niedziela, 17 marca 2013

Tak bardzo, bardzo Kocham Ją, że w nocy kiedy wszyscy śpią ja nie śpie kombinując jak być z Nią...


Rozdział 25

– Znowu się spotykamy. – Odwróciłam się, aby upewnić się czy rzeczywiście to był on.– Szkoda, że w takich okolicznościach.
– Czego znowu chcesz? – spojrzałam na niego i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że osoba, która przede mną stoi jest nienormalna i chora.
– Wiesz doskonale czego chcę. – Podszedł do mnie, a jego ręka wylądowała na moim policzku. Poczułam jak jego kciuk przejeżdża po miejscu, w którym się znajdowała. Jednak dość szybką ją zdjęłam bez żadnych skrupułów, gdyż nie chciałam nawet czuć jego obecności w postaci dotyku.
– Chcesz pieniędzy? Możesz je dostać, ale to wszystko na, co możesz ode mnie liczyć.
– Zmieniłaś się. – Uśmiechnął się i chciał musnąć swoimi ustami moje wargi, ale dość szybko odsunęłam się od niego.
– Ja tak, ale ty niestety nie. – Wyminęłam go i poszłam do windy, gdzie potem pojechałam na górę do moich ziomków.
Zdenerwowałam się. Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś mnie nachodził i robił to w tak perfidny sposób jak Igor. Nie paraliżował mnie przed nim strach, ale bardziej denerwowało mnie jego zachowanie w stosunku do mnie.
– Jestem już! – krzyknęłam i uśmiechnęłam się wchodząc do mieszkania. Usiadłam koło Bartka, który pocałował mnie w policzek i objął mnie swoim ramieniem.
– Zmarzłaś – powiedział Kurek i odwróciłam w jego kierunku głowę, gdzie na mojej twarzy widniał uśmiech, który był skierowany w jego kierunku. Przytuliłam się do niego, jakbym chciała poczuć wewnętrzną chęć bliskości, a jednocześnie odczuwałam chłód, więc chciałam poczuć ciepło, które od niego po prostu biło.
– Asia, kiedy wracacie?
– Pewnie jakoś za trzydzieści minut, bo jedziemy do Bełchatowa. Jutro czeka mnie masa spraw, jak i na Bartka. – Mama słuchała moim słów w niezwykłym skupieniu, a później poprawiła poduszkę pod głową Maksa.
Wpatrywałam się we wszystko, co mnie otaczało, a tak naprawdę zwracałam uwagę jedynie na to, że mam przy swoim boku Bartka. Czułam się w jego ramionach bezpiecznie, więc nie chciałam psuć tej wyjątkowej, a zarazem magicznej chwili.
Kiedy Maks zasypiał postanowiliśmy ruszyć do Bełchatowa. Wstaliśmy z kanapy i zostaliśmy odprowadzeni przez mamę do końca korytarza, a chwilę później wróciła do Maksa.
W Bełchatowie byliśmy kilka minut po dwudziestej drugiej. Mieliśmy pustą lodówkę i nie ukrywam, że byłam głodna, a także zmęczona.
– Bartuś, pójdziesz do sklepu.- wolałam go poinformować o tym teraz a nie kiedy wejdzie do domu, bo się nie ruszy. Klasyczny facet.
 – Pusta lodówka?
 – Tak. – Wspięłam się na palce i musnęłam jego usta, a potem ruszyłam do klatki schodowej. Wbiłam kod i wbiegłam na trzecie piętro, a Kurek w tym czasie ruszył do sklepu.
Kiedy weszłam na nasze piętro to przeszłam dość długim korytarzem w kierunku naszego mieszkania. Usłyszałam dość blisko siebie krzyk, gdzie serce od razu podeszło mi do gardła. Jednak w momencie odwrócenia się w kierunku osoby, która stała za mną to ujrzałam Bartmana.
– Zbyszek, co ty tu robisz? – Poczułam jak przytula mnie do siebie zamiast przywitać się ze mną jak na cywilizowanego faceta przystało.
– Miłe powitanie – powiedziałam w kierunku Bartmana. Od razu zobaczyłam na jego twarzy uśmiech i to z jaką nonszalancją opiera się o ścianę.
Wyciągnęłam klucze, przekręciłam je w zamku i tym samym otworzyłam mieszkanie. Zaprosiłam gestem ręki gościa do środka, w którym panował syf, ale Zbyszkowi to nie przeszkadzało. Usiadł na kanapie, odsuwając pranie, gdzie zaczął wpatrywać się w podłogę. Wyraźnie go coś gnębiło, ale nie chciałam być na tyle wścibska, żeby wypytywać Bartmana o sprawy prywatne.
– Chcesz może kawę czy herbatę? – Stanęłam w kuchni i wyciągałam trzy kubki.
Usłyszałam głos Zbyszka, z którego ust padło słowo „herbata”, więc zaczęłam przygotowywać każdemu z nas ten wyjątkowo ciepły napój o tak później porze. Włożyłam każdemu z nas torebkę do kubka i czekałam na zagotowanie się wody.
– A tak w ogóle to coś się stało? – zadałam dość bezpośrednie pytanie niczym robiąc wywiad środowiskowy.
 – Czy ja wiem, raczej nic poważnego się nie stało. – Uśmiechnął się. W momencie kiedy zablokował telefon przyszedł do kuchni i usiadł na przeciwko mnie. – Byłem u rodziców w Warszawie i postanowiłem odwiedzić starą kumpele. – Skierował w moim kierunku ten piękny uśmiech, którym zachwycał nie jedną osobę płci pięknej.
 – A co tam u Joanny? – Westchnął, a ja poczułam, że wkraczam na niezbyt przyjemny grunt.
 – Jest w Warszawie, ma zaliczenie. – Spojrzał na mnie błagalnie typu: " Kuźwa możemy o niej nie gadać" albo " Jeszcze jedno słowo na jej temat, a zginiesz", więc postanowiłam się wycofać w czym pomógł mi Bartosz wbijający z zakupami do kuchni.
– Cześć Zbyszek. – Podał mu rękę i zabrał się za picie herbaty wraz z Bartmanem, a ja w tym czasie zajęłam się rozpakowywaniem zakupów i przygotowywaniem kanapek. – Nudziło wam się w Jastrzębiu?
– Nie, wracam z Warszawy, bo byłem u rodziców.
Skończyłam po kilku chwilach przygotowanie wyżerki. Wszystko dość szybko zniknęło z talerza, a my w tym czasie poszliśmy do salonu. Zbyszek został u nas na noc, gdyż i tak jutro wracał dopiero na popołudniowy trening. Sama nawet nie chciałam, aby  jeździł po nocach.
Wstałam po w końcu przespanej nocy. Byłam pełna radości, więc poszłam ogarnąć się w łazience. Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że jest piętnaście po siódmej. Dobry czas. Bartek jeszcze spał, a Zbyszek wstał kilka chwil po mnie.
  – Zbyszek, robisz śniadanie. – Zaśmiałam się i wyciągnęłam trzy kubki. Wsypałam do każdego kawę rozpuszczalną i po chwili zalałam wrzątkiem.
  – Okej. – Podszedł do lodówki i zabrał się za robienie śniadania, a ja poszłam do nas, aby obudzić Bartka i się ubrać. Po dwudziestu minutach Zbyszek zawołał nas na śniadanie. Zrobił naleśniki co było wielkim zaskoczeniem, ale oczywiście w pozytywnym sensie. Szybko je zjadłam i szykowałam się do wyjścia, gdyż dziś idę do Urzędu Miasta, a potem muszę jeszcze odwiedzić szkołę podstawową i gimnazjum, aby zająć się pracą w klubie. Podsumowując czeka mnie dość ciężki dzień.
– Lecę chłopaki! Miłego dnia, Zbyszek. Jak dojedziesz zadzwoń, żebym się nie martwiła. Jakbyś chciał pogadać to daj znać. – Przytuliłam go i podeszłam do Bartka. – Będę po dwunastej w klubie albo nawet później.
– A rozpiskę na siłkę już nam dałaś?
– Nie, jest u mnie na biurku. – Podałam mu klucze i musnęłam jego usta. – Kocham Cię. Cześć.
–Cześć! – Wyszłam i szybko zeszłam na dół.
Nadeszła odwilż, czyli nie muszę odśnieżać samochodu. Wsiadłam i odjechałam. Spotkanie w Urzędzie miałam na dziesiątą, ale musiałam jeszcze się przygotować, więc wpadłam do mojej kawiarni, która znajdowała się koło Urzędu. Zamówiłam kawę i studiowałam plan rozpowszechniania siatkówki w naszym powiecie, choć wydaje mi się, że akurat tutaj jest ona popularna.

Po spotkaniu, które zakończyło się około dwunastej, pojechałam do miejscowej podstawówki, aby zaproponować lekcje otwarte z siatkarzami, trenerami, fizjoterapeutami. Wiadomo nie każdy ma predyspozycje, aby być siatkarzem czy siatkarką, ale wiadomo, że można przecież być trenerem albo fizjoterapeutom, menadżerem czy kimkolwiek. Dyrektor bardzo ciepło przyjął mój pomysł i od razu przystał na moją propozycję. Bardzo ceniłam sobie takich ludzi, bo współpraca z nimi dużo bardziej owocna w same sukcesy.
Wyszłam ze szkół około godziny trzynastej, więc postanowiłam zadzwonić do Bartka. Na ekranie miałam wiadomość od Zbyszka, że dojechał szczęśliwie i już tęskni. Jaki słodziak. Zadzwoniłam w końcu do Bartka, gdzie dowiedziałam się, że skończył trening i jedzie do domu, więc postanowiłam wpaść do domu na jakiś obiad.
– Jestem już. – Weszłam, ściągnęłam swoje odzienie wierzchnie i poszłam do kuchni.– Co na obiad?
– Za pięć minut ma być chińczyk. – Usiadłam na kolanach Bartka i się do niego przytuliłam. Jejku... Jak ja tego potrzebowałam. – Mam dla Ciebie niespodziankę. – Od razu zobaczyłam na jego twarzy diabelski uśmiech. Oho mam się bać.
– Już się boje. – Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Zapłaciłam gościowi i wróciłam do kuchni z wyżerką.
– Tylko od ciebie zależy kiedy ją zobaczysz.
– No wiesz, teraz jadę ogarnąć was przed wyjazdem do Bydgoszczy i ogólnie mam troszkę zaległości.
– To może po naszym treningu. – Przeanalizowałam czy nic nie mam, czy z nikim się nie umówiłam. Kiwnęłam głową i zaczęłam jeść obiad. Po szybkiej wyżerce, umyciu ząbków wyruszyłam do pracy. To co się działo na moim biurku to było szaleństwo. Dlaczego ja mam tyle pracy, skoro zajmuje się tylko drużyną i obiektem. Czuje się jak jakaś księgowo–menadżero–sekretarka, seryjnie. Staje się to męczące.
– Jesteś już wolna?
–Tak. – Zabrałam torebkę i podążyłam za Bartoszem. Zastanawiałam się jaką on może mieć dla mnie niespodziankę. Na początku myślałam, że to jakaś kolacja, ale kiedy wyjechaliśmy za Bełchatów i jechaliśmy jakby w stronę Częstochowy wyrzuciłam ten pomysł z głowy.
Kiedy w końcu wjechaliśmy do jakieś wioski to Bartek skręcił jakby w stronę lasu, pomyślałam czyżby zabrał się za budowę domu. Podjechaliśmy pod las, gdzie ujrzałam jezioro i wielki dom. Wysiadłam z samochodu i wyobraziłam sobie mój plan, który był prawie podobny do tego jaki mi się podobał. Wielka furtka jaka  nadawała jeszcze większej magii temu miejscu. Chodniczek z kamienia, więc podeszłam pod dom. Nie chciałam dalej wchodzić stanęłam i podziwiałam, aż w końcu poczułam jak Bartka ciałko przylega do mojego.
– I jak podoba się?
– Jest tak jak mi się marzyło. Dziękuje. – Obróciłam się i pocałowałam go. – Kiedy ty to wszystko zrobiłeś?
– A może wejdziemy do środka, bo wiesz jest mi troszkę zimno. – Wszedł po schodkach i otworzył drzwi.
Weszłam za nim i ujrzałam przedpokój. Rozebraliśmy się i weszliśmy dalej. W dalszej części przedpokoju znajdowały się schody na górę, które bardzo mi się spodobały, ale poszłam dalej wzdłuż korytarza i wbiłam dosalonu. Wszystko kompletne takie jak sobie wymarzyłam. Przeszłam się dalej i skierowałam swoje kroki do kuchnio– jadalni, która nie grzeszyła nowoczesnością, ale bardzo mnie to podjarało. Zastanawiałam się czy śnie, ale po uszczypnięciu się zdecydowanie ten pomysł wyrzuciłam z głowy.
– Herbaty czy może kawy? – Za mną pojawił się Bartek i wyszeptał mi pytanie wprost do mojego ucha.
– Bartosz, kiedy ty to wszystko zrobiłeś?
– Kupiłem dom, a miła Pani pomogła mi urządzić troszkę to miejsce. Dodatkowo pogadałem z twoją mamą oraz Poliną i podpatrzyłem twoje projekty. Mam nadzieje, że się podoba. – Uśmiechnął się i przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Jejku jaka ja jestem szczęśliwa. – Tylko jest jeden problem?
–Jaki? – Wyczułam w swoim organizmie panikę. No tak coś musi być nie tak. Próbowałam to rozkminić, ale Bartek zaczął się śmiać za, co dostał ode mnie mukę.– Powiedz!
– Nie wiem kiedy się wprowadzimy. Ja to bym chciał jak najszybciej. – Uśmiechnął się i usiadł przy kuchennej wysepce, a ja koło niego.
 – O tak teraz nie będę już mogła wytrzymać i będę chciała tu mieszkać jak najszybciej.
 – Termin parapetówki?
 – Jak będzie cieplej, zrobimy ognisko, wielką wyżerkę i zaprosimy pełno ludzi. – Przytuliłam się do niego i czekałam na kawę.
Kiedy wypiliśmy owy napój to postanowiłam zajrzeć na górę. Weszłam po schodach i moje oczy dostrzegły korytarz . Przeszłam dalej i weszłam wprost do łazienki, która jeszcze nie była skończona. Bartek usiadł sobie na krześle, a ja poszłam dalej. Zostały jeszcze tylko trzy pomieszczenia. Udało mi się wcelować w garderobę, która będzie uzupełniona niebieskimi dodatkami. Następnie trafiłam do mojego ''gabinetu", choć wiem, że ten pokój będzie kiedyś jakiegoś małego stworka, a może i nawet dwóch. Zobaczymy jak to będzie. Ostatnią rzeczą jaką była nasza sypialnia, która urzekła mnie najbardziej. W sumie była najładniejsza, ale chyba wiecie z czego to wynika. Po zwiedzeniu całej naszej rezydencji postanowiliśmy zbierać się do domu.
– Bartek, obiecajmy sobie coś. – Stanęliśmy przed domem i wpatrywaliśmy się w niego. Czasem wydaje mi się, że rozumiemy się bez słów. Wystarczą zwykłe gesty, mimika twarzy czy zwykły ruch oczyma. Coraz bardziej przekonuje się w tym, że ten Bartuś to już jest ten jedyny.
– Obiecajmy sobie, że wrócimy tutaj i dwudziestego pierwszego marca jak się uda robimy parapetówkę. – Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego usta. Spodobał mi się ten pomysł.
– Kocham cię. Dziękuje ci za ten dom, włożenie tyle trudu, no i ogólnie za wszystko. – Przytuliłam się do niego i kolejne kilka minut minęło, ale odpowiadało mi takie coś. Czułam się szczęśliwa. – Czułam, że to podstawa, aby tak spędzić resztę życia.
– Kocham cię. Dziękuje za to, że jesteś, wytrzymujesz ze mną i za to że wkładasz całe serce w to wszystko. – Musnął moje usta i poszliśmy do samochodu.
W Bełchatowie byliśmy około dwudziestej drugiej i powiem wam, że średnio chciało mi się wracać na to blokowisko. Ciągła monotonia, mimo iż nie mieszkało tam dużo starszych osób to ciągle działo się to samo.
– Nie mogę się już doczekać jak się tam wprowadzimy.
 – Muszą jeszcze zrobić u góry łazienkę, podłączyć ogrzewanie i można się wprowadzać. – Wbiłam do domu i rzuciłam się na kanapę. Nie chciało mi się już nic robić, a miałam jeszcze do zrobienia podsumowanie spotkania u Pana Prezydenta i w szkołach. – Zmęczona?
 – No jasne, że tak. Mam jeszcze pracę.
 – Daj sobie spokój. Chodź. – Złapał moją dłoń i zaprowadził do sypialni. Włączyliśmy jakiś film, ale był on mało interesujący, bo zasnęłam bardzo szybko.






Witam wszystkich ponownie :)

Na początku chciała bym was przeprosić, za długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, ale postaram się teraz częściej coś dodawać.

Dziękuje za 13 tys. wejść i za 203 pod poprzednim postem. Takie proste sprawy podbudowują. Uwierzcie mi :)

Pozdrawiam z tego miejsca Izę i jeszcze raz dziękuje. :)












13 komentarzy:

  1. W końcu wróciłaś! :)
    Miło, sielankowo, it's ok! :)
    Oby Igor za dużo nie namieszał.
    Najbardziej podoba mi się zdjęcie Pawła W przytulającego się z Michałem W. :)

    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/2013/03/10.html Zapraszam :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wkońcu :) Dziękuje i zajrzę jak znajdę czas :)

      Usuń
  2. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/cztery.html pojawiła się czwóreczka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony :D
    pozdrawiam poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napewno przeczytam i coś tam nabazgram :)

      Usuń
    2. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/piec.html piątka się pojawiła! :D zapraszam i czekam na komentarz z Twojej strony ;p

      Usuń
  3. Supersupersuper! ,3
    http://niemabycefektowniemabycefektywnie.blogspot.com/
    Jest 7 rozdział i małe zmiany w bohaterach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział , czekam na więcej z zapartym tchem i zapraszam do mnie nahttp://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. znalazłam chwilę i wpadałam ;) przyznam, ze podoba mi się! ;D czekam na kolejny ;p

    a i http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/szesc.html pojawiła się szóstka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja nienawidzę takich facetów jak Igor! Grrr!
    Mam nadzieję, że nie namiesza :D

    http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - jeżeli masz czas i ochotę zapraszam na nowy, siedemnasty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zdradzić że to jego przed ostatni występ u nas w historii :)
      Namiesza ktoś inny :) ^^ Pozdrawiam

      Usuń