Rozdział 25
– Znowu się spotykamy. – Odwróciłam się, aby upewnić się czy
rzeczywiście to był on.– Szkoda, że w takich okolicznościach.
– Czego znowu chcesz? – spojrzałam na niego i coraz bardziej
utwierdzałam się w przekonaniu, że osoba, która przede mną stoi jest
nienormalna i chora.
– Wiesz doskonale czego chcę. – Podszedł do mnie, a jego
ręka wylądowała na moim policzku. Poczułam jak jego kciuk przejeżdża po
miejscu, w którym się znajdowała. Jednak dość szybką ją zdjęłam bez żadnych
skrupułów, gdyż nie chciałam nawet czuć jego obecności w postaci dotyku.
– Chcesz pieniędzy? Możesz je dostać, ale to wszystko na, co
możesz ode mnie liczyć.
– Zmieniłaś się. – Uśmiechnął się i chciał musnąć swoimi
ustami moje wargi, ale dość szybko odsunęłam się od niego.
– Ja tak, ale ty niestety nie. – Wyminęłam go i poszłam do windy, gdzie potem
pojechałam na górę do moich ziomków.
Zdenerwowałam się. Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś mnie
nachodził i robił to w tak perfidny sposób jak Igor. Nie paraliżował mnie przed
nim strach, ale bardziej denerwowało mnie jego zachowanie w stosunku do mnie.
– Jestem już! – krzyknęłam i uśmiechnęłam się wchodząc do
mieszkania. Usiadłam koło Bartka, który pocałował mnie w policzek i objął mnie swoim
ramieniem.
– Zmarzłaś – powiedział Kurek i odwróciłam w jego kierunku
głowę, gdzie na mojej twarzy widniał uśmiech, który był skierowany w jego
kierunku. Przytuliłam się do niego, jakbym chciała poczuć wewnętrzną chęć
bliskości, a jednocześnie odczuwałam chłód, więc chciałam poczuć ciepło, które
od niego po prostu biło.
– Asia, kiedy wracacie?
– Pewnie jakoś za trzydzieści minut, bo jedziemy do Bełchatowa.
Jutro czeka mnie masa spraw, jak i na Bartka. – Mama słuchała moim słów w
niezwykłym skupieniu, a później poprawiła poduszkę pod głową Maksa.
Wpatrywałam się we wszystko, co mnie otaczało, a tak
naprawdę zwracałam uwagę jedynie na to, że mam przy swoim boku Bartka. Czułam
się w jego ramionach bezpiecznie, więc nie chciałam psuć tej wyjątkowej, a zarazem
magicznej chwili.
Kiedy Maks zasypiał postanowiliśmy ruszyć do Bełchatowa.
Wstaliśmy z kanapy i zostaliśmy odprowadzeni przez mamę do końca korytarza, a
chwilę później wróciła do Maksa.
W Bełchatowie byliśmy kilka minut po dwudziestej drugiej.
Mieliśmy pustą lodówkę i nie ukrywam, że byłam głodna, a także zmęczona.
– Bartuś, pójdziesz do sklepu.- wolałam go poinformować o tym teraz a nie kiedy wejdzie do domu, bo się nie ruszy. Klasyczny facet.
– Pusta lodówka?
– Tak. – Wspięłam się
na palce i musnęłam jego usta, a potem ruszyłam do klatki schodowej. Wbiłam kod
i wbiegłam na trzecie piętro, a Kurek w tym czasie ruszył do sklepu.
Kiedy weszłam na nasze piętro to przeszłam dość długim
korytarzem w kierunku naszego mieszkania. Usłyszałam dość blisko siebie krzyk,
gdzie serce od razu podeszło mi do gardła. Jednak w momencie odwrócenia się w
kierunku osoby, która stała za mną to ujrzałam Bartmana.
– Zbyszek, co ty tu robisz? – Poczułam jak przytula mnie do
siebie zamiast przywitać się ze mną jak na cywilizowanego faceta przystało.
– Miłe powitanie – powiedziałam w kierunku Bartmana. Od razu
zobaczyłam na jego twarzy uśmiech i to z jaką nonszalancją opiera się o ścianę.
Wyciągnęłam klucze, przekręciłam je w zamku i tym samym
otworzyłam mieszkanie. Zaprosiłam gestem ręki gościa do środka, w którym
panował syf, ale Zbyszkowi to nie przeszkadzało. Usiadł na kanapie, odsuwając
pranie, gdzie zaczął wpatrywać się w podłogę. Wyraźnie go coś gnębiło, ale nie
chciałam być na tyle wścibska, żeby wypytywać Bartmana o sprawy prywatne.
– Chcesz może kawę czy herbatę? – Stanęłam w kuchni i
wyciągałam trzy kubki.
Usłyszałam głos Zbyszka, z którego ust padło słowo
„herbata”, więc zaczęłam przygotowywać każdemu z nas ten wyjątkowo ciepły napój
o tak później porze. Włożyłam każdemu z nas torebkę do kubka i czekałam na
zagotowanie się wody.
– A tak w ogóle to coś się stało? – zadałam dość
bezpośrednie pytanie niczym robiąc wywiad środowiskowy.
– Czy ja wiem, raczej
nic poważnego się nie stało. – Uśmiechnął się. W momencie kiedy zablokował
telefon przyszedł do kuchni i usiadł na przeciwko mnie. – Byłem u rodziców w
Warszawie i postanowiłem odwiedzić starą kumpele. – Skierował w moim kierunku
ten piękny uśmiech, którym zachwycał nie jedną osobę płci pięknej.
– A co tam u Joanny?
– Westchnął, a ja poczułam, że wkraczam na niezbyt przyjemny grunt.
– Jest w Warszawie,
ma zaliczenie. – Spojrzał na mnie błagalnie typu: " Kuźwa możemy o niej
nie gadać" albo " Jeszcze jedno słowo na jej temat, a zginiesz",
więc postanowiłam się wycofać w czym pomógł mi Bartosz wbijający z zakupami do
kuchni.
– Cześć Zbyszek. – Podał mu rękę i zabrał się za picie
herbaty wraz z Bartmanem, a ja w tym czasie zajęłam się rozpakowywaniem zakupów
i przygotowywaniem kanapek. – Nudziło wam się w Jastrzębiu?
– Nie, wracam z Warszawy, bo byłem u rodziców.
Skończyłam po kilku chwilach przygotowanie wyżerki. Wszystko
dość szybko zniknęło z talerza, a my w tym czasie poszliśmy do salonu. Zbyszek
został u nas na noc, gdyż i tak jutro wracał dopiero na popołudniowy trening.
Sama nawet nie chciałam, aby jeździł po
nocach.
Wstałam po w końcu przespanej nocy. Byłam pełna radości,
więc poszłam ogarnąć się w łazience. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest
piętnaście po siódmej. Dobry czas. Bartek jeszcze spał, a Zbyszek wstał kilka
chwil po mnie.
– Zbyszek, robisz
śniadanie. – Zaśmiałam się i wyciągnęłam trzy kubki. Wsypałam do każdego kawę rozpuszczalną
i po chwili zalałam wrzątkiem.
– Okej. – Podszedł
do lodówki i zabrał się za robienie śniadania, a ja poszłam do nas, aby obudzić
Bartka i się ubrać. Po dwudziestu minutach Zbyszek zawołał nas na śniadanie.
Zrobił naleśniki co było wielkim zaskoczeniem, ale oczywiście w pozytywnym
sensie. Szybko je zjadłam i szykowałam się do wyjścia, gdyż dziś idę do Urzędu
Miasta, a potem muszę jeszcze odwiedzić szkołę podstawową i gimnazjum, aby
zająć się pracą w klubie. Podsumowując czeka mnie dość ciężki dzień.
– Lecę chłopaki! Miłego dnia, Zbyszek. Jak dojedziesz
zadzwoń, żebym się nie martwiła. Jakbyś chciał pogadać to daj znać. –
Przytuliłam go i podeszłam do Bartka. – Będę po dwunastej w klubie albo nawet
później.
– A rozpiskę na siłkę już nam dałaś?
– Nie, jest u mnie na biurku. – Podałam mu klucze i musnęłam
jego usta. – Kocham Cię. Cześć.
–Cześć! – Wyszłam i szybko zeszłam na dół.
Nadeszła odwilż, czyli nie muszę odśnieżać samochodu.
Wsiadłam i odjechałam. Spotkanie w Urzędzie miałam na dziesiątą, ale musiałam
jeszcze się przygotować, więc wpadłam do mojej kawiarni, która znajdowała się
koło Urzędu. Zamówiłam kawę i studiowałam plan rozpowszechniania siatkówki w
naszym powiecie, choć wydaje mi się, że akurat tutaj jest ona popularna.
Po spotkaniu, które zakończyło się około dwunastej,
pojechałam do miejscowej podstawówki, aby zaproponować lekcje otwarte z
siatkarzami, trenerami, fizjoterapeutami. Wiadomo nie każdy ma predyspozycje,
aby być siatkarzem czy siatkarką, ale wiadomo, że można przecież być trenerem
albo fizjoterapeutom, menadżerem czy kimkolwiek. Dyrektor bardzo ciepło przyjął
mój pomysł i od razu przystał na moją propozycję. Bardzo ceniłam sobie takich
ludzi, bo współpraca z nimi dużo bardziej owocna w same sukcesy.
Wyszłam ze szkół około godziny trzynastej, więc postanowiłam
zadzwonić do Bartka. Na ekranie miałam wiadomość od Zbyszka, że dojechał
szczęśliwie i już tęskni. Jaki słodziak. Zadzwoniłam w końcu do Bartka, gdzie
dowiedziałam się, że skończył trening i jedzie do domu, więc postanowiłam wpaść
do domu na jakiś obiad.
– Jestem już. – Weszłam, ściągnęłam swoje odzienie
wierzchnie i poszłam do kuchni.– Co na obiad?
– Za pięć minut ma być chińczyk. – Usiadłam na kolanach
Bartka i się do niego przytuliłam. Jejku... Jak ja tego potrzebowałam. – Mam
dla Ciebie niespodziankę. – Od razu zobaczyłam na jego twarzy diabelski
uśmiech. Oho mam się bać.
– Już się boje. – Wstałam i poszłam otworzyć drzwi.
Zapłaciłam gościowi i wróciłam do kuchni z wyżerką.
– Tylko od ciebie zależy kiedy ją zobaczysz.
– No wiesz, teraz jadę ogarnąć was przed wyjazdem do
Bydgoszczy i ogólnie mam troszkę zaległości.
– To może po naszym treningu. – Przeanalizowałam czy nic nie
mam, czy z nikim się nie umówiłam. Kiwnęłam głową i zaczęłam jeść obiad. Po
szybkiej wyżerce, umyciu ząbków wyruszyłam do pracy. To co się działo na moim
biurku to było szaleństwo. Dlaczego ja mam tyle pracy, skoro zajmuje się tylko
drużyną i obiektem. Czuje się jak jakaś księgowo–menadżero–sekretarka,
seryjnie. Staje się to męczące.
– Jesteś już wolna?
–Tak. – Zabrałam torebkę i podążyłam za Bartoszem.
Zastanawiałam się jaką on może mieć dla mnie niespodziankę. Na początku
myślałam, że to jakaś kolacja, ale kiedy wyjechaliśmy za Bełchatów i jechaliśmy
jakby w stronę Częstochowy wyrzuciłam ten pomysł z głowy.
Kiedy w końcu wjechaliśmy do jakieś wioski to Bartek skręcił
jakby w stronę lasu, pomyślałam czyżby zabrał się za budowę domu. Podjechaliśmy
pod las, gdzie ujrzałam jezioro i wielki dom. Wysiadłam z samochodu i
wyobraziłam sobie mój plan, który był prawie podobny do tego jaki mi się
podobał. Wielka furtka jaka nadawała
jeszcze większej magii temu miejscu. Chodniczek z kamienia, więc podeszłam pod
dom. Nie chciałam dalej wchodzić stanęłam i podziwiałam, aż w końcu poczułam
jak Bartka ciałko przylega do mojego.
– I jak podoba się?
– Jest tak jak mi się marzyło. Dziękuje. – Obróciłam się i
pocałowałam go. – Kiedy ty to wszystko zrobiłeś?
– A może wejdziemy do środka, bo wiesz jest mi troszkę
zimno. – Wszedł po schodkach i otworzył drzwi.
Weszłam za nim i ujrzałam przedpokój. Rozebraliśmy się i
weszliśmy dalej. W dalszej części przedpokoju znajdowały się schody na górę,
które bardzo mi się spodobały, ale poszłam dalej wzdłuż korytarza i wbiłam dosalonu. Wszystko kompletne takie jak sobie wymarzyłam. Przeszłam się dalej i
skierowałam swoje kroki do kuchnio– jadalni, która nie grzeszyła nowoczesnością,
ale bardzo mnie to podjarało. Zastanawiałam się czy śnie, ale po uszczypnięciu
się zdecydowanie ten pomysł wyrzuciłam z głowy.
– Herbaty czy może kawy? – Za mną pojawił się Bartek i
wyszeptał mi pytanie wprost do mojego ucha.
– Bartosz, kiedy ty to wszystko zrobiłeś?
– Kupiłem dom, a miła Pani pomogła mi urządzić troszkę to
miejsce. Dodatkowo pogadałem z twoją mamą oraz Poliną i podpatrzyłem twoje
projekty. Mam nadzieje, że się podoba. – Uśmiechnął się i przytulił mnie do
swojej klatki piersiowej. Jejku jaka ja jestem szczęśliwa. – Tylko jest jeden problem?
–Jaki? – Wyczułam w swoim organizmie panikę. No tak coś musi
być nie tak. Próbowałam to rozkminić, ale Bartek zaczął się śmiać za, co dostał
ode mnie mukę.– Powiedz!
– Nie wiem kiedy się wprowadzimy. Ja to bym chciał jak najszybciej.
– Uśmiechnął się i usiadł przy kuchennej wysepce, a ja koło niego.
– O tak teraz nie
będę już mogła wytrzymać i będę chciała tu mieszkać jak najszybciej.
– Termin parapetówki?
– Jak będzie cieplej,
zrobimy ognisko, wielką wyżerkę i zaprosimy pełno ludzi. – Przytuliłam się do
niego i czekałam na kawę.
Kiedy wypiliśmy owy napój to postanowiłam zajrzeć na górę.
Weszłam po schodach i moje oczy dostrzegły korytarz . Przeszłam dalej i weszłam
wprost do łazienki, która jeszcze nie była skończona. Bartek usiadł sobie na
krześle, a ja poszłam dalej. Zostały jeszcze tylko trzy pomieszczenia. Udało mi
się wcelować w garderobę, która będzie uzupełniona niebieskimi dodatkami.
Następnie trafiłam do mojego ''gabinetu", choć wiem, że ten pokój będzie
kiedyś jakiegoś małego stworka, a może i nawet dwóch. Zobaczymy jak to będzie.
Ostatnią rzeczą jaką była nasza sypialnia, która urzekła mnie najbardziej. W
sumie była najładniejsza, ale chyba wiecie z czego to wynika. Po zwiedzeniu
całej naszej rezydencji postanowiliśmy zbierać się do domu.
– Bartek, obiecajmy sobie coś. – Stanęliśmy przed domem i
wpatrywaliśmy się w niego. Czasem wydaje mi się, że rozumiemy się bez słów.
Wystarczą zwykłe gesty, mimika twarzy czy zwykły ruch oczyma. Coraz bardziej
przekonuje się w tym, że ten Bartuś to już jest ten jedyny.
– Obiecajmy sobie, że wrócimy tutaj i dwudziestego
pierwszego marca jak się uda robimy parapetówkę. – Uśmiechnęłam się do niego i
musnęłam jego usta. Spodobał mi się ten pomysł.
– Kocham cię. Dziękuje ci za ten dom, włożenie tyle trudu,
no i ogólnie za wszystko. – Przytuliłam się do niego i kolejne kilka minut
minęło, ale odpowiadało mi takie coś. Czułam się szczęśliwa. – Czułam, że to
podstawa, aby tak spędzić resztę życia.
– Kocham cię. Dziękuje za to, że jesteś, wytrzymujesz ze mną
i za to że wkładasz całe serce w to wszystko. – Musnął moje usta i poszliśmy do
samochodu.
W Bełchatowie byliśmy około dwudziestej drugiej i powiem
wam, że średnio chciało mi się wracać na to blokowisko. Ciągła monotonia, mimo iż
nie mieszkało tam dużo starszych osób to ciągle działo się to samo.
– Nie mogę się już doczekać jak się tam wprowadzimy.
– Muszą jeszcze
zrobić u góry łazienkę, podłączyć ogrzewanie i można się wprowadzać. – Wbiłam
do domu i rzuciłam się na kanapę. Nie chciało mi się już nic robić, a miałam jeszcze
do zrobienia podsumowanie spotkania u Pana Prezydenta i w szkołach. – Zmęczona?
– No jasne, że tak.
Mam jeszcze pracę.
– Daj sobie spokój.
Chodź. – Złapał moją dłoń i zaprowadził do sypialni. Włączyliśmy jakiś film,
ale był on mało interesujący, bo zasnęłam bardzo szybko.
Witam wszystkich ponownie :)
Na początku chciała bym was przeprosić, za długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, ale postaram się teraz częściej coś dodawać.
Dziękuje za 13 tys. wejść i za 203 pod poprzednim postem. Takie proste sprawy podbudowują. Uwierzcie mi :)
Pozdrawiam z tego miejsca Izę i jeszcze raz dziękuje. :)
W końcu wróciłaś! :)
OdpowiedzUsuńMiło, sielankowo, it's ok! :)
Oby Igor za dużo nie namieszał.
Najbardziej podoba mi się zdjęcie Pawła W przytulającego się z Michałem W. :)
http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/2013/03/10.html Zapraszam :)
Pozdrawiam:)
A no wkońcu :) Dziękuje i zajrzę jak znajdę czas :)
Usuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/cztery.html pojawiła się czwóreczka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poziomkowa ;)
Napewno przeczytam i coś tam nabazgram :)
Usuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/piec.html piątka się pojawiła! :D zapraszam i czekam na komentarz z Twojej strony ;p
UsuńSupersupersuper! ,3
OdpowiedzUsuńhttp://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
Jest 7 rozdział i małe zmiany w bohaterach :)
Dzięki i zajrzę :)
UsuńCudowny rozdział , czekam na więcej z zapartym tchem i zapraszam do mnie nahttp://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuje ślicznie i na pewno zajrzę :)
Usuńznalazłam chwilę i wpadałam ;) przyznam, ze podoba mi się! ;D czekam na kolejny ;p
OdpowiedzUsuńa i http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/szesc.html pojawiła się szóstka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony ;p
Dziękuje i ja też zajrzę :)
UsuńJak ja nienawidzę takich facetów jak Igor! Grrr!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie namiesza :D
http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - jeżeli masz czas i ochotę zapraszam na nowy, siedemnasty rozdział :)
Mogę zdradzić że to jego przed ostatni występ u nas w historii :)
UsuńNamiesza ktoś inny :) ^^ Pozdrawiam