Rozdział 38
Za tydzień Maks ma skończyć zerówkę i rozpocząć upragnione wakacje. Zerkając na tabelę grupy B, stwierdzam, że ta Bułgaria jest coraz bliżej. W głębi duszy naprawdę się cieszę. Bełchatowski klub przechodzi kryzys, jeżeli można to tak nazwać. Ostatnie negocjacje odbyły się kilka dni temu i na dzień dzisiejszy wiadomo, że odchodzi trzech czołowych zawodników. Strasznie trudno będzie załatać te dziurę. Za dwa dni wyruszam już do Rzeszowa, aby tam spędzić ten ostatni tydzień Maksa zerówki a potem wyruszamy na wakacje do Bułgarii. Sama nie wiem dlaczego tam, może dlatego że nigdy tam nie byłam
a w tym roku chciałam przeżyć coś nowego. Aktualnie grillujemy z Dagmarą i Oliwierem oraz Michałem Bąkiewiczem i jego narzeczoną Moniką. Dobrą atmosferę podkręca muzyka oraz niewielkie ilości alkoholu. Dagmara naprawdę wygląda jak rasowa ciężarówka i już nie może doczekać się małej Zosi na świecie. To już pewne, będzie dziewczynka.
– No cóż my będziemy się zbierać. – Michał wstał ze swoją ukochaną, tak ładnie się prezentują razem.
– No dobrze. – Pożegnali się z Dagmarą a ja odprowadziłam ich do samochodu.– Dziękuje, że zechcieliście wpaść.
– Było bardzo miło i to my dziękujemy za zaproszenie.– Uścisnęłam Monikę zaraz potem Michała. Stanęłam przed furtką, pomachałam i odjechali. Wróciłam do moich gości. Oliwier coś szamał a Dagmara rozmawiała chyba z Miśkiem. Było około dziesiątej, więc postanowiłam wszystko po znosić, aby potem nic nie walało się po ogrodzie. Po dwudziestominutowej rozmowie Michała z Dagmarą postanowiłyśmy, że dziś Winiarscy zostaną u mnie. Bałam się o nich i cieszyłam, że nie będę sama. W kilka osób zawsze raźniej, nawet jak by to tylko miała być dwójka osób.
Około dwunastej Oli już spał a my z Dagmarą sączyłyśmy zieloną herbatę i plotkowałyśmy o wszystkim
i o niczym.
–Rozmawiałaś z Bartkiem?
–A o czym? – Zamoczyłam usta w gorącej, zielonej cieczy i w sumie to nie chciałam na ten temat rozmawiać.
–Zachowujecie się jak dzieciaki. – Wstała zabrawszy swój kubek poszła do góry a ja siedziałam dalej
i zastanawiałam się nad sensem życia. Wypiłam herbatę, poszłam na górę po piżamkę i pod prysznic. Orzeźwiająca letnia woda delikatnie stukała w moje ciała i leczyła je ze wszystkich małych ran, które tworzyły jedna wielką i były za sprawą Bartka. Nie chciałam zbyt długo blokować łazienki, więc szybko się ogarnęłam i poszłam na dół się położyć, a raczej wypić jeszcze jedną herbatę i pogrążyć się w myślach o tym nieudaczniku.
Około trzeciej, kiedy chyba nareszcie zasnęłam usłyszałam krzyk. Przeraziłam się i szybko pobiegłam na górę do mojej sypialni. Jejku podniosło mi się adrenalina. Wbiegłam do sypialni i zobaczyłam Dagmarę
w nieciekawym stanie i wiedziałam, że się zaczęło. Bez zbędnych ceregieli obudziłam Oliwiera, ubrałam go
w coś, sama odziałam się w jakiś dres a na Dagmarę zarzuciłam jakaś bluzę. Do częstochowskiego szpitala dotarliśmy po piętnastu minutach. Pod szpitalem złapałam jednego pana z karetki, który palił i od razu ją zabrali na wózku, a ja odetchnęłam że zdążyliśmy. Oliwier się ożywił i nie mógł już się doczekać siostry.
W sumie to nie wiem, może to jest fałszywy alarm, takie coś jest bardzo prawdopodobne. Usiedliśmy
w poczekalni.
– Poród się zaczął. – Powiedziała do mnie w przelocie pielęgniarka i pognała gdzieś dalej. Jakie one mają ciężkie życie. Oliwier już układał się na moich kolanach, aby kontynuować sen a ja postanowiłam poinformować Miśka, że wszystko się zaczęło. Mam nadzieje, że są w Polsce. Po kilku sygnałach odebrał.
–Dagmara właśnie jest na porodówce.– Od razu postanowiłam to powiedzieć, ażeby podnieść mu od razu ciśnienie.
–Coooo ?! – Przeciągnął i krzyknął do słuchawki. – Będę najszybciej jak się tylko da.– Powiedział spokojnie już i się rozłączył. No to czekamy na Miśka. Po kilku minutach usłyszałam pierwszy ciężki krzyk
i sama nie wiem, ale w końcu zasnęłam. Obudził mnie ktoś, a raczej bicie mnie po barku.
–Cześć.– Misiek przytulił mnie. – Idę do Dagmary, jedźcie do domu... – Przetarłam oczy.– Naszego.– Wyjął klucze z kieszeni i włożył mi do ręki, po czym mnie przytulił ucałował czoło Oliwiera i wszedł do sali. Zabrałam malucha i ruszyłam do wyjścia. Przed szpitalem kiedy zderzyłam się z zimnym powietrzem wstrząsnęło mną i wpadłam na znaną mi posturę.
– Co ty tu robisz?– Zerknęłam na niego i czekałam na jakże "szczerą i prawdziwą odpowiedź".
– Przyjechałem z Miśkiem, poprosił mnie... Zawieść was do Michała?
– Nie, dzięki. – Wyminęłam go i poszłam do samochodu a potem pojechałam do domu Michała, gdzie naprawdę szybko położyłam Maksa i w salonie zasnęłam. Tej nocy na pewno nie zapomnę do końca życia.
Następnego dnia obudził mnie telefon. Szybko odebrałam i ucieszyłam się, że mała Zosia jest już na świecie. Było około dziewiątej, więc ogarnęłam się i poszłam zrobić boski nektar zwany kawą i śniadanie. Jejku, ależ mnie radość przepełniała z powodu tego małego maleństwa. Upiekłam grzanki, znalazłam jakiś ser i szynkę oraz sok pomarańczowy w wielkiej pustej lodówce i poszłam obudzić Oliwiera. Weszłam do pokoju
i zobaczyłam małego Winiarskiego przy laptopie grającego w najlepsze.
– Nie za wcześnie ten komputer.– Pokiwał głową, że nie a ja podeszłam zamknęłam ekran i poszliśmy na śniadanie. Walki nie było, więc się niezmiernie cieszę.
– Pojedziemy do mamy i Zosi? Do szpitala?
– Tak, ale najpierw musimy zjeść śniadanie.– Zanurzyłam usta w kawie i wciągnęłam grzankę. Oliwier zamiast jeść opowiadał mi o tym jak będzie bawił się z Zosią, ale około dziesiątej wyruszyliśmy już do szpitala. Wjechałam jeszcze na stacje benzynową, aby zatankować auto, a potem bez zbędnych przygód pojawiliśmy się w szpitalu. Dagmara już leżała na swojej sali, wyczerpana ale z wielkim uśmiechem na twarzy a Michał z Bartkiem zbierali się już do Spały.
– Tato kiedy przyjedziesz? –Oliwier ze łzami w oczach żegnał się z Michałem, zadawał mu mnóstwo pytań na które nie mógł odpowiedzieć i widziałam ten żal.
Ja wyszłam z sali, aby dać im troszkę intymności i usiadłam w poczekalni.
– Może teraz ze mną porozmawiasz?
– O czym? Chcesz znowu mnie okłamać... Daruj mi to.
– Kurwa Aśka.– Wydarł się na mnie a ja z jednej strony byłam zaskoczona a z jednej podeszłam do tego obojętnie.– Nie chcę się z tobą bawić w jakieś dziwne zabawy. Z chrzaniłem wszystko, ale kocham cię.– Na jego twarzy malował się smutek a ja się uśmiechnęłam i chyba też troszkę zmiękłam. Stwierdziłam, że mogę go chociaż przytulić... Tak też zrobiłam, ale niestety musiałam mu dociąć.
– Tak łatwo mnie nie odzyskasz Kurek.– Cmoknęłam jego policzek i wróciłam do sali, aby pożegnać się
z Miśkiem. Pielęgniarka przyszła powiedzieć, że mamy sobie iść więc poszliśmy. Chłopaki pojechali do Spały a my pojechaliśmy do mamy Dagmary, aby odstawić młodego.
Cześć Misiaki <3
Na wstępnie chciała bym was przeprosić, za to że nie pisałam.... Jakoś tak nie miałam i czasu i pewnie chęci...
Mam nadzieje że się nie złościcie :)
xoxoxo
Ogonodraszki