sobota, 22 marca 2014

Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek

Rozdział 49


Tak na prawdę przez cały czas zastanawiam się jak szybko ten czas zleciał. Jeszcze prawie dwa lata temu, byliśmy dla siebie całkiem obcymi ludźmi a teraz nie możemy bez siebie żyć. Tęsknota dobija nas, ale też uczy pokory i zaufania. Pomimo tego, że do jednego z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu pozostał tydzień, nie mam żadnych wątpliwości. Myślałam, że będę czuła strach, chęć rzucenia wszystkiego w cholerę, ale tak nie jest i to jeszcze bardziej utwierdza mnie
w przekonaniu, że to co zrobię będzie czymś dobrym i dzięki temu będę miała jeszcze wspanialsze życie niż teraz. To o to chodzi, aby rutyna twojego życia, była dla ciebie nawet wyjątkowym stanem, a nie żebyś się użalała jaka to jesteś nieszczęśliwa.

-Asia, słuchaj bo te kwiaty, to może białe róże i frezje będą przed ołtarzem, a anemony damy po bokach i jeszcze przy ławkach połączymy białe róże z pastelowymi goździkami?- Florystka delikatnie się uśmiechnęła a ja weszłam głębiej do kościoła, położyłam torebkę na jednej z ławek
i przeszłam się wzdłuż.

-Może przy każdej ławce damy kilka białych róż i jednego, albo dwa goździki, połączymy to białym materiałem. Potem postawimy delikatne w kulach świeczki.

-Też o tym myślałam.

-Poradzi sobie pani. Będzie cudownie.- Przytuliłam ją, zabrałam rzeczy i wyszłam przed kościół. Był piękny słoneczny dzień, a moja jedyna nadzieja była taka, żeby była piękna pogoda. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do domu, który okupowała moja mama, ciotka Wanda i Polina. Jak dobrze, że znalazła dla mnie czas w tym całym medycznym szaleństwie.

-Jestem!- Weszłam głębiej i zobaczyłam jak dziewczyny debatowały z panią dekorującą sale,
a raczej niewielki pałacyk.- Dzień dobry.- Przywitałam się z panią Anią i wtrąciłam się do debaty.

-Jutro już z ekipą będzie zajmować się przygotowaniem materiału to myślę, że we wtorek będziemy już wszystko przystrajać, bo trochę tego jest.

-No dobrze, to od wtorku będę do was zaglądać co tam się dzieje.- Uśmiechnęłam się do niej a za chwilkę byłam zasypana masą próbek materiałów, zdjęciami wszystkich elementów wykończenia jakie tylko mogą być. Było tego masę i już na koniec było trudno o decyzję. No i tak mniej więcej minęła sobota.

W niedziele pojechałam z Maksem do Spały, aby zobaczyć się z Bartkiem i zdać mu relację z tego co się dzieje. Panowie tryskali humorami choć wydaje mi się, że to tylko dla tego, że od czwartku mają wolne. No kto jak kto, ale każdy by się cieszył na ich miejscu.

- Przecież wiem, że będzie pięknie.- Uśmiechnął się do mnie i pocałował delikatnie moje usta.

-Mam taką nadzieję.- Przytuliłam się do niego i przeszliśmy się po hallu w poszukiwaniu Maksa.-
W czwartek pojedziesz do Nysy tak?

-Tak mama mówiła, że wszystko już gotowe, jej radość jest bardzo zaraźliwa.- Uśmiechnął się nikle a ja ucieszyłam się z tego, że trafiłam na całkiem, całkiem teściową. Znaleźliśmy Maksa, grającego ze Zbyszkiem i Michałem w jakąś grę planszową. Dosiedliśmy się do nich i do późnego popołudnia tak właśnie spędziliśmy czas. Wieczorem postanowiliśmy się zbierać, był oczywiście protest ze strony i Maksa i Bartka, ale musiałam wrócić do domu, bo jutro mam obiad z prezesem. Pewnie się zastanawiacie co ze Skrą? Oczywiście, że się zgodziłam. Godzinne debaty i podjęcie decyzji, że tak będzie jednak lepiej dla dzieci. Panie Boże jak dobrze, że dałeś takie coś jak kompromis!

Niedziela była jak każda, leniuchowanie i nic nie robienie, w czym pomagała dosyć piękna pogoda. Polina wyrwała się do Częstochowskiego szpitala, a ja z mamą i ciocią od rana gadałyśmy
o wszystkim i o niczym.
Potem wyszykowałam się niczym prawdziwa wiceprezes pojechałam na obiad do Łodzi. Omawianie kolejnych szczegółów, planów na nowy sezon, czyli co weekendowe spotkanie z prezesem, czasem też jego małżonką, w sumie całkiem równa z niej babka.

- Jako, że dalej będziesz zajmować się drużyną, może spotkasz się podczas ligi światowej z Conte?- Prezes coś tam napisał w swoim notesie a ja dopiłam sok i zerknęłam do swojego.

-No dobrze, ale to będę musiała, w końcu- uśmiechnęłam się- dostać na niego namiary.- Prezes podał mi karteczkę z numerami telefonu Contego i Uriarte. Argentyna na mojej głowie, masz ci los. Omówiliśmy jeszcze kilka szczegółów i pojechałam do domu, gdzie od wejścia można było usłyszeć krzyki dzieci i gaworzenie małego stworka. Weszłam głębiej i zobaczyłam Dagmarę pijącą kawę
z mamą.

-Cześć.- Uśmiechnęłam się do niej, mocno przytuliłam ją i za chwilkę już przejęłam małą Zośkę. Rośnie jak na drożdżach i dosyć silna z niej babka.- Cześć słoneczko.- Pocałowałam jej czółko
a ona spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami i uśmiechnęła się, wydając kilka dźwięków tylko dla niej zrozumiałych.- Jak się czujesz?- Uśmiechnęłam się do Dagmary.

-Dobrze, jest coraz lepiej. Choć kręgosłup daje o sobie znać.- Delikatnie uniosła kącik ust. Oddałam maluszka pod opiekę mamy i sama poszłam szybko się przebrać w coś wygodnego i zabrałam się za przygotowanie małego deseru, w którym pomogła mi Daga. Mama zabrała małą na ogród do chłopaków, a my mogłyśmy swobodnie pogadać.

-Stresujesz się?- Spojrzałam w jej stronę i kiwnęłam na znak, że nie.

-A czego? Przecież kocham Bartka.- Uśmiechnęłam się promiennie a ona nałożyła lody waniliowe
i zabrała mi miskę z bitą śmietaną.- A ty? Jak przeprowadzka do Moskwy?

-Przecież raczej będę tutaj, tam będę wylatywać na kilka dni a potem wracać. To będzie zdrowsza sytuacjia dla Oliwiera. Jest szczęśliwy, że wyjedzie za granicę, ale Rosja to nie koniecznie miejsce, gdzie chcę, żeby mój syn się uczył.

-To co nauka w systemie dom, szkoła?

-Tak, już wszystko obgadałam z nauczycielami.- Dokończyłyśmy deser i zaniosłyśmy wszystko na taras.- Cieszę się, że bierzecie ślub. Jesteście dla siebie stworzeni.- Przytuliłam ją i się rozryczałam. Wszyscy tak powtarzają, aż czasem się chce popłakać ze szczęścia.- Głupia! Nie płacz.- Otarła mi łzy, zabrałyśmy szklanki i wróciłyśmy na taras.

-Coś się stało?

-Nie, po prostu jestem szczęśliwa!- Uśmiechnęłam się do wszystkich a potem spędziliśmy miłe popołudnie na ogrodzie.



Troszczę krótki, ale to już ostatni przed epilogiem... 
Jeszcze cały czas obmyślam koncepcję i mam łzy w oczach, że muszę kończyć tą historię... 

Pozdrawiam i ściskam 
Ogonodraszki xoxo 

PS: Zapraszam na nowy projekt i troszkę starszy projekt. 

niedziela, 9 marca 2014

Pragnieniem mym na zawsze jesteś ty

Rozdział 48

W Łodzi pojawiłam się po czterdziestu minutach. Dojechałam pod budynek Atlas Areny
i zobaczyłam Bartka. Stał i wpatrywał się w jakiś punkt na niebie. Wysiadłam z auta, zamknęłam je
i podeszłam do niego. Kiedy mnie zobaczył, mocno mnie przytulił i pocałował. 

- Nic ci nie jest?- Delikatnie dotknęłam jego policzka a on pokiwał głową na znak, że nie i musnął moje usta.- Powiesz mi co się stało? 

- Pogadamy o tym w domu... Okej?- Uśmiechnęłam się i ruszyłam do auta. Rzuciłam kluczyki Bartkowi a sama usiadłam na siedzeniu obok kierowcy i uśmiechnęłam się na jego widok.

- Dobrze, że już wróciłeś.- Musnęłam jego polik zapięłam pas i ruszyliśmy w stronę Dąbrowy Zielonej. Pod domem pojawiliśmy się po godzinie. Weszłam do domu i zdjęłam buty a potem przeszłam do salonu, rzuciłam torebkę na jedno z krzeseł w jadalni i poszłam do kuchni nastawić wodę na kawę. Wyciągnęłam wczorajszy obiad i podgrzałam w mikrofali, na pewno jest głodny.- Chcesz coś do jedzenia i kawę?

- No pewnie. Jesteś zła?- Usiadł przy kuchennej wysepce i bawił się serwetkami.

- A mam być?- Podałam mu kawę, jedzenia i usiadłam na przeciwko niego. Zanurzył usta w trunku
i spojrzał mi głęboko w oczy.- Co się dzieje?

- To nic poważnego, po prostu czuję, że się oddalamy... Poza tym zniknąłem, bo przyjechał po mnie Kuba i byliśmy zabalować, no w końcu dostał pozwolenie od góry.- Uśmiechnął się nieśmiało, a mnie jakby kamień spadł z serca, wstałam i podeszłam do niego. Usiadłam na jego kolanach i objęłam rękoma jego twarz. Miał śliczne oczy, usta i nos. On cały był śliczny.

- Kocham cię.- Delikatnie musnęłam jego wargi a za chwilkę no no proszę państwa nie wiedziałam, że aż tak bardzo zabalujemy. Oczywiście wylądowaliśmy w sypialni i oczywiście nie powiem, było przyjemnie... Może tego właśnie potrzebowaliśmy? Delikatnie czułam jak gładzi dłonią moje nagie plecy. Uwielbiam jak to robi.

- W sobotę Spała.- Westchnął a ja oparłam się na łokciach i musnęłam delikatnie ustami jego bark. Uśmiechnął się i pocałował moje czoło.- Kiedy masz wizytę u lekarza?

- W piątek wieczorem, będzie pierwsze zdjęcie naszego maluszka.- Przewróciłam się na plecy
i nasze ręce wylądowały na moim brzuszku. Chwila wylegiwania i zobaczyłam, że jest już po dwunastej. Czas wyruszyć po Maksa do szkoły. Wstałam narzuciłam na siebie dresowe spodnie, koszulkę i rozczesałam włosy. Bartek wpatrywał się we mnie.- Co jest Kurek?

-Nic specjalnego.- Uśmiechnął się i wstał. Poszedł do łazienki, bo po chwili usłyszałam szum wody. Narzuciłam skórzaną kurtkę i airamaxy. Weszłam do łazienki i delikatnie zapukałam w kabinę.

-Jadę po Maksa. Kocham cię. Zjedz to co ci przyszykowałam.- Wysłałam mu buziaka w powietrzu, zbiegłam na dół, zabrałam torebkę i wyruszyłam do Bełchatowa, zahaczając jeszcze o halę, aby odebrać jakieś ważne dokumenty. Od razu zabrałam stos papierów do przeanalizowania i kilka wizytówek sponsorów z którymi należy rozpocząć negocjacje. Od hali do szkoły była niedaleka droga a kiedy już pod nią podjechałam Maks czekał pod szkołą. Zaparkowałam a za chwilkę usłyszałam trzask drzwi.

-Cześć mamo.- Pocałował mój polik, zapiął pas i ruszyliśmy do domu.

-Jak ci minął dzień w szkole?

-Dobrze, dostałem piątkę z matematyki i polskiego a no i na w-f graliśmy w nogę, byłem z Patrykiem w drużynie. Mogę iść dziś do niego?- Uśmiechnęłam się do lusterka wstecznego. Kochane gadatliwe dziecko.

-Jasne, że tak.- Resztę drogi opowiadał mi szczegółowo co robił na każdej lekcji a kiedy dojeżdżaliśmy do domu rozpoczął się temat Bartka.

-Tata jest w domu?- Delikatnie zerknęłam na jego twarz, która nie była już taka wesoło jak kilka chwil wcześniej.

-Jest.- Nagle uśmiech wrócił i zaczęło się planowanie popołudnia. Zaparkowałam pod domem
i zobaczyłam Bartka siedzącego na schodach z sokiem. Pogoda była cudowna i idealnie będzie spędzić czas poza domem. Po chwili usłyszałam krzyk i na Bartka rękach znalazł się Maks. Bije od nich ogromna miłość i tak się cieszę, że to właśnie moja rodzina. Zabrałam torebkę, dokumenty, plecak Maksa i ruszyłam do chłopaków.- Jak obiad?- Uśmiechnęłam się a Bartek pocałował mnie,
a po chwili uśmiechania się do mnie poszedł z Maksem do garażu wyjąć rowery. Weszłam do domu rzuciłam wszystko na kanapę i zabrawszy telefon domowy zadzwoniłam po chińczyka. 

Po obiedzie, jakże wykwintnym, panowie pojechali na przejażdżkę rowerową a ja zabrałam się za pracę. Przejrzałam stos papierów, wykonałam milion telefonów, a kiedy już skończyłam nawiedzili mnie goście. Brak spokoju staje się już wkurzający. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Zbyszka
z Aśką. W sumie to i tak cieszę się, że ich widzę no w końcu przyjaciele to przyjaciele.


-Cześć.- Przytuliłam ich i zaprosiłam do środka.- Czego się napijecie.- Zagarnęłam dokumenty 
i położyłam na jednym ze stolików.

-Sok.- Ślizgiem znalazłam się koło lodówki i wyciągnęłam dzbanek soku, zagarnęłam szklanki 

i zaprosiłam gości na taras. Nalałam sok do szklanek i usiadłam na przeciwko moich jakże sławnych gości.- Jak się czujesz?- Uśmiechnęłam się do nich. Co mogłam więcej zrobić.

-Bardzo dobrze. Ciąża mi sprzyja, tak jak z Maksem musiałam leżeć tak teraz, mogę na razie robić wszystko.- Delikatnie upiłam łyk soku a Zbyszek uśmiechnął się słodko.- Coś się stało?

-No wiesz, ty jesteś w ciąży, Kubiak już ma dorodne winorośle, Kuby syn już w drodze. Siatkarska rodzina się powiększa.- Zaśmiał się a ja ukazałam rządek białych ząbków (tak mi się wydaje bynajmniej) i rozłożyłam się na krześle.

-No Zbyszek czas zabrać się do pracy... Przecież nie macie nic do stracenia.- Asia delikatnie uniosła kącik ust. Oho chyba jestem na miękkim gruncie.- Mniejsza o to, mam nadzieję, że widzimy się za nie cały miesiąc, co?- Zbyszek oczywiście uśmiechnął się znacząco a Asia spojrzała na niego z politowaniem. Będzie się działo! 

Nim goście zdążyli wyjechać Bartek zdążył wrócić do domu. Oczywiście kilka chwil panowie posiedzieli z nami a potem udali się na górę, aby o czymś gorąco po debatować. My z Asią zostałyśmy na dole i gadałyśmy o wszystkim i o niczym jak to na ogół mamy w zwyczaju. 

-Cieszysz się, że będziesz mamą?

-Bycie mamą to największe szczęście.- Delikatnie dotknęłam brzucha i wzruszyłam się. Uroniłam łzę, ale szybko ją otarłam. 

-My ze Zbyszkiem staramy się o dziecko, ale jakoś nam nie wychodzi.- Zaśmiałam się.- Ejjj?! 

-Asia przyjdzie na to czas, spokojnie.- Przytuliłam ją do siebie.- Zobaczysz będziesz wspominać te słowa przebierając pieluszkę swojego małego szkraba.- Uśmiechnęła się do mnie i mocniej się przytuliła. Taka jest właśnie rola przyjaciela.- Mam nadzieję, że do mnie zajrzysz niebawem, co?

-Jestem cały czas w Rzeszowie, bo znalazłam tam całkiem sympatyczną dorywczą pracę i tylko w weekend jeżdżę do Warszawy na studia.

-Przyjadę w niedzielę, albo poniedziałek to się zgadamy.- Pocałowała mój polik i poszła na górę po Zbyszka. Panowie z uśmiechem zeszli na dół.- Co ty kombinujesz?- Spojrzałam na Bartka a ten tylko się szeroko uśmiechnął i delikatnie pocałował moje czoło. 

Goście pojechali około dwudziestej do Rzeszowa a ja mogłam spokojnie posprzątać wsłuchując się w praktyki nauczania Bartka. Nawet nieźle mu szło. Panowie wkuwali regułki ortografii a ja zaznałam mocy ukojenia, czyli wzięłam kąpiel a potem zabrałam się za dokończenie książki.

-Wszystko okej?- Bartek przyszedł delikatnie zamknął drzwi i położył się po drugiej stronie łóżka. Zegarek wskazywał prawie jedenastą godzinę. 

-No pewnie.- Delikatnie objął moją talię rękoma i musnął moją szyję.- Daliśmy radę. 

-Cieszę się.- Położyłam książkę na stolik i obróciła się w jego stronę, dotykając dłonią jego policzka.- Jesteś wspaniałym ojcem.- Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.- Kocham cię. 

-Kocham cię.- Ułożyłam głowę na jego dobrze wyrzeźbionej klatce piersiowej i w rytm miarowego bicia serca, zasnęłam. 


Mamy marzec :) 

Niedługo kończymy :( Szkoda, bo jest to większą częścią mojego życia :( 

PS: Gratulacje, dla świeżo upieczonych rodziców :)  
   Pola jest prześliczna :) 

Pozdrawiam
Ogonodraszki