Rozdział 24
Przez ten tydzień, czas jakoś mi zleciał niemiłosiernie szybko. Dziś już musiałam być w Bełchatowie, gdyż chłopaki grają mecz z Rzeszowem. Jutro jeszcze jadę do Rzeszowa z odwiedzinami wraz z Winiarskimi.
Aktualnie siedzę sobie na odprawie przed meczem. Chłopaki skupieni są już w 100%. Jak zawsze jest omawiana taktyka a ja co tam robię- wycinam im siateczkę ze spodenek, bo im to przeszkadza. Dodam więcej musi być równo ot co księżniczki.
-Asia mnie zostaw- spojrzałam czyje mam spodenki 13. Uniosłam kciuk w górę i sięgnęłam po następne.
-Jesteś głodna, bo Daga idzie po jakieś jedzenie.- ja tu wycinam a oni mi ciągle przeszkadzają. Pokiwałam głową w geście, że dla mnie też i kończyłam spodenki z numerkiem 14. Jeszcze tylko trzy i koniec.
Po 25 minutach, kiedy to odprawa się skończyła ja odcinałam ostatni skrawek siateczki w stroju Bąka i porozdawałam im od razu je.
-Asia krzywo jest.- który to parszywiec wypowiedział te słowa.- Kurek ja ci zaraz krzywo wiesz co.- popatrzyłam na niego z politowaniem i zebrałam wszystkie śmieci do reklamówki.
-No wiadomo krzywo lepiej dzieci wychodzą.- Plina i te jego żarty. Za pierwszym razem można przybrać kolor buraczka, ale po setnym z kolei już nie.
-No tak Daniel wiadomo co preferujesz.- odepchnęłam jego atak i wyszłam oddać pani Krysi śmieci a potem do siebie, gdzie czekała na mnie Daga z Olim i jedzonkiem. Około 19:00 usłyszałam pukanie do drzwi, Oli poszedł do Winiara, Daga jakiś telefon miała, nikt ze Skry by nie zapukał no może Winiar.
-Proszę.- jak to się dziwnie wymawia. Dziwnie smakuje, naprawdę.
-Witam panią- no tak Igła i Grzyb- Menadżer- podeszłam do nich i ich wyściskałam.
-Ale się dawno nie widzieliśmy.
-No może pierwszy raz w takich okolicznościach.- Igła i ta wrodzona, bo nabyta na pewno nie spostrzegawczość.- Ale nie przeszkadza nam to.
-Mnie też nie. Usiądziecie czy idziecie do szatni?
-Przyszliśmy się przywitać i lecimy na odprawę.
-Okej. Do zobaczenia na meczu.- wyszli a ja z kanapy zgarnęłam koszulkę Kurka, zmieniłam moją obecną i przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że cudnie wyglądam. Ubrałam jeszcze na wierzch katanę i wyszłam. Chłopaki siedzieli w szatni i motywowali się różnymi tekstami, nie chciałam do nich wchodzić, więc poszłam zobaczyć na salę czy wszystko gra, zobaczyć nawierzchnię, mopy takie tam podstawowe sprawy, które rzekomo leżą w moim zakresie. Dobre sobie rzekomo, pan Waldek jest chory to wszystko na Asię zrzucają nędzarze. Na stos z nimi.
-Pani Joanno!- odwróciłam się prezes, czyżby usłyszał z tym stosem przecież mówiłam to w myślach.
-Słucham.- podszedł do mnie i kazał usiąść, no nie to koniec.- Coś się stało?
-Nie no nic się nie stało. Mamy do Ciebie taką sprawę, bo pan komisarz ma złamaną nogę, ale przyjdzie na mecz i czy ty byś może mogła jak byś zechciała- popatrzyłam na niego z politowaniem. No niech gada mi od rzeczy.- Wręczysz nagrodę MVP.
-Super sprawa, ale no nie jestem zbytnio przygotowana.- prezes spojrzał na mnie i podniósł kciuk do góry.
-Jak zawsze ładnie wyglądasz. To co uratujesz?
-Pewnie.- prezes ścisnął moje ciałko i poszedł a ja uśmiechałam się sama do siebie, jakież to jest wyzwanie. Będę w telewizji, jak super idę poprawić makijaż. Nie no żartuję idę, ale do chłopaków ze Skry.
Weszłam do tej szatni, chłopaki jedli batony a Bartek siedział z gołą klatą i nie wiem czekał na zbawienny deszcz nie wiem.
-Bartek a ty nie masz koszulki- podeszłam i usiadłam koło niego.
-No mam.- nasunął na siebie odzież wierzchnią i obrócił się. Ależ błąd Kurek przez "ó". Skandal. Jeszcze grają w żółtych koszulkach.
-Poczekaj.- wzięłam kawałek plasterka Wlazłego, Winiar Jr. akurat coś malował porwałam mu żółty mazak, zamalowałam szybko i przylepiłam bardzo starannie. Malunek poprawiłam jeszcze na
plecach i gotowe.- Włala, tylko nie wiem czy jak się nie spocisz to wtedy nie odpadnie, ale nie przejmuj się zamaluję troszkę więcej i będę Ci przyklejać na przerwach.- musnęłam jego usta, co spotkało się z gwizdem chłopaków i zabrałam się za malowanie plastra. Doczekałam się tego, że ja poważna osoba musi malować plaster Kurkowi.
-Dzięki kochanie- i ten szelmowski uśmiech z buziakiem w czoło. Spojrzałam na zegarek 19:10, zabrałam Olika i poszliśmy na salę. Usiadłam sobie koło trenerów i malowałam ten plaster. Ten czas mija mi niemiłosiernie wolno.
-Wiesz co Ciocia, my mamy taki plaster w domu żółty.- och dzięki skarbie tylko szkoda, że w domu.
-Dzięki Oli, ale ja to sobie pomaluje do końca.- Oli poszedł do Dagmary, bo musiał już iść, a ja dalej malowałam. Była za 5 i kończyła się rozgrzewka, stado napiło się wody i omawiali ostatnie szczegóły.
Wstałam z nimi i przybiliśmy sobie wszyscy piątki, poczekałam na przedstawienie drużyn, chwilka przerwy i szóstki obu zespołów i poszłam do kwadratu dać im plaster, aby w razie "w" przykleili Kurkowi i poszłam do statystyków co okazało się złą decyzją, bo jakaś pani zaczepiła mnie i wręczyła mi zaproszenie do telewizji. Otworzyłam kopertkę a tam zaproszenie do TVN Style, nie no pięknie ciekawe kto jeszcze będzie. Poszłam do siebie do gabinetu, włożyłam je do notesu i wróciłam na halę.
Mecz zakończył się wynikiem 3:0 i nadeszła "moja chwila prawdy".
-Statuetkę MVP otrzymuje Bartosz Kurek- myślałam, że ryknę ze śmiechu, ale okej pełna powaga.- Statuetkę wręczy menadżer drużyny i klubu PGE Skry Bełchatów Joanna Krawiec- jak to usłyszałam w głębi duszy pomyślałam sobie jakie ja mam świetne nazwisko. Podeszłam do Bartka i z uśmiechem wręczyłam mu statuetkę. Musnął moje usta i przytuliłam się do niego a potem on poszedł do drużyny a ja poszłam do Dagmary bo do mnie kiwała.
-Co byś chciała ode mnie, że mnie rozpraszałaś jak dawałam nagrodę mojemu facetowi- uśmiechnęłam się i usiadłam koło niej.
-Dostałaś zaproszenie?
-A no dostałam. A co ty też ?
-Pewnie, że tak i jeszcze dostała Paulina. Ale się cieszę.
-Ktoś musi, bo ja nie tryskam entuzjazmem.- pocałowałam jej polik i poszłam na płytę, bo teraz Bartek mnie wołał.
-Weźmiesz statuetkę a ja się przebiorę i lecimy do domu.
-Rozdaj kilka autografów a ja idę do siebie.- pocałowałam go i poszłam do siebie. Postawiłam statuetkę na środku biurka i wpatrywałam się w nią. Do czasu kiedy mojej ciszy nie przerwało pukanie do drzwi, a potem wtargnięcie. Igła wpadł tak sobie pogadać.
-Co tam Krzysztof?- włożyłam cudo Bartka do torebki i położyłam ją ostrożnie na kanapie.
-No no no jaka szyszka.- uśmiechnął się do mnie i zaczął się bawić moją pieczątką.
-Nie tak jednorazowe, ale swoją drogą chciała bym być kiedyś prezesem jakiegoś klubu siatkarskiego.
-Jakie aspiracje.
-Trzeba mieć jakiś cele w życiu.
-Tylko takie?- jejku jak on przegrywa to zadaje takie dziwne pytania, niech oni więcej nie przegrywają !
-Nie no jest jeszcze kilka, swój wiek już mam więc no.
-Dzieci, rodzina to masz na myśli?- on czyta mi w myślach, albo to jest jego 100 rozmowa na takie tematy.
-Pewnie tak. Igła tyś więcej nie przegrywaj.
-Kruszyna niech Bartek więcej tak dobrze nie gra.- skarciłam go wzrokiem, a potem jak zawsze śmiech i mile spędzone 30 minut mojego życia jak zawsze z Igłą dopóty Bartosz się nie pojawił i mnie nie porwał do domu.
Nazajutrz wstałam po 9:00, Bartek smacznie spał a ja postanowiłam zająć łazienkę na dłuższy czas a potem zrobić jakieś śniadanie, w końcu jest niedziela. Po 10:00 kiedy wszystko już przygotowałam a sama się ogarnęłam co oznaczało, że jest wolna łazienka poszłam obudzić Bartka, bo ileż można spać. Nachyliłam się nad nim i musnęłam jego usta i powiem wam odwzajemnił to i jeszcze mogę dodać, że lepiej całuje przez sen. Otworzył oczy i się uśmiechnął.
-Cześć piękna.- uśmiechnęłam się i podeszłam do okna zwinąć roletę i otworzyć je żeby się wywietrzyło.
-Cześć piękny. Śniadanie na stole, już czeka.- ubrałam Bartkową koszulkę i poszłam do kuchni a Kurek podążył do łazienki. Kiedy z niej wyszedł zasiedliśmy do śniadania i spędziliśmy je w miłej atmosferze, w końcu jest niedziela. Jak już pochłonęliśmy śniadanie oczywiście nie byli byśmy sobą jak byśmy nie poszli uwalić się na kanapie. Niby dzień dla nas zaczął się z 2 godziny temu a już jesteśmy zmęczeni, ba to mało powiedziane z tyrani na maksa. Ogólnie dzień zapowiadał się bardzo przyjemnie, świeciło słońce które było zapowiedzą tego, że jest zimno ale i tak przyjemnie się spoglądało.
-Jedziesz ze mną do Rzeszowa ?
-Dziś wracasz?
-Tak.- pocałował mnie w skroń i wrócił do oglądania dokumentu o słoniach. Ja zgarnęłam jego telefon i zadzwoniłam do Winiara. Chwilka "poważniej rozmowy" i stwierdziałam, że my pojedziemy osobno, bo pewnie będziemy chcieli dłużej posiedzieć. Zakończyłam rozmowę i spojrzałam, która godzina 12:07, czyli mogli byśmy się ruszyć, bo Winiary wyjeżdzają za 20 minut.
-Bartek, mamy 20 minut do wyjazdu.
-No coś ty. - uśmiechnął się do mnie ironicznie i poszedł do sypialni a ja za nim. Narzuciłam na siebie ubrania, uczesałam włosy, pomalowałam się i mogłam wyjść. - Kuźwa.
-Co jest?- odwróciłam się w jego stronę a on czegoś poszukiwał w komodzie.
-Szukam moich reyowe przeciwsłoneczniaki.- podeszłam do komody i wyciągnęłam dwie pary moją i jego.- No zuch.- pocałował mnie i ryszuliśmy w drogę do Rzeszowa. Minęła ona nam w miarę szybko i te okluray to się jednak przydały, bo słoneczko dawało w kość. Pobyt w szpitalu należał do bardzo przyjemnych, pełnych radości, śmiechu no bo jak tu nie spędzić miło czasu z naszymi najlepszymi przyjaciółmi.
Przed 19:00, postanowiłam odprowadzić Michała i bandę przed szpital bo już wracali do Częstochowy.
-Dzięki, że przyjechaliście.- przytuliłam każdego z osobna.
-Aj tam dla nas sama przyjemność.
-No dla mnie to suuper.- Oli uśmiechnął się i podbiegł do auta.- Jedziemy?
-Tak tak. Trzymaj się, środa zakupy?
-Tak- wyściskałam ich jeszcze raz, a potem poczekałam aż odjechali i chciałam wrócić do szpitala. Tak dobrze powiedziane chciałam, ale nie mogłam bo ktoś mi przeszkodził.................
Mam dla was rozdział, chciałam go dodać jutro ale jadę dziś na rekolekcje więc nie dam rady.
Ogólnie miałam bardzo przyjemny tydzień wygrałam konkurs na stronie Fc Bartosza Kurka i to jest suuper, a no i ogólnie sielana bo nie chodziłam do szkoły, ale to i tak na nic mi się nie zdało, bo rozdział pisałam bez weny i ogólnie no, szkoda gadać.
Pozdrawiam was pierniczki :)
Oo Malwina?;> No to Gratuluję! Rysunek bardzo ładny! :)
OdpowiedzUsuńRozdział dobry a czy na końcu to Igor? Cholera a miało być tak pięknie ;/
Pozdrawiam;*
Tenkju Very Macz :)
UsuńNie wiem nie wiem :)
W chwili wolnego czasu zapraszam na szesnastkę na http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSuper !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 4 rozdział
http://wyimaginowanylepszyswiat.blogspot.com/
Ile ty masz lat? Jest to zwykła ciekawość :)
OdpowiedzUsuńNie za mało nie za dużo lecz w sam raz :)
UsuńWidać w twojej odpowiedzi wielką niedojrzałość, a jednocześnie wstydzisz się własnego wieku.
UsuńNie rozumiem, dlaczego robisz z wieku tak wielką tajemnicę. Nie zapytałam o twoje nazwisko, adres zamieszkania czy gdzie chodzisz do szkoły, a o wiek. Nie otrzymałam niestety normalnej odpowiedzi, a jedynie pokrętną, więc pozostaje mi się z tym po prostu pogodzić.
Pozdrawiam.
A może poprostu nie chcę zdradzać swojego wieku mimo iż to "nie jest" ważne.
UsuńCzy to coś zmieni że nie powiem ile mam lat, może nie mam na to ochoty a może po prostu wysuń wnioski, do których doszłaś bez znajomości mojego wieku a tego jak piszę, bo wiem że o to chodzi. Wbrew pozorom wiek to strasznie ważna sprawa jak piszesz anoniomowo no blogu.
Pozdrawiam
Anonimowo? Chyba się troszkę pomyliłaś... Podpisuję się nickiem, więc nie jestem anonimem. Anonimem mogę być w momencie, kiedy udostępnisz funkcję podpisu "Anonimowy" bądź "Nawa/adres URL", ale to tak swoją drogą.
UsuńTak, zmieni. Bo wtedy wiem czy mogę ci pomóc w poprawieniu warsztatu pisarskiego, czy nie.
Nie obraziłam twojej historii, ani tego w jaki sposób piszesz, a oskarżyłaś mnie o bóg wie jakie konszachty. Czasami rzucanie bezpodstawnych oskarżeń może zadziałać w drugą stronę.
Pozdrawiam.
Ale ja nikogo o nic nie oskarżam i nie miałam takie zamiaru. Przepraszam jeżeli to tak zabrzmiało.
UsuńWiem, że jestem słabą pisarką ale czy musisz mnie dobijać. Chyba coraz bardziej przekonuje się w tym że zawieszę go.
Zawiesisz? W jakim celu? Bo nie piszesz jak Mickiewicz, nie masz wyrobionego warsztatu literackiego. Jest to zwykła głupota, bo pierwsze nie poprawisz swojego stylu, a po drugie dasz za wygraną.
UsuńSama kiedy zaczynałam pisać Esperanzę nie pisałam idealnie. Poprzez dwa lata nauczyłam się pisać opisy i tworzyć historię pełną emocji. Na prawdę warto poprawiać swój styl, bo patrząc na swoje rozdziały przez pryzmat początków i aktualnych - najczęściej widzi się wielką różnicę.
Gdybyś chciała to podaj swój e-mail. Chętnie podam kilka rad, których można się nauczyć. Możliwe, że już nie piszę opowiadań na blogu, ale cały czas coś tam tworzę.
Pozostawiam decyzję do podjęcia przez ciebie. Do niczego nie zmuszam :)
No tak wszystko jest tak banalne, tylko trzeba mieć też na to czas. Ta rozmowa ma swoje korzenie jeszcze w początkach i tym co się dzieje w moim życiu prywatnym.
Usuńogonodraszki@gmail.com Rady się zawsze przydadzą tylko nie wiem czy jest co ratować.
Dzięki :)
OdpowiedzUsuńGenialne.;p Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Zapraszam na lekcję 17 : http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/ Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie o Grześku Kosoku ;) Mam nadzieję, że wyrazisz opinię :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam E. :)
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/jeden.html pojawiła się jedynka, więc zapraszam ;) Czekam na opinie ;D
Usuńpozdrawiam :)
Fantastyczne czekam na następne ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie tu: owocowalandrynaii.blogspot.com i tu:
owocowalandrynaii.blogspot.com
Dziękuje :)
Usuńas-prosto-w-serce.blogspot.com - jeżeli masz ochotę zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń