorientowałam się że będę jeszcze jadła i nie ma sensu, ale trudno. Zapięłam naszyjnik, włożyłam pierścionek zaręczynowy, zabrałam małą torebkę do której wpakowałam wszystko to co potrzebne. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam ze złotego pudełka ukochane szpilki, nasunęłam je i poszłam na dół. Asia brała jeszcze prysznic a ja wciągnęłam swoją część tostów.
Około dwudziestej pierwszej byłyśmy w Częstochowie, pod klubem. Wchodząc musiałam pokazać dowód osobisty, a jak pan zobaczył datę, przeprosił i dostałam darmowego drinka na jego koszt. Ogólnie trafiłyśmy na jakieś "ostre studenckie party" cytując Joannę. Podsumowując bawiłyśmy się świetnie, nie miałyśmy jakiś nieprzyjemnych sytuacji a do domu wróciłyśmy po trzeciej, czyli w sumie o dobrej porze.
Obudziłam się o dwunastej przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam na swoich palcach drobinki eye-linera. Złapałam telefon, który leżał na poduszce Bartka i zerknęłam na wyświetlacz. Mordka zaczęła mi się cieszyć, kiedy zobaczyłam nasze zdjęcie, które widniało na mojej tapecie. Oprócz tego widać też było 20 nieodebranych połączeń i 3 sms-y. Na początek wolałam odczytać sms-y, wszystkie od Bartka i miały podobną treść " Co się z tobą dzieje, gdzie się szlajasz ?!". Mój kochany Bartuś. Włączyłam mojego różowego laptopa i włączyłam sobie facebooka. Zadzwoniłam także do Bartka, aby go poinformować, że nic mi nie jest, żyję i mam się dobrze.
 – Kończę, idziemy na trening.
 – Okej, o której będziesz?
 – Po dwudziestej. Kocham cię.
 – Kocham cię. – Rozłączyłam się, rzuciłam telefon w głąb łóżka i zrobiłam ogólny przegląd facebooka. Milion pięćset sto dziewięćset wiadomości i tyle samo powiadomień, od ludzi których nie znam. Ach wszystko zaznaczyłam usunęłam i po sprawie. Zerknęłam jeszcze na czat, mój profil i wylogowałam się. Postanowiłam zobaczyć jak wygląda moja towarzyszka, która nie ukrywam przeszła samą siebie. Weszłam do niej, ale jej nie było. Poszłam na dół, gdzie był jeden wielki syf, pełno piasku, bo wczoraj troszkę padało. Asia siedziała w kuchni i jadła śniadanie, wróć... Asia siedziała w kuchni i jadła śniadanie ?! Myślałam, że będzie spać dłużej niż ja, zlała się niemiłosiernie.
 – Zaskoczyłaś mnie. – Usiadłam na przeciwko niej i zaczęłam jeść swoją porcję.
 – Spoko, jeszcze nie raz ciebie zaskoczę.
 – Mam nadzieje. – Zjadłam śniadanie, ubrałam się, posprzątałam i zjawił się Zibi. Szybko porwał mi Asię i pojechali a ja leżałam do góry brzuchem resztę dnia, bo przecież nie miałam co robić w taki bardzo ponury dzień.


Hello :)     Melduję się.

                Dziś chciała bym was zaprosić na nowego bloga. Nowa historia, dosyć kontrowersyjna, ale mam nadzieje że wypali. Serdecznie zapraszam :)

http://zyc-kochac-trwac.blogspot.com/


Greetings  :)     Ogonodraszki