poniedziałek, 31 grudnia 2012

Hey, hey hey baby! I want to know if you'll be my girl

Rozdział 10


Już wielkimi krokami zbliżał się adwent. Świąteczny nastrój jest już wszechobecny wszędzie gdzie nie spojrzę. Wystawy sklepowe roją się od przecen- najlepszy czas aby wszystko wyprzedać co zalega to właśnie okres świąteczny. Pewnie jesteście ciekawi co u Bartka..... Powiem wam nie będę taka, wrócił już do treningów i jest z nim bardzo dobrze. Teraz siedzę z Poliną w mojej kuchni. Tak przeprowadziłam się już do siebie jakiś czas temu. Siedzimy sobie w kuchni i debatujemy na różne tematy.
-Asia i co zrobisz dalej?- no tak, ja dalej jestem na bezrobociu i jest mi  z tym źle.
-Wysłałam swoje CV do kilku klubów. Może któryś mnie zechce.- poszłam do sypialni po laptopa i przyszłam s powrotem do kuchni. Załączyła go i weszła na pocztę. Pełno reklam i jeden e-mail. Od Bełchatowskiego klubu.- No pięknie.
-Co się stało?- Polina nie czekała na odpowiedz tylko podeszła do laptopa zaczęła się śmiać.
-Z czego rżysz. Co ?- popatrzyłam na nią i sama zaczęłam się śmiać, tylko nie wiem z czego. Hallo- Może się w końcu dowiem z czego się kiełczysz.
-No bo to jest dla mnie śmieszne- przerwała sobie na chwilkę, aby napić się wody- chłopak stara się abyście się częściej widzieli. Robi wszystko co w jego mocy a ty jesteś zła. Toż to takie zabawne.- bla bla bla bardzo śmieszne nie ma co. Za ten suchar dostanie puchar.
-Tak nie może być. A jak ktoś stracił teraz pracę, albo ją straci 27 jak się zgodzę no to co. Wolę być  bez pracy niż z pracą i sumieniem do dupy.
-Najpierw się dowiedz a potem no, wymyślaj teorie spiskowe świata.- pocałowała mnie w policzek.- muszę lecieć Pa Kochana.
-Jak się dowiem że ten idiota maczał w tym palce. A zresztą napiszę. Pa Kochana.- Polina poszła a ja postanowiłam najpierw się zadzwonić do Gwiazdora a potem zastanowię się do dalej. Usiadłam wygodnie na łóżku- wdech, wydech i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał nic, drugi tak samo trzeci, czwarty, piąty- Kurwa!- i nic zakończyłam tą rozmowę i został mi mętlik w głowie. Za ścianą ryczało dziecko jak zawsze zresztą. Pod wpływem chwili spakowałam walizkę i postanowiłam pojechać do Bełchatowa. Szybko się w coś ubrałam i postanowiłam wyruszyć ale najpierw poszłam do Oli na wyczerpującą rozmowę.


W Bełchatowie byłam o 20:00. Robiło się już troszkę zimno. Stałam przed halą i czekałam na Bartka. Byłam strasznie zmęczona a jednocześnie spragniona jego. Tęsknota teraz mną kierowała już. Spojrzałam na wyjście, już pierwsi siatkarze opuszczali halę. Pomachali mi i każdy poszedł w swoim kierunku tylko Winiar szedł w moim bo miał koło mnie samochód.
-Cześć pięknooki chłopaku.- przytuliłam go.
-Cześć cześć. Do Bartka?
-No tak. Mamy do pogadania. A ty Częstochowa?
-Noo Lece. Czekają na mnie. Pa- dał mi buziaka w polik i poszedł do samochodu.- wpadnij jutro do mnie.
-Okej. Cześć.- Michał pojechał a ja czekałam na księcia. Wyszedł jako ostatni i Bąkiewiczem. Humory im dopisywały to dobrze.

-Cześć Michał.
-Cześć Asia.- Michał poszedł do samochodu a Bartek przyszedł po chwili do mnie kiedy rozdał ostatnie autografy
-Cześć kochanie.- pocałował mnie bardzo namiętnie aż żal mi było tego nie odwzajemnić.
-Cześć Bartek. Mamy do pogadania.
-Wiem o co chodzi. Polina mnie uprzedziła.- popatrzyłam na niego a on zebrał się i zaczął mówić.- No bo to nie jest tak że ty kogoś wykurzyłaś z stanowiska, po postu Adam odszedł właśnie do was do Resovi bo rzekomo dostał większe pieniążki a mnie prezes powiedział że mam Ciebie tutaj sprowadzić, bo jesteś dobra w tym co robisz.- przytuliłam go. Już myślałam, że kogoś będę miała na sumieniu a tu proszę. Jaki miły prezes.- Jedziemy do mnie?
-Yhym. Jesteś swoim.
-Nie byłem z Bąkiem. I znów muszę się cisnąć.- wsiadł do mojego autka i odjechaliśmy na jedną z dzielnic Bełchatowa. Kamień spadł mi z serca, że wszystko jest w porządku i nie mam innego wyjścia po prostu muszę przyjąć tą ofertę.

Wczorajszy wieczór spędziliśmy bardzo miło a mianowicie oglądaliśmy komedie a potem grzecznie poszliśmy spać. W tym słowie nie było ani grama ironii. Dziś wstaliśmy o 8:15 tzn. chłopaki, bo ja wstałam o 11 kiedy wparowali do domu po siłowni. Tak i pożałowałam tego że nie wstałam wcześniej bo chłopaki wpadli i zajęli łazienkę. Ćwiczenia na sali mają o 14:00 więc postanowiłam się z nimi dziś wybrać i wpaść do prezesa. Jeżeli łazienka jest zajęta to pójdę napić się czegoś, bo nawet nie jestem głodna. Weszłam do kuchni, Michał wżerał jakiegoś kabanosa. Nalałam sobie soku i usiadłam na blacie.
-Nic nie jesz. Kruszyna.
-Nie jestem głodna. Potem coś jest, a poza tym trzeba by było się wybrać na zakupy- otworzyłam lodówkę i się uśmiechnęłam, Michał zresztą też. Zeskoczyłam z blatu i poszłam po ubrania. Akurat Bartek wyszedł z łazienki więc wparowałam do niej szybko, wyprzedzając Bąkiewicza. Wzięłam prysznic, umyłam moje czekoladowe włosy a potem wysuszyłam je, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam się w coś stosownego do tej okazji i wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni gdzie Bartek czytał gazetę i Bąku poszedł do łazienki.
Kiedy byliśmy gotowi a akurat była 13:00 postanowiliśmy spacerkiem iść na trening. Oczywiście kto to wymyślił Bartek. Tak mu się chce chodzić.


Weszliśmy na halę i akurat szedł prezes.
-Dzień dobry prezesie.- wypowiedzieliśmy wszyscy razem chórkiem. Prezes podał nam rękę a mnie zaprosił do siebie na podpisanie umowy. Bo skoro już jestem to nie ma na co czekać. Jednak ja musiałam wprowadzić kilka swoich aneksów no bo jak by mogło być inaczej. Wyszłam uradowana i już w poniedziałek muszę się stawić o 9:00 w pracy. Poszłam na halę i chyba kipiałam z radości. Chłopaki ciężko trenowali a ja wykonałam kilka telefonów przede wszystkim do rodziców aby ich o tym poinformować, że znalazłam pracę i jest suuper.



No dobrze koniec na dziś :)     Jakiś taki szczęśliwszy ten rozdział. Mam nadzieje.

       Jest projekt nowej opowieści ale muszę się jeszcze nad tym poważnie zastanowić.


 Sylwester to już dziś, ale ten czas SZYBKO zleciał. Jestem z szokowana.
Dziś bardzo chciałam coś dodać i mi się udało. No to czas na życzenia.

Siatkarskich jak i prywatnych sukcesów, zdrowia, miłości- bardzo duuużo miłości, mało kontucji tym co grają. Żebyście w końcu się zebrali na odwagę i komentowali te moje wypociny. Czego wam jeszcze życzyć-spełnienia marzeń i żeby ten 2013 rok był jeszcze lepszy niż ten 2012.

   Buziaki pierniczki i nie pić za dużo bo za 2 dni szkoła. : *   Pozdrawiam Ogonodraszki





 foto. s-w-o.pl   /  Głosujcie na najlepsze zdjęcie 2012 roku :)

środa, 26 grudnia 2012

Cycki do przodu, uśmiech na twarzy i pocałunek ukochanego są potrzebne do tego, aby pokazać światu swoją moc...

Rozdział 9

Obudziłam się przykryta Bąka bluzą. Spojrzałam a on spał po drugiej stronie, wyczuwam że Bartek jest chyba jego przyjacielem, bo pewnie nie każdy by chciał tu siedzieć całą noc. Rozciągnęłam się i wstałam, ubrałam bluzę i poszłam zajrzeć do Bartka. Podeszłam do szyby i zobaczyłam go. Miał rozwaloną głowę i to chyba na tyle z poważniejszych obrażeń, nie wspomnę o tym że było wokół niego pełno rurek i pełno maszyn kontrolujących jego funkcje życiowe. Rozpłakałam się z bezsilności tak bym chciała mu pomóc, aby było wszystko dobrze. Kiedy wycierałam łzy poczułam, że ktoś mnie przytula. Obróciłam się i wtuliłam w Michała, głaskał mnie po włosach a ja jeszcze bardziej płakałam.
-Kruszyna nie płacz... Bartek wyjdzie z tego.- uśmiechnęłam się do niego i wytarłam nos.- Chcesz kawy?
-Tak poproszę... Rozpuszczalną z mlekiem i cukrem.
-Okej.- poszedł a ja usiadłam i zadzwoniłam do mamy się zameldować. Bardzo się martwi o Bartka zresztą tata też, nie mogłam rozmawiać długo, bo zobaczyłam lekarza. Szybko się rozłączyłam i podeszłam do niego.
-Panie doktorze co z nim.
-Pani jest żoną?
-Nie narzeczoną- wolałam skłamać, bo mógłby nic mi nie powiedzieć.
-Pan Kurek ma wstrząs mózgu spowodowany upadkiem klapy od bagażnika. Zrobiliśmy już podstawowe badania i jak na razie nie ma nic niepokojącego.- na samą myśl kto mu to zrobił przeszły mi ciarki. Popłynęły mi łzy.
-Czy mogę do niego wejść.
-Tak oczywiście.- weszliśmy do niego. Usiadłam koło niego, złapałam go za rękę i mocno ją ścisnęłam. - powinien się wybudzić niebawem.
-Dziękuje.- lekarz poszedł, a przyszedł Michał. Podał mi kawę i usiadł koło mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale mnie ta cisza w tym momencie odpowiadała,  była swego rodzaju ukojeniem. O 9:00 Bąku musiał jechać na trening. Podziękowałam mu za to, że ze mną tu był.
           Około 12:00 przyszła pielęgniarka zmienić kroplówkę a ja dostałam telefon z pracy. Wyszłam i odebrałam.
-Tak słucham.
-Dzień dobry pani Joanno.- o nie prezes.
-Dzień dobry.
-Dlaczego nie stawiła się dziś pani w pracy?- co za bezczelność.....
-Jestem w Bełchatowie w szpitalu, Bartosz miał wypadek.
-No dobrze, porozmawiamy po pani powrocie. Do widzenie.
-Do widzenia- rozłączyłam się i wyciszyłam telefon. Kiedy ponownie weszłam do sali Bartek miał otwarte oczy. Podeszłam szybciej do jego łóżka i pocałowałam go w kącik ust. Uśmiechnął się, ale nic nie mówił. Usiadłam i złapałam go za rękę. Popłynęło mi kilka łez. Wyciągnął rękę z mojego uścisku i mi je otarł.
-Nie płacz, nic mi nie jest.
-Kocham Cię Bartek
-Kocham Cię Asia.- resztę dnia spędziliśmy razem, co prawda był zabierany na badania, ale tak to po prostu się cieszyliśmy sobą. Po 22:00 lekarz Bartka pan Kozłowski kazał mi iść do domu. Wzięłam Bartka klucze i pojechałam do niego. I to niby jest takie sztuczne jesteśmy razem dwa miesiące a ja wiem, że teraz było by mi już bez niego ciężko żyć. Pojechałam do Bartkowego mieszkania, a od rana byłam w szpitalu, naładowana pozytywną energią aby przy nim trwać bez względu na wszystko.



Minął tydzień mojego pobytu w Bełchatowie, dziś Bartka wypisują do domu. W sumie Bartek już wraca do normalności, tylko szkoda mu troszkę tego, że nie grał w sobotnim hicie. Rzeszów i tak przegrał. Jestem zła, ale z drugiej strony widać jaką chłopaki mieli moc zresztą byli u Bartka dzień wcześniej i mu obiecywali że wygrają i tak też się stało.
-Asia nie odpływaj mi.- Bartek przytulił mnie i poszliśmy do domu.
-Oj Bartek....- weszliśmy na 3 piętro, otworzyliśmy drzwi. Bartek rzucił torbę a ja poszłam do kuchni. Bąku wylegiwał się na kanapie po siłowni. Bartek poszedł do niego, a ja zadzwoniłam do mamy. Oprócz tego, że mam się stawić jutro u prezesa nic ciekawego się nie wydarzyło. Poszłam do nich. Bartkowi wrócił humor a Bąku był tak styrany, że oczy mu się same zamykały.
-Bartek a ty położyć się musisz.-popatrzył na mnie z pod byka, uśmiechnął się  i mnie pocałował.- Michał nie śpij aż tak bardzo ciebie teraz męczą.
-Nie no wiesz trening jak trening nic nowego, ale dziś takie ciśnienie chyba jest.- ulotniliśmy się do Bartka. Ja popakowałam swoje rzeczy, bo niestety muszę go dzisiaj opuścić. Był głęboko niezadowolony, że będzie się nudził, ale ja stwierdziłam że pozałatwiam wszystkie ważne sprawy i przyjadę do niego. Leżeliśmy wtuleni w siebie i śmialiśmy się oczywiście bo Bartka nie opuszczał dziś żart. Kiedy mieliśmy przechodzić do sedna naszego leżenia do pokoju wpadł Bąku.
-Macie gościa.- och kogo niesie w środku tygodnia. Poprawiliśmy ubrania i poszliśmy do przedpokoju. Czyżby to Klaudia? Popatrzyłam pytającym wzrokiem na Bartka, który zabrał głos w tej sprawie.
-Cześć Klaudia, co cię do nas sprowadza.
-Przyszłam pogadać.- popatrzyłam znów na Bartka i poszłam do Bąka aby ich zostawić samych. Michał był średnio zainteresowany rozmową, ale przynajmniej pomogłam mu wybrać koszulę na dzisiejsze spotkanie. Gadali i gadali aż byłam przerażona, Bąku się śmiał.. No bardzo śmieszne nie ma co.

------------------------------------------------******-----------------------------------------

-Klaudia po co przyszłaś znowu. Po ostatniej rozmowie wylądowałem w szpitalu.
-Wiem przepraszam. Kocham Cię i nie chcę cię tracić.
-Ale ja Ciebie nie Kocham. Znalazłem kobietę, która jest ze mną za darmo. Kochamy się i nie zamierzał z nią zrywać. Jest ciepła, czuła i kochana, pomaga mi teraz.
-Oj Bartek dziewczyna Tobą wyobracała a ty teraz jesteś ślepo w nią wpatrzony.
-Mówimy jak ty to robisz z facetami. Wyjdź już do mnie aż głowa zaczęła boleć.
-Jeszcze do tego wrócimy.
-Na pewno. Cześć.- poszła nareszcie. Co ona w ogóle sobie myśli przychodzi tu i myśli, że będę na nią czekał cały czas. Poszedłem do Asi i Michała. Siedzieli na łóżku i oglądali jakieś zdjęcia w aparacie. Prywatną sesję sobie zrobili no proszę. Usiadłem koło Asi i przytuliłem ją. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i musnęła mój policzek. Posiedzieliśmy chwilkę u Bąka i poszliśmy po jej walizkę niestety ale musiała jechać do Rzeszowa.

-Kiedy się zobaczymy?
-Nie wiem, mam nadzieje że niedługo.- pocałowałem ją bardzo namiętnie.- Cześć Michał
-Cześć Asia. Wstawię na facebooka.
-Okej. Pa Kocham Cię.
-Kocham Cię.- ostatni raz musnąłem jej wargi wyszła a ja poszedłem do siebie się położyć.

---------------------------------------------******-------------------------------------------------


Dojechałam do domu w nocy. Wszyscy słodko chrapali a ja nawet nie miałam ochoty spać, więc poszłam sporządzić sobię ucztę do kuchni. Zjadłam płatki z mlekiem i po facebookowałam. Napisała sms-a do Bartka że dojechałam. Dziś muszę się stawić na podpromiu w ostatecznej batalii. Aż się boję.

  Po 8:00 stawiłam się na podpromiu. Chłopaki mnie ciepło przywitali i pytali o Bartka, opowiedziałam im pokrótce  i poszłam do gabinetu prezesa. Zapukałam a po usłyszeniu "proszę" weszłam. Prezes siedział nawet się nie przywitał.
-Zawiodłem się, przejdę do sedna sprawy. Nie zostawia się drużyny tak nagle Pani Joanno.
-Ale musiałam, Bartek miał wypadek.
-Ah Bartek, Bartek..... To i tak nic nie zmienia. Co ja mam z tobą teraz zrobić.- zdziwiło mnie to szczerze mówiąc i w głębi duszy stwierdziłam, że niech mnie zwolni a nie robi z igły widły, nie obrażając Krzyśka Ignaczaka.- Stwierdzam że zakończę z tobą współpracę.
-Okej, proszę wpłacić mi na konto należną sumę, wypisaną w umowie.
-Jaką sumę?- jego zdziwienie mnie rozbawiło
-Sumę, którą musi mi pan wypłacić w wypadku zbyt wczesnego zwolnienia. Dziękuje Bardzo za współpracę i czekam na pieniążki.
-Dziękuje. Do widzenia.- wyszłam i poszłam do siebie po swoje rzeczy. Kiedy wszystko spakowałam, stwierdziłam że Bartek jest o wiele więcej warty niż ta posada i że w prawdziwym związku trzeba się poświęcać. Wyszłam z gabinetu i poszłam oddać klucz pani Wiesławowi, ale nim wyszłam poszłam do chłopaków oddać im ostatni raz rozpiskę na siłownię. Weszłam postawiłam karton otworzyłam teczkę i podałam każdemu jak codziennie rano zadania na dziś. Kiedy wychodziłam i ubrałam kurtkę Igła się dziwnie popatrzył.
-Po co Ci ten karton?- podszedł bliżej a za nim trener i reszta.
-Po prostu prezes zakończył ze mną współpracę ale pewnie wiecie dlaczego.- poleciało mi kilka łez i przytuliłam każdego. Na samym końcu został trener.
-Bardzo dobrze mi się współpracowało z tobą.- przytulił mnie a ja się całkiem rozkleiłam.
-Dziękuje panie trenerze. Życzę owocnej współpracy z inną osobą i mam nadzieje do zobaczenia. Cześć panowie!- wszyscy odpowiedzieli chórem a ja wyszłam. Chciałam zapamiętać mentalność tego miejsca, bo było wspaniałe, miło się tu pracowało. Zajrzałam jeszcze do mamy i pani Ani. Życzyłam im powodzenia w dalszej pracy i pojechałam do domu......

niedziela, 23 grudnia 2012

Obiecaj mi że przeżyjesz. Że nie poddasz się, bez względu na to, co się zdarzy, nie ważne jak beznadziejna sytuacja. Obiecaj mi, Rose. -Obiecuje Jack......


Rozdział 8


Kolejne kilka dni minęło jako tako. W weekend miałam natłok gości, z którymi nawet nie spędzam czasu…. Ale co mi tam przynajmniej troszkę kasy dostałam, jakąś fajną biżuterię. Oprócz tego nad uchem zrzędziły mi Ciotki, które stwierdziły że w ich czasach dawno bym rodziła dzieci i że to tak nie wypada byś panną w wieku 26 lat. Ze śmiechem to przyjęłam…Akurat te słowa wypowiadała Ciocia, której córka jest w moim wieku i jest jeszcze na studiach, oczywiście jest stanu wolnego. Jedynym pozytywem tych kilku dni jest to, że w końcu zobaczyłam się z Poliną. Nie widziałam się z nią od września, bo miała praktykę i musiała już wyjechać do Krakowa, a że tam mieszka, pracuje, studiuje i gra oczywiście w siatkę jakoś się jej nie śpieszy do przyjaciółki do Rzeszowa. Polin jest strasznie wysoka i szczerze zazdroszczę jej tego, ale z drugiej strony też nie ma aż takie problemu ze szpilkami także jeszcze bardziej jej zazdroszczę. Oczywiście dobrze poinformowana Kwiatkowska wiedziała że kręcę z niejakim  Bartkiem K. zwanym Siurakiem i zadawała mi falę pytań na które po części odpowiadałam. Wracając do teraźniejszości, siedzę w pracy i próbuje dodzwonić się do drukarni w sprawie biletów na sobotni hit - czyli Resovia kontra Skra… Dziś o 17 ma być dostępna rezerwacja ale jak biletów nie widać tak nie widać… Kiedy poraz 100 słyszę automatyczną sekretarkę, rzucam telefon na biurko przychodzi pan Władek z ochrony.
-Pan kurier czeka na panią przy wejściu.
-Okej.- poszłam na Władkiem, odebrałam od kuriera paczuszki dwie z biletami i poszłam do siebie…. Jaka ulga. Zadzwoniłam do Daniela- klubowego informatyka i poprosiłam aby o 17 otworzył rezerwację. Wzięłam 30 biletów tak jak było wcześniej ustalone i poszłam do chłopaków na siłownię. Idąc na siłownie minęłam się mamą, która z dnia na dzień przeraża mnie coraz bardziej z panią Anią. Weszłam na siłownię zapach niesamowity aż myślałam że śniadanie zwrócę, cieszcie się że tego nie czujecie.
-Dzień dobry trenerze. Cześć chłopaki !- trener podał mi rękę.
-Przyszłaś z biletami?- uśmiechnął się do mnie a ja wręczyłam mu jego 3 bilety, potem pierwszy nawinął mi się Olieg. Przytulił mnie i podałam mu jego działkę, a następnie przybyła cała  reszta. Rozdając bilety nie obeszło się bez żartów, wiecie takie chwilowe oderwanie od ciężkich ćwiczeń ale niestety bilety zniknęły z moich rąk a ja przywołałam ich do porządku i powrócili do ćwiczeń.
-Joanno!- odwróciłam się i zobaczyłam trenera, podeszłam do niego. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Tak słucham. Coś się stało ?- wszyscy na nas spoglądali, kurcze coś przeskrobałam….
-Przyjdź do mnie, musimy poważnie porozmawiać- mówił to z taką powagą, że zaczęłam się bać o swoją posadę. Szybko poszedł a ja spojrzałam w stronę chłopaków, którzy byli równie zdziwieni co ja, poruszyłam ramionami w znaku niewiedzy. Postanowiłam, że nie będę stała jak słup tylko pójdę do prezesa. Podążyłam wolnym krokiem, zapukałam i weszłam.
-O czym chciał prezes pomówić?- gestem ręki wskazał abym usiadła, zrobiłam tak jak kazał. Mocno się skupiłam, aby wszystko zrozumieć.
-Jak wiesz były już wiceprezes Karbarz zrezygnował ze swojej posady a wraz z nim Górski tak samo i zostałem bez wiceprezesa.
-Ale z tego co wiem to nie wyszło to tylko z ich inicjatywy.- prezes spojrzał na mnie z pod byka- nie pan kontynuuje.
-Chciał bym abyś ty zajeła ich miejsca.- zamurowało mnie. Ja czemu akurat Ja.
-Nie wiem. Bardzo dobrze współpracuje mi się z chłopakami, i chyba wolę jednak zostań na swoim stanowisku.- prezes na mnie dziwnie spojrzał. Fajne być wiceprezesem, ale to chyba nie dla mnie. Z drugiej strony to trochę dziwne, że obydwoje zrezygnowali. Nie chcę ryzykować.
-No cóż, zastanów się.
-Ale tu nie ma nad czym się zastawiać. Chcę zostać na swoim stanowisku, dziękuje za zaufanie ale nie myślę że to nie będzie dobra decyzja.- wstałam i wyszłam. Za sobą usłyszałam jeszcze „zastanów się jeszcze”, ale ja chyba nie mam się nad czym zastanawiać. Nie chcę tej posady, wystarczy mi moja. Poszłam do siebie dokończyć papierkową robotę
a o 15 opuściłam budynek klubu i pojechałam do domu tzn. miałam takie coś w planach, bo nie trafiłam do domu mojego tylko Ignaczaków dostałam zaproszenie na kawę od Iwony.
Dojechałam na dzielnie Igły, kiedy wypakowałam się z samochodu, zadzwonił do mnie Bartek. Szybko odebrałam.
-Cześć Bartuś.
-Cześć Skarbie.
-Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Tak po prostu chciałem zapytać jak tam u Ciebie.
-U mnie wszystko dobrze, w sumie teraz nie mogę rozmawiać bo idę na kawę do Igły .
-Aha okej. Kocham Cię. Zadzwonię później
-Kocham Cię. Pa.- rozłączyłam się i podążyłam do rezydencji Ignaczaków. Zapukałam a za chwilę drzwi otworzyła mi rozpromieniona Iwona. Przywitałam ją całusem w policzek i poszłyśmy do kuchni. Dzieci akurat jadły obiad a ja czekałam na kawę. Kiedy ją otrzymałam przeszłyśmy do sedna naszego spotkania i gadałyśmy. Opowiedziałam o dzisiejszej akcji w klubie i stwierdziła że dobrze postąpiłam, potem jak zawsze o facetach o rozterkach i tak do 19. Igła przyszedł a ja poszłam do siebie. Nawet nie byłam zmęczona ale miałam mętlik
 w głowie. Po pierwsze w sprawie Bartka a po drugie w sprawie tego wieceprezesowania. Weszłam do domu, widziałam tylko światło w salonie więc tam poszłam. Maks coś rysował, tata rozpalał kominek a mama przytuliła mnie.
-Wiem wiem.
-Okej.- usiadłam na krześle i opadłam momentalnie z sił. Mama usiadła naprzeciwko mnie a tata poszedł po jakąś teczkę i przyszedł usiadł koło mamy.- o nie ! Jeszcze jakaś niespodzianka ja na dziś podziękuje.- tata się uśmiechnął i podał mi teczkę. Otworzyłam ją i pierwsze co się tam znajdowało to klucze, potem wyciągnęłam zdjęcia.
-Mamy nadzieje że Ci się spodoba.
-Mamy ciebie już dosyć więc kupiliśmy Ci mieszkanie.- mama wypowiadała to z takim stoickim z pokojem a ja po prostu rzuciłam się na nich. Takie niespodzianki mi się podobają nie ma co. Usiadłam ponownie i przeglądałam każde zdjęcie dokładnie. Mieszkanie było na bardzo nowoczesne, ładnie urządzone a przedewszystkim w centrum Rzeszowa z widokiem na rynek.
-Możesz już się wyprowadzać.
-Tak szybko chcecie się mnie pozbyć?
-Tak.- siedzieliśmy jeszcze chwilkę aż nie dostałam telefonu ze szpitala.

-Tak słucham.
-Dzień dobry. Szpital powiatowy w Bełchatowie. Pan Kurek miało poważny wypadek.
-Co?
-Dziś około 12:30. Kiedy był świadomy pod nam pani numer.
-Już jadę.- rozłączyłam się i poszłam do siebie zabrać kilka rzeczy. Powiedziałam rodzicom i pojechałam do Bełchatowa, do Bartka. Byłam o 1:00 w Bełchatowie. Bąkiewicz siedział na korytarzu. Kiedy go zobaczyłam rozpłakałam się, przytulił mnie i powiedział że Bartek jest w bardzo ciężkim.






Przepraszam, że tak żadko dodaje ale nie mam zawsze weny i nie mam także dostępu do komputera żeby coś napisać.

                                        Z tego miejsca chciała bym wam  życzyć:
Przedewszystkim szczęśliwych świat pełnych radości, emaptii. Aby wasze marzenie się spełniły i żeby te były najcudowniejsze spędzone przedewszystkim w gronie rodzinnym.  


      Pozdrawiam was cieplusioo  xoxoxo

czwartek, 13 grudnia 2012

Słuchaj jak dwa serca biją, co ludzie myślą - to nieistotne


Rozdział 7


    Siedzieliśmy na dole i czekaliśmy na tatę. Przy okazji oglądnęliśmy telewizję. Bartek przyglądał się w jedno miejsce w salonie. Pogadam z nim o tym potem teraz nie chcę. Tata był dosłownie po 10 minutach.
-Wróciłem. Cześć rodzinko.- wszedł do salonu i się uśmiechnął. Wstaliśmy z Bartkiem, ja przytuliłam się do taty.
-Tato jest mój chłopak Bartek.
-My się znamy. Witam- popatrzyłam na nich jak na idiotów. Znają się że co?
-A przepraszam skąd jeśli można wiedzieć ?- Bartek się uśmiechnął, tata też. Co dziś dzień śmiania się do siebie.
-Praca kochanie.- tata poszedł do łazienki a ja z Bartek do jadalni do mamy i Maksa. Usiedliśmy a Bartek pocałował mnie z skroń i objął ramieniem. Cały czas się uśmiechał i
w sumie mnie tez się wkradł uśmiech na usta. Tata przyszedł i zaczęliśmy jeść. Maks nie był coś głodny a mama wcinała patrząc się na mnie z niedowierzaniem tata uśmiechał się jak głupi a ja czułam się jak bym zadawała się z idiotami.
-Przepraszam ale muszę. Z czego wy się cieszycie ?- popatrzyli się wszyscy na mnie jak na głupka….
-Po prostu ostatnio widziałem się z Bartkiem i gadaliśmy o tobie troszkę.- uśmiechnęłam się i napiłam się soku.
   Kiedy Bartek skończył jeść poszliśmy na górę, rzuciłam się na łóżko i zerknęłam na ekran telefonu. Jedno nieodebrane połączenie…. Marcel. Zdziwiłam się ostatni raz odezwał się 2 lata temu. Zadzwoniłam ale nikt nie odebrał może i nawet lepiej. Bartek położył swoją głowę na moim brzuchu a ja pocałowałam go we włosy i zamknęłam oczy. Zapadłam w sen.
Obudziłam się i przetarłam oczy, Bartek klikał z kimś. Spojrzałam na zegar 19:00. Pięknie. Od 15 lat jeszcze tak nie spędzałam urodzin. Przysunęłam się do Kurka. Pocałował mnie i kontynuował konwersacje z Nowakowskim. Przeciągnęłam się i podeszłam do okna. Robiło się już ciemniej ale było cieplusio. Był w sumie czwartek a ja miałam ochotę na dyskotekę, nie wiem co mi się zebrało ale miałam taki nagar że masakra.
-Poszła bym na disco.- uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy zobaczyć co by tu ubrać.
-Okej.- Bartek dalej pisał a ja wyciągnęłam kilka ubrań i zaczęłam je kompletować. Wyszło całkiem nieźle. Poszłam się przebrać. Przyszłam a Bartek przebierał koszulkę.
-Chłopaki też idą.- odwrócił się.- Ulalalala- zagwizdał i pocałował mnie.
 Wyszliśmy po 20:30 i poszliśmy do kręgalni w której po 22 jest dyskoteka. Chłopaki z Resovi przechodzili dziś samych siebie ale fajnie że miałam się z kim bawić. Nawet Igła z Iwoną przyszli i chyba z nimi bawiłam się najlepiej, było dużo ludzi których nawet nie znałam i bawili się z nami ale myślę że to dzięki chłopakom bo nie jest problem zobaczyć gościa który ma 205 cm wzrostu i jest ze swoimi kumplami którzy są mniej więcej takiego samego wzrostu a że Rzeszów to takie siatkarskie miasto to też dlatego tłum ludzi i duuużo zabawy.
 Do domu dotarliśmy o 4.
Kiedy weszliśmy nie mogliśmy za wiele hałasować ale i tak jak rzuciliśmy się na łóżko by po chwili zasnęliśmy od razu.
Obudziłam się o 12 z tego co zobaczyłam na zegarku, czułam na swoim brzuchu czyjeś ręce odwróciłam się a Bartek tak słodko śnił, musnęłam go w usta a on się uśmiechnął i przewrócił na drugi bok. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do okna aby je otworzyć, ładnie świeciło słonko, mile zapowiadający się dzień. Poszłam do łazienki wsiąść kąpiel a następnie na dół. Mama siedziała w kuchni rozwiązując krzyżówkę. Pocałowałam ją w policzek i zaparzyła kawkę w ekspresie.
-Cześć Mamuś.
-Cześć kochanie. O której jedziemy na cmentarz ?
-Myślę że po 14 będzie dobrze. Ostatnio Marcel dzwonił ale jak oddzwoniłam to nie odebrał… Może to i nawet lepiej.- usiadłam naprzeciwko a mama złapała mnie za rękę. Przypominając sobie sytuację z przed dwóch lat aż mi łzy poleciały. Mama otarła mi je.
-Córeczko, nie martw się tam z góry Kacperek na ciebie patrzy i się cieszy że układasz sobie życie……..

     ----------------**--------------------------


Zszedłem na dół i przez przypadek posłyszałem kawałek rozmowy Asi z jej mamą. Jaki Marcel, jaki Kacperek, o co w tym wszystkich chodzi? Poszedłem do kuchni i oparłem się o framugę.
-Dzień dobry Bartek.
-Dzień dobry.- wszedłem głębiej do pomieszczenia i zobaczyłem odruch Asi, od razu otarła łzy tak jak by się czegoś bała, nie chciała mi zaufać. Przecież ją kocham do jasnej cholery.- Co się dzieje.-  Kryśka wyszła a ja zasiadłem naprzeciwko Asi. Milczała, przypatrywała mi się i miała coraz więcej łez w oczach. Wyglądały jak szklane kuli które po chwili miały pęknąć pod wpływem czegoś ciężkiego, bardzo ciężkiego.- Asia możesz mi powiedzieć.- Wstała i usiadła mi na kolanach, mocno się wtulając. Objąłem ją jak najmocniej, całując we włosy.
-Dwa lata temu straciłam syna w wypadku samochodowym.- zamurowało mnie kompletnie. Asia miała syna i teraz on nie żyje. Przytuliłem ją jeszcze mocniej a ona coraz mocniej szlochała. Było mi jej szkoda.
-Ej słonko…. Nie płacz.- popatrzyła na mnie uśmiechając się. Otarłem jej łzy- jak płaczesz
łamiesz mi serce.- pocałowała mnie i wytarła nos.


---------------------**---------------------


-Ej słonko…. Nie płacz- popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam powiedział do mnie słonko. Otarł mi łzy- jak płaczesz łamiesz mi serce- wariat, pocałowałam go i wytarłam nos.
-Obiecuje już nie będę.
-Kacper nie był by zadowolony że jego mama płacze. Mówię Ci.- przytuliłam go i siedzieliśmy wtuleni. Tego właśnie potrzebowałam przez te dwa lata- wsparcia a zarazem ciepłego uścisku i miłych słów które sprawiały że przestawałam płakać dla tej osoby i mojego synka, którego tak mocno kocham i który zawsze będzie w moim sercu bez względu na wszystko. Ogarnęliśmy się, Maks przyszedł z dworu i zjedliśmy obiad, bo nastała już pora obiadowa. Od razu po ruszyliśmy na cmentarz. Odzież czarna dominowała w naszych strojach. Kiedy nadchodzi ten dzień, albo jaki kolwiek związany z Kacprem przychodzę do niego i po prostu siedzę przy nim na cmentarzu, rozmawiając o różnych sprawach.
       Odpaliłam znicz, położyłam wiązankę i się rozpłakałam kolejny raz. Bartek pomógł mi wstać i po prostu mnie przytulił. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w grób, rozmawialiśmy o Kacprze, wspominaliśmy go. Jego grobu dzisiejszego dnia nie odwiedził jego ojciec. Nigdy mu tego nie wybaczę, że to przez niego go teraz nie mam…………





Dodałam kolejny rozdział... Troszkę smutnawo ale cóż ja także mam teraz takie dni......
 

   http://www.youtube.com/watch?v=Dd5sX9Q5iw0&feature=youtu.be
                                                                    Kliknij i pomóż :)  

  A tu proszę Piękni z Ogromnymi serduchami panowie Dla was.. Kochani :)        



   

czwartek, 6 grudnia 2012

Tak byś chciała dotykać mego ciała, w moim łóżku podrapać mnie po brzuszku


Rozdział 6 

Obudziłam się po 7. Przeciągnęłam się i wstałam, odsłoniłam roletę aby ujrzeć jesienne promienie słoneczne. Podeszłam do kalendarza i przełożyłam kwadracik na 20 październik, oczywiście zaznaczyłam markerem x. No cóż nie codziennie obchodzi się 26 urodziny, ale w tym roku postanowiłam je obchodzić kameralnie tylko z rodziną. Poszłam pod prysznic, szybki bo za 30 minut muszę wyjść do pracy. Zeszłam na dół gdzie urzędowała już moja rodzinka.
-Sto lat sto lat niech żyje żyję nam……- poleciało mi kilka łez a potem ich wyściskałam.
-Dziękuje że pamiętaliście.- usiadłam i napiłam się kawy a na moje kolana wbił się niejaki Maksymilian.
-Mam coś dla Ciebie- uśmiechnął się do mnie i dał mi laurkę- w przedszkolu robiłem- obejrzałam ją dokładnie i cmoknęłam go w policzek.
-Dziękuje bardzo. Piękna, będzie stała w honorowym miejscu.- wypiłam kawkę do końca i zjadłam naleśnika a następnie poczłapałam na górę. Przeprałam się w strój do pracy, pomalowałam się i rozpuściłam włosy. Następnie spakowałam swój ekwipunek do pracy i wyszłam z domu żegnając się z domownikami. Na Podpromiu byłam po 30 minutach, czyli kilka minut po 8 kroczyłam już korytarzem w stronę mojego gabinetu. Idąc minęłam się z kilkoma osobami które obdarowały mnie słodkościami. Zastanawiam się kto ich poinformował o tym że mam urodziny---àmoże mamaß-----. Weszłam do gabinetu, ściągnęłam bezrękawnik i rzuciłam się na krzesło za moim biurkiem. Wyciągnęłam laptopa, 5 teczek, telefon. Odpisałam na kilka sms-ów od ludzi którzy odzywają się do mnie jak chcą pożyczyć kasę, albo kiedy mam urodziny. Weszłam na facebooka, na którym była taka sama sytuacja, odpisałam, polubiłam, podziękowałam i zajęłam się drukowaniem tabelek chłopaków na siłownię i zestawieniem z zeszłego roku.
 Po 11 odwiedziłam siłownię w celu rozdania kartek. Idąc na nią minęłam się z Krzyśkiem
-O nasza ukochana pani menadżer.
-Ach dziękuje bardzo.- poszukałam jego kartki i mu już ją dałam.- Trzymaj i do zobaczenia.- poszedł do szatni a ja poszłam na siłownię. Nim weszłam zadzwonił mój telefon. Spojrzałam w wyświetlacz „ Bartuś”.
      -Cześć Bartuś.
      -Cześć Kochanie. Wszystkiego Najlepszego. Spełnienia marzeń, dużo miłości i fajnej rodzinki.
      -Dziękuje bardzo. Co tam słychać w Bełchatowie?
      -No wiesz treningi, mecze, treningi. Tęsknię bardzo mocno.
      -Ja też. Zadzwonię później, buziaczki.
      -Kocham Cię. Pa.- rozłączył się a ja tak stanęłam i zastanawiałam się czy kiedykolwiek mu powiedziałam że go kocham, ale z drugiej strony nie jestem tego pewna na pewno jestem zauroczona. Ocknęłam się i poszłam na siłownię. Kiedy weszłam, rozbrzmiało się głośne sto lat w kilku językach. Aż rumieńca strzeliłam tak coś czuję. Przytuliłam każdego po kolei.
- Nie wiem jak wam mam podziękować…. Dziękuuuje wam bardzo- przytuliłam się do Cichego.
- Ach to nie koniec atrakcji….- spojrzałam na Igłę i ten jego diabelski uśmiech.
- Okej.-  chłopaki podstawili mi krzesełko a ja miałam usiąść. Igła z Cichym poszli a ja się niecierpliwiłam.  Po jakiś 10 minutach na siłownię wjechał wielki tort….. Ocho czy oni chcą abym przytyła nie………ładnie.
- Czy wy chcecie abym nie mieściła się w rozmiarze 38.- chłopaki się zaśmiali a za chwilkę z torta wyskoczył …. Bartek !  Nagi tors, szorty i ten uśmiech. O Boże myślałam że zejdę na zawał.
-Myślałaś że na życzeniach się zakończy kochanie- wyszedł z tego torta i się do mnie przytulił. Na policzku miał troszkę kremu, przejechałam palcem i brzydko mówiąc zlizałam ten krem który swoją drogą był pyszny.
- A ty nie masz treningu przypadkiem?- popatrzyłam na niego a chłopaki nie mogli powstrzymać się ze śmiechu.
- Czego się nie robi dla swojej drugiej połówki.- pocałował mnie i pociągnął- No to ja wam porywam menadżera i życzę miłego treningu. Cichy daj klucze do domu- Cichy poszedł do szatni po klucze a my z Bartkiem do mnie do gabinetu.
-Trzymaj Bartek. Cześć. – przytulił mnie i poszedł.
- No to co przebierz się a ja tu dokończę i możemy jechać do mnie do domu.
-No dobra- przyciągnął mnie do siebie i zaczął tak namiętnie. Nosz bo zaraz nie ogarnę.
-Opanuj się.- wyrwałam mu się i zasiadłam na moim miejscu, aby dokończyć to co miałam i zakończyć pracę na dziś, ale nawet nie mogłam tego zrobić, stał i się kiełczył do mnie. Rozprasza mnie ten delikwent. Ubrałam bezrękawnik, Bartek spakował mi laptopa, wzięłam torebkę i poszliśmy. Minęłam się z prezesem, który nie miał nic przeciwko i nawet dał mi prezent.
         Dojechaliśmy do mojego domku, było po 12 także raczej nikogo się nie spodziewam i tak też było. Bartek stwierdził że mam za małe auto, ach co on chce od mojego maleństwa.
Kiedy weszliśmy do mnie do domu, rozebraliśmy się i poszliśmy do kuchni. Tradycyjnie musiałam wypić kawkę a Bartek sporządzał jakieś swoje roztwory. Nie wnikam ale ładnie pachniało tak bananowo.
-Na ile przyjechałeś?- usiadłam naprzeciwko niego i zatopiłam usta w kawce.
-Jutro muszę jechać. Nawrot dał mi wolne do 17.
-Trening sala musisz być……
-O tak.- uśmiechną się do mnie i wypił resztę roztworu. Od razu umył ten swój kubek czy coś i wytarł. Ja jednak tak szybko nie uporałam się z moją kawą więc zabrałam ją na górę, bo tam podążyliśmy. Kiedy weszliśmy Bartek rzucił torbę i rzucił się na łóżko, uśmiechnął się i podparł na łokciu, ja niestety odstawiłam kawę i rozpakowałam pracę. Mam troszkę papierków do podpisania i jeszcze muszę dać do podpisu prezesowi. Oprócz tego nie skończyłam wydatków a sezon ligowy tuż tuż….. Bartek mi się uważnie przyglądał co nie powiem troszkę mnie irytowało.
-Kurcze jutro to zrobisz. Kochanie- Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie.
-To jest na jutro. Prezes mnie zabije. Swoja drogę możesz pomóc.- i ta przy współpracy Bartkowej skończyliśmy o 14 i potem przyszła moja mama z Maksem. Zeszliśmy na dół a ona nie wiedziała jak ma się zachować.
-Dzień dobry.- podała mu rękę.- Bartek o ile się nie mylę?
-Tak Bartek. Miło mi panią poznać- uśmiechnął się do niej przyjaźnie a mój brat przypatrywał się z boku całej sytuacji. Bartek do niego podszedł- A ty smyku jak się nazywasz ?
- Maks.- podał mu rączkę.- A ty jak się nazywasz ?
-Bartek. Miło mi Cię poznać. Powiem Ci że mam brata w twoim wieku.- mój brat dwie iskry w oczach.
-A będę mógł go poznać.
-Pewnie że tak.- Maks poszedł z Bartkiem na górę a ja do kuchni do mamy. Dobrze że Maks się nie przestraszył wtedy  by było kiepsko, ale swoją drogą Bartek wie jak postępować z takim młodzieńcem.  
   Weszłam do kuchni a mama akurat wstawiała wodę na makaron i piła kawę.
-Miło że w końcu mogłam poznać tego Bartka.
-Zrobił mi nie małą niespodziankę.
-Dziś na obiad spaghetti, a potem jak tato wróci mamy do Ciebie małą sprawę.- popatrzyłam na nią. Pocałowałam ją w policzek i pobiegłam do chłopaków zobaczyć jak sobie radzą......



-----------------------------------------------------------*.*-----------------------------------------------------------

Drodzy parafianie. Mam kilka ogłoszeń. 
Po 1: Przepraszam że mnie tak dłuuugo nie było ale niestety biol-chem zobowiązuje także no rozdziały będą dodawane w miarę moich możliwości. 

Po 2: Kocham was moje pierniczki, ale chciała bym abyście zostawiali po sobie jakąś wiadomość... Nawet anonimową jest to dla mnie baaardzo ważne. 

Po 3: Zapraszam na mojego i moich koleżanek fanpaga: 
                              http://www.facebook.com/CoJakCoAleOniSaNajlepsi?ref=hl   
             


 Pozdrawiam was :)   Miłych Mikołajek, do miłego zobaczenia