Po grillu, olimpiadzie dość nieudanej ale jednak, ciepłej jesieni i świętach Bożego Narodzenia pozostały tylko miłe wspomnienia zatrzymane w mojej pamięci oraz na kilku całkiem dobrych zdjęciach. Udało nam się ustalić datę ślubu, czyli 25 maj 2013 roku.
Ciężki sezon w Bełchatowie już trwa, nawał pracy oraz Maks doprowadzają do tego, że czuję co to tak naprawdę być mamą. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest kilka minut po pierwszej. Swoją przerwę obiadową jak zawsze wykorzystam na odebranie Maksa i zawiezienie go na jakieś dodatkowe zajęcia. Otworzyłam kalendarz i zerknęłam, że dziś środa czyli trening siatkówki o piętnastej w Piotrkowie. Michał się postarał i udało mu się stworzyć zajęcia, dla takich małych szkrabów jak Maks czy jego syn Piotrek. Zamknęłam laptopa, dopiłam herbatkę i podeszłam do wieszaka, aby zdjąć z niego kurtkę oraz obwiązać szyję szalikiem. Mroźna zima okazała mi swoje okrucieństwo i niestety, ale wizyty u lekarza to jest to co robię w wolnym czasie. Przeszłam przez korytarz i zerknęłam do marketingu, aby poinformować, że wychodzę po Maksa i na obiad. Paulina sama szykowała się, aby odebrać Arka, więc wyszłyśmy z klubu razem, rozmawiając o jakiś mało ważnych rzeczach.
Pod szkołą byłam po kilku minutach. Weszłam do placówki i skierowałam się do prawej części szkoły. Szkoła była pusta, ale po chwili kiedy usłyszałam donośny dzwonek dzieci wybiegły z sal. Maks z jakimś kolegą wyszli razem z sali. Uśmiechnęłam się na jego widok. Widziałam w jego oczach ogromną radość, ale i też zmęczenie zajęciami. Kiedy mnie zauważył poczułam jak się do mnie przytula.
– Cześć smyku. – Kucnęłam przed nim i zabrałam plecach z jego ramion. Poprawiłam mu marynarkę i sznurówki. – Co dziś robiłeś w szkole?
– Dostałem dziś piątkę za zadanie z matematyki. – Uśmiechnął się triumfalnie a ja pocałowałam jego czółko. Za chwilkę otworzył szafkę i wyjął z niej kurteczkę oraz czapkę. Szybko ubrał się i zabrawszy plecach wyszliśmy ze szkoły. Złapałam go za jego malutką rączkę i tak cieszyłam się, że jest ze mną. – Głodny jestem, mamo.
– Pojedziemy do restauracji, zabierzemy coś na wynos, zjesz sobie w klubie i potem zawiozę cię do Piotrkowa na trening, może być?
– Dzisiaj siatkówka... Tak ! – Wykrzyczał radośnie a przy tym tak wesoło podskoczył. Szkoda, że Bartek nie może tego widzieć codziennie.
Wyszłam z pracy około siedemnastej. Maks był z opiekunką już w domu. Wjechałam jeszcze do marketu i kupiłam jakieś produkty na jutrzejsze śniadanie oraz do szkoły dla syna. Około osiemnastej podjechałam pod dom. Zabrałam rzeczy, zakupy i ruszyłam do domu. Otworzyłam drzwi i przeszłam przez korytarz do kuchni. Maks grał w jakąś grę na konsoli a Ania siedziała i czytała książkę.
– Dobry wieczór. – Uśmiechnęłam się do niej.
– Dobry wieczór. Odrobiliście lekcje?
– Tak, tak, podałam mu witaminy a kolacji jeszcze nie chciał.
– No dobrze. – Zaczęłam rozpakowywać zakupy a Ania pozbierała swoje drobiazgi i zaczęła się ubierać.
– Na którą mam jutro być?
– Jutro Maks ma angielski na drugą, więc może odbierz go ze szkoły i zawieź na angielski. Mam konferencje i raczej nie wyrwę się z niej do siedemnastej. – Przytaknęła. – Jutro wyślę ci pieniążki za ten tydzień.
– Jasne dziękuje. No cóż to do jutra. – Podałam jej rękę a za chwilkę zamknęłam za nią drzwi na klucz i poszłam do kuchni.
– Chodź coś zjeść potem pogramy razem. – Zatrzymał grę i przyszedł do kuchni. – Co chcesz zjeść?
– Płatki z mlekiem. – Wyciągnęłam miseczkę nasypałam do niej magicznych płatków i zagotowałam mleko.
Około dwudziestej pierwszej rozpoczęłam akcje sprzątanie salonu. Po układałam gry oraz sprzęt, powkładałam naczynia do zmywarki i sama zajęłam się sobą. Otworzyłam laptopa i włączyłam od razu skypa. Zerknęłam czy jest Bartek i już chciałam kliknąć, aby zadzwonić ale wyprzedził mnie. Szybko odebrałam i za chwilkę ujrzałam ukochaną twarz.
– Cześć skarbie.
– Cześć Bartuś. – Uśmiechnęłam się promiennie. – Jak rehabilitacja?
– Jutro przylatuje do Łodzi na koleje badania, więc możecie przyjechać po mnie.
– O której będziesz?
– O dziesiątej na dwa tygodnie, aby zrobić testy sprawności a potem chyba już będę mógł trenować.
– No dobrze. Maks się ucieszy.
– Miał dziś trening u Michała, jak mu się podobało?
– Jest zachwycony.
– Jak przygotowania do ślubu, załatwiłaś już zaproszenia i salę?
– Bartek jesteśmy już prawie gotowi na tą uroczystość.
– Naprawdę? – Uśmiechnął się do mnie a ja tak bardzo chciała bym go teraz przytulić a potem delikatnie musnąć jego usta.
Tak mi się dobrze z nim rozmawiało, że o wszystkich sprawach związanych ze ślubem w końcu porozmawialiśmy. Dochodziła pierwsza a ja czułam, że padam na twarz. Wyłączyłam laptopa i poszłam na górę wziąć szybki prysznic i ułożyć się w łóżku. Czułam się zmęczona, ale i szczęśliwa.
Poranek był jak każdy. Obudził mnie budzik około siódmej. Przetarłam oczy i wyłączyłam go, a przy tym odczytałam sms-a od Bartka, że za godzinę wylatuje. Bardzo się cieszę, że spędzimy razem dwa tygodnie. Zapaliłam światło w pokoju i ubrałam się, pomalowałam delikatnie i ułożyłam włosy w kok. Spakowałam jakieś dokumenty nad którymi miałam popracować wczoraj i poszłam obudzić Maksa. Zapaliłam delikatne światło, odsłoniłam roletę w postaci z bajki "Toy Story" i delikatnie poklepałam go po ramieniu, ale on już nie spał.
– Wstawaj na śniadanie. –
Cmoknęłam go w czółko, położyłam ubrania na krzesełku i poszłam na dół zrobić kanapki. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest już po siódmej, więc dokończyłam swoją kanapkę i za chwilkę zobaczyłam Maksa, z plecakiem i torbą na trening. Szybko usiadł przy stole i wciągnął kanapki.
– Mamo mogę spać u Oliwiera w piątek?
– Skąd taki pomysł. – Zabrałam talerzyk i szklankę, włożyłam do zmywarki i zgasiłam światło.
– No wiesz, gadaliśmy w szkole i w sumie to mam nową grę i chcieliśmy pograć.
– A może zaprosimy Oliwiera do nas?
– Pogadam z nim. –
Uśmiechnęłam się i dokładnie opatuliłam się szalikiem, nałożyłam kozaczki i przewiesiłam torbę sportową przez jedno ramię, w rękę złapałam torebkę i teczkę z dokumentami. Poszliśmy do samochodu, szybko go odśnieżyłam i ruszyliśmy do Bełchatowa. Pod szkołom byliśmy kilka minut przed ósmą.
– Pamiętaj o śniadaniu, masz pieniążki w portfelu na batona.
–
Dobrze mamo. Kocham cię !
–
Kocham cię. – Przy drzwiach widziałam już tylko jego posturę, która witała się z kolegami a za chwilkę wszedł do klasy. Ruszyłam do wyjścia i do pracy. Jak dobrze, że Bartek przyjeżdża.
Jak dobrze, że około dziewiątej trzydzieści mogłam wyrwać się do Łodzi, aby odebrać Kurka. Zachaczyłam o jedną ze stacji benzynowych, aby zatankować i ruszyłam na lotnisko. Zaparkowałam przed wejściem i czekałam na mojego podróżnika. Kiedy zobaczyłam jego posturę uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Wysiadłam z samochodu i już za chwilkę czułam jak mnie mocno otula. Musnęłam jego usta i za chwilkę straciłam równowagę...
Witam :)
Udało mi się coś skleić, mam nadzieję że wyszło nawet nawet :)
Już rok jestem z wami i bardzo, ale to bardzo się z tego cieszę :)
Bez was to nie było by to samo ! :) <3
Pozdrawiam i do następnego :)
xoxoxo
Ogonodraszki
Super!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNa serio genialny rozdział
Pozdrawiam
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń