Rozdział 34
Leżałam na leżaku i korzystałam z uroków pięknej, majowej pogody. Bartek ciężko trenował w Spale, a ja leniuchowałam w domku. Maks latał po trawie, szukając biedronek... Największa niespodzianka weekendu.
– Maks nie jesteś głodny? – Podeszłam do chłopca, ukucnęłam przed nim i odgarnęłam mu niesforny blond kosmyk z czółka.
– Jestem. – Wzięłam go na ręce i zabrałam do domu. Podgrzałam zapiekankę makaronową z dnia wczorajszego. Poszliśmy na górę umyć ręce, ale w naszym wykonaniu było to raczej chlapanie się wodą, zrobienie bałaganu i pełno śmiechu. Uwielbiam jego uśmiechniętą buzię. – Mamo, a kiedy Bartek przyjedzie.
– My pojedziemy do niego na trzy dni. Będziemy mu kibicować i będzie super. – Zeszliśmy na dół, wciągnęliśmy obiad na tarasie i poszliśmy dalej się wylegiwać.
–Mamooooo ?! –
Ocknęłam się i spojrzałam na Maksa. Leciał z komórką do mnie. –
Mamo Bartek dzwoni. –
Przejęłam telefon i odebrałam.
–
Cześć kochanie.
–
Cześć kochanie. –
Maks położył się koło mnie a ja pocałowałam go w czoło. –
Jak tam treningi? Jak się czujesz?
–
Dobrze, w sumie po tym pierwszym turnieju czujemy się wyśmienicie. A co tam u ciebie, u Maksa ?
–
Leniuchujemy sobie i tęsknimy za naszym Bartkiem. –
Uśmiechnęłam się i poczułam, że i on się uśmiechnął. –
Już Maks, dziś o ciebie pytał.
–
Czyli będziecie razem na meczu?
–
Tak.
– Nawet nie wiesz jak się ciesze. Najważniejsze osoby w moim życiu, będą ze mną.
– My też się cieszymy.
–
Kończę... Idziemy na siłownię. Kocham cię, ucałuj Maksa. Zadzwonię wieczorem.
–
Kochamy cię. –
cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się. Pocałowałam Maksa w czółko od Bartka
i wylegiwaliśmy się dalej. Uwielbiam tak przyjemną monotonię.
Katowice 30.05.2012
Przycumowaliśmy z Maksymilianem do brzegu, czyli dojechaliśmy do hotelu i już czujemy te emocje.
–Mamo chcę być siatkarzem jak Bartek. –
Uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam. Wielkie, naprawdę wielkie marzenia i jeszcze większe ambicje. Wczoraj kupiliśmy piłkę do siatkówki i nawet przetestowaliśmy ją już przed wyjazdem. Zagraliśmy w siatkówkę przez płot. Jak na sam początek może być.
–Musisz ciężko pracować jak będziesz większy. –
Zaplanowałam małą przechadzkę, po Katowicach choć w sumie w tym mieście naprawdę nie ma nic do zwiedzania. Jest szare, bure i nijakie, ale mają piękną halę.
Pochodziliśmy sobie po jakimś parku, zajadaliśmy się lodami i łapaliśmy przyjemne promienie słońca.
Już się nie mogę doczekać tych jutrzejszych emocji. Będzie się działo. Przed ósmą (wieczorem oczywiście) byliśmy w hotelu. Chwilka wygłupów i czas iść się myć i spać. Tak też się stało, Maks już o dziewiątej spał a ja mogłam znaleźć chwilkę spokoju dla siebie. Pomalowałam paznokcie w biało-czerwone barwy, zerknęłam co się dzieje w sieci i Bartek zadzwonił, że są w hotelu, jest zmęczony i jutro przyjdzie do nas po treningu na odwiedziny. Sama też byłam wycieńczona, prysznic i spać, w końcu jutro wielki dzień a team Bartka Kurka musi mieć dużo energii.
Melduję się z kolejnym rozdziałem :)
Mam nadzieje, że się spodoba :)
Czytam= Komentuje
To baaaardzo motywuje :*
Zapraszam na nowy rozdział na mojego drugiego bloga :)
xoxoxoxo
Ogonodraszki
Nie byłam tutaj gościem, ale po przeczytaniu kilka fragmentów obiecuję, że w wolnym czasie wszystko nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na "dramatyczną dwójkę" :D
przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję, camilla.;*
Dziękuje :)
UsuńDziękuje zajrzę :)
OdpowiedzUsuń